Blog ten, pamiętnik, wymyśliły Aldieb, Lady Killer i Gold Fire, podczas gdy to one opiekowały się stadem. Dzięki nim, możecie poznać historię HOTN, historię wybrańców i chwilę z życia osób ze stada. Ten blog powstał by w jednym miejscu streścić wszystkie nasze opowiadania.
`Wandessa.

Czego szukasz?

12 listopada 2010

Opowiadanie stadne, cz. X [Anaid]

12 listopada 2010


         Atmosfera robiła się gorąca. Prawie wszyscy byli rozproszeni. Zapadał zmierzch, więc niebezpieczeństwa czyhały na nich z każdej strony. Mieć się na baczności - był to ich priorytet. Anaid przesunęła dłońmi po twarzy. Wraz z Jenn oraz Mi wróciły do pozostałych. Sylfka pokręciła jedynie głową w geście bezradności. Była ich siódemka- ona, Tee, Jenn, Mi, Luna, Tiara, a także Tiffany. Paru osób m brakowało, a na uratowanie Alphy było coraz mniej czasu. Potrzebna im była wskazówka. Nie mogli tak długo czekać. Dziewczyna usiadła koło Lu. Patrzyli po sobie, oczekując znaku.
        Raptownie wszyscy usłyszeli charakterystyczny chichot. Najpierw pojawiły się łapy, potem tułów i głowa zwierzęcia. Hiena stworzona z cienia ponownie wydała z siebie dźwięk mający za zadanie przypominanie śmiechu. An zmrużyła oczy, patrząc podejrzliwie na swego demona. Ta od razu przeszła do rzeczy.
- Jah. Znacie taką? - zapytała piskliwym głosem.  Zgromadzeni wymieniali zdumione spojrzenia.
- Znamy. - odrzekła wreszcie Lu. Wszyscy wiedzieli, iż jest ona ściśle związana z Glolą. Istota cienia weszła do środka koła, przez nich nieświadomie utworzonego. Zasyczała cicho, oczy się jej zajarzyły. Spoglądnęła na Anaid, lecz na miała kamienny wyraz twarzy. Schyliła łeb i rozglądnęła się.
- Nie jesteście tu bezpieczni. - powiedziała i przekręciła łeb. - Tu roi się od niebezpieczeństw. - dodała, syknąwszy jak wąż, co w ogóle nie pasowało do charakterystyki hieny. Nisha kontynuowała. - Jaah. Taak. Widziałam ją. Rozmawiałam. Próbowała się połączyć z czarną kocicą. - powiedziała.- Ale ona nie słyszała. Kazała mi przekazać to waam. - powiedziała i zamilkła na chwilę, uśmiechając się głupkowato.
- Mów wreszcie. - ponagliła poddenerwowana An. Hiena znów robiła wszystko, aby jej dopiec. Niestety dziewczyna nic na to nie mogła poradzić, musiała się z tym pogodzić.
- Aldieb nie ma tutaj. Jest daaleeko stąd. Bardzo daleko. - oczy demonicy zabłysły. Zaczęła mówić niskim głosem, uparcie wbijając wzrok w swoją ''właścicielkę''.
Za ciemnym lasem, gdzie rzeka początek swój bierze,
Jeśli uratować Ci trzeba ważne życie,
Ze starą kobietą zawrzyj przymierze,
Ona drogę wskaże, nie daj jej krzyczeć,
Bo drogi do obozu który numer ma trzeci,
Nikt poza nią nie wie, moje drogie dzieci.
Hiena, wyrecytowawszy te słowa, zniknęła. Rozpłynęła się w ciemnościach, które ogarnęły okolicę, pozostawiając za sobą jedynie głośny chichot. Spojrzenia zgromadzonych powędrowały na Anaid. Utkwiły tam. Ta westchnęła cicho. Zmarszczyła brwi. Zmierzwiła swoje włosy, intensywnie myśląc. W końcu zdecydowała się, że zacznie mówić, bo gdy nie zaczną niczego robić, może to spowodować nieodwracalne skutki.
- Słuchajcie. Nie czekamy, ale działamy. - sylfka związała włosy w zgrabny koczek, aby było jej lepiej organizować i myśleć. - Na pewno nie pójdziemy wszyscy. Tiffany, Jenn, Tee. Zostańcie proszę. Tiar razem z Wami. Oczywiście lepiej by było, jakbyście poszli, ale Jenna jest ranna. Tee, zostań, bo możesz ją obronić w razie niebezpieczeństwa. Tiffany i Tiara, jesteście skrzydlate. Możecie nas zawiadomić, jak coś się stanie albo kiedy wróci reszta. Lu i Mi idą ze mną. Wybaczcie. - powiedziała, siląc się na przepraszający uśmiech. Ci, co mieli zostać, zaoponowali, zaczęli robić kwaśne miny, aż w końcu się z tym pogodzili. Dziewczyna pozwoliła im jednak iść za nimi, gdy tylko pozostali do nich dołączą, ale najpierw powinni wysłać z tą wiadomością którąś ze ''skrzydlatych''.
Szykowały się do wyprawy. Naostrzyły bronie, posiliły się. W środku nocy wyruszyły. Były pełne dobrej nadziei, która zmotywowała je do działania. Musiały na początek znaleźć starą kobietę, o której mówił demon Anaid. Wszystkie trzy miały za oświetlenie jedynie własne oczy. Pochodnią nie chciały zwabiać żadnych niepożądanych istot, które prowadziły nocny tryb życia i w każdej chwili mogły pozbawić je życia, a uprzednio oczywiście zaatakować.
Po niedługim czasie były brudne, przemoczone, gdyż zastał je deszcz, ale zdeterminowane. W niektórych momentach myślami wracały do tych, którzy zostali przy chacie. Czy sobie poradzą? Powinni. Muszą.
         Wtem coś poruszyło się w krzakach. Ciemnowłosa zmrużyła oczy. Rozejrzała się.
- Tam. - szepnęła Mi, dyskretnie wskazując łapą na wprost nich. Lu i An wyciągnęły zza pasów sztylety i powoli zaczęły skradać się w kierunku źródła zamieszania. Obie miały zacięte wyrazy twarzy. Mi- chan szła za nimi, bezszelestnie stawiając łapy na ściółce leśnej, wyłożonej liśćmi. Usłyszały ciche warknięcie. Ale za sobą. Odwróciły się gwałtownie z takim synchronem, jakby ćwiczyły to godzinami. Przerażone i jednocześnie zaskoczone wpatrywały się tępo w widok malujący się przed nimi.
                                                        ~*~
Tak, tak. Wiem, że głupie i do d..  Dawno nic nie pisałam i teraz mam szansę to poprawić, ale nie sądzę, żeby mi wyszło. Zważywszy na fakt, że w tej trzyosobowej grupce jest Mi , to proponowałabym, żeby ona napisała kolejną część.
Dziękuję za uwagę. Udzielajcie się! Korzystajcie z długiego weekendu, Ci, którzy go mają  ( a zakładam, że większość z Was ) ! No. C:

AnaidFeatherHope, Córka Wiatru (15:19)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz