29 stycznia 2012
[ Muzyka ]
Świat
spowija ciemność. Wszechogarniająca czerń, okalająca moje ciało i
duszę. Czuję chłód. Boję się uchylić powieki, toteż zapadam się we
wszechogarniającym obłędzie, który lepkimi mackami oblepia skrawki mej
poharatanej duszy. W końcu zdobywam się na odwagę i uchylam bardzo
powoli powieki. Spodziewam się, że blask moich błękitnych ślepi jak
zawsze rozświetli nieco mrok, jednak nic takiego się nie dzieje. Do
moich uszu dociera jakiś szelest. Kulę się, próbując cokolwiek dojrzeć w
wysysającej zmysły ciemności. Nie mogę. Słyszę, jak ktoś porusza się w
ciemności. Boję się go. Kulę się jeszcze bardziej, lecz nie zamykam
oczu. Czekam.
- Nie bój się, to tylko ja- dochodzi do mnie znajomy, melodyjny głos.
Zaraz... rękoma?
Dłonią napotykam jedną ze swoich stóp. Moje oczy rozszerzają się w szoku. W jednej chwili wszystko wraca. Wszystko sobie przypominam. Patrzę przed siebie, w ciemność. Ten ból... trzaski łamanych kości, przemieszczające się mięśnie zmieniające swój kształt. Moje oczy stają się suche, jednak powieki usilnie nie chcą się zamknąć. Po chwili oślepia mnie światło pochodzące z zapalonej lampy, którą trzyma chłopak o ciemnych jak smoła włosach i szarych źrenicach okolonych czarnymi białkami.
- Arashi...- mówi, głaszcząc mnie po policzku.
Patrzę na siebie, swoje ciało. Całkowicie nagie, skulone w rogu jaskini. Nie wiem, czy mam się wstydzić, czy nie. Nie obchodzi mnie to teraz. Próbuje przypomnieć sobie, co się stało. Nie mogę. Do mojej głowy dochodzi jeden z obrazów. Przypominam sobie imię chłopaka stojącego przede mną.
- Atau- uśmiecham się delikatnie, ledwie widocznie.
Jego ręce jakby zaczynają się kruszyć, patrzą na niego.
- Co się dzieje?- pytam całkowicie zdezorientowana.
- Nic, Arashi. Nic- mówi i całuje moje usta, by po chwili rozpaść się na kilka tysięcy drobnych kawałeczków.
Pod moimi stopami brakuje gruntu, zapadam się pod ziemię, w nicość. Krzyczę, jednak nikt mnie nie słyszy. Sama siebie nie słyszę. I wtedy znajduję się pod grubym drzewem nieopodal wodopoju. Tak dobrze mi znanego. Otwieram klejące się do siebie powieki, patrzę na znajomy świat.
Sen... to tylko sen.
Patrzę na siebie. Człowiek. Para dłoni i stóp zlewa się z oblepioną śniegiem ziemią. Mój oddech przyspiesza, dotykam zimną dłonią warg. Wciąż czuję na nich usta Atau.
Dziękuję, ze byłaś ze mną tak długo. Mam nadzieję, że moje życie ci się przyda.
W mojej głowie rozbrzmiewa znajomy melodyjny głos. Patrzę w górę, a po moich policzkach płyną słone łzy.
Sen... to tylko sen. Sen o rzeczywistości. Rzeczywistość o śnie...
__________________________________
Ar ma teraz ludzką postać, zeby nie było. Foty jeszcze nie mam, muszę ją zrobić, co mi naprawdę opornie idzie. W każdym razie proszę o usunięcie przemiany gryfa.