Blog ten, pamiętnik, wymyśliły Aldieb, Lady Killer i Gold Fire, podczas gdy to one opiekowały się stadem. Dzięki nim, możecie poznać historię HOTN, historię wybrańców i chwilę z życia osób ze stada. Ten blog powstał by w jednym miejscu streścić wszystkie nasze opowiadania.
`Wandessa.

Czego szukasz?

20 listopada 2010

Opowiadanie stadne cz. XII [Aspeney]

19 listopada 2010



Nieustanny bieg. Przed oczyma, kilkanaście metrów przede mną,falowały rude włosy prawdziwego cyborga. Wieczór już dawno skalał Nas swą obecnością. Noc była po mojej stronie. Gwiazdy usypywały mi jasną, podniebną ścieżkę, wskazując drogę. Uśmiechnęłam się kącikiem ust, pewna wygranej.
-Dziś skończysz swój żywot. – Wymruczałam w pełnym biegu.Rudowłosa, co chwilę odwracała się, sprawdzając, gdzie jestem. Wiedziała, że starcie wisi w powietrzu. Z potężnym rykiem zmieniłam się w irbisią postać.Moje przewody głosowe zadrżały potężnie, a masywne łapy dodały tempa, nie pozwalając kobiecej sylwetce się oddalić. Zmarszczyłam skórę ponad nosem,robiąc ostrzegawczą, skorą do ataku minę. Ugięłam stawy i wyskoczyłam z impetem, wysuwając długie pazury w locie. Dopadłam ją. Odbiłam się od niej, a ta przeryła twarzą ziemię. Nie czekając, ponownie zmieniłam postać na dhampirzą. Przemoczone ubrania już nie robiły różnicy. Teraz liczyła się tylko ta chwila. Schowałam obłąkany, żądny mordu wzrok za rdzawą grzywką. Me blade ciało lekko emanowało w aurze nocy, a z gardzieli wydobył się szaleńczy charkot.Wyjęłam sztylet z pochwy i rzuciłam go pod nogi cyborga.
-Wstań i walcz. – Mój głos był głęboki, wyraźny i donośny.Nic teraz nie mogło nam przeszkodzić. Gniew wręcz przelewał się na mimikę twarzy, oraz mięśnie rąk, które co chwilę napinały się odruchowo. – Wstań mówię! – Uniosłam głos, nie widząc reakcji. Po chwili jednak mieszanka robota i człowieka, wstała na trzęsących się kolanach. Mimo wszystko ukryła słabość za twardą skorupą grymasu. Widząc, iż stoi, ruszyłam powolnie w Jej kierunku.Byłam pewna swoich czynów. Zrobiłam gwałtowny zwód w lewo, po czym szybko ugięłam się na kolanach i zaatakowałam ją pięścią od dołu, prosto w żebra.Słysząc kilkukrotne chrupnięcie, krwawy uśmiech namalował mi się na twarzy mimowolnie. Nie pozostała mi jednak dłużna. Jej ruchy były znacznie szybsze od moich. Wyskoczyła i obróciła się o 360 stopni w bok, zamachnąwszy przy tym nogą. Z całej siły uderzyła mnie w ramię. Chciałam zatamować kopnięcie,niestety nie zdążyłam i odleciałam na dwa metry, przewracając się na plecy.Wstałam bez krzywienia się. "W końcu jestem dhampirem, ja także potrafię być szybka” - dodałam sobie otuchy. Rzuciłam się w jej stronę ze złowrogim wyrazem twarzy. Złapałam ją za ramiona, podskoczyłam i skupiłam całą siłę na tym, by pewnie wylądować na nogach. Wyprostowałam się w pionie, głową ku dole.Ta uniosła zaskoczone spojrzenie. Odchyliłam kark do tyłu i zsunęłam łokcie energicznie pod jej pachy. Moje ciało, ściągane siłą przyciągania, w końcu dotarło do podłoża. Ugięłam nogi, powodując wymach cyborga przed siebie, gdzie stało drzewo. Wszystko trwało zaledwie trzy sekundy. Napawałam się muzyką łamanych kości. Tym razem byłam jak maszyna, zdolna jedynie zabijać.
