17 marca 2012
Ubrana w gruby, przytulny szlafrok, stałam, wspierając łokcie na
parapecie. Na dłoniach złożyłam twarz, której bystre, żółte oczęta
lustrowały krajobraz za oknem. Dzień chylił się ku końcowi. Pojedyncze
drzewa rzucały długie, smukłe cienie, tworząc własną kompozycję na
połaci zielonej trawy. Było niezmiernie cicho… Jedynie świerszcze
przygrywały zachodzącemu słońcu, w oddali dziki ptak wydał z siebie
krzyk pożegnania.
Ostatnie promienie ciepła padały na moje oblicze, sprawiając, iż włosy lśniły niczym chłodne złoto, a oczy skrzyły się niebezpiecznie. Zastanawiałam się nad sensem przyszłości nie wspartej przez przeszłość. Czy można wieść beztroski, pełen radości i wybryków żywot, cieszyć się każdym nadchodzącym dniem i śmiać się z każdej błahostki, nie znając swego dotychczasowego dorobku? Ktoś mógłby rzecz, że tak, jak najbardziej. Jednak mnie to męczyło, byłam cholernie ciekawa, co wydarzyło się przed moim przybyciem do Stada Nocy. Pragnęłam poznać swoje losy, nie zważając na słowa ostrzeżenia, które dosłyszałam, gdy dotknęłam niezwykłej kuli.
Moje palce odruchowo powędrowały ku wisiorowi. Był dziwnie ciepły. Zauważyłam to kilka dni temu, kiedy zostawiłam go na komodzie. Biorąc go potem do ręki poczułam jego ciepłotę, choć nie miał styczności z ciałem, ani jakimkolwiek innym źródłem ciepła, przez dłuższy czas.
Czy Seth jest szalony? – przyszło mi na myśl, tak po prostu. To, co ostatnio wyprawiał na polanie było na tyle dziwne i… niespotykane, że dało mi do myślenia. Choć pieprzył od rzeczy, wyrzucał z siebie słowa bez ładu i składu, to jednak to wszystko miało jakiś sens. Zrozumiałam to, gdy miałam okazję z nim porozmawiać. Sam na sam.
Niewiele z tego pamiętam. Odleciałam w trakcie rozmowy. Może po prostu oszalałam… Może udzieliło mi się jego szaleństwo. Możliwe, że wszyscy dookoła są szaleńcami.
Byłam torturowana – to zdanie pojawiło się wtedy w mojej tak nagle… Teraz rozmyślałam nad nim na spokojnie. Miałam niemalże pewność, że ktoś kiedyś pragnął wyciągnąć ze mnie pewne informacje, użył argumentu siły: przypalał moje ciało papierosami, wielokrotnie bił mnie i gwałcił, poniżał. Działo się to dawno temu… w poprzednim wcieleniu. Gdy mój duch gościł w innym organizmie.
W moim umyśle zamajaczyło inne wspomnienie. Pocałunek. Niewyobrażalnie czuły i delikatny. Złożył go ktoś, kogo nie pamiętałam, a kogo spotkałam niegdyś w parku. Jakim parku..? Nigdy tam nie byłam.
Wyczułam czyjąś dłoń na sercu.
Co czujesz…?
Czuję…
Co?
Ciebie…
Nagle gdzieś pomiędzy leśnymi drzewami dostrzegłam dyskretny błysk. Wyprostowałam się, uważnie obserwując poszycie. Nic podobnego nie wydarzyło się ponownie. Mimo wszystko, postanowiłam to sprawdzić. Pod presją nieznanej mi mocy wyszłam na werandę. Nie miałam zamiaru brać żadnego okrycia, chociaż wieczór był dosyć chłodny.
Stałam tak przez chwilę, gapiąc się tępym wzrokiem na ścianę lasu kryjącą w sobie niewyobrażalną głębię. Ruszyłam powoli przed siebie, pokonując kilka schodków. Wzdrygnęłam się, czując jak moje bose stopy zanurzają się w zroszonej trawie. Pozwoliłam szlafrokowi zsunąć się z ramion. Fałdy ciężkiego materiału opadły na ziemię. Tuż obok nich pojawiły cztery wilcze łapy, które natychmiast odbiły się od nawierzchni, jakby parzyła, i poniosły zwierzę w las.
Czuję…
Targający futro wiatr. Chłód. Uciekające pod łapami kilometry.
Przeszłość, która zbliża się z każdym krokiem.
______________________________
Przepraszam za wszelkie błędy.
Przepraszam też za ostatnie opowiadanie.
Przepraszam.
Ostatnie promienie ciepła padały na moje oblicze, sprawiając, iż włosy lśniły niczym chłodne złoto, a oczy skrzyły się niebezpiecznie. Zastanawiałam się nad sensem przyszłości nie wspartej przez przeszłość. Czy można wieść beztroski, pełen radości i wybryków żywot, cieszyć się każdym nadchodzącym dniem i śmiać się z każdej błahostki, nie znając swego dotychczasowego dorobku? Ktoś mógłby rzecz, że tak, jak najbardziej. Jednak mnie to męczyło, byłam cholernie ciekawa, co wydarzyło się przed moim przybyciem do Stada Nocy. Pragnęłam poznać swoje losy, nie zważając na słowa ostrzeżenia, które dosłyszałam, gdy dotknęłam niezwykłej kuli.
Moje palce odruchowo powędrowały ku wisiorowi. Był dziwnie ciepły. Zauważyłam to kilka dni temu, kiedy zostawiłam go na komodzie. Biorąc go potem do ręki poczułam jego ciepłotę, choć nie miał styczności z ciałem, ani jakimkolwiek innym źródłem ciepła, przez dłuższy czas.
Czy Seth jest szalony? – przyszło mi na myśl, tak po prostu. To, co ostatnio wyprawiał na polanie było na tyle dziwne i… niespotykane, że dało mi do myślenia. Choć pieprzył od rzeczy, wyrzucał z siebie słowa bez ładu i składu, to jednak to wszystko miało jakiś sens. Zrozumiałam to, gdy miałam okazję z nim porozmawiać. Sam na sam.
Niewiele z tego pamiętam. Odleciałam w trakcie rozmowy. Może po prostu oszalałam… Może udzieliło mi się jego szaleństwo. Możliwe, że wszyscy dookoła są szaleńcami.
Byłam torturowana – to zdanie pojawiło się wtedy w mojej tak nagle… Teraz rozmyślałam nad nim na spokojnie. Miałam niemalże pewność, że ktoś kiedyś pragnął wyciągnąć ze mnie pewne informacje, użył argumentu siły: przypalał moje ciało papierosami, wielokrotnie bił mnie i gwałcił, poniżał. Działo się to dawno temu… w poprzednim wcieleniu. Gdy mój duch gościł w innym organizmie.
W moim umyśle zamajaczyło inne wspomnienie. Pocałunek. Niewyobrażalnie czuły i delikatny. Złożył go ktoś, kogo nie pamiętałam, a kogo spotkałam niegdyś w parku. Jakim parku..? Nigdy tam nie byłam.
Wyczułam czyjąś dłoń na sercu.
Co czujesz…?
Czuję…
Co?
Ciebie…
Nagle gdzieś pomiędzy leśnymi drzewami dostrzegłam dyskretny błysk. Wyprostowałam się, uważnie obserwując poszycie. Nic podobnego nie wydarzyło się ponownie. Mimo wszystko, postanowiłam to sprawdzić. Pod presją nieznanej mi mocy wyszłam na werandę. Nie miałam zamiaru brać żadnego okrycia, chociaż wieczór był dosyć chłodny.
Stałam tak przez chwilę, gapiąc się tępym wzrokiem na ścianę lasu kryjącą w sobie niewyobrażalną głębię. Ruszyłam powoli przed siebie, pokonując kilka schodków. Wzdrygnęłam się, czując jak moje bose stopy zanurzają się w zroszonej trawie. Pozwoliłam szlafrokowi zsunąć się z ramion. Fałdy ciężkiego materiału opadły na ziemię. Tuż obok nich pojawiły cztery wilcze łapy, które natychmiast odbiły się od nawierzchni, jakby parzyła, i poniosły zwierzę w las.
Czuję…
Targający futro wiatr. Chłód. Uciekające pod łapami kilometry.
Przeszłość, która zbliża się z każdym krokiem.
______________________________
Przepraszam za wszelkie błędy.
Przepraszam też za ostatnie opowiadanie.
Przepraszam.