Blog ten, pamiętnik, wymyśliły Aldieb, Lady Killer i Gold Fire, podczas gdy to one opiekowały się stadem. Dzięki nim, możecie poznać historię HOTN, historię wybrańców i chwilę z życia osób ze stada. Ten blog powstał by w jednym miejscu streścić wszystkie nasze opowiadania.
`Wandessa.

Czego szukasz?

21 listopada 2010

Lata zmieniają ludzi nie tylko z wyglądu. [Tiffany]

21 listopada 2010

Miodowe ślepia patrzyły na nią, tak teraz były miodowe. Słońce wyszło po raz pierwszy od paru tygodnii i odbijało się we wszystkim co się da. Jezioro nie mal oślepiało wychodzących z ciemnych jaskiń i grot.
Spuściła głowę. Obróciła się i ruszyła do swojego "pokoju". Kamienie służące HOTN, jako schronienie, również lśniło na wszystkie strony.
Ruszyła ku nim. Przyzwyczajony wzrok mówił, gdzie ma iść. I szła.
Stanęła przy granicy. Granicy trawy z kamieniem. Stała tak.
W końcu się odwarzyła.
Postawiła łapę na zimnym podłożu, a jej ciało przeszedł niemiły wstrząs.
Po woli stawiała następne łapy, za każdym razem, jej "poduszeczki" na łapach reagowały co raz słabiej.
Teraz znajdowała się w piekielnie zimnej jaskini.
Tu nie była materialna. Tu była duchem.
Tu nikt nie mógł jej przytulić.
Lekko zatrzepotała skrzydłami dając znak pochodniom na ścianach by się zapaliły.
Postąpiły zgodnie z rozkazem.
Ku jej oczom objawiły się w delikatnym świetle: dwa krzesła, mały stolik, pułka z książkami i karimata na, której znajdował się koc.
Nie zwróciła uwagi na to, że czegoś brak, że nie ma tam czegoś co powinno być, że nie ma tam jej ciała. Ciała które leży zawsze tuż obok wejścia.
Z którego wychodzi za każdym razem, przechodząc przez linie, narysowaną przez jej przyjaciółkę..., przyjaciółkę? Czy tak powinna o Niej mówić? Nie, nie powinna.
Jednak nie umiała przestać...
Spojrzała czarnymi ślepiami na obraz wiszący tuż nad kominkiem nie dającym ciepła.
To nie był zwykły obraz. Znajdowała się tam Ona i jej przyjaciółka. Uśmiechnięte i całe w śniegu przytulały się. Miały wtedy bowiem 10 lat. Ech....4 ludzkie lata w wstecz. Łza spłynęła lekko, dając więcej cierpienia właścicielce.
Machnęła ogonem, a cichy podmuch wiatru uniósł jedną z pochodni.
Punkt światła szedł tuż przed nią.
Zchodzili po schodach. Po ceglanych schodach.
Pajęczyny walały się na każdym z stopnii.
Po parunastu minutach było widać jasne płomienie dochodzące z dołu.
Pochodnia czując ciepło zamieniła się w pył, który zaczął po woli wsiąkać w cegłe nadając jej chwilowy blask.
Zeszła na dół, mając nadzieje na materialność stała tak i patrzyła w otchłań.
Po 10 minutach zorientowała się, że nic się nie dzieje.
Znajdowała się w korytarzu prowadzącego  do jej domu. Do ludzkiego domu.
Teraz musiała przejść przez żelazną bramę, na której od wieków wisiał papier.
Czytała już go z milion razy był po francusku.
Zacytowała jeszcze raz znany jej tekst:
-La mort attend l'homme.Tout le monde a peur d'elle.L'homme, qu'il a adopté,Dwoi et Troy.Je ne sais pas ce que c'est terrible.Cet homme a peur d'elle.Tenter d'apaiser son. Je m'agenouille sur nos genoux.Je n'ai pas peur de la mort,Je suis sérieux.Je me tiens devant elle et. Je regarde dans les yeux avec audace.
Tekst znaczył:
Śmierć czeka człowieka,
Każdy się jej boi.
Człowiek, by ją ominąć,
Dwoi się i troi.
Nie wiem, co w tym strasznego,
Że człowiek się jej lęka.
Próbuje ją przebłagać
I na kolanach klęka.
Ja się śmierci nie boję,
Mówię poważnie.
Stanę przed nią i
Spojrzę jej w oczy odważnie.


Ukłoniła się. Brama uniosła się ku górze.
Pojawiając czarny tunel. Przez który miała przejść.
Zmieniła się w "człowieka".
I lekkim podmuchem, leciała tuż nad ziemią.
Idąc w głąb, bardzo tęskniła za Nią. Chciała z nią porozmawiać.
-Wiesz, że jesteś kretynką?
-Naprawdę? - syknęła.
-Tak tylko, kretynka i idiotka mogłaby iść po 4 latach, by odwiedzić przyjaciółkę. Zostawiając przyjaciół.
-Zostawisz mnie?
-Nie. Czemu miałbym to zrobić?
Poddając się wysłuchiwała krytyki od swojej podświadomości.
-Mango*! Zamknij się do cholery! - niewytrzymała po 20 minutach gadania, że jest kretynką.
-Oczywiście.
Po minucie spokoju obok niej pojawił się wilk szary, idący przy niej.
-Nie pozbędziesz się mnie...
-Ja to wiem.
                                       ***
-Tu jest! - krzyknęła i wpłynęła w ciało.
Była materialna i szczęśliwa.
Postawiła nogi na drabinie i zaczęła się wspinać. Otworzyła klapę i wydostała się na zewnątrz. Świerze powietrze dobiegło jej nozdrzy po raz pierwszy od godziny.
Odchyliła głowę. Znajdowała się w swoim pokoju. Poniszczone plakaty wiły się na wietrze od otwartego okna.
Wyjęła kurtkę z drewnianej szafy i nałożyła na złożone skrzydła.
Wybiegła na zewnątrz. Znajdowała się w granatowym salonie z wielką plazmą na ścianie.
-Wróciłam!
Dobiegł ją tupot szpilek mamy, która biegła z góry.
-Wydawało mi się, że słyszę Alessie! - wykrzykiwała.
Alessia - takie przybrała imię jej ludzka forma.
-Niemożliwe - usłyszała chrypiącego ojca.
Zaśmiała się cicho, gdy jej młodszy braciszek zaczął coś seplenić z rąk matki.
-Charlie! Ona nie wygląda jak Alessia! - krzyknęła jej rodzicielka.
-Dziwisz się? Minęły cztery lata!
-Cześć mamo - szpnęła do pani ok. 40 schodzącej po schodach.
Uważając na maluszka, zbiegła po schodach i przytuliła córkę.
-Kochanie, masz zlepione włosy. Co ty robiłaś przez te 4 lata?
-Byłam zwierzęciem...
-Nie czas na twoje bajeczki idź się umyj!
Dziewczyna ruszyła po drewnianych schodach i w połowie zrozumiała, po co tu jest.
Zeskoczyła z 6 stopni i wybiegła przez drzwi.
Dobrze pamiętała dom przyjaciółki.
Nie czuła zimna. Biegła do niej, a łzy szczęścia obmywały jej twarz.
Przymknęła oczy, które ją piekły przez śnieg, który wpadał na jej twarz.
Poczuła czyjąś kurtkę, lecz po chwili leżała na zimnym śniegu.
Otworzyła swoje oczy i widziała go.
Był to On. Ten, który od 4 lat jej się podobał.
Tak długo go nie widziała.
-Uważaj, idioto! - wrzasnął.
Obrócił się i spojrzał w jej oczy. Wydawało się jakby czas zwolnił ona na niego patrzyła jak na największy cud świata.
-Alessia? Skąd się wzięłaś?
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Nie wiem jak wyszło ale będzie CD.
:D
Tiffunek <3 (14:07)