02 października 2010
Ognisko 10.09.2010r. Ponieważ to było wieki temu nie do końca pamiętam co się działo. No ale, na początku nikt nie chciał nic robić i ja się obraziłąm i poszłam ale wróciłam. No i potem Naomi wyciągnęła elektryczne ognisko xD A potem Mleko zaczęła budować zamek z klocków lego i zaczęliśmy rzucać się pomysłami. No i Łomek wpadł na pomysł z teatrzykiem 8D Najpierw się zrobiło zamieszanie, bo wszyscy naraz krzyczeli kto chce być kim, ale potem jakoś ich razem z Nap ogarnęłyśmy i wszystko się ustaliło^^
Pisali: Anaid, Aldieb, Naomi, Dag, Scarlett, BH, Aspeney, Jenna, Corey, Hekatomba
Wystąpili:
Szalony naukowiec (Dag): niski, siwy staruszek, który uciekł z psychiatryka, gdzie oczywiście zamknięto go - jak sam uważa - bez żadnej przyczyny. Aktualnie zamieszkanie ma w grocie, która pomimo napisu „TAJEMNICZE LABORATORIUM - WSTEP WZBRONIONY” jest tajna. Przeprowadza on tam różne dziwne eksperymenty... ma też swojego wyimaginowanego przyjaciela - różowego jednorożca. :3
Krasnal (Al): krasnal, kurdupel, długa broda, o którą sie ciągle potyka, ma na łbie taki fajny kapelutek.
Seksowny rycerz (As): Tak jak moja humanoidalna postać, co do wyglądu fizycznego - rude, półdługie włosy, lekko falowane. Blada cera. A ogólnie strój taki – http://www.ablazingly.com/britney-spears/pictures/2004/pepsi-advert/britney-spears-gladiator.jpg
Dzikus1 (BH): http://img844.imageshack.us/img844/9039/beztytuunzl.png
Dzikus2 (Scarlett)
Król (Anaid)
Królowa (Naomi)
Książę (Corey)
Rycerz (Jenna)
[reszta opisów gdzieś się zawieruszyła… xD ]
*Powiększyła zamek lego do rzeczywistych rozmiarów i wgl przeniosła ich do magicznej krainy *XD
No więc... może zaczniemy imprezę? o.O *włącza muzyczkę rodem ze średniowiecza.* o.o" eee... sory ^^" *kopnęła radio, żeby się uciszyło* no to jazda na granat! osoba pisząca na czerwony xDD proszę naukowca na salę!
(miejsce: laboratorium naukowca; czasy: eeee o.o; okoliczności: zbliża się wojna, bo księżniczka została porwana, a naukowiec stara się ją uratować, bo się zabujał)
Naukowiec: Niski knypek, o siwych włosach biegał po swoim 'tajnym laboratorium', jak zwykle był nadpobudliwy. Czuł w swoich starych kościach, że nie będą to łatwe lata dla Legolandu, ponieważ zbliżała sie wojna...
Tak.. WOJNA! I to właśnie ten psychol ma uratować tą krainę od tak straszliwego losu...
Krasnal: Krasnal idąc właśnie do pracy z radosnym śpiewem na ustach "Do pracy by się szło, hej ho! hej ho! " Zauważył grotę z napisem "TAJNE LABOLATORIUM". Wszedł tam z nadzieją, że wywinie się od pracy, ale wchodząc potknął się o za długą brodę i upadł prosto na jakieś urządzenia i było takie jedno wielkie < BUM! >
(miejsce: zamek Króla)
Król: Król siedział znudzony na tronie, a obok jego żona. Zygfryd od zawsze kochał swój szlafrok. Uwielbiał go. Korona była przekrzywiona, trzymała się na jego półdługich włosach. Król pogładził brodę w zamyśleniu, natomiast jego śliczna, zagraniczna żonka ucha chana nawijała mu coś do ucha. Gadała coś o najnowszych trendach i że ich córkę porwano. I wtedy: OLŚNIENIE! Król się skapnął, że jego córkę porwano i należałoby ją uratować.
