Blog ten, pamiętnik, wymyśliły Aldieb, Lady Killer i Gold Fire, podczas gdy to one opiekowały się stadem. Dzięki nim, możecie poznać historię HOTN, historię wybrańców i chwilę z życia osób ze stada. Ten blog powstał by w jednym miejscu streścić wszystkie nasze opowiadania.
`Wandessa.

Czego szukasz?

19 lutego 2012

Śmierć, cz. 3 [Membu]

19 lutego 2012
[ Muzyka: http://www.youtube.com/watch?v=G-U4UBuvWms
Może być za długie]

Czwarty dzień…
I’m running out of time
I need a doctor, call me a doctor
I need a doctor, doctor
to bring me back to life.
Już nie tylko ból nogi.. Rozrywa mi całe ciało, nie mogę i nawet nie chcę się ruszyć. Zamykam oczy, wszystko się przypomina. Pomiatanie w stadzie, widzę to jak w filmie. Ucieczka… Chęć zemsty. Wszyscy dawni znajomi, których już nie ma. Których sam zabiłem. Oni nauczyli mnie tej obojętności, tego zimnego wzroku i egoizmu. Nie żałuję… Jestem jaki jestem i nawet nie chcę się zmieniać. Kolejna scena to to stado. Stado Nocy.. Zmiany, małe ale jednak. Chamski, wredny.. Tak to ja.. Brak uczuć.. Już nie. Mam wybrane osoby. Tin, kocham ją, za to jaka jest, nie odwróciła się ode mnie nigdy. Wspiera mnie i wierzy we mnie, nawet kiedy jestem tym chamem, który.. ,,do niej nie pasuje,,. A ja co? Leże, powieki opadają mi coraz bardziej i nic z tym nie mogę zrobić. Padma, czasem wkurzająca ale sympatyczna i pomocna. Luna, może nie bardzo z nią gadam, ale jestem wdzięczny za dawne udzielenie pomocy. Lista nie jest długa, ale jest.
I’m running out of time.
Ktoś wchodzi do pokoju i mówi coś do mnie, nie rozumiem i widzę zamazany obraz. Już nie raz byłem bliski śmierci, ale nigdy nie czułem się aż tak. Taki chyba był cel.. Umierać w męczarni. Najwięcej siły wkładam w to, aby nie zamknąć oczu, żeby chociaż trochę orientować. Nie dam się tak łatwo.. Nie ja. To nie w moim stylu. Czuję coś chłodnego na czole i przechodzą mnie dreszcze, jakaś ulga ale i ból. Trzymam się. Próbuję wstać, albo chociaż się ruszyć, nie jest to łatwe, jestem jak sparaliżowany. Udaje mi się zacisnąć pieść i mocniej otworzyć oczy, ale opadam z sił i już nie daje rady… Odpływam coraz bardziej, słyszę jakieś hałasy i głosy, ale nie odróżniam jednego od drugiego. Zaciskam zęby.. Dochodzi nowy wysiłek. Muszę regenerować swoją ranę, nie zostało mi tak dużo. Skupić się na tym, chociaż na tym. Powieki opadają całkowicie, a ja już nic nie słyszę. Leże bez ruchu, jak warzywo, kawałek ścierki, który każdy może wziąć i rzucić gdzie mu się podoba.
I need a doctor, call me a doctor.
Stoję w ciemnym miejscu. Wysuszony las, zaschła, popękana ziemia i tylko ja. Ruszyłem przed siebie i widzę pustkę, robi się coraz ciemniej. Taki słaby… Nie. Wcale nie jestem słaby, nikt nigdy mi tego nie wmówi. Mam w dupie innych zdanie, jestem silny i dam radę. Przyspieszam kroku i zaciskam pięści.
- Nie dam się! Nie wykończysz mnie jasne! – krzyczę nagle nie wiadomo do kogo. Nikogo tu nie ma. Łapię kamyki leżące pod moimi stopami i ciskam nimi w pustą przestrzeń. Zaczynam biec i trwa to długi czas. Nagle widzę jakiś błysk, dosłownie iskierka. Gwałtownie się zatrzymuje i przyglądam się jej ruchom. Powolnym krokiem idę w jej stronę, jest daleko, ale nie mogę już biec, coś mi nie pozwala. Zbliżam się coraz bardziej, w końcu dochodzę do maleńkiego światełka, wiszącego w powietrzy niczym świetlik. Wyciągam powoli dłoń w jego stronę i dotykam.
I need a doctor, doctor.
Otwieram oczy.
- Membu! … – słyszę swoje imię i jakiś bełkot. Nic więcej nie rozumiem. Poruszam lekko palcami. Zaczyna się ta sama walka. Nie zamykaj oczu. Wsłuchuj się w to co mówią, w to co słychać. Powieki ponownie opadają, ale zmuszam się i szybko je podnoszę. Wzdycham ciężko, jakby z wysiłku. Kolejny trening? Nie to raczej coś więcej. Chęć życia… Następna próba, stary no rusz się, chociaż trochę. Nie wychodzi. Nadal kieruję palcami, ale to jedyne co mogę zrobić. Oczy coraz bardziej odmawiają posłuszeństwa, tak jak i słuch. Trudno mi już się skupić. Czuję naglę lekkie ukłucie w miejscu zadanej rany, która zaczyna strasznie piec i szczypać. Już nawet nie mogę syknąć z bólu, nie zastanawiam się co to było, ani kto to zrobił, w głowie mam tylko uczucie, które zostało po ukłuciu. Czy ja już odchodzę? Przecież nawet się nie pożegnałem… Mieszane uczucia, złość, słabość, smutek, chęć walki. Co chwile myślę co innego, raz chcę się poddać, po chwili mam ochotę walnąć się w głowę i zapytać samego siebie czy mnie nie pojebało. Zaraz potem zasypuję się pytaniami typu ,,dlaczego?,, a jeszcze później mam w to wyjebane i wypełnia mnie przekonanie, że dam radę, bo w końcu to ja. Przypominam sobie słowa Tin ,,Wiem, że się nie dasz. Nigdy się nie dajesz,, i jej uśmiech, przekonywujący mnie, że naprawdę tak myśli. I Padma ,,Poradzisz sobie, jesteś silny, jeszcze tylko trochę,,. Nie mogę przecież tak po prostu sobie odejść. Wytrzymam to ,,jeszcze trochę,, i wszystko wróci do normy. Znowu będę wrednym, zimnym chamem. Już za tym tęsknie i gdybym tylko mógł obdarzył bym ten pokoik, w którym leżę, swoim cwanym uśmiechem. Ostatnia próba, znowu chcę się ruszyć i po raz który mi nie wychodzi.. Opadam z sił i to dużo szybciej niż wcześniej. Przez ten cały czas starałem się regenerować ranę, ale nawet nie wiem jak mi to poszło. Chcę walczyć, ale nie mogę, nie mam już skąd brać sił… Powieki znowu opadają, a ja odpływam i nie wiem co się dzieje…
I need a doctor, doctor
to bring me back to life.
CDN.