Blog ten, pamiętnik, wymyśliły Aldieb, Lady Killer i Gold Fire, podczas gdy to one opiekowały się stadem. Dzięki nim, możecie poznać historię HOTN, historię wybrańców i chwilę z życia osób ze stada. Ten blog powstał by w jednym miejscu streścić wszystkie nasze opowiadania.
`Wandessa.

Czego szukasz?

31 grudnia 2011

Wyjątkowa cz.II [Padma]

31 grudnia 2011

[ MUZA: http://www.youtube.com/watch?v=WiHRLnrqIjQ NIE spieszcie się, tekst nie ucieknie i wczujcie się w muzykę]
Siedzę w kącie i patrzę w sufit. Zbliża się wieczór, a ja nadal jestem w zamkniętym domu. Sięgam po szklankę stojącą przy moich nogach i powolnym ruchem przechylam ją w stronę ust, wypijając drobne łyki krwi. Zamyślona spoglądam na pustą ścianę pomieszczenia i szukam jakiejś odpowiedzi. Nie do końca znam pytanie, mimo wszystko szukam. Odstawiam pustą szklankę i otulam się ramionami, wzdychając lekko. Gładzę przyjemny w dotyku materiał mojej bluzy, przymykam oczy i staram się uspokoić myśli. Co się właściwie dzieje? Do oczu napływają mi łzy, nawet nie wiem czemu. Przeczucie, złe przeczucie za cholerę nie chce mnie opuścić. Nagłe dreszcze przechodzą moje ciało, gęsia skórka, a w głowie tyle opcji...
Trzeba czekać.
Dziwne uczucie, jakby ktoś cały czas stał nade mną. Przyglądał się co robię albo czemu nie robię nic. Nie czuję się zagrożona, ale czuję, że ktoś tu jest. Tylko po co? Tego to się pewnie i tak nie dowiem. Nagle w domu czuć lekki powiew wiatru. Podnoszę się powoli, wyrwana z zamyślenia i rozglądam po pokoju. Coś dziwnego, jest inaczej, czuję się przez chwilę bardzo obco w własnym domu. Wciągam głośno powietrze i równie głośno je wypuszczam. Nie wiem czego się spodziewać. Ktoś tu zaraz wyskoczy, czy może nic się nie stanie? Ta druga opcja pasowałaby mi najbardziej, ale jakoś mało to dla mnie realne. W domu rozlega się nagły trzask, jakby wszystkie okna i drzwi ktoś szarpnął od zewnątrz. Małe wzdrygnięcie i wzrok kierowany ku drzwiom wyjściowym. Powoli penetruje korytarz spojrzeniem i idę, nie spiesząc się, w kierunku wyjścia. Delikatnie chwytam klamkę i naciskam ją. Ku mojemu zdziwieniu drzwi otwierają się. Rozchylam je bardzo szeroko, nic i nikt tam nie stoi. W sumie nawet nikogo się nie spodziewałam. Stoję chwilę w progu i rozglądam dokładnie, jest dosyć ciemno. Wychodzę i zamykam za sobą drzwi. Idę przed siebie... coś śmigło mi przed oczyma.. jakby jakiś materiał...odwracam za tym wzrok... ale umyka mi. Zatrzymuję się i stoję bez ruchu. Czuję za sobą jakąś dziwną, mroczną aurę. Odwracam się powoli. Oczom ukazuje się gęsta chmura pary, która zdecydowanie przysłania widoczność. Mimo wszystko coś widzę... Nigdy jeszcze tak się nie czułam... Taka... Pusta. Czy to zjawa? Jak z jakiegoś koszmaru. Czarno odziana postać, ukryta między mgłą, bez konkretnego kształtu, o czaszce zamiast twarzy. Stoję lekko zdrętwiała i patrzę na nią. Jej okrycie delikatnie powiewa na wietrze. Patrzy się na mnie tymi oczodołami i lewituje, unosi się w powietrzu. Wyciąga powoli kościstą dłoń w moją stronę, a później w kierunku lasu. Jakby kazała mi tam iść, ale ja stoję, stoję i przyglądałam się dziwnemu okazowi. Mgła spod jej zaczęła kierować się w moją stronę, myślę, że to jakiś sen. Przysnęłam w rogu ściany i śnią mi się głupoty. Jednak szybko wyzbywam się tych myśli. Kiedy tylko mgła dotyka moich butów, czuję dziwny przepływ energii, moje ciało pulsuje od środka, jakbym traciła nad nim kontrolę, jest mi coraz cieplej i coraz mniej orientuje, ale nadal wiem co się dzieje, bynajmniej coś wiem i jestem przytomna, dziwne uczucie, ale nawet nie chcę z nim walczyć. Nagle...
Zaczynam się delikatnie unosić, tracę orientację, wiszę w powietrzu, a mgła owija się dookoła mnie powoli. Głowa kieruje się w stronę nieba, oczy otwierają szeroko, czuję się błogo. Jestem wolna. Mgła obejmuje mnie już do pasa i pnie się wyżej, w końcu dociera do twarzy i oczu. Nie wiem co się dzieje, ale czuję ponowne ich pieczenie, widzę ciemność. Kępy pary przybierają szary, prawie czarny kolor i wnikają we mnie powoli. Podnoszę się coraz wyżej i wyżej, zamykam oczy, już nie pieką. Mam wrażenie jakby mgła zatkała mi żołądek i wszystkie otwory w moim ciele, jakbym zaraz eksplodowała. Ręce odchodzą szybko w bok, otwieram usta i cała para ulatuje ze mnie bardzo szybko... Upadam na ziemię...