(miejsce: pod murami zamku)
Seksowny rycerz: Aspeney stała przed murami zamku, patrząc na swoje paznokcie i mrucząc coś pod nosem. Westchnęła, niczym szlachcianka. Nagle rozległ się krzyk króla. Przeraźliwy, głęboki. Księżniczka zniknęła! Wypięła dumnie pierś i zatarła ręce, biegnąc po konia. Wsadziła kij między nogi, na którym z jednych końców znajdował się koński łeb. "Pędź, mój koniu!" wydukała dumnie, "klepiąc" rumaka po zadzie. Ruszyła w stronę wzgórza.
(miejsce: gdzieś tam)
Dzikus1: Dzikus (Koń w skórze jaguara) właśnie nawołuje swojego towarzysza: YOYOYYOYYO. Kiedy już go przywołał rozpoczyna się ceremonia przywitania: ŁELELE TUPAKU GOE. (Czyt. Siema Eniu). Dzikus w skórze jaguara ponownie zwrócił się do towarzysza: TITIKUMKUM (WBIJMY IM DZIDY W ŁONIAKI, Nie wiem kto wymyślał ten słownik), TAM IKE PUPAKI (Tam jest dziewica!). [JAK W FILMIE PRZYRODNICZYM]. 2 osobowe plemię wyruszyło w stronę zamku.
(miejsce: zamek)
Królowa: *Zapłakana królowa zwróciła się do męża* kochanie, nasza córka zginęła! (poinformowana ostatnia, jak zwykle xD) Jak ja teraz przeżyję te noce i dnie bez niej?! Zostałeś mi tylko ty! Spedalony, stary, dupek, interesujący się tylko udami własnej córki! Ty... ty... potworze *wybiegła z płaczem do sypialni, gdzie rozbeczała się jeszcze bardziej, aż z pokoju zaczęła cieknąć woda... wprost do laboratorium naukowca*
(miejsce: Laboratorium Naukowca; pod murami zamku)
Dzikus 2: Spanikowany naukowiec nie wiedząc co ma robić zaczął podstawiać garnki, żeby tylko jakże słone łzy nie zalały Jego dorobku życia w postaci dwóch buteleczek własnego bimbra. W między czasie 2. osobowa ekipa właśnie szturmowała na zamek, nie wiedząc jak się do niego dostać. Dwa dzikusy, obmyśliły genialny plan... - Ya taka e! [zapukamy do drzwi!] - Waka waka ee... [ja bym zadzwoniła]. I jak obmyśliły, tak wykonały...
(miejsce: Tajne Laboratorium Naukowca)
Naukowiec: Staruszek nie wyrabiał już z podstawianiem garnków, więc wpadł na genialny pomysł. - Ej ty! Krasnaaal! - krzyknął głośno budząc tym samym swojego pracownika z dziwnego amoku marzeń erotycznych. - Ile razy Ci mówiłem, żebyś naprawił to niebo!? - Ale jego sługus go zignorował. Tymczasem wyimaginowany jednorożec postanowił wziąć sprawę w swoje ręce i zaczął skakać z nogi na nogę, jakby mu sie chciało do toalety, rżąc przy tym niezrozumiale. Po krótkiej chwili naukowiec zorientował się co robi jego przyjaciel i również dołączył sie do tańca słońca.
Krasnal: Krasnal zaczął kręcić się po laboratorium unikając rąk, nóg i wyimaginowanych kopyt, które wiły się we wszystkie strony i zaczął szukać lepszego miejsca to spania. Jednak gdy właśnie chciał się położyć pod stołem z daleko daleka bardzo daleko dało się słyszeć dziwne odgłosy.
(miejsce: zamek)
Król: To król darł się w niebogłosy, bo nie mógł znaleźć swoich ulubionych skarpetek. Wziął jakieś śmierdzące z brudów i nałożył swoje bambosze. Narzucił na plecy swój ukochany szlafrok i założył koronę. Poczłapał do sali tronowej, gdzie jego żona, królowa, prowadziła ożywioną rozmowę z jakąś nadworną. Zygfryd III klapnął na tron i oparł głowę na ręce. Ziewnął przeciągle. Kolejny dzień nudów. No i kolejny dzień poszukiwań zaginionej córki. Ale kto by się tym przejmował.
Rycerz: Nagle do sali króla wbiegł jakiś niesforny rycerz z bananem na mordzie. Władco Mój! uratuję ci córkę! Choć nie mam pojęcia gdzie ona jest!! - Zagrał to teatralnie a potem padł na ziemię z jakimiś dzikim chichotem
(miejsce: pod murami zamku)
Książę: Do zamku podążał on! Dawno zapomniany przez rodziców i w ogóle prawdopodobnie nie chciany powrócił do królestwa i przyniósł koszyczek z niespodzianką. Jechał a raczej czołgał się na białym wierzchowcu zwanym Tadzio który bardziej przypominał kucyka. Dobrnął do bram, zszedł z rumaka i rozejrzał się za żywą duszą. Lecz tyle zobaczył co ślepy, więc zaczął dobijać się do drzwi głośnym waleniem i wołaniem po imionach.
(miejsce: zamek)
Król (chyba xD): Król wyjrzał przez okno i zobaczył jakiegoś gostka strojącego przed bramą. Ponownie włożył bambosze i poszedł otworzyć drzwi. (XD) Widząc jakiegoś knypka przyjrzał mu się uważnie, jednak wpuścił. Pogadali, pochichrali się, powspominali lata, które mało kto pamięta i poszli do sali tronowej obmyślać plan wojny... Nawet nie wiedzieli z kim ta wojna, ale mniejsza. W sali czekali doradcy i jacyś ludzie. Większości z nich król nie znał. Był jakiś mężczyzna z trzema oczyma i kobieta z wielkim brzuchem.
Rycerz: Rycerz poczuł się kompletnie zignorowany, dlatego też strzelił focha i wyszedł ukradkiem przez okno. Zeskoczył na ziemię i wskoczył do taczki, lecz po chwili z niej wyszedł, stwierdzając iż to nie jest odpowiedni dlań pojazd. Poszedł więc znów do Króla, by ten pożyczył mu jakiś godny rycerskiej mości pojazd.
(miejsce: Laboratorium Naukowca)
Krasnal: Krasnal przyglądał się jak Naukowiec i wyimaginowany jednorożec przestali tańczyć taniec Matk i Słońc e i wychynęli nosy poza jaskinie. Naukowiec zakrzyknął że czas poprosić króla o okup za księżniczkę więc wysłał wyimaginowanego jednorożca z wiadomością. A krasnal poszedł spać.
(miejsce: zamek)
Książę: Cały czas chodził za królem jak cień. Słuchał wszystkiego o czym rozmawia próbując zrozumieć przyczyny wojny. W końcu się okazało że chodzi o jego niby siostrę ale wiadomo czyja ona była? oO W końcu uznał że czas powiedzieć ojcu prawdę. Prawdę o jego orientacji. Poszedł do tego bardzo delikatnie... TATO JESTEM HOMO. Zrobił pokerface'a gdyż zauważył że kompromituje się przed całym królestwem składającym się z jakiś dziwnych gumoleońskich stworzeń.
Król: Król zrobił wielkie gały (coś a'la O_O). Potem zrobił się czerwony, zielony , a na koniec kredowobiały. Położył dłoń na ramieniu syna i powiedział: Ja też. Od dawna skrywałem tą tajemnicę. Pociągają mnie faceci. Najlepiej umięśnieni w różowych skarpetkach i krawatach z uszami króliczka playboya. ' Król zrobił rozmarzoną minę i spojrzał z dumą na syna. Poklepał go po plecach i z napadu czułości wyprzytulał go. Uronił łezkę i wytarł nos w jego włosy.
Książę: Tym razem zrobił coś w stylu 'are you fucking kidding me' tylko że z jeszcze większym entuzjazmem gdyż takiego przebiegu wydarzeń się nie spodziewał. Teraz dopiero przypomniały mu się te chwile gdy ojciec patrzył na niego dziwnym wzrokiem jakby miał jakieś zbereźne myśli wobec niego, ale zawsze to przeczyło wszelkim granicom rozsądku. Wracając: Młodzian zarzucił czupryną i uśmiechając się nieznacznie przyznał "Nic nie ginie po rodzinie". Przez chwilę pomyślał o matce ale była to jedynie ulotna myśl.
