14 lutego 2012
Co się dzieje?
Przed oczyma miałem zamazany obraz, biały śnieg w kolorach prawie że bordowych. Wracałem właśnie z kilkugodzinnego treningu, gdy naglę poczułem straszny ból w boku.
Czy to dłoń?
Upadłem na ziemię i podparłem się lekko chwytając za bolące miejsce. Poczułem coś ciepłego, odpłynąłem na moment.. Dawno nie czułem ciepła. Przymknąłem oczy i powoli skierowałem rękę bliżej twarzy, aby zobaczyć, co się stało. Dłoń jednak szybko opadła na śnieg i pierwszy raz od dawna poczułem zmianę temperatury. Spojrzałem na rękę, która zanurzona powinna być w białym puchu. Ona jednak otaczała się czerwoną obwódką. Mrugnąłem kilka razy i podniosłem głowę, obraz nadal był zamazany, ale widziałem zarysy jakiś sylwetek, było ich pełno, jakby jedna na drugiej. Rozejrzałem się powoli i w tym samym tempie wstałem. Opierając się o drzewo przetarłem oczy.
Gdzie jestem?
Miałem wrażenie, jakby moja dusza na chwile została wyjęta z ciała. Otaczało mnie pełno umarlaków. Zagubione dusze. Nie zdziwiło mnie to aż tak bardzo, ponieważ już nie raz mogłem ich widzieć. Należało to do jednych z moich zdolności, ale umiałem już nad tym panować. Więc dlaczego teraz? …
- Membu… – usłyszałem delikatny głos za plecami i gwałtownie się odwróciłem…
- Kali?! – dawno się tak nie zdziwiłem. Stała przede mną i uśmiechała się, tak jak zwykle.
- Chodź do mnie. – spojrzała pustym, proszącym wzrokiem i wyciągnęła dłoń w moją stronę.
- Po co? – na chwilę jakby wyłączyłem się z realnego świata.
- Pokażę ci coś, coś pięknego… – nadal się uśmiechała i twardo trzymała dłoń przed moim nosem.
- Ale po co? – mój wzrok wrócił do normy i stał się znów obojętny.
- Zrób to dla mnie… Ja przecież dla ciebie coś zrobiłam. – te słowa jakby przekonały mnie do działania, nie lubiłem takich ,,pokazów,, ale w sumie… co mi szkodzi. Wyłączyłem się całkowicie, zapomniałem co mnie trzyma w realnym świecie, odleciałem. Powoli wyciągnąłem rękę w stronę jej dłoni i chwyciłem lekko. Poczułem coś dziwnego kiedy dziewczyna delikatnym ruchem pociągnęła rękę.
Love you, love you, love you, love you….
Obraz zanikał coraz bardziej, jedyne co widziałem to jak z mojej dłoni wychodzi… moja dłoń, tyle, że mniej kolorowa, praktycznie przezroczysta. Trwało to, na moje oko, dosyć długo.. Nie bardzo mogłem coś z tym zrobić, przyglądałem się uśmiechniętej twarzy dziewczyny i coraz bardziej się oddalałem od realiów.
- Zostaw ! – naglę ktoś rozdzielił gwałtownie nasze dłonie. Zobaczyłem kolejną postać, podeszła do mnie i chwyciła moją twarz. – Nie daj się Membu, zawsze byłeś silny, już ci ktoś pomaga, dasz radę synku, zawsze dawałeś. – poczułem dotyk na ręce, objęła moją dłoń swoimi. Zacząłem jakby się powoli budzić, obraz stał się bardziej wyraźny. Przezroczysta dłoń cofnęła się i wróciła do środka tej prawdziwej. – To nie twój czas… – Usłyszałem jeszcze, zanim obraz zupełnie wrócił do normy.
- Membu, Membu ! – słyszałem coraz głośniej. Dusze zaczęły znikać i wszystko ponownie nabrało kolorów. – Membu do cholery ! – poczułem coś na poliku i… otworzyłem oczy.
- Padma? – spojrzałem na dziewczynę przykucającą przy moim boku.
- Matko jak ty mnie wystraszyłeś! – krzyknęła.
- Co jest? – mój brzuch owinięty był czymś.. dziwnym i śmierdzącym.
- Membu… – spojrzała na mnie, pierwszy raz miała tak wystraszone oczy.
- Po co to? – zmarszczyłem brwi i spojrzałem na nią. Westchnęła lekko. Dookoła leżało pełno zakrwawionych rzeczy, jakieś fiolki, rośliny i butelki. – Padma? Co tu się dzieje? Zabiłaś kogoś? I dlaczego właściwie tu leże?
- Od kiedy ty tyle pytasz heh? – uśmiechnęła się sztucznie.
- Masz mi coś do powiedzenia? – zmroziłem ją wzrokiem. Milczała, spojrzała na mnie trochę przejęta.
- Membu… Chyba nie jesteś już taki bezpieczny.
- Co to ma znaczyć? – zmrużyłem oczy.
- Ty umierałeś… – wydusiła z siebie, a mnie przeszedł szybki dreszcz…
CDN.
Przed oczyma miałem zamazany obraz, biały śnieg w kolorach prawie że bordowych. Wracałem właśnie z kilkugodzinnego treningu, gdy naglę poczułem straszny ból w boku.
Czy to dłoń?
Upadłem na ziemię i podparłem się lekko chwytając za bolące miejsce. Poczułem coś ciepłego, odpłynąłem na moment.. Dawno nie czułem ciepła. Przymknąłem oczy i powoli skierowałem rękę bliżej twarzy, aby zobaczyć, co się stało. Dłoń jednak szybko opadła na śnieg i pierwszy raz od dawna poczułem zmianę temperatury. Spojrzałem na rękę, która zanurzona powinna być w białym puchu. Ona jednak otaczała się czerwoną obwódką. Mrugnąłem kilka razy i podniosłem głowę, obraz nadal był zamazany, ale widziałem zarysy jakiś sylwetek, było ich pełno, jakby jedna na drugiej. Rozejrzałem się powoli i w tym samym tempie wstałem. Opierając się o drzewo przetarłem oczy.
Gdzie jestem?
Miałem wrażenie, jakby moja dusza na chwile została wyjęta z ciała. Otaczało mnie pełno umarlaków. Zagubione dusze. Nie zdziwiło mnie to aż tak bardzo, ponieważ już nie raz mogłem ich widzieć. Należało to do jednych z moich zdolności, ale umiałem już nad tym panować. Więc dlaczego teraz? …
- Membu… – usłyszałem delikatny głos za plecami i gwałtownie się odwróciłem…
- Kali?! – dawno się tak nie zdziwiłem. Stała przede mną i uśmiechała się, tak jak zwykle.
- Chodź do mnie. – spojrzała pustym, proszącym wzrokiem i wyciągnęła dłoń w moją stronę.
- Po co? – na chwilę jakby wyłączyłem się z realnego świata.
- Pokażę ci coś, coś pięknego… – nadal się uśmiechała i twardo trzymała dłoń przed moim nosem.
- Ale po co? – mój wzrok wrócił do normy i stał się znów obojętny.
- Zrób to dla mnie… Ja przecież dla ciebie coś zrobiłam. – te słowa jakby przekonały mnie do działania, nie lubiłem takich ,,pokazów,, ale w sumie… co mi szkodzi. Wyłączyłem się całkowicie, zapomniałem co mnie trzyma w realnym świecie, odleciałem. Powoli wyciągnąłem rękę w stronę jej dłoni i chwyciłem lekko. Poczułem coś dziwnego kiedy dziewczyna delikatnym ruchem pociągnęła rękę.
Love you, love you, love you, love you….
Obraz zanikał coraz bardziej, jedyne co widziałem to jak z mojej dłoni wychodzi… moja dłoń, tyle, że mniej kolorowa, praktycznie przezroczysta. Trwało to, na moje oko, dosyć długo.. Nie bardzo mogłem coś z tym zrobić, przyglądałem się uśmiechniętej twarzy dziewczyny i coraz bardziej się oddalałem od realiów.
- Zostaw ! – naglę ktoś rozdzielił gwałtownie nasze dłonie. Zobaczyłem kolejną postać, podeszła do mnie i chwyciła moją twarz. – Nie daj się Membu, zawsze byłeś silny, już ci ktoś pomaga, dasz radę synku, zawsze dawałeś. – poczułem dotyk na ręce, objęła moją dłoń swoimi. Zacząłem jakby się powoli budzić, obraz stał się bardziej wyraźny. Przezroczysta dłoń cofnęła się i wróciła do środka tej prawdziwej. – To nie twój czas… – Usłyszałem jeszcze, zanim obraz zupełnie wrócił do normy.
- Membu, Membu ! – słyszałem coraz głośniej. Dusze zaczęły znikać i wszystko ponownie nabrało kolorów. – Membu do cholery ! – poczułem coś na poliku i… otworzyłem oczy.
- Padma? – spojrzałem na dziewczynę przykucającą przy moim boku.
- Matko jak ty mnie wystraszyłeś! – krzyknęła.
- Co jest? – mój brzuch owinięty był czymś.. dziwnym i śmierdzącym.
- Membu… – spojrzała na mnie, pierwszy raz miała tak wystraszone oczy.
- Po co to? – zmarszczyłem brwi i spojrzałem na nią. Westchnęła lekko. Dookoła leżało pełno zakrwawionych rzeczy, jakieś fiolki, rośliny i butelki. – Padma? Co tu się dzieje? Zabiłaś kogoś? I dlaczego właściwie tu leże?
- Od kiedy ty tyle pytasz heh? – uśmiechnęła się sztucznie.
- Masz mi coś do powiedzenia? – zmroziłem ją wzrokiem. Milczała, spojrzała na mnie trochę przejęta.
- Membu… Chyba nie jesteś już taki bezpieczny.
- Co to ma znaczyć? – zmrużyłem oczy.
- Ty umierałeś… – wydusiła z siebie, a mnie przeszedł szybki dreszcz…
CDN.