18 marca 2012
Stado…
Tak. Stoję oparty o mury domu i patrzę w głąb lasu. Zaczyna się kolejny
dzień. Niedługo wyruszam na dłuższą wędrówkę, dlatego poświęcam więcej
czasu na treningi. Spoglądam przez okno do wnętrza sypialni. Tin nadal
śpi, znowu zrzuciła z siebie kołdrę. Uśmiecham się pod nosem. Dziś już
jej pewnie nie zobaczę. Poprawiam koszulkę przylegającą do mojego torsu i
ruszam wgłąb lasu. Wciągam głęboko powietrze, będzie dziś ciepło. W
sumie.. Przecież i tak mi to nie robi. Zmiany temperatury nie należą do
normalnych w moim życiu. Zakładam ręce za głowę i udaję się w stronę
mojego toru przeszkód. Po drodze zatrzymuje się przy jeziorze, przykucam
i zamaczam dłoń w wodzie. Na ustach pojawia się uśmiech, uśmiech który
mówi sam za siebie.. Wejdź tam…
Głośny chlupot roznosi się po lesie, do lotu zrywa się chmara ptaków.
Wynurzam głowę spod wody i zerkam na ciuchy pozostawione na brzegu.
Czasami żałuję, że nie mogę poczuć kojącej temperatury wody, ale samo
uczucie przebywania w niej, wynagradza mi to. To właśnie w takich
miejscach przychodzi najwięcej pomysłów. Jak to się mówi? Są inspiracją?
Nie wiem, chyba jakoś tak to leciało. Przed każdym treningiem urządzam
sobie taką piętnasto minutową kąpiel. Czasem mam wrażenie, że jestem
obserwowany, ale szczerze.. Lata mi to. Kolejnym krokiem jest wyjście z
wody. Tak.. To zajmuje mi nieco dłużej niż wskoczenie do niej. Jest
jednak jedynym momentem, w którym natura daje mi o sobie znać. Powiew
wiatru. Nie wiem czemu, ale czuję go na swojej skórze, przechodzą mnie
ciarki. Całkiem przyjemne uczucie. Przemoczony wychodzę z jeziora i
ubieram koszulkę, spodnie chwytam w rękę i ruszam do lasu. Nie wiem
czemu, ale odzież na mokrych nogach jakoś mi nie pasuje. Każdy ma swoje
udziwnienia co nie?
Kiedy docieram do wyznaczonego celu, jestem już suchy. Nawet bielizna i koszulka zawsze zdąży wyschnąć. Tu następuje zmiana. Dolną część ciuchów ubieram, a górną zdejmuję. Nigdy się nie rozgrzewam, od razu zaczynam od konkretów. Cały trening dziele na kilka etapów.
1. Bieg z przeszkodami – jest dosyć normalny, biegnę i omijam wszystko co pod nogami.
2. Po drzewie – nazwa mówi sama za siebie, poruszam się wyłącznie po drzewach.
3. Siłowe – znajduję jakiś ciężki przedmiot tj. duży głaz czy coś w tym stylu i przechadzam się jakieś pięć kilometrów po lesie.
4. Bieg – ten etap polega na szybkim biegu w jakimś gęstym obszarze lasu i doznaniu jak najmniejszych ran, obtarć czy skaleczeń.
5. Zadanie – tak, na sam koniec wymyślam sobie zadanie. Zależy gdzie dojdę, np. jeżeli nad urwisko to zadaniem jest przeskoczenie na drugą stronę, albo zejście na sam dół i powrót. To już zależy od otoczenia i moich pomysłów.
Wszystko to zajmuje mi dosyć sporo czasu i nie powiem, jest męczące. Dlatego kolejnym krokiem jest zdobycie pokarmu. Następnie udaję się do domu na godzinną drzemkę po czym ruszam załatwiać ,,swoje sprawy,, albo pojawiam się na polanie. Dzień jak co dzień. Od czasu do czasu zdarzą się jakieś newsy. Na nudę na pewno nie narzekam. Pewnie kilka rzeczy bym pozmieniał, ale w sumie… Po co? Hah…
_______________________________________
Wiem, że mało ciekawe, ale postanowiłem tą obecność dziś zaliczyć. Powiem szczerze, że tego typu opowiadanka nie są moją dobrą stroną. Może trocę tajemnicze, ale chyba nie sądzicie, że naglę się otworzę i wszystko opiszę … *uśmiecha się pod nosem*
Kiedy docieram do wyznaczonego celu, jestem już suchy. Nawet bielizna i koszulka zawsze zdąży wyschnąć. Tu następuje zmiana. Dolną część ciuchów ubieram, a górną zdejmuję. Nigdy się nie rozgrzewam, od razu zaczynam od konkretów. Cały trening dziele na kilka etapów.
1. Bieg z przeszkodami – jest dosyć normalny, biegnę i omijam wszystko co pod nogami.
2. Po drzewie – nazwa mówi sama za siebie, poruszam się wyłącznie po drzewach.
3. Siłowe – znajduję jakiś ciężki przedmiot tj. duży głaz czy coś w tym stylu i przechadzam się jakieś pięć kilometrów po lesie.
4. Bieg – ten etap polega na szybkim biegu w jakimś gęstym obszarze lasu i doznaniu jak najmniejszych ran, obtarć czy skaleczeń.
5. Zadanie – tak, na sam koniec wymyślam sobie zadanie. Zależy gdzie dojdę, np. jeżeli nad urwisko to zadaniem jest przeskoczenie na drugą stronę, albo zejście na sam dół i powrót. To już zależy od otoczenia i moich pomysłów.
Wszystko to zajmuje mi dosyć sporo czasu i nie powiem, jest męczące. Dlatego kolejnym krokiem jest zdobycie pokarmu. Następnie udaję się do domu na godzinną drzemkę po czym ruszam załatwiać ,,swoje sprawy,, albo pojawiam się na polanie. Dzień jak co dzień. Od czasu do czasu zdarzą się jakieś newsy. Na nudę na pewno nie narzekam. Pewnie kilka rzeczy bym pozmieniał, ale w sumie… Po co? Hah…
_______________________________________
Wiem, że mało ciekawe, ale postanowiłem tą obecność dziś zaliczyć. Powiem szczerze, że tego typu opowiadanka nie są moją dobrą stroną. Może trocę tajemnicze, ale chyba nie sądzicie, że naglę się otworzę i wszystko opiszę … *uśmiecha się pod nosem*