Wszyscy: W tym momencie do sali wtargnął rycerz głośno krzycząc, żeby król pożyczył mu pojazd godny rycerza, a tuż zanim wyimaginowany jednorożec naukowca, z krasnoludem którego za długa broda zaplątała się w jego wyimaginowany ogon. Jednorożec równocześnie z rycerzem wykrzyczał wiadomość, że ma córkę króla i żąda za niego okupu. A sekundę potem do sali wbiegły jeszcze dwa dzikusy nawijające po ich tylko znajomemu języku, a tłumacz dzikusowego ostatnio gdzieś się zawieruszył. xD
Rycerz: Król popatrzył na nich dziwacznie z miną jak by zaraz miał zemdleć. Rycerz wyciągnął z kieszeni drewnianą pałkę i wywrzeszczał - Gińcie potwory! - zaczął nią wymachiwać jednak nie odważył się zaatakować. - Królu daj mi coś abym mógł odnaleźć twoją córkę a ja zabiję ich z gracją! - wywrzeszczał machając jednorożcowi pałką przed nosem.
Król: Król przeraził się nie na żarty. Czym prędzej musiał zebrać wojsko, by walczyć o córkę. Schował się za swoim synem -homo. Westchnął i wyjrzał na chwilę, co sie tam dzieje. Rycerz patrzył na niego groźnie. Król zrobił minę w stylu ' >.>' i wyciągnął z kieszeni szlafroka kij basebollowy owinięty w różowy krawat i skarpetki. Speszony schował swoje skarby, ale zostawił kij. Zaczął nim wymachiwać, jednak przedtem nakazał swemu synowi iść po ratunek, wojsko. Zrobił pozę a'la 'kung fu panda' i ruszył z dzikim wrzaskiem na przeciwnika.
Książę i Krasnal: Mały cudem uniknął śmiertelnego ciosu kolanem... Książę nie dawał za wygraną i natarł ponownie tym razem mniej krzykliwie. Gdy miały paść pierwsze ciosy ze strony krasnala nagle szlachcic stanął jak wryty i spojrzał małemu, brodatemu potworowi w oczy. Krasnal również zamarł w bez ruchu wydając z siebie ciche westchnienie. W ich spojrzeniach widać było pożądanie, a po głowie zaczęły krążyć różne myśli, których głównymi bohaterami byli niedawni przeciwnicy no i może troszkę bitej śmietany i walka w kiślu...
Król, Królowa, Jednorożec: Król z niedowierzaniem przyglądał się tej sytuacji... nie mógł zrozumieć co się dzieje i postanowił działać. Na nogi założył swoje najlepsze skarpety i ruszył ślizgając się po posadzce, zbijając przeciwników łokciami, którzy padali jak kręgle. Dostała również królowa, której odpadł nos (efek złego kleju). Z piskiem zaczęła biec na swoich czarnych dziesięciocentymetrowych szpilkach w stronę króla, aby wydrapać mu tipsami oczy. Ale niestety niezbyt dobrze jej to szło, a więc zawołała jednorożca, który od dawna był jej kochankiem . Dosiadła go i ruszyła w stronę zachodzącego słońca w poszukiwaniu dobrego prawnika.
Ktoś[nie umiem rozpoznać xD oraz dzikusy: Po chwili uświadamiając sobie, że ktoś mu kazał iść po ziomków ruszył z kopyta po niby armię. Ale po drodze zauważył kubeczek z żyłką więc wezwał meidei po czym wyjmując z tylnej kieszonki jeansów swój metrowy różowy wibrator ruszył do bitwy. Wtem zza drzwi wyskoczył naukowiec z jakąś podejrzaną flaszeczką w ręku. Nie wiedząc co się dzieje zaatakował byle kogo a zaraz potem pojawiły się przy nich też dzikusy, które zaintrygowane bitwą zaczęły wrzeszczeć coś w swoim dziwnym języku i dołączyły do naparzanki.
Rycerz: - HARAKIRI DE MAJTOS!!!!! - W tym samym momencie Rycerz wskoczył na jednorożca którego nie było i walnął w łeb jednego z dzikusów tak, że ten od razu padł na ziemie. - We are the Champions!! - wydarł sie rycerz znów na całe gardło tak, że mu mowę odjęło, po czym zemdlał przewracając przy okazji jeden ze stojących garnków ze łzami królowej. W efekcie wszyscy zaczęli się ślizgać i upadać na ziemię.
