Blog ten, pamiętnik, wymyśliły Aldieb, Lady Killer i Gold Fire, podczas gdy to one opiekowały się stadem. Dzięki nim, możecie poznać historię HOTN, historię wybrańców i chwilę z życia osób ze stada. Ten blog powstał by w jednym miejscu streścić wszystkie nasze opowiadania.
`Wandessa.

Czego szukasz?

13 listopada 2010

Łapa w łapę. [Luna]

13 listopada 2010


Siedziałam przy stole opierając brodę na dłoni. Wpatrywałam się tępo w obraz rozciągający się za oknem.  Zauważyłam jak z pobliskiego lasu wyłania się biały, koci łeb. Wiedziałam czyj. Nie byłam pewna czy chcę wychodzić z domu. Spojrzałam na drzewa szarpane wiatrem, na szare chmury przemieszczające się po niebie, ptaki walczące z potężną siłą natury. Wstałam i wyszłam z kuchni, stanęłam przy drzwiach i położyłam dłoń na klamce. Zawahałam się.  „Wmów sobie coś innego i znajdź tą chwilę, jedną sekundę, w której zrobisz to czego nie chciałaś, wtedy o tym nie będziesz myślała i zrobisz to machinalnie.” Nacisnęłam klamkę i wyszłam.  Rzuciłam się biegiem przed siebie, wpadłam do lasu.  Irbisica czekała tam już na mnie.
-Hey, my Darling. – zmierzwiłam dłonią sierść na Jej karku, za co w podziękowaniu dostałam donośny pomruk.  Kocica szturchnęła mnie barkiem i zmierzyła wzrokiem.
-No co? Co dziś robimy? – As machnęła nonszalancko łbem i przeniosła wzrok przed siebie. Westchnęłam ciężko.  Po chwili stałam już na czterech małych, białych łapkach. Przeciągnęłam się leniwie mrucząc przy tym ochryple.
-No nareszcie. Przydało by się czasem pobyć sobą, co? – Aspeney znów na mnie spojrzała, a ja prychnęłam rozbawiona i skoczyłam przed siebie chcąc dorównać  Jej kroku, co nie było takie łatwe biorąc pod uwagę to, że Ona miała długie, potężne nogi, kiedy Ona robiła jeden krok, ja musiałam zrobić ich około trzech.  Tak więc truchtałam sobie spokojnie koło mojej Kociej Przyjaciółki. Szłyśmy w milczeniu, tak właściwie bez żadnego celu. Żadna z nas nie czuła potrzeby się odzywać. Wystarczyło, że byłyśmy ze sobą.  Jednak nie czułam się najlepiej, coś było nie tak. Czegoś mi brakowało.  Nagle skoczyłam na bark As i wgryzłam się w Nią.  Irbisica zaskoczona tym manewrem odskoczyła lekko na bok, po czym zaśmiała się krótko.
-Mierz siły na zamiary, kiciu. – Apeney rzuciła się do biegu. Wbiłam się pazurami w Jej skórę żeby nie spaść. Kocica gwałtownie skręciła i otarła się bokiem o drzewo, przez co mój grzbiet został przeorany o korę pnia. Przeskoczyłam na Jej kark i wgryzłam się w Jej ucho, a Ona zarzuciła łbem z cichym syknięciem.  Przeleciałam nad Nią, a spadając chwyciłam się Jej pyska. Obydwie roześmiałyśmy się.
- Bo Ciebie mi brak, Ciebie mi brak. – Zanuciłam cicho i zeskoczyłam na ziemię.
- Hm? – As spojrzała na mnie, a ja przeciągnęłam się i otrzepałam.
- Nie nic. Tak sobie zanuciłam… - już miałam odwrócić się i iść dalej kiedy zauważyłam Mi zmierzającą w naszą stronę.  As ruszyła truchtem do Niej,  wdrapałam się po nodze irbisicy na Jej grzbiet. Po jakimś czasie wszystkie, cała trójka usiadła na brzegu rzeki.  As, Mi, a w ich łapach ja.  Wpatrywałyśmy się w błyszczącą słabymi promieniami słońca taflę wody. Było już prawie dobrze. Ale jeszcze kogoś mi brakowało.  Wychyliłam się i spojrzałam w głąb lasu. Była tam, ale nie miałam na tyle odwagi by zawołać Jej imię, żeby przyszła do nas…

____
Strasznie mi się nie podoba. Dość długo to pisałam, zero weny. Podkład muzyczny nie będzie pasował, ale przy nim pisałam. No i ogólnie dupa. 
Luna, Córka Księżyca (11:54)