Blog ten, pamiętnik, wymyśliły Aldieb, Lady Killer i Gold Fire, podczas gdy to one opiekowały się stadem. Dzięki nim, możecie poznać historię HOTN, historię wybrańców i chwilę z życia osób ze stada. Ten blog powstał by w jednym miejscu streścić wszystkie nasze opowiadania.
`Wandessa.

Czego szukasz?

17 października 2010

Po sobotnich balach... [Luna]

17 października 2010


-Po sobotnich balach, chodniki zarzygane...- zanuciłam cicho i uniosłam dłoń z papierosem do ust. Zaciągnęłam się, a wiśniowy dym przenikał powoli do moich płuc. Wypuściłam powietrze zmieszane z szarą, drażniącą smugą. Tym razem zbliżyłam do ust szyjkę butelki czerwonego wina. Diarumy...Kadarka... Nieźle się prowadzę. A ty zabierz mu wszystko co jego, zabierz mu wszystko co jego. Ale nie rusz jego samego. Westchnęłam ciężko i zgasiłam papierosa o parapet, oparłam głowę na stole i zamknęłam oczy.

    "Pierwszy raz moje łzy pieką spływając po policzkach. Nienawidzę tego czasu, kiedy życie zaczyna mnie niszczyć, a ja nie mogę się podnieść. Nie mam na to siły. Już od jakiegoś czasu jestem na dole i nie mogę iść w górę. Po prostu chciałam, żeby ktoś wiedział, że ciągle i nadal mnie boli..." 

Mój list bez adresata. Cały czas leży pod poduszką, w sypialni. Spojrzałam na pobrudzony popiołem parapet i rozmazałam go jeszcze palcem rysując kształt serduszka. Jakie to płytkie i oklepane. Jeszcze raz uderzyłam głową w stół. Jęknęłam żałośnie i rozmasowałam czoło. 
-Kretynka - powiedziałam sama do siebie i wstałam. Chwyciłam butelkę wina i wzięłam łyka oblizując czerwone wargi. Przeczesałam dłonią włosy i wyszłam z domu. Ubrana w podarte jeansy i luźną koszulkę z krótkim rękawem, poczułam chłód, drżąc delikatnie szłam przed siebie w butach na wysokim obcasie. Nie rozumiałam sama po co mi to wszystko. Widziałam, wyrywali sobie ścierwo zębami, widziałam, grozili sobie karabinami...Hej czy nie wiecie? Nie macie władzy na świecie!  Weszłam do pobliskiego baru i usiadłam przy stoliku. Mój wzrok utkwił na tabliczce wiszącej na ścianie. Przekreślony papieros, "No smoking!". Nie to nie. Przez chwile zastanowiłam się nad faktem iż wyszłam z domu z butelką, a jestem tu bez niej. Chyba zaczęło mnie łapać. 
Żyłam jako wilk, razem z innymi. Normalnie, po wilczemu. Potem też jako kot, też z innymi. A teraz siedzę w ludzkim barze, w ludzkiej formie. Z paczką papierosów w kieszeni, zastanawiając się nad zamówieniem drinka. Jakie to jest ludzkie... A kiedyś tak źle czułam się w tej postaci. Czuję, że zaczęłam przesadzać, ale nie umiem z tym skończyć. Kiedy jest mi źle, w ludzkiej formie łatwiej radzę sobie z problemami. A raczej są dwie rzeczy, które pomagają mi o owych problemach zapomnieć. Po schodach na piechotę, raczej rady nie damy...Trasa bardzo dobrze znana. Co to za życie, pytam? Takie trochę, kurwa, do bani. Będziemy zorganizowani, poważni i przezorni. 
- Następnym razem, zastanów się lepiej. - szepnęłam do siebie. Podniosłam rękę, a między palcami trzymałam banknot, uśmiechnęłam się do kelnera, który zmierzał w moją stronę...Wiara spierdzieliła, poszła sobie w drogę. 

...A w domu już nic nie pamiętałam...
______________
Moralniak po sobotniej imprezie. Biję się ze sobą. 
Takie krótkie, bez sensu i bardzo moje, z serduszka. 
Luna, Córka Księżyca (16:56)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz