31 października 2010
Cichy szmer dobiegł do moich uszu.
Spadające liście tworzyły wielkie stosy pod drzewami.
Wielki rozbieg i wskoczyłam w jeden z nich.
Roztargana wyszłam w liściach. Moje skrzydła wyczyściły mnie wiatrem.
Polizałam wargi i usiadłam pod drzewem kuląc nogi.
Czasami samotność to nasz przyjaciel.
Samotność zawsze jest przyjacielem.
Gdy otaczają cię ludzie ona i tak jest z tobą.
Bo samotność jest ciągle nawet kiedy jej nie czujemy.
Rozmyślałam patrząc na Mikeya który bawił się z Acem...
To się nazywa przykład dobrego ojca.
Nasunęła mi się myśl.
Ojca... Zapadła cisza.
Nawet mucha która nie dawno mnie denerwowała ucichła.
Zostałam sama.
Złapałam za czerwono czarną torbę z czaszką i wyjęłam książkę o grubej okładce.
"Tajemnica Emmy" - przeczytałam tytuł.
Zanurzona w lekturze nie spostrzegłam jak Naomi do mnie podeszła.
-Tiffuś, Skarbie - powiedziała słodkim głosem - choć na polowanko przed zimowe.
Skinieńciem głowy dałam odpowiedź.
-Najpierw się odwróć... - szepnęłam do niej
Mleko odwróciła się a ja zaczęłam się przemieniać.
Nie cierpiałam przemiany. Pozwalała mi na dwa wcielenia. Jednak bolała jak diabli.
Złapałam torbę w pysk i podrzuciłam. Zgrabnym ruchem zawiesiłam ją na sobie.
-Możemy iść - uśmiechnęłam się szeroko.
Naomi odwróciła się i popędziła mnie do wyścigu.
Starałam się nie używać skrzydeł jednak przyzwyczajenie 2 naturą człowieka.
Ehhh... Wygrałam. Trudno... było nie fair.
Nie moja wina. Przytuliłam Mleko do siebie.
-Byłaś szybsza ty wygrałaś - powiedziała jak zwykle uśmiechnięta.
-Ty wygrałaś...-odwzajemniłam uśmiech.
CDN
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz