03 lutego 2012
Oparte… Zupełnie na
faktach. Nie powinno zostać wspomniane. Wspomnienia przeplecione tą
piosenką. Piszcie, jeżeli przeczytacie. I przepraszam Rozalia, wiesz, że
naprawdę Cię lubię.
Ja pisałam „Here comes the rain again”
Ty „I want to walk in the open wind
I want to talk like the lovers do”
I want to talk like the lovers do”
Tak, to było słodkie. Słodkie, dawno i nieprawda.
Is it raining with you?
https://www.youtube.com/watch?feature=player_embedded&v=VND16EnLROs
- Tak właściwie tez bym zapalił ale nie
mam czego. A Here Comes The Rain tak mi się z tym wszystkim i Tobą
kojarzy, ze to szok.-
Pamiętam tę ogromną polanę. Pamiętam wielkie drzewo tuż obok nas. Pamiętam, że była to dwunasta, o dwudziestej pierwszej mieliśmy ciszę nocną. Pensjonat był tuż obok, ale godzinę po ciszy nocnej mieliśmy być w łóżkach, zupełnie cicho. Szukali nas wszyscy. To był najgorszy przypał tej zielonej szkoły. Mało brakowało do dużych konsekwencji.
Obok nas leżała jeszcze trójka znajomych. Ich prymitywne dowcipy prowokowały uśmiechy na naszych twarzach. Oni leżeli we trójkę. Jeden na drugim, zaśmiewając się z powodu rzekomego wzwodu jedynej wśród nich dziewczyny. Tak, to było głupie, ale zimno zdaje się zamroczyło nas na tyle, że liczyła się sama obecność wszystkich.
Księżyc tej nocy był ogromny. Spoglądał ku nam ciężko z nieboskłonu. A przed nami, pamiętam to, niczym zdjęcie, rozciągały się ogromne połacie lasów. Góry, pokryte płachtą ciemności i te malutkie, jaskrawe światełka w oddali.
Tak, pamiętam, że to właśnie była nasza Czarna Perła. Ty byłeś Jackiem, a ja Elizabeth.
Porwali naszą piękną piracką łajbę i teraz świecili do nas, byśmy zauważyli, dawali nam znaki, byśmy odebrali statek. To była nasza własna historia, historia o której nie wiedział nikt, tylko nasza piękna… ‚ekypa’? ‚Gangsta’? Każde spotkanie i pierwsze upojenia alkoholem. My i nasza Czarna Perła.
Is it raining with you…?
Po raz pierwszy niepewnie przesunęłam opuszką palca po twojej skórze. Poczułam, jak się zmieszałeś. Nie pamiętam jak stało się to, że mnie objąłeś, pamiętam, że dopiero po chwili, zupełnie niepewnie, swoim jakby uroczo pokracznym ruchem również pociągnąłeś palcem po mojej dłoni. Zatrzymałeś się i wtedy nie byłam pewna, czy wymusiłeś ten ruch, żebym poczuła się lepiej, czy tak bardzo bałeś się tego, co.
Pociągnąłeś nas w tył. Nie słuchałam tego, co mówiła między sobą reszta, słuchałam słów wciąż powtarzających się w mojej głowie, słów piosenki. Leżeliśmy na plecach, opierając się głowami o nogi jednego z przyjaciół. Przyglądałam się gwiazdom, jakie to trywialne. Nie wiem dlaczego, ale wiedziałam, że ta chwila nigdy się nie powtórzy. Wiedziałam, że ten jedyny raz dzielisz się swoim ciepłem, spoglądając wraz ze mną na ogromne, ciemne niebo, w górach, na twojej ostatniej zielonej szkole.
***
Pierwszy ruch, zaciśnięte pięści i na raz rozłożone potężne, jasne skrzydła. Oblicze skierowane ku niebu i przeciągły, przepełniony boleścią skowyt.
Nie wiem dlaczego, ten riff, kiedy zaczyna się refren, zawsze wywołuje u mnie dziwny dreszcz.
Tudum tudum tudum tudum.
Tak. Wszystko się zmieniło. Ja się zmieniłem, Ty również. Jesteś kimś innym. Kochałam cię, kochałam innego ciebie. Wiesz dobrze, czego nie lubię, nie wiesz, czego chcę.
Jakby nagle w ten słodki obrazem ktoś z impetem pierdolną pięścią. Ekran potłukł się, nawet Nasza cudowna Czarna Perła utonęła gdzieś w oddali.Ty klęczałeś przed nią, zimną i uśmiechniętą… sztucznie uśmiechniętą, a przy mnie stał ktoś inny.
Lisica biegła po ogromnym wzgórzu, nie zważając na tnący jej skórę deszcz. Zaciskała zęby, nie potrafiąc zrozumieć. Nie żałowała, nie mogła żałować, nie chciała żałować. Ale mogło być. Delikatne opuszki uderzały o twardą ziemię. Pędziła przed siebie, smagana przez bezlitosny wiatr, chcąc tylko uciec dalej.
Dlaczego odpowiadałeś na moje słowa w ten sposób? Dlaczego tak na mnie patrzyłeś? Dlaczego bawiłeś się? Nie.. to już złe słowo. Oznacza przyznanie się do bycia zabawką. Ale przecież to nie było tak. To ja bawiłam się Tobą. Tak, uwierz w to!
Kogo okłamujesz?
***
Widziałam nagrania w telefonie Rudej. Niczym biało-czarne filmy sprzed lat. Jak głuche echo tego, co już przecież nie wróci. Wiem, że te słowa są żenujące, ale jak bardzo prawdziwe?
Ja, siedząca ci na kolanach, zupełnie speszona, zerkająca ukradkiem w stronę wyjścia. Obraz raz po raz przesuwał się po przedziale tego pociągu, podążając za akcją, a my byliśmy tylko dwiema postaciami w tle, pogrążonymi w zupełnie własnym toku. Usiłowałeś zdjąć mi pieszczochę, ja walczyłam o Twoją bandanę. Jak zawsze warczeliśmy na siebie, jak dwa niepewne znajomości szczeniaki, bojące się ukąsić, nie chcące odejść z podkulonym ogonem.
I drugi. Siedzieliśmy na naszym, słodkim terenie. Owszem, cali mokrzy, po zdemolowaniu działki mojej ciotki, z której później mnie wydziedziczyła. Sam obraz. Ciepło, którym aż pała ten słodki obrazek. Zielona trawa, szary dym papierosów, twój wieczny, niemal dziecięcy uśmiech wymalowany na mordzie.
Jak szare klatki filmu. Porysowane, zupełnie nieaktualne.
W końcu ktoś do nas zadzwonił. „Gloria, Ralf dzwoni do Twoich rodziców, jeżeli nie będzie was za pięć minut to wzywają policję”.
Tak, wróciliśmy.
„Dlaczego nie złapałaś go za rękę?!” „Nie wiem. Wiem, że to nic nie znaczy. Że jutro znów będzie tylko patrzył.”
I wiesz, że czasem za tobą tęsknię? Chociaż czas ułożył wszystko zupełnie inaczej. (Tak, trudno mi powiedzieć, że to Ty ułożyłeś wszystko zupełnie inaczej, o wiele łatwiej jest nie przyznawać się do Twojej wyższości.)
A druga połowa poczeka na to, aż sam ją dokończysz.
Here comes the rain again.
Raining in my head like a tragedy.
Tearing me apart like a new emotion.
Raining in my head like a tragedy.
Tearing me apart like a new emotion.
I want to kiss like the lovers do.
I want to dive into your ocean.
Is it raining with you?
A teraz?
Jesteś przyjacielem.
Moim głupawym przyjacielem.
„tylko”?