30 października 2010
To
opowiadane opowiada o tym samym... Jak zawsze... Jak każde moje
opowiadanie jak już pewnie zdążyliście się zorientować. Kto nie chce
niech nie czyta... Podkład średnio dopasowany, ale trudno...
__________________________
<PODKŁAD>
Biegłam przez ciemność. Dlaczego się tu znalazłam? Dlaczego w tym miejscu? Drzewa otaczały mnie ze wszystkich stron. Poczułam ucisk w żołądku. Przystanęłam i spuściłam łeb. Naszły mnie ponowne mdłości, ale żołądek miałam już pusty. Dyszałam ciężko. Klatka unosiła się rytmicznie. Łapy mi się trzęsły. Gdy mdłości przeszły ruszyłam dalej. Chciałam, aby ból fizyczny przezwyciężył psychiczny. Bolało mnie w środku i nie wiedziałam jak się tego uczucia pozbyć. Cichy charkot wydobył się z mojego gardła. Bezsilność mnie dopadała z każdym kolejnym krokiem. Co powinnam zrobić? Nie było nikogo kto by mi pomógł. Na kogo miałam liczyć? Na samą siebie... Takie jest życie. Kiedy jest źle zawsze jesteśmy sami. I po co to wszystko? Łzy.. Znowu one... Najwierniejsze towarzyszki życia... Pojawią się czy tego chcesz czy nie. I ból. Równie wierny jak one. Odwieczni towarzysze. Wypadłam z lasu. Świetlne drobinki zdawały się tańczyć na gładkiej powierzchni. Woda... Skierowałam się w jej stronę. Przyhamowałam na brzegu i nachyliłam się, aby móc poczuć chłód, który miałam nadzieję ukoi pieczenie w środku. W połowie drogi się zatrzymałam. To odbicie nie przypominało mnie. Oczy obce, niby skrywające tajemnicę znaną tylko ich właścicielowi, którym się nie czułam. Pysk z pozoru łagodny, ale w połączeniu ze ślepiami sprawiał wrażenie zaciętego. Bez namysłu rzuciłam się w wodę. Nie chciałam patrzeć na istotę w tafli. Z trudem przedzierałam się przez wodę. Łapy przecinały gładką powierzchnię, aby po chwili znowu się w niej zanurzyć. Nie zauważyłam kiedy znalazłam się na drugiej stronie. Wdrapałam się na brzeg. Boki miałam zapadnięte. Zarys żeber powoli odcinał się na bokach. Obraz nędzy i rozpaczy. Chciałam zrobić krok do przodu, ale moja bezsilność znowu zatriumfowała. Zachwiałam się i padłam na bok. Leżałam dysząc. Mięśnie drżały z wysiłku. Nie chciałam tu leżeć. Dlaczego jestem tak cholernie słaba? Dlaczego nie potrafię stać się silna? Nie wiem... Zrozumiałam jedną rzecz.
Zmieniłam się...
Nie...
To życie mnie zmieniło..
Życie, które nie pozwala zapomnieć o przeszłości...
I o słowach, które tak bardzo ranią...
Przymknęłam oczy odchylając uszy do tyłu. Czułam się parszywie... Jak ostatnia kretynka nikomu do szczęścia niepotrzebna. Skuliłam się. Znowu upadłam. Upadłam na samo dno, od którego nie potrafiłam się odbić, aby znaleźć się ponownie na powierzchni. Ogarniał mnie mrok, w którym nie potrafiłam znaleźć choćby najmniejszej iskierki światła... Żadnej nadziei.. Bez trudu, z wdzięcznością pozwoliłam, aby ciemność znów mnie zabrała...
Poddałam się...
Po raz kolejny upadłam...
Znowu...
Jak zawsze słaba...
________________________________________
Zmieniam wygląd. <ART by Novawuff>
__________________________
<PODKŁAD>
Biegłam przez ciemność. Dlaczego się tu znalazłam? Dlaczego w tym miejscu? Drzewa otaczały mnie ze wszystkich stron. Poczułam ucisk w żołądku. Przystanęłam i spuściłam łeb. Naszły mnie ponowne mdłości, ale żołądek miałam już pusty. Dyszałam ciężko. Klatka unosiła się rytmicznie. Łapy mi się trzęsły. Gdy mdłości przeszły ruszyłam dalej. Chciałam, aby ból fizyczny przezwyciężył psychiczny. Bolało mnie w środku i nie wiedziałam jak się tego uczucia pozbyć. Cichy charkot wydobył się z mojego gardła. Bezsilność mnie dopadała z każdym kolejnym krokiem. Co powinnam zrobić? Nie było nikogo kto by mi pomógł. Na kogo miałam liczyć? Na samą siebie... Takie jest życie. Kiedy jest źle zawsze jesteśmy sami. I po co to wszystko? Łzy.. Znowu one... Najwierniejsze towarzyszki życia... Pojawią się czy tego chcesz czy nie. I ból. Równie wierny jak one. Odwieczni towarzysze. Wypadłam z lasu. Świetlne drobinki zdawały się tańczyć na gładkiej powierzchni. Woda... Skierowałam się w jej stronę. Przyhamowałam na brzegu i nachyliłam się, aby móc poczuć chłód, który miałam nadzieję ukoi pieczenie w środku. W połowie drogi się zatrzymałam. To odbicie nie przypominało mnie. Oczy obce, niby skrywające tajemnicę znaną tylko ich właścicielowi, którym się nie czułam. Pysk z pozoru łagodny, ale w połączeniu ze ślepiami sprawiał wrażenie zaciętego. Bez namysłu rzuciłam się w wodę. Nie chciałam patrzeć na istotę w tafli. Z trudem przedzierałam się przez wodę. Łapy przecinały gładką powierzchnię, aby po chwili znowu się w niej zanurzyć. Nie zauważyłam kiedy znalazłam się na drugiej stronie. Wdrapałam się na brzeg. Boki miałam zapadnięte. Zarys żeber powoli odcinał się na bokach. Obraz nędzy i rozpaczy. Chciałam zrobić krok do przodu, ale moja bezsilność znowu zatriumfowała. Zachwiałam się i padłam na bok. Leżałam dysząc. Mięśnie drżały z wysiłku. Nie chciałam tu leżeć. Dlaczego jestem tak cholernie słaba? Dlaczego nie potrafię stać się silna? Nie wiem... Zrozumiałam jedną rzecz.
Zmieniłam się...
Nie...
To życie mnie zmieniło..
Życie, które nie pozwala zapomnieć o przeszłości...
I o słowach, które tak bardzo ranią...
Przymknęłam oczy odchylając uszy do tyłu. Czułam się parszywie... Jak ostatnia kretynka nikomu do szczęścia niepotrzebna. Skuliłam się. Znowu upadłam. Upadłam na samo dno, od którego nie potrafiłam się odbić, aby znaleźć się ponownie na powierzchni. Ogarniał mnie mrok, w którym nie potrafiłam znaleźć choćby najmniejszej iskierki światła... Żadnej nadziei.. Bez trudu, z wdzięcznością pozwoliłam, aby ciemność znów mnie zabrała...
Poddałam się...
Po raz kolejny upadłam...
Znowu...
Jak zawsze słaba...
________________________________________
Zmieniam wygląd. <ART by Novawuff>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz