16 lutego 2012
Weszłam do pokoju i nie zapaliłam światła.
Dziwne. Powinnam była odruchowo podnieść dłoń i nacisnąć jeden z dwóch
białych włączników, a jednak tego nie zrobiłam. Niebieskie światło
zmroku wpadało przez okno i oświetlało krzesło odsunięte od biurka oraz
położony na nim sweter. W pokoju jak zwykle panował chaos, a i tak
czułam się w nim nadzwyczaj spokojnie. Sięgnęłam do plecaka i wyjęłam
mp3 czując, że dziś właśnie jest jeden z tych wieczorów. Wymieniłam
baterie i usiadłam na łóżku umiejscowionym naprzeciwko okna, podkuliłam
nogi do siebie i włożyłam słuchawki do uszu. Przełączyłam kilka piosenek
by trafić na taką, którą dziś zniosę. Po kilku sekundach do moich uszu
dopłynęły spokojne dźwięki jednego z ciekawszych utworów. Rozejrzałam
się. W pokoju było raczej ciemno, więc skupiłam się na oknie. Niebo za
nim zdawało się być dziwnie turkusowe, aż raziło w oczy, ale nie
odwróciłam wzroku. Na dachu domu, który znajdował się w polu mojego
widzenia była lampa. Nagle zabłysła niebieskim światłem, a muzyka
przyspieszyła. Po chwili wokalista zaczął śpiewać.
Urodzona by przegrać w świecie bez reguł
Dwie operacje, 37 szwów!
Krwawiący uśmiech, z twarzą w poduszce
zostajesz sama tylko Ty i Twój ból!
Nowy dzień tak bardzo sie go boisz!
Nieprzytomna z bólu czekasz na sen
Dwie operacje, 37 szwów!
Krwawiący uśmiech, z twarzą w poduszce
zostajesz sama tylko Ty i Twój ból!
Nowy dzień tak bardzo sie go boisz!
Nieprzytomna z bólu czekasz na sen
Znałam piosenkę zbyt dobrze, by nie zacząć
śpiewać razem z wykonawcą. Wsłuchując się w gitarę na chwilę
przymknęłam oczy rozmyślając. Niebieska lampa na zewnątrz była zgaszona,
gdy je otworzyłam, a do mojej głowy wpadło znajome pytanie, nad którym
siedziałam dość często. Jak by wyglądał świat beze mnie? Za oknem
rozległ się głośny huk słyszalny tylko w mojej głowie i wyobraziłam
sobie siebie leżącą w kałuży krwi na białym śniegu. Martwą. Jak bardzo
świat by się zmienił od tego momentu? Przełączyłam piosenkę wiedząc, że
tym rozmyślaniom musi towarzyszyć Alice in Chains i dziękowałam Bogu za
to, żiż utwór, który zaczął lecieć nie był znajomy. Nie chciałam teraz
śpiewać, a wiedziałam, że bym się nie powstrzymała.
My gift of self is raped
My privacy is raked
And yet I find
And yet I find
Repeating in my head
If I can’t be my own
I’d feel better dead
My privacy is raked
And yet I find
And yet I find
Repeating in my head
If I can’t be my own
I’d feel better dead
Szkoła. Moje gimnazjum, a w nim znajomi ludzie. Jedni
bardziej przyjaźni, inni mniej, ale prawie wszyscy znajomi. Klasa numer
czternaście, w której to w piątki mamy godzinę wychowawczą. Skarpeta,
moja wychowawczyni podeszła do Emi, która jak zwykle śmiała się z
Pauliną, gdy mnie nie było.
-Postanowiłam Ci powiedzieć, chyba przyjaźniłyście
się.-zaczęła mówić kobieta. Wypowiedziała moje imię i słowo ‚umarła’ w
tym samym zdaniu, aż przeszły mnie dreszcze. Emi uniosła brwi wyraźnie
zdziwiona i wykrztusiła z siebie głośne:
-Że co…?
Westchnęłam cicho, niebo było coraz ciemniejsze, a
piosenka powoli się kończyła. Nie byłam pewna czy dobrze oceniłam
reakcję przyjaciółki, ale cóż. Może jednak nie znałam jej tak dobrze?
Drzwi się otworzyły, nie ruszałam się w nadziei, że ktoś kto przyszedł
(prawdopodobnie siostra) mnie nie zauważy, bo w pokoju było za ciemno.
Osoba przyglądała mi się dłuższą chwilę i wreszcie spojrzałam w stronę
wejścia. Światło z korytarza oświetlało szafę i jedną ze ścian
pomarańczowym światłem, tak innym od tego, które wpadało przez okno.
