28 października 2010
Musisz udać się do wioski ludzi i dowiedzieć się czy mają jakieś informację na temat wyłapywania dzikich zwierzyny z naszych lasów. Ostatnio coraz mniej się jej widuje. Częstszym widokiem jednak stały się metalowe uchwyty, piekielne szczęki, które boleśnie zaciskają się na naszych łapach.
Dowiedz się także kto jest za to odpowiedzialny. Nie możesz się nikomu pokazać, nikt nie może Cię słyszeć. Postaraj się.
~~~~~~Dzień I~~~~~~
Dowiedz się także kto jest za to odpowiedzialny. Nie możesz się nikomu pokazać, nikt nie może Cię słyszeć. Postaraj się.
~~~~~~Dzień I~~~~~~
Dostałam
zadanie. Wstałam i przeciągnęłam się. Czy na pewno dam radę? Poszłam do
jaskini i zabrałam wspólną fotkę HOTNowców. Po czym od razu ruszyłam
poza tereny stada. Uśmiechnięta szłam między drzewami gdy po chwili
usłyszałam głuchy krzyk.
Wskakiwałam po gałęziach gdy zobaczyłam małego dzika który był uwięziony w potrzasku.
Spojrzałam
na wytrenowanego owczarka niemieckiego który podbiegł do ofiary i
zaczął głośno ujadać. Po cichu przeskoczyłam na kolejną gałąź by
dokładnie wszystko widzieć.
Ukryta głęboko w liściach
patrzyłam na wysokiego psa, który wołał właściciela. Pan się nie
pojawiał. Owczarek wykończył młode, które przed chwilą bawiło się
trawą. Przymknęłam oczy i znowu otworzyłam. I zabójca i ofiara zniknęli
pozostał tylko wyryty w ziemi ślad. Zeskoczyłam z drzewa prosto w
krzaki. Podążając w ukryciu za śladem krwi,znalazłam wiele pułapek
zastawionych na zwierzęta. Każdą z nich rozbrajałam i wyrzucałam. Po
dłuższym czasie gdy słońce już niemal całkowicie zaszło wyszłam powoli z
ukrycia.
-Ludzie mają słabszy wzrok niż ja - szepnęłam do siebie i zmieniłam się w człowieka.
Zeskoczyłam z stromej góry i rozłożyłam swe 2 metrowce. Wiatr porwał mnie do tyłu.
Moje wilcze oczy podążały za śladem krwi, a skrzydła powtarzały kierunek wzroku.
Teraz można było tylko gdzie nie gdzie wypatrzeć ślady brunatnego brudu.
Leciałam na takiej wysokości by widzieć ślady.
Niedługo potem usłyszałam wystrzał strzelby z przyzwyczajenia zrobiłam unik w prawo.
Rozejrzałam się za debilem strzelającym w środku nocy w niebo.
Znowu
ten sam pies. Właściciel po raz kolejny zniknął. Westchnęłam i
wzleciałam wyżej. Niedaleko siebie dostrzegłam rzucający się blask
ogniska. Nie było to ognisko HOTN.
Nasze ognisko jest inne
bucha wyżej i..i..na chwile straciłam świadomość. Zakręciło mi się w
głowie ale jak najszybciej się obudziłam. Zareagowałam w ostatniej
chwili. Stopy były pare centymetrów od ziemi. Wzbiłam się ponownie i
ruszyłam za światłem. Wiatr wiał mi prosto w twarz. Jednak mocne
skrzydła odpychały go i nakierowywały w drugą stronę, przez co
poruszałam się 2 razy szybciej.
Przed moją twarzą zaświeciła
po jedyńcza iskra. Zatrzymałam się gwałtownie. Pode mną znajdowało się
ognisko nad którym smażono małego dzika. Moje skrzydła potrzebowały
odpoczynku, podróżowałam od 6 godzin. Odleciałam 2 km. i wylądowałam.