Dzikus: Ughawnumbutikirik??? Czyli w wolnym tłumaczeniu Co się kuva dzieje???Zakrzyknął jeden z dzikusów, który jeszcze stał na nogach.... Ukgahijiii (Toż to jest niemoralne!!!!) Nachylił się nad swoim zmarłym/upadłym bratem dzikusem i spojrzał na niego z łzami w oczach Uhgatikijmalou (nigdy im tego nie wybaczę) po tym założył gąbki na stopy, aby nie poślizgnąć się w trakcie wypowiadania formułki. Zrobił dziwaczny ruch rękami polegający na podniesieniu wygiętej w łokciu kończyny do góry poczym złapał się za krocze i odtańczył piękny moonwalk i obkręcił się. Wyskoczył do góry i wrzasnął Pikaczuuuuuuu hujkampulmerkij (czyli pikaczu wybieram cię)
Książę: Książę zaczął się lansować między walczącymi i spoglądał dumnie na każdego z sojuszników. Wtem dostał mocny cios w głowę i od tej pory był deptany przez zgromadzenie.
Pikatchu: Wyimaginowany żółty stworek rzucił się na króla który postanowił zrobić sobie przerwę na cheesa...
Nagle cały zamek z klocków lego został wybuchnięto, przez pozostawioną bez opieki kuchenkę gazową Szalonego Naukowca i cały świat przestał istnieć.
[A tak naprawdę zamek z klocków lego został brutalnie zburzony…]
Naukowiec: Niski knypek, o siwych włosach biegał po swoim 'tajnym laboratorium', jak zwykle był nadpobudliwy. Czuł w swoich starych kościach, że nie będą to łatwe lata dla Legolandu, ponieważ zbliżała sie wojna...
Tak.. WOJNA! I to właśnie ten psychol ma uratować tą krainę od tak straszliwego losu...
Krasnal: Krasnal idąc właśnie do pracy z radosnym śpiewem na ustach "Do pracy by się szło, hej ho! hej ho! " Zauważył grotę z napisem "TAJNE LABOLATORIUM". Wszedł tam z nadzieją, że wywinie się od pracy, ale wchodząc potknął się o za długą brodę i upadł prosto na jakieś urządzenia i było takie jedno wielkie < BUM! >
(miejsce: zamek Króla)
Król: Król siedział znudzony na tronie, a obok jego żona. Zygfryd od zawsze kochał swój szlafrok. Uwielbiał go. Korona była przekrzywiona, trzymała się na jego półdługich włosach. Król pogładził brodę w zamyśleniu, natomiast jego śliczna, zagraniczna żonka ucha chana nawijała mu coś do ucha. Gadała coś o najnowszych trendach i że ich córkę porwano. I wtedy: OLŚNIENIE! Król się skapnął, że jego córkę porwano i należałoby ją uratować.
(miejsce: pod murami zamku)
Seksowny rycerz: Aspeney stała przed murami zamku, patrząc na swoje paznokcie i mrucząc coś pod nosem. Westchnęła, niczym szlachcianka. Nagle rozległ się krzyk króla. Przeraźliwy, głęboki. Księżniczka zniknęła! Wypięła dumnie pierś i zatarła ręce, biegnąc po konia. Wsadziła kij między nogi, na którym z jednych końców znajdował się koński łeb. "Pędź, mój koniu!" wydukała dumnie, "klepiąc" rumaka po zadzie. Ruszyła w stronę wzgórza.
(miejsce: gdzieś tam)
Dzikus1: Dzikus (Koń w skórze jaguara) właśnie nawołuje swojego towarzysza: YOYOYYOYYO. Kiedy już go przywołał rozpoczyna się ceremonia przywitania: ŁELELE TUPAKU GOE. (Czyt. Siema Eniu). Dzikus w skórze jaguara ponownie zwrócił się do towarzysza: TITIKUMKUM (WBIJMY IM DZIDY W ŁONIAKI, Nie wiem kto wymyślał ten słownik), TAM IKE PUPAKI (Tam jest dziewica!). [JAK W FILMIE PRZYRODNICZYM]. 2 osobowe plemię wyruszyło w stronę zamku.