-Wstań i broń się. – Powiedziałam z powagą, wyczekując ruchu.–Już! Nie pozwolę sobie bić leżącego. – Chodziłam poirytowana, krzycząc na cierpiącą kobietę. Postanowiłam podnieść sztylet i podejść do niej. Uklęknęłam na połamanych żebrach, przysparzając dodatkowego bólu. – Mów, gdzie jest Aldieb? Gdzie jest reszta? Kim jest cerber i ten niebieski jaszczur? Gdzie moi przyjaciele?! – Uniosłam głos pod presją rozłąki i bojaźni o bliskich. Nie mogłam pozwolić, by coś im się stało.
-Nie żyją. Wszyscy nie żyją…! – Odparła, radując się widokiem mojej wściekłości. – A Ty wkrótce do nich dołączysz. – Dodała, dławiąc się krwią.
Nic nie mówiąc, uchyliłam kark i przejechałam powolnie ostrzem po szyi kobiety, przecinając tętnicę. Krew trysnęła gromkimi strumieniami we wszystkich kierunkach, plamiąc wszystko, co znalazło się na ich drodze, w tym mnie. Uniosłam się powolnie z kolan i splunęłam na truchło, nie pozostawiając jej nawet godności.
Jedna chwila. Jednak sekunda. Jeden krzyk. Padłam na ziemię,otępiona bólem. Kolejne krzyki, przepełnione przerażeniem, niewiedzą.
-Co się dzieje…? – Zdołałam jedynie pomyśleć, spoglądając z trudem w górę. Odrzuciło mnie na plecy, a całym ciałem zawładnęły drgawki.Waniliowe oczy zmieniły odcień na śnieżnobiały. Odchodziłam. Z minuty na minutę z coraz większym cierpieniem. Dziesięć sekund było wiecznością. Czułam, jak bymoje ciało było rozrywane od wewnątrz. Krzyki innych. Killer, Aldieb.Przebłyski ich cierpienia przemknęły z szybkością błyskawicy przez moje myśli.
-Saklavi! – Wydałam z siebie głośny jęk resztami sił,przekręcając się na przód. Oczy zaszkliły się od bólu. Szukałam wzrokiem klaczy.
Nie wiedziałam, dlaczego. Do tej pory szło mi dobrze. Ręce odmówiły posłuszeństwa. Padłam ponownie, tym razem mój oddech się zatrzymał.
Cisza. Otaczała mnie kojąca czerń. Mimo wszystko rozglądałam się, chcąc dojrzeć czegokolwiek. Zrozumiałam, poddałam się, chociaż wcale tego nie chciałam. Nie, zaraz…! Aldieb, Killer! – krzyknęłam, mając przed sobą widok przyjaciółek, które znajdowały się w zamszonym, brudnym pomieszczeniu. Jedna z nich wskoczyła do kopuły, ratując drugą. Gniew, jaki rodził się w sercu był nie do pohamowania.
Głuche rżenie z olbrzymią mocą dobijało do mych uszu.Traciłam obraz, rozmywał się.
Leżąc płasko, przejechałam po wilgotnej trawie, wracając w świat zupełnie materialny. Mara musnęła mnie miękkimi chrapami po policzku.Ocknęłam się, czując przelewającą się energię, wypełniającą wybrakowane i wyprute miejsca.
-Długo czekałaś? – Odparła ze złośliwym uśmiechem na pysku.
-Musimy tam dotrzeć. Obóz trzeci, nie ma czasu do stracenia.– Wskoczyłam klaczy na grzbiet i pognałam w stronę wzgórza, za którym znajdowało się kilka budynków. „Killer, trzymaj się…” – miałam jedynie nadzieję, że puma mnie usłyszy.
Nie wiem, co się z Nimi dzieje. Nie wiem, gdzie są pozostali.Nie tak miało to wyglądać.
Wiem jedynie, że jestem gotowa się poświęć.

Ja pieprzę, ale bezsens. 1. Nie podoba mi się. 2. Miało to wyglądać nieco inaczej, ale jak widać – nie wyszło. Miałam napisać, gdzie są pozostali, co się dzieje, chciałam jakoś to spleść, ale po prostu się pogubiłam. Nie jestem w stanie sobie tego uzmysłowić, także napisałam własną wersję, co w tym czasie robię. Tak, rudowłosa pokonana, a ja sobie galopuję do obozu nr 3.     3.Cholernie krótkie. 4. Pewnie mało z tego zrozumiecie. 5. Jeżeli coś się poskleja, to sory, kopiowałam z worda. 6. Kto następny? 7. Wybaczcie, że tak mało kreatywne.

Aspeney. (22:46)