Blog ten, pamiętnik, wymyśliły Aldieb, Lady Killer i Gold Fire, podczas gdy to one opiekowały się stadem. Dzięki nim, możecie poznać historię HOTN, historię wybrańców i chwilę z życia osób ze stada. Ten blog powstał by w jednym miejscu streścić wszystkie nasze opowiadania.
`Wandessa.

Czego szukasz?

29 lutego 2012

Stan, w którym czuję się jak potwór [Imloth]

29 lutego 2012


Jesteś wrażliwy? NIE CZYTAJ więc. Z góry przepraszam za kolejną psychodelę.
_________________
.Musik.
    Znów dopadł mnie ten stan, graniczący z istną furią. Czuję, jakby coś chciało wyrwać mi się z piersi, pragnę krzyczeć, głośniej niż kiedykolwiek wcześniej. Co mam zrobić? To mój wewnętrzny potwór i nie będę z nim walczyć.
     Przed oczami widzę czerwoną mgłę, przesłania mi wszystko, oprócz tej jednej osoby, którą pragnę rozszarpać. Tak, to jest mój dzisiejszy wróg, cel, który wkrótce zostanie zniszczony. Gdybym nie była człowiekiem, byłabym bestią.
     Pięść zaciska się mocno, a paznokcie wbijają boleśnie w skórę. Tak, tego właśnie potrzebuję. Zadawać ból, nieważne, że to moja ręka krwawi. Czuję, jak wszystko wewnątrz mnie zatraca swe kształty i kontury, teraz staje się jedynie kłębiącą chmurą wściekłości. Są ludzie, których gniew przekracza najśmielsze wyobrażenia. Jest czystą furią. Ludzie, którzy nie są ludźmi, są potworami.
     Tak, to znów ten stan, w którym czuję się jak potwór.
~~*~~
     Nie potrafię myśleć o niczym innym, widzę tylko ten jeden cel, nic mi nie przeszkodzi. Jeszcze tylko kilka kroków, nie zdobędę się na spokój, nie powstrzymam się. Wkrótce zrobię to, czego pragnę, co uspokoi gniew w sercu, sprawi, że krew przestanie wrzeć. Czuję, jakby moje ciało było za małe, jakby coś chciało rozerwać je od środka, jakby moje serce miało zaraz wybuchnąć, niczym bomba zegarowa. Nigdy nie wiem, kiedy nastąpi eksplozja, ale nie obchodzi mnie czas.
     Nie widzę już nic, oprócz tej przesłaniającej oczy szkarłatnej mgły, słyszę szaleńcze uderzenia swego serca. Czuję, jak wciąż rośnie we mnie coś, co zaraz wyrwie mi się z piersi. To nie jest gniew, to ista furia. Nie jestem człowiekiem, jestem potworem, bestią.
     A teraz widzę ją, swoją ofiarę, stoi tylko kilka kroków ode mnie. Jest tak blisko, że czuję jej zapach, smród jej zatrutej krwi. Tak słodko by było móc ją rozlać, chociaż te kilka kropel. Potrzebuję tego, żeby uciszyć mój gniew.
     Widzę już tylko bezkształtne plamy, jedynie barwy o nieskończonych odcieniach czerwieni i czerni. Chcę krzyczeć, głośniej niż kiedykolwiek wcześniej, zaraz moje serce eksploduje!
     Nie mogę dłużej się powstrzymywać, szkarłat mgły zupełnie przesłonił widok. Niemalże poczułam, jak oczy przepełnia czerwień, a źrenice zwężają się tak mocno, że prawie znikają. Czuję mrowienie w dłoniach, ucisk w sercu, jeszcze tylko te kilka kroków…
     Rzucam się do przodu, jestem teraz zwierzęciem, nie człowiekiem. Jedynym, co teraz chcę osiągnąć, jest morderstwo mojego dzisiejszego wroga. Chęć zniszczenia, żądza śmierci, to do mnie niepodobne, ale teraz to nie jestem już ja, to mój wewnętrzny potwór, który ukrywał się wgłębi mojego serca zbyt długi czas. Teraz, nareszcie, wyrwał się na wolność i pędzi ku swojej ofierze, by dokończyć jej żywota.
     Wystarczy jedynie mocny kopniak w plecy, aby padła na ziemię, a z jej ust wydarł się przeciągły jęk. Powoli się podnosi, ale ja nie zamierzam czekać. Rzucam się na jej plecy i jednym ruchem wyrywam włosy, wrzeszczy i szamocze się pode mną. Pazury, które nagle pojawiły się na mych dłoniach, wbijają się boleśnie w jej oczy i rozdrapują je. Teraz już nie zobaczy mojej twarzy, czego tak bardzo pragnęłam, ale nie dbam o to. Nie obchodzi mnie, że wszyscy na mnie patrzą, nie potrafię ich zobaczyć. Teraz jestem bestią i skupiam się tylko na mojej ofierze. Podniosłam się, a ona zaczęła uciekać, powoli pełznąc po podłodze. Mój rechot poniósł się w powietrzu, wyglądała tak żałośnie, jak robak wyciągnięty z głębi ziemi. Niedługo do niej wróci, otoczona twardym hebanem czarnej trumny.
     Wstała, zaczęła biec, a ja popędziłam za nią. Uśmiech z mych ust zniknął, zastąpiony znów chęcią okrutnego mordu. Nie zabiję jej od razu, najpierw będę się nią bawić, jak kot myszą. Oto mój następny cel. Ona nie jest już moim wrogiem, jest tylko żałosną ofiarą. Nikt nie jest w stanie mnie powstrzymać, wszyscy schodzą na bok. Nikt nie chce spotkać się z potworem. Tak, to znów ten stan, w którym czuję się jak potwór.
