Blog ten, pamiętnik, wymyśliły Aldieb, Lady Killer i Gold Fire, podczas gdy to one opiekowały się stadem. Dzięki nim, możecie poznać historię HOTN, historię wybrańców i chwilę z życia osób ze stada. Ten blog powstał by w jednym miejscu streścić wszystkie nasze opowiadania.
`Wandessa.

Czego szukasz?

30 stycznia 2012

Taki rodzaj smutku [Imloth]

30 stycznia 2012

     "Można się uzależnić od pewnego rodzaju smutku
     Jak pogodzenie się z końcem
     Zawsze końcem"
      ~ Gotye "Somebody That I Used To Know" (tłumaczenie)
     Jest taki rodzaj smutku, od którego można się uzależnić. Łykać kolejnymi dawkami twardego narkotyku, odetchnąć. Czujesz w ustach gorzki smak, a gdy już myślisz, że to następna dawka, okazuje się, że to jedynie smak porażki. Toniesz powoli, myśląc tylko o palącym bólu w twojej piersi, który nie pozwala ci opaść na dno, utopić się.
     Ten smutek to zapomnienie. Uczucie, że nic cię nie obchodzi, wszystko jest takie szare... obojętne. Przeszukując głębię swego umysłu, znajdujesz statek, który dawno temu zatonął. Nie jest ci potrzebny, ma podziurawione burty od armatnich kul. Czujesz, jak coś ciągnie cię ku górze, ku powierzchni. Płyniesz tam, nie chcesz pozostać dłużej, jest ci to obojętne, a mimo wszystko wciąż lśni przed oczami obraz zatopionego statku, który odpychasz od siebie. To rodzaj smutku, zwany zapomnieniem.
~~*~~
     Jest taki rodzaj smutku, który krąży wokół każdego z nas. Idziesz ulicą, mijasz wielu ludzi i choć często poświęcasz im jedno spojrzenie, nie będziesz ich pamiętać. To takie smutne, że każdego dnia niezliczona ilość osób myśli o nas, po czym zapomina i już nigdy sobie nie przypomni. Łykasz tabletkę za tabletką twardego, białego narkotyku, myśląc, że to ci pomaga. Mylisz się. Pozwalasz, by twój największy wróg tobą owładnął, by tobą kierował, niewolił cię. Z każdym dniem bierzesz coraz więcej, licząc, że zapomnisz. Nie wiesz jednak, że to, co łykasz, jest w rzeczywistości innym narkotykiem. To taki rodzaj smutku, zwany zapomnieniem.
     Co ci to da? - pytam po raz setny samą siebie. Co da ci zapomnienie? I tak wkrótce sobie przypomnisz, gdy obojętność odpłynie. Jesteś pewna, że chcesz, aby twój wróg tobą owładnął? Tego chcesz? Nic ci to nie da, łykasz narkotyk za narkotykiem, by zapomnieć, ale nie wiesz, że to inny rodzaj smutku, który zamiast koić, niszczy. Godzisz się z końcem.
~~*~~
     Stuk, stuk, stuk. Białe tabletki posypały się po podłodze, niemalże niezauważalne na lśniących, śnieżnych kafelkach marmuru. Z każdą kapsułką spłynęła po policzku jedna łza, jakbyś chciała wypłakać smutek, który w tobie tkwi. To one to zrobiły. Kusiły czasem zapomnienia, żeby potem cię oszukać, wrócił. Cały czas kłamały. A teraz ty stoisz i patrzysz na pedantycznie czystą podłogę, lśniącą od twoich własnych łez i jedynie mali wrogowie odznaczają się na niej, kusząc i prosząc, abyś wpuściła ich do siebie.
     Marzysz jedynie o chwili zapomnienia, bo uzależniłaś się od tego rodzaju smutku. Padasz na kolana, szukając dłońmi malutkich okrętów, które pomogą ci zatonąć. Znajdujesz, kładziesz na dłoni i połykasz, czując, jak ogarnia cię otępienie. Obojętność, to jedyne, co teraz czujesz. Znów czujesz się normalna, chociaż wiesz, że tak nie jest. Patrzysz dookoła, ale wszystko jest tak sucho szare, jakbyś nie znała innych odcieni.
     Przed tobą stoi ktoś w ciemnym, wyblakłym prochowcu i patrzy na ciebie z góry, przygląda, jak się stoczyłaś. Jego twarz skrywa cień kaptura, spod którego widnieją tylko te zimne, puste oczy. Wyciąga z kieszeni mały woreczek i potrząsa nim, słyszysz znajomy dźwięk. Przyniósł ci coś, czego tak bardzo potrzebujesz. Karmi cię, a ty jesteś skazana na jego łaskę. Próbujesz podejść na czworakach, nie podniesiona jeszcze, nie godna chodzenia o własnych nogach. Padasz na białą posadzkę, bo kołacze ci się w głowie, ślizgasz się, pełzniesz, jak wąż. Nie wiesz, jak bardzo jesteś żałosna, jak się ośmieszasz. Nie widzisz nic, poza tym jednym, małym woreczkiem. Mężczyzna stoi nad tobą, a jego usta rozciągają się w drwiącym uśmiechu, chwytasz go za nogi, rzuca ci twój eliksir życia przed twarz. Łapiesz go, niemalże rozszarpując. Wypadają z niego białe tabletki, które połykasz łapczywie. Tajemniczy gość w ciemnym prochowcu odwraca się i odchodzi.
     Jest taki rodzaj smutku, od którego można się uzależnić. Zwie się - zapomnienie...
~~*~~
     Znów stoisz, umysł odzyskał wyraźność. Patrzysz na śnieżną biel marmurowej toalety. Nawet woda, która ją zapełnia, wydaje się krystalicznie czysta. Ściskasz w dłoniach kilkanaście małych, białych statków, które niebawem popłyną, żeglując na nieznane wody. Daleko od ciebie. Już ich nie odzyskasz, ale będą następni. Wiesz, że tak. Po co to robisz? Czy tak bardzo potrzebujesz wrogów? Czy nie masz ich już wystarczająco dużo, potrzebni ci następni? Skończ z nimi. Ależ nie, nie wystarczy otworzyć dłoni. Musisz się uniezależnić od tego rodzaju smutku. Spróbuj.
     Niczym niezmąconą taflę czystej wody, otoczonej przez marmur, nagle zakłóca kilkanaście uderzeń. Wpadają jedna po drugiej, by pożeglować na nieznane wody. Ale to nie są twoi wrogowie, których trzymasz w dłoni. To łzy, które właśnie spłynęły ci po policzkach. Znów padasz na pedantyczną biel podłogi, a ogromny ogień w twoim sercu sprawia ci ból. Pali, jakby chciał, abyś spłonęła od środka, zamieniając się w kupkę popiołu. Siwego, delikatnego popiołu... Wszystko wokół jest takie szare, gdy znów wpuściłaś ich do siebie. Zniknęli, lecz wiesz, że będą następni...
     Można się uzależnić od pewnego rodzaju smutku, wiążącego się z końcem.
     Ten smutek zwie się Zapomnienie.
~~*~~
Takie beznadziejne .__________.' Kompletnie mi się nie podoba, uh, nie mam weny. I pewnie jeszcze mnóstwo błędów w nim jest. Dupa.
Imloth (18:33)