Ojciec zapalił światło jak zwykle, gdy tak siedziałam. Bał się, że
płaczę, wiedziałam to. Nie miałam pojęcia czemu myślał, że gdy tak sobie
jestem i nic nie robię to jestem smutna. Zupełnie jakbym cały czas
tylko rozpaczała, a przecież tak nie było. Rzadko się zdarzało bym miała
doła i nie wychodziła przez to z domu, z natury byłam raczej
histeryczną optymistką. Zapytał o coś i wyszedł na szczęście zamykając
drzwi i gasząc światło, które raziło moje oczy. Uśmiechnęłam się w duchu
i powróciłam wzrokiem do lampy, która znów się zapaliła. Zaczęła się
kolejna piosenka.
It’s been a long day at the bottom of the hill,
she died of a broken heart.
She told me i was living in the past,
drinking from a broken glass
I’m alone, I never wanna be alone
Now I, now I turn to face the cold.
she died of a broken heart.
She told me i was living in the past,
drinking from a broken glass
I’m alone, I never wanna be alone
Now I, now I turn to face the cold.
Znów szkoła. Emi podeszła do Agi z tą samą zdziwioną
miną i przekazała jej wieści. Czarnowłosa dziewczyna pokręciła głową nie
dowierzając. Zadawałyśmy się od niedawna, ale lubiłam ją, było o czym
gadać i stopniowo się zaprzyjaźniałyśmy. A wtedy, gdy nagle usłyszała
wieść o mojej śmierci nieco się załamała. Nic dziwnego, nawet gdy znała
kogoś zaledwie z widzenia była smutna przez kilka dni, rozbita.
Zadzwonił dzwonek, wszyscy weszli do klasy, także Aga. Usiadła w ławce
nie witając się z nauczycielką i oparła głowę na rękach rozmyślając.
Skarpeta zapytała czy wszystko dobrze, czarnowłosa tylko kiwnęła głową
nieświadomie nie wyrywając się z letargu.
Moje wyobrażenie o reakcji Agnieszki było nieco bardziej
realne niż Emi, gdyż kiedyś opowiadała mi jak zareagowała na śmierć
swojego znajomego, którego tak naprawdę prawie nie znała. Lampa za oknem
znów zgasła. Z cichym westchnieniem zmieniłam piosenkę błagając, by już
nikt nie wchodził do mojej własnej oazy spokoju, w której chyba miałam
prawo od czasu do czasu sobie posiedzieć i porozmyślać nad sensem mojego
istnienia. Nie martwiąc się o nic znów odpłynęłam. Bo jak mogłabym
zapomnieć o Michale?
Starówka w moim mieście, najbardziej uboga ze
wszystkich, ale dla mnie i tak nie istniała piękniejsza. Kochałam ją
bardzo, miałam dużo fajnych wspomnień związanych z tym miejscem. Ludzie
często przychodzili tam z gitarami by dorobić sobie na swoim hobby,
także brązowowłosy Michał. Stał ze swoim elekto-akustykiem i grał
właśnie Oasis – Wonderwall, jedną z piękniejszych piosenek, którą podbił
moje serce bez wzajemności oczywiście. Emi szła brukową ulicą i
uśmiechnęła się lekko widząc go. Byłam prawie pewna, że najchętniej by
go wyminęła, ale i tak się zatrzymała. Przywitali się i dziewczyna bez
zastanowienia (tak jak zwykle zresztą) powiedziała mu co się stało. Jak
zareagował chłopak, na którym tak mi zależało? Z którym dzieliłam tyle
wspólnych zainteresowań, przez którego kiedyś płakałam, a mimo to go nie
kochałam.
-Ostro.-powiedział tylko nieco zdziwiony i pożegnał się z moją przyjaciółką.
Jak zwykle jego reakcja w mojej wyobraźni była skutkiem
niedowartościowywania siebie samej, a przynajmniej tak twierdziła Paula,
dziewczyna, która jako jedyna mnie prawie wcale nie denerwowała sobą.
Jej reakcji nie przemyślałam, bałam się, że będzie zbyt odmienna od
realnej. Zamrugałam gwałtownie odrywając się od rozmyślań. Dosyć
katowania się, pomyślałam i wbiłam pusty wzrok w lampę za oknem, która
na moich oczach zaczęła się zapalać i gasnąć na zmianę. Wtedy właśnie
zadałam sobie bardzo egoistyczne pytanie: Dlaczego nikt nie płakał?
——————————————————————–
Chyba pierwszy raz w życiu wyszło mi takie długie. Jak
dla mnie neutralne, nie jest beznadziejne, ale świetne też nie. Sami
oceńcie. No i oczywiście prawdziwe, bo właśnie przed chwilą to się
działo.