Blog ten, pamiętnik, wymyśliły Aldieb, Lady Killer i Gold Fire, podczas gdy to one opiekowały się stadem. Dzięki nim, możecie poznać historię HOTN, historię wybrańców i chwilę z życia osób ze stada. Ten blog powstał by w jednym miejscu streścić wszystkie nasze opowiadania.
`Wandessa.

Czego szukasz?

3 lutego 2012

"Here Comes The Rain Again..." [Imloth]

03 lutego 2012

     Here comes the rain again...     Stała niedaleko potężnego drzewa, z twarzą zwróconą ku niebu. Krople siarczystego deszczu raz za razem uderzały w jej policzki, by potem spłynąć po sinych wargach. Wiatr szaleńczo targał jej włosy, ale ona nie zwracała na niego uwagi. Miała zamknięte oczy, o szarym odcieniu powiek. Cień pod oczami kontrastował z niezwykle bladą skórą. Woda sprawiła, że czarne ubranie przykleiło się do ciała, oblepiając chude, niemalże kościste ciało. I było coś jeszcze. Czarne, postrzępione i poszarpane skrzydła, o piórach ciemniejszych niż smoła, ciemniejszych niż serce, które biło w jej piersi...
     Falling on my head like a memory...
     Gałęzie stojącego nieopodal drzewa schyliły się ku ziemi, jakby przyduszone uderzeniami lejącej się z nieba wody. Można by pomyśleć, że wygląda zupełnie jak ona. Pozbawione liści, o ciemnej, przemokniętej korze, chylące się i wołane przez ziemię, usilnie starało się wyciągać swe gałęzie ku niebu, ale było zbyt słabe. Broczyło czarną krwią, jak ona z ran na łopatkach.
     Otworzyła oczy, w których nie skrzyła się nawet jedna, najmniejsza iskierka. Były puste, i zimne. Dobrze pamiętała upadek...
     Falling on my head like a new emotion...
~~*~~
     Najpierw poczuła ostry ból, dochodzący z jej pleców i już przez chwilę myślała, że niedługo nastanie jej koniec. Wiedziała jednak, że może spotkać ją coś o wiele gorszego, tak strasznie bała się o swoje skrzydła. Gdy ktoś zaczął wyrywać jej pióra, szamotała się i wyrywała. W końcu zaczęła spadać, przeszywana lodowatym powietrzem, przebijana tysiącami ostrych kropel deszczu.
     Próbowała resztkami sił zatrzepotać skrzydłami, wzbić się w powietrze i uniknąć upadku. Nie mogła. Kiedyś śnieżnobiałe pióra, teraz oblane nieprzeniknioną czernią, porywał wiatr. Szarpał nimi, sprawiając jej ból. Krzyczała, lecz nic nie mogła zrobić.
     Uderzenie nastąpiło szybko, o wiele krócej niż sam upadek. Poczuła rozdzierający ból w całym swoim nagim ciele, gdy to zderzyło się z czarnym asfaltem. Dotąd niezniszczalny, anielski kręgosłup, pękł niczym zwykły kij, otumaniając. Przed oczami miała mgłę, bała się. Co teraz z nią będzie? Upadła, a wolałaby umrzeć. Kości się zrosną, skrzydła ozdrowieją. Ale już nigdy nie będzie jej dane wznieść się w powietrze wraz ze swymi braćmi, o nieskazitelnie białych piórach. Zhańbiła imię Boga, okryła się dyshonorem, więc jej największy dar został odebrany.
     Z gardła wydobył się przeraźliwy krzyk rozpaczy, a dźwięk ten poniósł się daleko, setki kilometrów, niesiony wiatrem. Przeszywał i ranił, bo niósł po świecie ból upadłego anioła...     Here comes the rain again...
     Raining in my head like a tragedy...
     Tearing me apart like a new emotion...
~~*~~
     W szlochu, w głębi kruchego, wychudłego ciała, kryła się poszarpana, anielska dusza. Poraniona i skrzywdzona, przez siebie samą. Zawiniła, poniosła karę. Opadłe skrzydła wyglądały przygnębiająco w lejącym się kaskadami deszczu. Szła przed siebie, a deszcz spływał z niej, jakby chciał jeszcze bardziej ją upokorzyć. Powiał lekki wiatr, a ona krzyknęła. Nigdy wcześniej nie odczuwała fizycznego zimna, a ból, jakie niosło, rozszedł się po jej ciele jak prąd.     I want to breathe in the open wind...
     Jęknęła przeciągle i objęła się ramionami. Choć miała na sobie ubranie, czarny płaszcz i skórzane spodnie, nic nie było w stanie uchronić jej od uczucia, że odarto ją ze wszystkiego. Czuła się naga, bezbronna, zhańbiona. Żal w jej sercu uwierał, jak cierń. Gdyby tylko mogła umrzeć... Wszystko byłoby takie proste.
     Przełknęła ślinę. Wstyd na zawsze pozostanie w głębi jej pamięci. Nie mogła znieść go dłużej... Padła na zalany wodą zimny chodnik, uderzając o kamień kolanem i krzyknęła najgłośniej, jak potrafiła. Liczyła na to, że wyzbędzie się z siebie wszelkiego zła.
     Ale to pozostało, gdy tylko czarne skrzydła opadły na jej ramiona. Chciała walczyć, lecz nie miała sił. Było już za późno. O jedno życie za późno...
     I want to walk in the open wind...
     Oddech zatrzymał się, wzrok stracił ostrość. Przez łzy, jak przez mgłę, widziała jedynie kilkanaście białych postaci, lądujących gładko obok niej. Jej bracia wrócili... Lecz gdy uniosła głowę, zobaczyła w ich oczach tylko głęboki smutek i żal. Odwrócili się i odeszli, a ona została sama, tonąc w ciszy zimnej, martwej ulicy...
Imloth (17:21)