Blog ten, pamiętnik, wymyśliły Aldieb, Lady Killer i Gold Fire, podczas gdy to one opiekowały się stadem. Dzięki nim, możecie poznać historię HOTN, historię wybrańców i chwilę z życia osób ze stada. Ten blog powstał by w jednym miejscu streścić wszystkie nasze opowiadania.
`Wandessa.

Czego szukasz?

29 grudnia 2011

Przeznaczenie Ciszy - część druga. [Fene]

28 grudnia 2011


Fene musiała podbiegać do towarzyszki. Zwalniała co chwilę tempa, rozglądając się. Próbowała zapamiętać wszystkie elementy. Wydeptana, acz już zasypana śniegiem ścieżka z kamiennymi krawędziami. Pasmo drzew okalało tę dróżkę, rzucając cień i zasłaniając słońce. Leśne zwierzątka jak nie uciekały przez waderami, to na nie łypały lub chuchały, jak to jedna zdenerwowana sowa, kiedy biedna musiała słuchać rozmawiających wilczyc. 
Nie sądziła, że wycieczka może przebiec szybko. Podejrzewała, że poświęcą na nią kilka dni, może pięć, z przerwami na odpoczynek i wyżywienie. A tu, proszę, niespodzianka! U stóp celu były zaledwie jeden dzień po przeprawie. Drugi dzień miał być wspinaczką. Mimo tego, że jej się obawiała, była podekscytowana.
Szczenię na początku nie poradziło sobie ze wskoczeniem na skalną półkę. Tak się tym przejęła, że nie dotarły do niej uwagi Tin.
   – Niżej jest głaz, z którego ci będzie łatwiej – śmiała się Tin, obserwując skaczącą towarzyszkę.
 Kiedy ta opadła na łapy, zwróciła pyszczek w jej kierunku. Potem przekręciła go w prawą stronę i zobaczyła to, o co chodziło Tince. Podeszła do skały i wdrapała się na nią. Zgodnie z wcześniejszymi uwagami wadery, kiedy pytała się o skakanie, napięła mięśnie tylnych łap i odbiła się, kierując przednie łapki na półkę. Ku zaskoczeniu Fene opadła na jej środek. Uśmiechnęła się z góry do Tin i zaczęła wdrapywać się dalej. 
Tiinkerbell wskoczenie na skałę, na którą szczenię nie mogło, nie sprawiało problemu. Czujnymi oczyma nadzorowała trasę i dawała wskazówki brązowej, jak ma wskoczyć na inną płytę. Widać, że Fene porady brała do siebie i coraz lepiej jej wychodziło. 
Nagle podrostek stanął.
–  Tin?
–  Tak? – wadera również zatrzymała się, patrząc pytająco na Fene. 
–  Tam jest jakaś jaskinia – wskazała ruchem pyska kierunek.
Tin zmarszczywszy pysk powiodła spojrzeniem za wzrokiem wilczycy. Wdrapała się na ostatnią półkę i podeszła do niedużej groty. Powąchała ziemię i kawałek skały, po czym podniosła łeb i zerknęła na brązową.
   – Brawo – uśmiechnęła się. – Znalazłaś skrót.

 ***
Przeprawa przez niezbyt komfortową ciemność zdawała się dłużyć i dłużyć. Tin szła przodem, trzymając w pysku lampion. Znalazły go zaraz po wejściu w tunel. Żółte snopy światła padały na skalne, popękane ściany. W niektórych szczelinach zagnieździły się pająki, robactwo czy inne stworzonka, których Fene jeszcze nie rozpoznawała. Za to doskonale wiedziała, co błądziło pod jej łapami i co zdarzyło jej się kilkakrotnie nadepnąć. Karaluchy. 
Szły w ciszy, nie licząc głowienia się nad wybraniem odpowiedniej ścieżki przy rozwidleniu dróg. Co jakiś czas Musiały wskakiwać na półki, które wyrastały z pionowych ścian, kiedy droga się skończyła. To dawało jej pewność, że idą w górę. 
Małe światło ukazało się im po mniej więcej godzinie marszu. Pierwsza wypełzła Tin, która zaraz potem zaczęła się przeciągać i rozglądać, oceniając, gdzie się znalazły. Fene to trochę wolniej szło, bo kiedy wypełzła z tunelu, słońce postanowiło cisnąć w jej oczy niemiłosierne światło. Zamroczyło ją i odmroczyło dopiero po kilku minutach, a Tin nadal kręciła się, rozglądając. 
Młoda do niej podeszła.
– I gdzie teraz? – zapytała.
– W tamtą stronę – odrzekła Tin po obrocie, w którym ostatni raz się rozejrzała. 
Ruszyły. Przed nimi wiła się ścieżka oplatająca wysoką skalną wieżę. U jej góry szczycił się równy teren utrzymywany przez górę. 
__

Część pierwsza: [link]

Fene. (19:55)