06 marca 2012
Odsłona I
Muzyka
Pamiętasz… zabrałem cię kiedyś do
wesołego miasteczka. Na Diabelski Młyn. Śmiałaś się, że pomimo tylu lat,
ja wciąż lubię tam przychodzić. Byłaś wtedy taka szczęśliwa… Twój głos
zawsze wywoływał u mnie uśmiech. Czy to krzyczałaś, czy mówiłaś słodkie
„Jestem śpiąca”. Może to nie było ważne, ale mnie zapadło w pamięć.
Wiele rzeczy zawsze zostanie ze mną, żadne z nich nie jest materialne.
To nie ważne, bo nie zależy mi na czymś cennym. Dla mnie cenna… byłaś
Ty.
Weszliśmy do błękitnego wagonika; czy jak ty wolałaś to nazywać, koszyka. Usiadłaś obok mnie, wtuliłaś policzek w moje ramię. Ja po prostu cię objąłem i tak siedzieliśmy. Bez znaczenia było, czy zostaniemy tutaj, czy poszybujemy w górę. Nie byliśmy jedyni, nie tylko my tu przyszliśmy. Ale nie zwracaliśmy uwagi na innych, liczyła się tylko ta chwila i to, że byliśmy razem. Szczęśliwi.
Choć wiem, że nigdy tego nie odczytasz… wiedz, że zawsze cię kochałem. I nadal kocham. Może jesteś gdzieś tam, czuwasz nade mną, słyszysz moje myśli. Tak wiele mógłbym ci ofiarować, gdybyś tylko tu była. Znów złapała mnie za rękę, wyszeptała „kocham cię”… Bardzo za tobą tęsknię. Nawet nie wiesz, jak bardzo…
A może wiesz, tylko nie chcesz powiedzieć. Milczysz, unosząc się na wietrze. Może krążysz gdzieś niedaleko, lecz ja cię nie widzę. Nie mogę cię zobaczyć…
Młyn ruszył, wydałaś z siebie ciche westchnienie i mocniej mnie przytuliłaś. Nigdy się tak nie czułem. Przysiągłem sobie, że nigdy cię nie opuszczę. Naprawdę w to wierzyłem. W tamtej chwili nic innego nie było ważne, jak tylko to, że mogę patrzeć w twoje błękitne, ufne oczy, w których odbijał się blask nieba i przepływające obłoczki. Byłem pewny, co do tego, że to pierwsza taka chwila. Nigdy jej nie zapomnę.
W pewnym momencie młyn stanął, zatrzymaliśmy się na samym szczycie. Zaśmiałaś się, mówiąc, że to specjalnie dla nas. Nazwałem cię wtedy moim głuptasem, bardzo to lubiłaś. Wiatr przyjemnie chłodził. Ja z uwielbieniem w oczach patrzyłem, jak rozwiewa twoje krótkie, krucze włosy. Wiesz, wyglądałaś jak anioł. Niemalże widziałem na twoich plecach piękne, śnieżnobiałe skrzydła. Mogłabyś mnie nimi okryć, gdyby zrobiło się zimno. Może to śmieszne, ale naprawdę tego chciałem. Być z tobą. Na zawsze…
Zapytałem cię, czy zostaniesz ze mną, czy mnie nie opuścisz. Zachichotałaś i wtuliłaś się we mnie. „Zawsze będę przy tobie”, odpowiedziałaś. Było to takie proste, ale i piękne. Dziecinnie łatwe, lecz miało swój urok. Naprawdę wierzyłem, że nic złego nie może nam się przytrafić. Byliśmy niezniszczalni, nieśmiertelni. Patrzyłem w niebo, tuląc ciebie i szeptałem raz za razem jedno słowo.
„Dziękuję”…
Teraz nie ma cię przy mnie. Odeszłaś, lecz to nie była twoja wina. Prosiłaś, żebym nie płakał. „Zrób to dla mnie”, powtarzałaś… Ale choć bardzo chciałem, nie potrafiłem zatrzymać łez. Nie potrafiłem cię zatrzymać przy sobie, choć tego pragnąłem ze wszystkich sił. Bardziej niż czegokolwiek innego na świecie. Nic nie mogłem zrobić. Ty także nie. Żadne z nas tego nie chciało. A jednak odeszłaś, zniknęłaś. Na zawsze. To przecież było bez sensu…
Moje oczy nigdy więcej nie zapłaczą, serce nie będzie krwawić. Tak, jak obiecałem.