     Biegnie nieudolnie, co chwila się potykając i chwiejąc. Nic nie widzi, zaraz w coś uderzy i padnie na ziemię, a wtedy ją dopadnę. Tak się wkrótce stało, przewróciła się o kamień, a ja przestałam biec. Podeszłam do niej, siłą woli się powstrzymując. Jeszcze nie teraz…
     Z jej kieszeni wyjęłam zapalniczkę, a ogień zapłonął i dotknął suchych liści wokół nas. Wkrótce wszystko wypełnił swąd spalenizny i dymu, powietrze stało się zatrute, a ona zaczęła się dusić. Do moich nozdrzy doszedł smród ognia, który dla mnie był najpiękniejszym z zapachów. Jedno szarpnięcie za kark, a ofiara podniosła się do klęczek, jęcząc cicho. Jej serce biło tak szybko, a tętnica… to tylko kilka centymetrów… Na moje usta wypłynął obrzydliwy uśmiech, przewróciłam ją na plecy, z całej siły wbijając wszystkie pazury w jej pierś. Krzyk uwiązł w gardle dziewczyny, gdy jeden z nich przebił płuco. Szarpnęłam, tworząc głębokie bruzdy i cięcia, z których popłynęły fale krwi. Gdy jej zapach dotarł do mnie, moje oczy znów przesłoniła szkarłatna mgła. Warknęłam, zupełnie jak zwierzę, jak potwór, chociaż wciąż byłam w ciele człowieka. Ma nieludzka natura wydarła się ze mnie i wreszcie dała upust swojej furii.
     Zaczęła krzyczeć, wciąż nie straciwszy przytomności. W mojej ręce pojawił się nóż, który już po chwili oberżnął jej język. Zaczęła krztusić się i dławić własną krwią, a mnie napełniło tylko jeszcze większe pragnienie. Kilka szybkich ruchów dłoni, a twarz została posiekana głębokimi ranami, ramiona doznały tego samego. Dobrze wiedziałam, że posługuję się czystym okrucieństwem i to napełniało mnie największą przyjemnością. Raz za razem zadawałam jej ból, używając wszystkiego, co posiadałam. Jej oczy zaszły mgłą i przestała się ruszać, ale wciąż żyła. Nie była zdolna do nawet najmniejszego ruchu. Ciało lekko drżało, a gdyby miało siłę, z pewnością wiłoby się w konwulsjach bólu.
     Przyszedł czas na wielki finał, koniec morderczej sceny. Pochyliłam się tak nisko, że moje usta niemalże stykały się z jej wargami. Powoli, patrząc nienawistnie w jej niewidzące oczy, szeptałam cicho słowa.
     – To za to, że weszłaś mi w drogę. Jesteś tylko małą, bezbronną istotką, dlatego umierasz.
     Zadaję ostateczny cios, podrzynając gardło tak głęboko, że ostrze noża niemalże całe zniknęło w jej szyi. Kilka sekund  i było po wszystkim. Mgła zniknęła, a gniew ucichł. Wysunęłam język i zlizałam tętniczą krew z jej ust, śmiejąc się przy tym szyderczo. Poczułam swąd palonego ciała, odór, który był normalnością. Płomienie ciasno nas otaczały, ale ja nie czułam strachu. Ich strzelanie wywoływało we mnie jedynie wewnętrzny spokój. Podniosłam się, a zakrwawiony nóż przyłożyłam do ust, by przesunąć językiem po jego ostrzu. Schowałam go w wewnętrznej kieszeni czarnego płaszcza i odeszłam w mrok.
~~*~~
     Siedzę i patrzę tępo w ścianę. Nikt nie wie, co zrobiłam, nikt nie wie, kim byłam. Kim się stałam. Uśmiecham się niemalże niezauważalnie do samej siebie, a do ust wędruje kubek gorącej herbaty. Upijam łyk, w mojej duszy panuje spokój. Znów czuję się tak, jak zawsze, zachowuję się naturalnie. Nikt nigdy się nie dowie, nie będzie miał o niczym pojęcia. Wciąż będą następne ofiary i kolejne morderstwa. Już teraz słyszę głos radiowego reportera, dźwięk dobiega do mnie, jak zza szkła.
     – Wczorajszej nocy, z czternastego na piętnastego sierpnia, ktoś podpalił zachodni kraniec Białobrzeskiego lasu. Mieszkańcy twierdzą, że często palono tam ogniska, co wskazuje na czysty przypadek. Byli jednak świadkowie, jak mówią – dziwnego wydarzenia, które miało miejsce w GreepsParadis, miejscowym klubie nocnym. Twierdzą, że widzieli uciekającą dziewczynę i goniącego ją… – Na chwilę zapadła cisza, gdy reporter upewniał się, że dobrze widzi czytany przez siebie tekst. – …potwora. Szesnastoletnia Miranda Borawska zaginęła bez śladu.
     Uśmiechnęłam się szerzej, upijając kolejny łyk herbaty. Nie słuchałam już dalszej części audycji radiowej, nie było potrzeby. Wstałam i skierowałam się po swój czarny płaszcz. Trzeba zbierać się do szkoły. Wejdę tam i będę zachowywać się, jak zwykle, normalnie.
     Nie dowiedzą się, że ja tylko wyglądam jak człowiek.
_____________________________________
Dobra, jak gdzieś przesadziłam – coś było niesmacznego, obrzydliwego, drastycznego, niefajnego itp. to piszcie. Przyjmę każdą skargę. Ale w sumie, ostrzeżenie było.
Aha, podpisałam się pod listą obecności, ale chyba z deczka za późno. Przepraszam, miałam lekkie problemy z internetem (a może z rodzicami?). W każdym razie – jestem, żyję i paczę.
To tyle z ogłoszeń parafialnych.