Blog ten, pamiętnik, wymyśliły Aldieb, Lady Killer i Gold Fire, podczas gdy to one opiekowały się stadem. Dzięki nim, możecie poznać historię HOTN, historię wybrańców i chwilę z życia osób ze stada. Ten blog powstał by w jednym miejscu streścić wszystkie nasze opowiadania.
`Wandessa.

Czego szukasz?

25 listopada 2010

..::Na zbyt miękkie serce::.. [Jenna]

25 listopada 2010

Biegnę, brak mi tchu, ktoś biegnie tuż za mną.. Nie dam rady, to koniec. Upadam.........
>>>Podkład<<<
  Podniosłam gwałtownie łeb i rozejrzałam się do o koła. Było jeszcze ciemno. Odetchnęłam. Sny znów mnie prześladują, znowu to samo. Wilk leżący u mego boku jeszcze smacznie spał. Ale ja wstałam, nie mogłam tak po prostu leżeć.
Coś ciągnęło mnie do lasu. Zawsze gdy miewam złe sny idę w las, przed siebie, gubiąc się w swych myślach, w swoim innym świecie. Po cichu zaczęłam iść w stronę wyjścia jednak tym razem nie udało się. Basior był czujniejszy niż myślałam.
Nastawiłam uszu słysząc jego głos.
- Jenn.. gdzie się wybierasz o tej porze?
Westchnęłam i spojrzałam najpierw na księżyc oświetlający świat, potem na wilka.
- Idę.. napić się wody, zaraz wrócę.. - odpowiedziałam, choć wiedziałam że to "zaraz" może potrwać trochę dłużej.
Wilk kiwnął tylko łbem i położył go w ciepłym miejscu gdzie jeszcze niedawno leżałam. Spojrzałam na niego raz jeszcze przepraszając go w duchu po czym po prostu wyszłam.
Snułam się bez celu po terenach HOTN w całkowitej ciszy, niczym dusza szukająca swego miejsca na ziemi. Włócząc się tak dojrzałam jeszcze kilka zwierząt, które najwyraźniej też nie mogły spać. Aldieb siedząca przed swoją grotą, pogrążona w myślach. To jakaś inna postać spoglądająca w bladą pełnię księżyca. Skręciłam w stronę największego z lasów. Szłam może około godziny, wlokąc bezwładnie ogonem po ziemi.
Nagle nastawiła uszu słysząc jakiś dziwny dźwięk dobiegający z maleńkiej groty. Byłą tak niewielka że wielką trudność sprawiło by samo wejście do środka np dla konia. Dźwięk był jakby mi znany. Wskoczyłam na półkę skalną kiedy zagrzmiało gdzieś w pobliżu.
- Burza - szepnęłam i wspięłam się wyżej.
Zajrzałam do wnętrza. Nic nie widziałam lecz czułam czyjąś obecność, no i oczywiście ten sam dźwięk. Zapach był mi znany, ale mimo wszystko ie mogłam skojarzyć. Kiedy nagle światło błyskawicy rozjaśniło norę, ujrzałam przed sobą dziecko. Tak ludzkie dziecko.
Ono również spojrzało na mnie przestraszonym wzrokiem i wtem zapadła cisza. Przekrzywiłam łeb, nie spodziewałam się tutaj spotkać czegoś podobnego. Usiadłam więc nie wchodząc do jaskini i po prostu wpatrywałam się w niego. Był to drobny chłopiec o ciemnych włosach. On również przyglądał mi się ze strachem w oczach. Siedzieliśmy tak dosyć długo wzajemnie na siebie spoglądając, po czym zaczęło padać. Krople deszczu były dla mnie nieznośne więc poczyniłam ruch i wślizgnęłam się do groty. Usiadłam obok malca znów wlepiając w niego swoje złociste oczy. Malec coraz bardziej zaciekawiony moją osobą w końcu wyciągnął rękę w moją stronę i dotknął mojej sierści. Przeszedł mnie prąd, był wyjątkowo zmarznięty. Nagle coś mnie tknęło by mu pomóc wrócić do rodziny. Położyłam się obok. Ten przytulił się i po długim czasie usnął. W tym czasie wydałam z siebie cichy skowyt. Z jednej strony chciałam mu pomóc, ale z drugiej męczył mnie fakt że nie wracam. W porę jednak tego pożałowałam gdyż opamiętałam się że on już śpi. Wiedziałam że jeśli odejdę do HOTN to pójdzie za mną. Zaufał mi.. Zatonęłam w myślach. Jak