Złożyłam zmęczone skrzydła. Spojrzałam na pióra które przed chwilą
wypadły złożyłam wszystkie razem i położyłam je na gałęzi. Wskoczyłam na
drzewo i zmieniłam się w wilczyce. Położyłam głowę na piórach i
zamknęłam powieki. Nie czułam tego wcześniej ale byłam zmęczona.
~~~~~Dzień II~~~~~~
Obudziła
mnie kupka liści, spadających z drzewa. Wytarłam nosek łapą by nie
kichnąć zdradzając swojej pozycji grupce dzieci zbierającej bukiety.
Wskoczyłam
wyżej. Stanęłam na długiej i mocnej gałęzi po czym przeskoczyłam na
kolejne drzewo. Przede mną mignęła wiewiórka. Powtarzałam jej ruchy
skacząc po drzewach. Gdy młode ludzi zaczęły się oddalać zeskoczyłam z
drzewa.
Przeciągnęłam się po niewygodnym legowisku. Szybko
określiłam gdzie znajduje się wioska ludzi i ruszyłam powoli. W tej
części lasu nie powinnam trafić na żadnego kłusownika czy też
spacerujących. Był to teren którego ludzie się boją.
Szłam
sobie powoli. Nagle dał o sobie znać mój żołądek. Rzuciłam się na
pierwszego lepszego królika. Po jedzeniu byłam pełna energii. Zaczęłam
biec. Dobrze znałam ten las. Gdy byłam smutna często tędy chodziłam.
Było około południa. Słońce świeciło z góry a liście spadały z drzew.
Wkurzała mnie ta romantyczna sceneria. Przyśpieszyłam kroku. Skrzydła
ciągle były obolałe. Truchtem szybko pojawiłam się nad wioską.Na stromym
wzniesieniu, stałam i rozmyślałam jakby się tam dostać. Zmieniłam się w
człowieka ukrywając skrzydła pod bluzą. Kaptur szybkim ruchem znalazł
się na mojej głowie.
Wiatr trzepotał moimi czarnymi włosami na
prawo i lewo. Powoli zaczęłam uważnie schodzić po pionowej niemal
skale. Gdy znalazłam się 300 m od wioski miałam całe ręce pocięte od
ostrych kamieni.
Włożyłam najbardziej bolące miejsce na ręce do buzi. Ból przestał być tak niepokojący.
Wchodząc
do wioski udawałam że jestem z tam tond. Na rynku grupka ludzi poważnie
o czymś rozmawiała. Usiadłam za dużymi wiklinowymi koszami i
nasłuchiwałam.
W cieniu nie było mnie widać. Czarna bluza i spodnie zlewały się z tłem.
-..ale tyle zwierząt? To za dużo - odezwała się kobieta o wysokim tonie
-Niedługo las będzie bez zwierząt jak nie pozbieramy tych klatek. - Potwierdził ją jakiś mężczyzna.
-Szef powiedział, że to nie ważne. Bo czas to pieniądz - spierano się z nimi
-Niech Agnes choć trochę zmniejszy ilość zabijanych zwierząt... -usłyszałam jeszcze, ale grupka ludzi zaczęła się oddalać.
Zaczęłam wychodzić z wioski. A więc to Agnes... Agnes to szef tej całej
sprawy. Wymknęłam się z wioski i ruszyłam w pola by rozłożyć
skrzydła.Obolała z zakwasami wzleciałam w powietrze. Leciałam w stronę
HOTN. Gdy dotarłam była 4:35. Wylądowałam i zmieniłam się w wilczyce.
Aldieb siedziała przed jaskinią. Podeszłam do niej.
-Nikt mnie
nie widział i nikt nie słyszał. - zaczęłam meldować zadanie -
Dowiedziałam się że to nie jaka Agnes wszystkim się zajmuje. Rozstawia
sidła. I łapię zwierzynę. Taką jak małe dziki. Usiadłam przed Alphą i
czekałam na jej odpowiedź.
~~~~~~~~~~~~
Nie wiem.. jak wyszło... Ale chyba nie jest źle...nasiedziałam się nad tym.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz