31 grudnia 2011
Do jakiej perfekcji można dojść w gadaniu do siebie samej?
Noc. Księżyc w pełni, mnóstwo gwiazd na niebie.
Co
ją to obchodziło, przecież ich nie widziała. Setki lat minęły, odkąd
zaklęcie umierającego wilka wypaliło jej oczy, które od tamtego dnia
były bezużyteczne. Jedynym znakiem, że wciąż są, był ostry, piekący ból,
który czasem czuła pod opaską, ból, na który nie było lekarstwa, który
sprawiał, że miała ochotę wyć.
Tej nocy, niezdolna do snu właśnie z powodu tego bólu, przyszła nad jezioro leśne. Usiadła tuż nad jego taflą, zupełnie sama.
Sama?
"Myślałaś, że cię zostawię?" - usłyszała własny głos, choć nie powiedziała ani słowa. Tak jej się przynajmniej zdawało.
- Czego chcesz?
"Dotrzymać ci towarzystwa. Skąd ta agresja?"
Neff
nie odpowiedziała. Westchnęła tylko i wbiła niewidoczny wzrok w taflę
jeziora w miejscu, gdzie powinno znajdować się jej odbicie. Ból nie
ustępował. Ta Druga wciąż siedziała obok z lekkim uśmiechem na pysku.
"Po co tu przyszłaś?"
- Nie mogę spać. Pieką mnie oczy.
"Wiem, dlaczego tu przyszłaś. Pytam po co. Mogłaś zostać w domu."
-
... Pobyć trochę sama ze sobą. -Westchnęła. Miała, co chciała, była ze
sobą. Nadal wpatrywała się uporczywie w swoje odbicie, jakby myślała, że
dzięki temu albo w końcu je ujrzy, albo uśmierzy ból.
"Może ci pomóc?"
- usłyszała nagle, a po chwili wyraźnie poczuła dotyk na opasce. Nie,
to niemożliwe, nikogo oprócz niej tu nie było... Ale wyraźnie poczuła
czyjąś łapę na twarzy.
- Zostaw! - Neff gwałtownie wstała i cofnęła się o kilka kroków, ale Ta Druga zatrzymała ją. Nie wiedziała jak.
"Czemu? Przecież nikt nie widzi. Jak dawno temu wpuściłaś pod nią trochę powietrza?"
- Ale...
"Przecież im to nie szkodzi, prawda? Chodź. Nie bój się. Jestem tu z tobą. Pomogę ci."
Machinalnie
wróciła tam, gdzie siedziała. Nie wiedziała, czyja łapa - jej własna,
czy Tej Drugiej - rozwiązała węzeł za jej głową. Opaska zsunęła się
miękko na ziemię, ale wilczyca bała się otworzyć powieki.
- ... Nie zrobię tego.
"Dlaczego?"
- Nie robiłam tego od tak wielu lat...
"No i nie sądzisz, że czas najwyższy to zmienić? Nie martw się, jesteśmy razem."
Poczuła, że ktoś położył swoją łapę na jej łapie. Wyraźnie to poczuła.
Powoli,
jakby kosztowało ją to wiele wysiłku, Neff otworzyła oczy - a
dokładniej mówiąc, dwie puste, blade jamy, które rozrzuciły dookoła
mdłe, wyblakłe światło. Po raz pierwszy od co najmniej stu
pięćdziesięciu lat poczuła chłodny, nocny powiew na całej twarzy.
Zaczerpnęła głęboko powietrza i rozejrzała się dookoła. Ból zdawał się
być mniejszy, jakby koiło go świeże powietrze. Ta Druga uśmiechnęła się
łagodnie.
"I co, aż tak źle?"
- N-Nie.
Wiatr
powiał mocniej, rozwiał jej włosy. Leżąca u jej stóp opaska o mało nie
odleciała, ale Neff zdążyła ją chwycić. Przez chwilę trzymała ją w
łapie, przyglądając się jej bez słowa pustymi oczami. Na materiał padło
blade światło. Zmoczyła go w chłodnej wodzie, wycisnęła lekko i
zawiązała ponownie oczy mokrą opaską, rozkoszując się odświeżającym
zimnem, które poczuła na oczach. Ta Druga siedziała w bezruchu i
milczeniu, dopóki wilczyca nie skończyła. Dopiero wtedy przemówiła.
"Widzisz,
twoje oczy, niewidome czy nie, są częścią ciebie. Szanuj je i kochaj
takimi, jakie są. Może teraz wydają ci się bezużyteczne i cierpisz z ich
powodu, ale kiedyś przecież służyły ci wiernie przez wiele lat. Czasem
bolą, bo są chore, a wtedy ty musisz się nimi zaopiekować. Bo dużo im
zawdzięczasz."
- ...
Jeszcze
pewien czas siedziały obie (?) nad taflą jeziora, bez słowa. Neff
zrelaksowała się i było jej dobrze. Przyjemnie jest tak siedzieć i
milczeć. Milczenie to też jakaś rozmowa.
Gdy już wystarczyło jej milczenia, wstała i udała się z powrotem do jaskini. Zostało jej jeszcze kilka godzin snu.
Tak, wiem, dość badziewne. Nie wyszło mi. Ale chciałam coś napisać.
Potraktujcie to jako opowiadanie z cyklu "Co się dzieje, gdy Neff nasłucha się za dużo muzyki z Wolf's Rain i dostanie weny, siedząc w śmierdzącym pociągu."
Gratuluję, jeżeli ktoś to przeczytał do końca.