(miejsce: zamek)
Królowa: *Zapłakana królowa zwróciła się do męża* kochanie, nasza córka zginęła! (poinformowana ostatnia, jak zwykle xD) Jak ja teraz przeżyję te noce i dnie bez niej?! Zostałeś mi tylko ty! Spedalony, stary, dupek, interesujący się tylko udami własnej córki! Ty... ty... potworze *wybiegła z płaczem do sypialni, gdzie rozbeczała się jeszcze bardziej, aż z pokoju zaczęła cieknąć woda... wprost do laboratorium naukowca*
(miejsce: Laboratorium Naukowca; pod murami zamku)
Dzikus 2: Spanikowany naukowiec nie wiedząc co ma robić zaczął podstawiać garnki, żeby tylko jakże słone łzy nie zalały Jego dorobku życia w postaci dwóch buteleczek własnego bimbra. W między czasie 2. osobowa ekipa właśnie szturmowała na zamek, nie wiedząc jak się do niego dostać. Dwa dzikusy, obmyśliły genialny plan... - Ya taka e! [zapukamy do drzwi!] - Waka waka ee... [ja bym zadzwoniła]. I jak obmyśliły, tak wykonały...
(miejsce: Tajne Laboratorium Naukowca)
Naukowiec: Staruszek nie wyrabiał już z podstawianiem garnków, więc wpadł na genialny pomysł. - Ej ty! Krasnaaal! - krzyknął głośno budząc tym samym swojego pracownika z dziwnego amoku marzeń erotycznych. - Ile razy Ci mówiłem, żebyś naprawił to niebo!? - Ale jego sługus go zignorował. Tymczasem wyimaginowany jednorożec postanowił wziąć sprawę w swoje ręce i zaczął skakać z nogi na nogę, jakby mu sie chciało do toalety, rżąc przy tym niezrozumiale. Po krótkiej chwili naukowiec zorientował się co robi jego przyjaciel i również dołączył sie do tańca słońca.
Krasnal: Krasnal zaczął kręcić się po laboratorium unikając rąk, nóg i wyimaginowanych kopyt, które wiły się we wszystkie strony i zaczął szukać lepszego miejsca to spania. Jednak gdy właśnie chciał się położyć pod stołem z daleko daleka bardzo daleko dało się słyszeć dziwne odgłosy.
(miejsce: zamek)
Król: To król darł się w niebogłosy, bo nie mógł znaleźć swoich ulubionych skarpetek. Wziął jakieś śmierdzące z brudów i nałożył swoje bambosze. Narzucił na plecy swój ukochany szlafrok i założył koronę. Poczłapał do sali tronowej, gdzie jego żona, królowa, prowadziła ożywioną rozmowę z jakąś nadworną. Zygfryd III klapnął na tron i oparł głowę na ręce. Ziewnął przeciągle. Kolejny dzień nudów. No i kolejny dzień poszukiwań zaginionej córki. Ale kto by się tym przejmował.
Rycerz: Nagle do sali króla wbiegł jakiś niesforny rycerz z bananem na mordzie. Władco Mój! uratuję ci córkę! Choć nie mam pojęcia gdzie ona jest!! - Zagrał to teatralnie a potem padł na ziemię z jakimiś dzikim chichotem
(miejsce: pod murami zamku)
Książę: Do zamku podążał on! Dawno zapomniany przez rodziców i w ogóle prawdopodobnie nie chciany powrócił do królestwa i przyniósł koszyczek z niespodzianką. Jechał a raczej czołgał się na białym wierzchowcu zwanym Tadzio który bardziej przypominał kucyka. Dobrnął do bram, zszedł z rumaka i rozejrzał się za żywą duszą. Lecz tyle zobaczył co ślepy, więc zaczął dobijać się do drzwi głośnym waleniem i wołaniem po imionach.
(miejsce: zamek)
Król (chyba xD): Król wyjrzał przez okno i zobaczył jakiegoś gostka strojącego przed bramą. Ponownie włożył bambosze i poszedł otworzyć drzwi. (XD) Widząc jakiegoś knypka przyjrzał mu się uważnie, jednak wpuścił. Pogadali, pochichrali się, powspominali lata, które mało kto pamięta i poszli do sali tronowej obmyślać plan wojny... Nawet nie wiedzieli z kim ta wojna, ale mniejsza. W sali czekali doradcy i jacyś ludzie. Większości z nich król nie znał. Był jakiś mężczyzna z trzema oczyma i kobieta z wielkim brzuchem.
