Blog ten, pamiętnik, wymyśliły Aldieb, Lady Killer i Gold Fire, podczas gdy to one opiekowały się stadem. Dzięki nim, możecie poznać historię HOTN, historię wybrańców i chwilę z życia osób ze stada. Ten blog powstał by w jednym miejscu streścić wszystkie nasze opowiadania.
`Wandessa.

Czego szukasz?

25 lutego 2012

Opowieść zza żelaznych ścian, cz. I. [Acodine]

24 lutego 2012


 Część pierwsza.
https://www.youtube.com/watch?feature=player_embedded&v=vjncyiuwwXQ


Pachniało jakoś dziwnie. Wokół unosił się niepokój, raz po raz przechodziły mnie dreszcze. Mój nos drapał odór strachu i czegoś, czego nie znałem. Szedłem jakby w kolejce do koryta z jedzenie. Nie musiałem się oglądać, nie pozwalała mi na to z resztą moja anatomia, czułem, że mój brat delikatnie trąca mnie ryjkiem po zadzie. Po bokach stały dwie, dumnie wyprostowane blaszane ściany. Korytarz – tak, to jest to słowo. Starałem się wyjrzeć zza innego brata przede mną, lecz jedyne co dostrzegałem, to kolejna różowych zadków. Postąpiłem kolejny krok, pchnięty przez tych za mną. Miałem szczerą nadzieję, że jeżeli to kolejka do jakiejś paszy, to do wyjątkowo dobrej. I kiedy wzdychając, brnąłem naprzód, czując się w tym wszystkim okrutnie bezradny, nagle powietrze przeszył krótki, paniczny kwik. Stanąłem, uniosłem wzrok. Moim oczom ukazał się półokrągły boks, od wejścia do niego dzieliła mnie dwójka braci. Kiedy ów dwójka znalazła się już w pomieszczeniu, dojrzałem tam też parę ludzi. W białych fartuchach. Nie miałem pojęcia co się dzieje. Rozejrzałem się nerwowo po boksie i bynajmniej, jego wnętrze nie wyglądało przyjaźnie. Oględziny przerwał mi kolejny przeraźliwy kwik, uciekający z paszczy wieprza, który teraz leżał bokiem na posadzce przedemną i wymachiwał rozpaczliwie nóżkami, jakby tańczył, z tym mankamentem, że nie na tej płaszczyźnie co trzeba. „Co ci jest?” zachrumkałem, a włosy na moim grzbiecie stanęły dęba. To wszystko wcale mi się nie podobało. Nie odpowiedział. Spojrzałem z wyrzutem w stronę ludzi, ci zawsze przecież reagowali na widok świni z boleściami. Kiedy jeden z nich pchnął nogą już nieruchomiejące truchło zacisnąłem zęby głęboko urażony. Jak można kogoś tak traktować? Poczułem w żebrach tępy ból. Mój oprawca kopnął po raz drugi, wykrzykując coś. Rozumiejąc ten niezbyt delikatny przekaz, mając ochotę już tylko stamtąd wyjść, najlepiej na pastwisko, czując się dogłębnie poniżony, posłusznie podszedłem na środek boksu. Obróciłem się, by spojrzeć na brata, stojącego jeszcze w kolejce odrobinę dalej. Pochrumkiwał, poruszając różowym ryjkiem, by nadać mi otuchy. Powtarzał, że zaraz się stamtąd wydostaniemy. W jego oczach migotały łzy strachu. Gdy chciałem mu odpowiedzieć, nagle oślepiła mnie ciemna fala. Zaraz za nią, jak strzała mój ryjek przeszyła fala ostrego bólu. Miałem wrażenie że wszystkie ściany tego smutnego budynku runą w jednej chwili na moją biedną głowę. Dopiero teraz poczułem zimno metalowego spustu przestawionego do mojego czoła. Zamrugałem nerwowo i przez mgłę dostrzegłem, że już nie stoję, a leżę. Moje serce biło z zawrotną prędkością, chciałem wstać, chciałem tylko się podnieść i uciec ile sił w raciczkach. Nie mogłem się podnieść. Zachrumkałem raz, drugi, później kwiczałem już tylko ile mogłem, każdy kwik nasączając swoją frustracją i bezsilnością. Kiedy umilkłem, dotarło do mnie, że poprzednik nie tańczył. Jeżeli tańczył, był to taniec agonii. Dobranoc bracia. Spotkamy się, tylko odpocznę. Odpocznę, a później wstanę. Zobaczycie. __
Intryguje mnie kiedy zauważyliście o czym to opowiada. I czy w ogóle.
To jest pierwsza część ciągu na który mam wenę i pomysł.
Hope you like it.