Kocham Cię. I zawsze będę kochał…
_______________________________
Więc tak… Odsłon będzie więcej, trzy bodajże. Mam już pomysł na drugą, trzecia przyjdzie w trakcie. Zresztą ostatnio mam straszny zapierdziel w szkole, więc twory są króciutkie, ale sądzę, że rozciąganie powyższego opowiadania w nieskończoność byłoby samobójczym zabiegiem. Tyle z pewnością wystarczy.
Weszliśmy do błękitnego wagonika; czy jak ty wolałaś to nazywać, koszyka. Usiadłaś obok mnie, wtuliłaś policzek w moje ramię. Ja po prostu cię objąłem i tak siedzieliśmy. Bez znaczenia było, czy zostaniemy tutaj, czy poszybujemy w górę. Nie byliśmy jedyni, nie tylko my tu przyszliśmy. Ale nie zwracaliśmy uwagi na innych, liczyła się tylko ta chwila i to, że byliśmy razem. Szczęśliwi.
Choć wiem, że nigdy tego nie odczytasz… wiedz, że zawsze cię kochałem. I nadal kocham. Może jesteś gdzieś tam, czuwasz nade mną, słyszysz moje myśli. Tak wiele mógłbym ci ofiarować, gdybyś tylko tu była. Znów złapała mnie za rękę, wyszeptała „kocham cię”… Bardzo za tobą tęsknię. Nawet nie wiesz, jak bardzo…
A może wiesz, tylko nie chcesz powiedzieć. Milczysz, unosząc się na wietrze. Może krążysz gdzieś niedaleko, lecz ja cię nie widzę. Nie mogę cię zobaczyć…
Młyn ruszył, wydałaś z siebie ciche westchnienie i mocniej mnie przytuliłaś. Nigdy się tak nie czułem. Przysiągłem sobie, że nigdy cię nie opuszczę. Naprawdę w to wierzyłem. W tamtej chwili nic innego nie było ważne, jak tylko to, że mogę patrzeć w twoje błękitne, ufne oczy, w których odbijał się blask nieba i przepływające obłoczki. Byłem pewny, co do tego, że to pierwsza taka chwila. Nigdy jej nie zapomnę.
W pewnym momencie młyn stanął, zatrzymaliśmy się na samym szczycie. Zaśmiałaś się, mówiąc, że to specjalnie dla nas. Nazwałem cię wtedy moim głuptasem, bardzo to lubiłaś. Wiatr przyjemnie chłodził. Ja z uwielbieniem w oczach patrzyłem, jak rozwiewa twoje krótkie, krucze włosy. Wiesz, wyglądałaś jak anioł. Niemalże widziałem na twoich plecach piękne, śnieżnobiałe skrzydła. Mogłabyś mnie nimi okryć, gdyby zrobiło się zimno. Może to śmieszne, ale naprawdę tego chciałem. Być z tobą. Na zawsze…
Zapytałem cię, czy zostaniesz ze mną, czy mnie nie opuścisz. Zachichotałaś i wtuliłaś się we mnie. „Zawsze będę przy tobie”, odpowiedziałaś. Było to takie proste, ale i piękne. Dziecinnie łatwe, lecz miało swój urok. Naprawdę wierzyłem, że nic złego nie może nam się przytrafić. Byliśmy niezniszczalni, nieśmiertelni. Patrzyłem w niebo, tuląc ciebie i szeptałem raz za razem jedno słowo.
„Dziękuję”…
Teraz nie ma cię przy mnie. Odeszłaś, lecz to nie była twoja wina. Prosiłaś, żebym nie płakał. „Zrób to dla mnie”, powtarzałaś… Ale choć bardzo chciałem, nie potrafiłem zatrzymać łez. Nie potrafiłem cię zatrzymać przy sobie, choć tego pragnąłem ze wszystkich sił. Bardziej niż czegokolwiek innego na świecie. Nic nie mogłem zrobić. Ty także nie. Żadne z nas tego nie chciało. A jednak odeszłaś, zniknęłaś. Na zawsze. To przecież było bez sensu…
Moje oczy nigdy więcej nie zapłaczą, serce nie będzie krwawić. Tak, jak obiecałem.
Kocham Cię. I zawsze będę kochał…
_______________________________
Więc tak… Odsłon będzie więcej, trzy bodajże. Mam już pomysł na drugą, trzecia przyjdzie w trakcie. Zresztą ostatnio mam straszny zapierdziel w szkole, więc twory są króciutkie, ale sądzę, że rozciąganie powyższego opowiadania w nieskończoność byłoby samobójczym zabiegiem. Tyle z pewnością wystarczy.