Rycerz: Rycerz poczuł się kompletnie zignorowany, dlatego też strzelił focha i wyszedł ukradkiem przez okno. Zeskoczył na ziemię i wskoczył do taczki, lecz po chwili z niej wyszedł, stwierdzając iż to nie jest odpowiedni dlań pojazd. Poszedł więc znów do Króla, by ten pożyczył mu jakiś godny rycerskiej mości pojazd.
(miejsce: Laboratorium Naukowca)
Krasnal: Krasnal przyglądał się jak Naukowiec i wyimaginowany jednorożec przestali tańczyć taniec Matk i Słońc e i wychynęli nosy poza jaskinie. Naukowiec zakrzyknął że czas poprosić króla o okup za księżniczkę więc wysłał wyimaginowanego jednorożca z wiadomością. A krasnal poszedł spać.
(miejsce: zamek)
Książę: Cały czas chodził za królem jak cień. Słuchał wszystkiego o czym rozmawia próbując zrozumieć przyczyny wojny. W końcu się okazało że chodzi o jego niby siostrę ale wiadomo czyja ona była? oO W końcu uznał że czas powiedzieć ojcu prawdę. Prawdę o jego orientacji. Poszedł do tego bardzo delikatnie... TATO JESTEM HOMO. Zrobił pokerface'a gdyż zauważył że kompromituje się przed całym królestwem składającym się z jakiś dziwnych gumoleońskich stworzeń.
Król: Król zrobił wielkie gały (coś a'la O_O). Potem zrobił się czerwony, zielony , a na koniec kredowobiały. Położył dłoń na ramieniu syna i powiedział: Ja też. Od dawna skrywałem tą tajemnicę. Pociągają mnie faceci. Najlepiej umięśnieni w różowych skarpetkach i krawatach z uszami króliczka playboya. ' Król zrobił rozmarzoną minę i spojrzał z dumą na syna. Poklepał go po plecach i z napadu czułości wyprzytulał go. Uronił łezkę i wytarł nos w jego włosy.
Książę: Tym razem zrobił coś w stylu 'are you fucking kidding me' tylko że z jeszcze większym entuzjazmem gdyż takiego przebiegu wydarzeń się nie spodziewał. Teraz dopiero przypomniały mu się te chwile gdy ojciec patrzył na niego dziwnym wzrokiem jakby miał jakieś zbereźne myśli wobec niego, ale zawsze to przeczyło wszelkim granicom rozsądku. Wracając: Młodzian zarzucił czupryną i uśmiechając się nieznacznie przyznał "Nic nie ginie po rodzinie". Przez chwilę pomyślał o matce ale była to jedynie ulotna myśl.
Wszyscy: W tym momencie do sali wtargnął rycerz głośno krzycząc, żeby król pożyczył mu pojazd godny rycerza, a tuż zanim wyimaginowany jednorożec naukowca, z krasnoludem którego za długa broda zaplątała się w jego wyimaginowany ogon. Jednorożec równocześnie z rycerzem wykrzyczał wiadomość, że ma córkę króla i żąda za niego okupu. A sekundę potem do sali wbiegły jeszcze dwa dzikusy nawijające po ich tylko znajomemu języku, a tłumacz dzikusowego ostatnio gdzieś się zawieruszył. xD
Rycerz: Król popatrzył na nich dziwacznie z miną jak by zaraz miał zemdleć. Rycerz wyciągnął z kieszeni drewnianą pałkę i wywrzeszczał - Gińcie potwory! - zaczął nią wymachiwać jednak nie odważył się zaatakować. - Królu daj mi coś abym mógł odnaleźć twoją córkę a ja zabiję ich z gracją! - wywrzeszczał machając jednorożcowi pałką przed nosem.
Król: Król przeraził się nie na żarty. Czym prędzej musiał zebrać wojsko, by walczyć o córkę. Schował się za swoim synem -homo. Westchnął i wyjrzał na chwilę, co sie tam dzieje. Rycerz patrzył na niego groźnie. Król zrobił minę w stylu ' >.>' i wyciągnął z kieszeni szlafroka kij basebollowy owinięty w różowy krawat i skarpetki. Speszony schował swoje skarby, ale zostawił kij. Zaczął nim wymachiwać, jednak przedtem nakazał swemu synowi iść po ratunek, wojsko. Zrobił pozę a'la 'kung fu panda' i ruszył z dzikim wrzaskiem na przeciwnika.
Książę i Krasnal: Mały cudem uniknął śmiertelnego ciosu kolanem... Książę nie dawał za wygraną i natarł ponownie tym razem mniej krzykliwie. Gdy miały paść pierwsze ciosy ze strony krasnala nagle szlachcic stanął jak wryty i spojrzał małemu, brodatemu potworowi w oczy. Krasnal również zamarł w bez ruchu wydając z siebie ciche westchnienie. W ich spojrzeniach widać było pożądanie, a po głowie zaczęły krążyć różne myśli, których głównymi bohaterami byli niedawni przeciwnicy no i może troszkę bitej śmietany i walka w kiślu...
Król, Królowa, Jednorożec: Król z niedowierzaniem przyglądał się tej sytuacji... nie mógł zrozumieć co się dzieje i postanowił działać. Na nogi założył swoje najlepsze skarpety i ruszył ślizgając się po posadzce, zbijając przeciwników łokciami, którzy padali jak kręgle. Dostała również królowa, której odpadł nos (efek złego kleju). Z piskiem zaczęła biec na swoich czarnych dziesięciocentymetrowych szpilkach w stronę króla, aby wydrapać mu tipsami oczy. Ale niestety niezbyt dobrze jej to szło, a więc zawołała jednorożca, który od dawna był jej kochankiem . Dosiadła go i ruszyła w stronę zachodzącego słońca w poszukiwaniu dobrego prawnika.
Ktoś[nie umiem rozpoznać xD oraz dzikusy: Po chwili uświadamiając sobie, że ktoś mu kazał iść po ziomków ruszył z kopyta po niby armię. Ale po drodze zauważył kubeczek z żyłką więc wezwał meidei po czym wyjmując z tylnej kieszonki jeansów swój metrowy różowy wibrator ruszył do bitwy. Wtem zza drzwi wyskoczył naukowiec z jakąś podejrzaną flaszeczką w ręku. Nie wiedząc co się dzieje zaatakował byle kogo a zaraz potem pojawiły się przy nich też dzikusy, które zaintrygowane bitwą zaczęły wrzeszczeć coś w swoim dziwnym języku i dołączyły do naparzanki.
Rycerz: - HARAKIRI DE MAJTOS!!!!! - W tym samym momencie Rycerz wskoczył na jednorożca którego nie było i walnął w łeb jednego z dzikusów tak, że ten od razu padł na ziemie. - We are the Champions!! - wydarł sie rycerz znów na całe gardło tak, że mu mowę odjęło, po czym zemdlał przewracając przy okazji jeden ze stojących garnków ze łzami królowej. W efekcie wszyscy zaczęli się ślizgać i upadać na ziemię.
Dzikus: Ughawnumbutikirik??? Czyli w wolnym tłumaczeniu Co się kuva dzieje???Zakrzyknął jeden z dzikusów, który jeszcze stał na nogach.... Ukgahijiii (Toż to jest niemoralne!!!!) Nachylił się nad swoim zmarłym/upadłym bratem dzikusem i spojrzał na niego z łzami w oczach Uhgatikijmalou (nigdy im tego nie wybaczę) po tym założył gąbki na stopy, aby nie poślizgnąć się w trakcie wypowiadania formułki. Zrobił dziwaczny ruch rękami polegający na podniesieniu wygiętej w łokciu kończyny do góry poczym złapał się za krocze i odtańczył piękny moonwalk i obkręcił się. Wyskoczył do góry i wrzasnął Pikaczuuuuuuu hujkampulmerkij (czyli pikaczu wybieram cię)
Książę: Książę zaczął się lansować między walczącymi i spoglądał dumnie na każdego z sojuszników. Wtem dostał mocny cios w głowę i od tej pory był deptany przez zgromadzenie.
Pikatchu: Wyimaginowany żółty stworek rzucił się na króla który postanowił zrobić sobie przerwę na cheesa...
Nagle cały zamek z klocków lego został wybuchnięto, przez pozostawioną bez opieki kuchenkę gazową Szalonego Naukowca i cały świat przestał istnieć.
[A tak naprawdę zamek z klocków lego został brutalnie zburzony…]
KONIEC.