on tu trafił? W serce największego i najciemniejszego lasu. Przecież pełno tu niebezpieczeństw. Drapieżniki przede wszystkim. Czemu nie trafił na żadnego z nich? Czemu akurat musiał trafić na mnie? Na wilczycę o wielkim sercu? Wszystko przez te głupie sny.. Kiedy nastał kres ciemności i zaczęło świtać, wstałam i wyskoczyłam z groty. Wiedziałam że mały nie będzie chciał kosztować surowego mięsa, a więc upolowałam zająca dla siebie i wyrwałam kilka krzewów jagodowych. Wróciłam do niego. Nie spał już, znów siedział skulony i wystraszony, lecz gdy mnie tylko zobaczył uśmiechnął się szeroko. Postawiłam przed nim jagody i sama usiadłam obok zabierając się za zająca. Ten z kolei przejechał dłonią po moim futrze i odezwał się:
- skąd się tu wziąłeś?
- wzięłaś - poprawiłam go choć i tak wiedziałam że nie zrozumie tego co chce mu przekazać.
     Kiedy już najedliśmy się, chwyciłam go za sweter koło karku i zniosłam z półek skalnych na ziemię.
- idziemy młody - mówiłam jakby do siebie choć czułam w podświadomości że wie o co mi się rozchodzi.
Spojrzałam przed siebie i ruszyłam prosto. Nie myliłam się, poszedł za mną. Gdzieś w połowie drogi do ludzkiej wioski usłyszałam szelest, obejrzałam się za siebie. Nikogo Jednak po chwili ujrzałam Czarną Panterę czającą się wokół chłopca. Szybko zawróciłam.
- Tata! - krzyknął chłopiec.
O nie, tylko tego mi do szczęścia brakowało. Mężczyzna trzymał w ręku strzelbę i celował prosto we mnie. Obok niego stali dwaj inni. Chłopiec nawet nie zauważył kota zbliżającego się doń i zaczął biec w stronę ojca. W jednej chwili Pantera jak głodny wilk skoczyła w jego stronę. Jednak uniemożliwiłam jej to. Spotkałyśmy się w locie. Padliśmy na ziemie, kiedy chłopak był już bezpieczny  na rękach ojca. Wstałam i warknęłam. Samiec nie odpuszczał, w jego oczach widać było złość i głód. Zaczęła się walka. Walka o śmierć i życie. Naskoczyłam na niego wyrywając mu kępkę sierści. Ten z kolei rzucił mną potem doskoczył i już miał uderzyć łapą w mój łeb kiedy nagle rozległ się strzał. Otworzyłam zdyszana oczy. Kot padł. Spojrzałam na ludzi. Młodzik podbiegł do mnie i przytulił, a jego ojciec najwyraźniej nie miał zamiaru na mnie polować.
Pozostali mężczyźni wzięli Pumę na swe ramiona i odeszli. Ojciec podszedł do mnie i ukucnął.
- Dobre z Ciebie zwierzę..
 Podniosłam się mimowolnie i spojrzałam mu w oczy. Z mej skroni wydobywała się cienką stróżka krwi.
- Dziękuję moja droga - szepnął wyciągając do mnie rękę. Pogłaskał delikatnie, zabrał swe dziecko i odszedł w stronę tamtych.
Zamyśliłam się na moment stojąc tak w ciszy i patrząc jak znikają mi z oczu. Schyliłam mimowolnie łeb. Odwróciłam się i poszłam powoli do domu. Wtem przypomniał mi się Tee. No przecież, obiecałam że wrócę za chwilę. Przyśpieszyłam..
*   *   *
Szmer drzew przyprowadził na polanę czarną waderę. Zmęczoną i lekko okaleczoną ale całą. Słońce górowało akurat nad widnokręgiem.
- Jenn, gdzie żeś ty była? - wilczur podbiegł do mnie.
- to.. to długa historia.. - westchnęłam, jednak kiedy zobaczyłam jego oczy skierowane w moją stronę dodałam szybko - To nic, jedynie mała wymiana zdań.
Wilk zrobił dziwną minę, ale tępą. Wyglądało na to że chce wejść w szczegóły. Opowiedziałam więc wszystkim to co stało się tej nocy, po czym położyłam się wśród traw i zapadłam w głęboki sen..
~*~*~*~*~*~
Koniec *wyszczerz*
Atak weny ^_^ musiałam to napisać :>
PS: napisane 15-16.XI tylko zapomniałam opublikować
A i przypominam o konkursie :o!
Jenna (21:39)