20 października 2010
Tamtej
nocy bylo ciemno i zimno. Bylem jeszcze szczeniakiem, malym kurduplem
nieumiejacym zadbac o siebie, a zwlaszcza o innych. Lezalem u boku
mojego ojca, wielkiego generala. Podobno najlepszego w historii. 'Kiedys
bede jak on' myslalem za kazdym razem gdy widzialem go, jak rozmawial z
innymi wilkami o wojnach na dalekim zachodzie. Podobno tam mieszkaly
wielkie, czarne, wilkozerne potwory (potem okazalo sie ze tam takze
mieszka jego tesciowa xD). Co noc, wyobrazalem sobie te potwoy, i jak
dzielnie, wraz z ojcem, walczymy z nimi. I tak takze bylo tej nocy.
Wtulilem sie w grube futro taty i wsluchiwalem sie w bicie jego serca.
Wydalo mi sie dziwne, ze zamiast rownego, spokojnego bicia, slyszalem
ciche szmery. Cos bylo nie tak. Pomyslalem ze mi sie tylko tak wydaje
wiec to zignorowalem i wrocilem do mojego 'odwaznego' snu.
Nastepnego
dnia, do watahy dolaczyly 2 wilczyce. Ta starsza miala na imie Vasa, a
wraz z nia przyszla Maja (No kurde... alez ja oryginalny xD) , jej
corka. Vasa byla czarna, a jedyny kolor jaki posiadala to byly jej
fioletowe oczy, i fioletowe tatuaze na lapach. Maja byla brazowa, a jej
oczy zielone. Kazdy inny wilk (no dobra, szczeniak) uznalby ja za 8-smy
cud swiata. Ale nie ja. Zamiast przywitac owe panie, zignorowalem je, i
wrocilem do jedzenia jelenia ktorego upolowala moja mama. Maja podeszla
do mnie. Jej zapach byj taki slodki, ze o malo mi oczy nie wyskoczyly.
Ten zapach odebral mi chec jedzenia, gdyz jelen przeszedl jej zapachem w
kilka sekund.
"Hejka! Jestem Maja, ale mow mi Majusia"
Jej glos byl tak piskliwy, ze kilka ptakow spadlo z drzewa za nia.
Kiwnalem
tylko lekko lbem, i sprobowalem wrocic do jelenia. Jakos przelknalem ta
jego ochydna slodkosc. Maja schylila sie, i probowala takze ugrysc
kawalek. Warknalem na nia gdy jej pysk byl kilka centymetrow od miesa.
Zignorowala mnie... ta rozofa dzifka... (xD) Gdy zacisnela szczeki lekko
wokol miesa, skoczylem na nia. To bylo do mnie nie podobne. Ale nie to
mnie zszokowalo. Szokowal mnie fakt ze zamiast znow na nia waknac,
ryknalem. Lezala podemna, oczy wielkie jak satelity. Gdyby moj ojciec
mnie z niej nie sciagnal, zapewnie wyszarpalbym jej te oliwkowo-zielone
oczyska.
Moj tato odciagnal mnie od oczu watahy. Poszlismy nad jezioro, jedno z najcichszych miejsc w okolicy.
"Tato," zaczalem pierwszy "Czemu zamiast na nia warknac ryknalem?"
Tata nic nie mowil. stal przedemna, i wpatrywal sie we mnie.
"Synku,
musze ci cos powiedziec. Nie jestes zwyklym wilkiem. Tacy jak ty
nazywaja sie 'Mor'rutha' czyli Czarnym Gniewem. Sa to wilki o roznych
zdolnosciach. Taki Mor'rutha rodzi sie raz na 50 lat, a dozywaja one
ponad 1000. Ryk jest jedna z cech rozpoznawczych tej rasy..."
Teraz moje oczy byly wielkie jak satelity.
----------------------------------------------------------------
Wybaczcie mi ze takie to krotkie.... ale nie mam zbyt wielkiej weny.
WENA MNIE OPUSCILA!!! :P
I wybaczcie mi ze mnie tak dluuuuuuuugo nie bylo. mam kare na kompa, i sie wslizgnalem na lekcji ;D
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz