26 grudnia 2011
Mało świątecznie, ale cóż...
_______________________________
<podkład: Ryandan - Tears Of An Angel>
Hi daddy
I miss you daddy
I love you daddy…
Było ciepło. Letni wiatr delikatnie wprawiał materiał mojej białej sukienki w powolne falowanie. Siedziałam po turecku z głową wspartą na ręce. Byłam obserwatorką, wodzącą wzrokiem za małą dziewczynką, bawiącą się na polanie, zaraz obok lasu. Blondyneczka nagle wstała i podbiegła do wysokiego mężczyzny, który kucał z rozwartymi szeroko ramionami i zarzuciła mu pulchniutkie rączki na szyję. Nie zauważyłam go wcześniej. Ten objął ją i ucałował w policzek. Cichy, radosny śmiech rozszedł się po polanie wraz z wiatrem. Chciałam wstać, ale coś kazało mi pozostać. Siedziałam więc dalej na małej skale, obserwując wesoło śmiejącą się dziewczynkę. Ten widok, niczym z obrazka jakiejś bajki wywołał uśmiech na mojej twarzy. Poczułam jak łzy napływają mi do oczu i powoli sunął po policzkach. Nie wiedziałam dlaczego płaczę, ale nie miałam ochoty się nad tym zastanawiać. Nie było to teraz istotne. Wtem wiatr ponownie zawiał, wdając się w taniec z moimi włosami. Ale tym razem jego dotyk spowodował ciarki, które falami rozeszły się po plecach.
Zmrużyłam oczy. Dziewczynka zaczęła się radośnie kręcić, a przy każdym jej obrocie świat się zmieniał… ona się zmieniała. Doroślała, jej włosy ciemniały, a uśmiech powoli znikał z twarzy i oczu. Resztki wesołego śmiechu odbijały się echem w mojej głowie. Świat szarzał, a roślinność więdła, przybierając odcień brązu. Drzewa straciły liście, a suche gałęzie trzeszczały przeraźliwie. Jasne dotąd niebo zasnuły ciemne chmury. Wszystko wyglądało jakby miało zaraz spłonąć w męczarniach. Świat zamarł, obserwując teraźniejszą sytuację.
Stop every clock
The stars are in shock…
Dziewczynka zatrzymała się. Nie była już małym dzieckiem. Stała się nastolatką. Ubrana była w białą sukienkę, a na ramiona opadały czarne włosy. Patrzyła na mężczyznę, oddalonego od niej. Uniosłam głowę, nie wiedząc gdzie uleciała cała magia tamtej chwili. Radość ustąpiła miejsca ciszy i cichej rozpaczy. Nagle po policzkach dziewczynki spłynęły łzy. Po uśmiechu nie było już śladu, jedynie wspomnienie. Nagle jej usta rozchyliły się lekko i dało się słyszeć szept.
Hi daddy
Go away daddy
I hate you daddy…
Poczułam kujący ból, gdy wspomnienie tworzące historię, wypłynęło na wierzch pamięci. Gdy patrząc na dziewczynkę, dostrzegłam siebie... Zsunęłam się powoli z głazu i zaczęłam cofać, ale wydawało mi się, że obraz przesuwa się razem ze mną. Pokręciłam delikatnie głową, jakby chcąc to wyrzucić z myśli. Jednak nic to nie dało. Znowu omamiły mnie obrazy przeszłości. Zacisnęłam powieki nie dając się wciągnąć w chaos myśli. Odwróciłam się i ruszyłam przed siebie. Na twarz padł cień. Przyłożyłam rękę do miejsca, gdzie biło serce. Wygięte palce wbiły się w materiał sukienki. Poczułam, wilgoć pod opuszkami i nagle po dłoni, popłynęła czerwona stróżka, a za nią kolejna. Sukienka zabarwiła się powoli na szkarłat. Zacisnęłam usta, gdy wszystko się zatrzymało, a do uszu dotarł cichy szept sumienia…
Cover my eyes
Cover my ears
Tell me these words are a lie…
I miss you daddy
I love you daddy…
Było ciepło. Letni wiatr delikatnie wprawiał materiał mojej białej sukienki w powolne falowanie. Siedziałam po turecku z głową wspartą na ręce. Byłam obserwatorką, wodzącą wzrokiem za małą dziewczynką, bawiącą się na polanie, zaraz obok lasu. Blondyneczka nagle wstała i podbiegła do wysokiego mężczyzny, który kucał z rozwartymi szeroko ramionami i zarzuciła mu pulchniutkie rączki na szyję. Nie zauważyłam go wcześniej. Ten objął ją i ucałował w policzek. Cichy, radosny śmiech rozszedł się po polanie wraz z wiatrem. Chciałam wstać, ale coś kazało mi pozostać. Siedziałam więc dalej na małej skale, obserwując wesoło śmiejącą się dziewczynkę. Ten widok, niczym z obrazka jakiejś bajki wywołał uśmiech na mojej twarzy. Poczułam jak łzy napływają mi do oczu i powoli sunął po policzkach. Nie wiedziałam dlaczego płaczę, ale nie miałam ochoty się nad tym zastanawiać. Nie było to teraz istotne. Wtem wiatr ponownie zawiał, wdając się w taniec z moimi włosami. Ale tym razem jego dotyk spowodował ciarki, które falami rozeszły się po plecach.
Zmrużyłam oczy. Dziewczynka zaczęła się radośnie kręcić, a przy każdym jej obrocie świat się zmieniał… ona się zmieniała. Doroślała, jej włosy ciemniały, a uśmiech powoli znikał z twarzy i oczu. Resztki wesołego śmiechu odbijały się echem w mojej głowie. Świat szarzał, a roślinność więdła, przybierając odcień brązu. Drzewa straciły liście, a suche gałęzie trzeszczały przeraźliwie. Jasne dotąd niebo zasnuły ciemne chmury. Wszystko wyglądało jakby miało zaraz spłonąć w męczarniach. Świat zamarł, obserwując teraźniejszą sytuację.
Stop every clock
The stars are in shock…
Dziewczynka zatrzymała się. Nie była już małym dzieckiem. Stała się nastolatką. Ubrana była w białą sukienkę, a na ramiona opadały czarne włosy. Patrzyła na mężczyznę, oddalonego od niej. Uniosłam głowę, nie wiedząc gdzie uleciała cała magia tamtej chwili. Radość ustąpiła miejsca ciszy i cichej rozpaczy. Nagle po policzkach dziewczynki spłynęły łzy. Po uśmiechu nie było już śladu, jedynie wspomnienie. Nagle jej usta rozchyliły się lekko i dało się słyszeć szept.
Hi daddy
Go away daddy
I hate you daddy…
Poczułam kujący ból, gdy wspomnienie tworzące historię, wypłynęło na wierzch pamięci. Gdy patrząc na dziewczynkę, dostrzegłam siebie... Zsunęłam się powoli z głazu i zaczęłam cofać, ale wydawało mi się, że obraz przesuwa się razem ze mną. Pokręciłam delikatnie głową, jakby chcąc to wyrzucić z myśli. Jednak nic to nie dało. Znowu omamiły mnie obrazy przeszłości. Zacisnęłam powieki nie dając się wciągnąć w chaos myśli. Odwróciłam się i ruszyłam przed siebie. Na twarz padł cień. Przyłożyłam rękę do miejsca, gdzie biło serce. Wygięte palce wbiły się w materiał sukienki. Poczułam, wilgoć pod opuszkami i nagle po dłoni, popłynęła czerwona stróżka, a za nią kolejna. Sukienka zabarwiła się powoli na szkarłat. Zacisnęłam usta, gdy wszystko się zatrzymało, a do uszu dotarł cichy szept sumienia…
Cover my eyes
Cover my ears
Tell me these words are a lie…
Szera (14:42)