Podnoszę wzrok i rozglądam się, nikogo już tu nie ma. Nic tylko cisza i lekki powiew wiatru, rozwiewający moje czarne włosy. Odwracam się trochę mimowolnie w stronę lasu i powolnym krokiem idę do niego. Czuję się jak zahipnotyzowana.. Patrze na najbliższe drzewo i podchodzę do niego. Gładzę jego chropowatą korę dłonią i ruszam dalej, do następnej rośliny. Opuszki palców dotykają każdej ominiętej przeze mnie gałęzi, sięgającej chociaż do moich dłoni. Wszystkie wcześniejsze myśli zniknęły, jestem spokojna, aż za nadto spokojna. Chodzę jak najarana po lesie, co chwilę zatrzymując się przy jakimś drzewie czy krzewie i patrzę. Nie wiem gdzie, ale coś każe mi tam patrzeć, tam iść. Tam.. A co to jest to Tam? Gdzie to jest? Tego już nie wiem, bynajmniej nie ja. Teraz moim kierowcą jest podświadomość. Nigdzie mi się nie spieszy.
Spokojnie. Powoli. Przecież idziesz tam po coś, po coś na pewno. Twoja ciekawość jest zbyt duża, aby zaprzestać, aby zaprzeć się i walczyć.. Aby tam nie iść.
Rozkładam ręce na boki i kręcę się, jak mała dziewczynka, zamykam oczy i frunę, gdzieś daleko w niebie. Obijam się o kanty drzew. Od jednego do drugiego i bawi mnie to.. w sumie to nie mnie. Bawi to moją podświadomość. Ja siedzę gdzieś.. I zastanawiam się.. co tu jest grane.
Raz...
Zatrzymuję się,  a uśmiech namalowany na twarzy znika, poważnieje.
Dwa...
Ręce opadają na swoje miejsce, a ja zamykam powoli oczy.
Trzy...
Otwieram je. Już nie jestem gdzieś, jestem znowu tutaj. Myśli ponownie wracają na swoje miejsce. Chce wykonać krok w przód, ale oczom ukazuje się nagły obraz. Widzę Annabel, widzę ją tak, jakbym nad nią stała. Siedzi z podkrążonymi oczyma i patrzy, jakby na mnie. Nagle ktoś uderza ją w twarz. Kobieta jest już tak zmęczona, że upada. Dopiero wtedy zauważam jej nogę, przykutą do ściany. Z oczu leci jej łza, kiwa głową i zaciska usta. Podnosi się powoli. Ktoś... Ten jakby ja ... przykuca, łapie ją za szyje i podnosi ściskając. Wróżka chwyta jego dłoń i próbuje się uwolnić z uścisku. Coś mówi, krótko, ale mówi. Patrzy na swojego napastnika błagalnym wzrokiem, ale to nic nie daje. W prawdzie zostaje uwolniona z uścisku, po czym szybkim ruchem w jej rękę zostaje wbity jakiś tępo zakończony przedmiot. Słyszę jej krzyk i widzę krew wypływającą z rany. Obraz znika, a ja lecę z tył i zszokowana opieram się o drzewo. Spoglądam w niebo i nabieram dużo powietrza. Spoglądam ,,tam,, i rzucam się w paniczny bieg. Biegnę przed siebie, nie wiem czy dobrze, ale biegnę. Wpadam na krzaki i potykam się o korzenie. Na twarzy co chwile rysuje się małe zadrapanie, nie przeszkadza mi to. Biegnę coraz szybciej, czuję się jakby korzenie wychodziły z ziemi i próbowały mnie zatrzymać. Jakby łapały moje stopy. Oddycham coraz szybciej, obraz dookoła mnie zmienia się z sekundy na sekundę. Wbiegam, zbiegam, przeskakuję.. Nie zwracam uwagi na to gdzie jestem. Nie znam tych terenów, ale wciąż biegnę. Mam wrażenie, że biegam w czyjejś wyobraźni, jakby ktoś tworzył te drogi i przeszkody, jakby ktoś mną kierował, abym dotarła tam, gdzie mam dotrzeć. Może to tak właśnie działa? Może po to pojawiła się ta zjawa przed moim domem? Czy to teraz ważne? Nie! Cholera jasna, muszę biec i to jak najszybciej.
- Annabel - Mówię cicho. Zamykam oczy i zatrzymuje łzy chcące wydostać się na powietrze, otwieram je i nagle zaczynam spadać w dół. Jedyne co teraz słyszę to swój własny krzyk.. Lecę coraz niżej i niżej, dno przepaści widoczne jest coraz bardziej. Spadam cała zesztywniała, zamykam oczy i wtedy ... Czuję, że się zatrzymałam. Otwieram oczy i widzę grubą gałąź, na której utknęłam. Myśli nie dają mi nawet cieszyć się z tego faktu, szybkim ruchem wspinam się cała na gałąź i moim oczom ukazuje się mała dróżka. Nie zastanawiając się długo wbiegam w nią i pędzę przed siebie. Zbyt dziwne jest nagłe wyrośniecie gałęzi, centralnie przy wejściu w jakiś zaułek, więc stwierdzam, że tak po prostu ma być i przyspieszam tępa. Moim oczom ukazuje się niewielka budowla i mur, do którego podbiegam i przeskakuję go jak najszybciej umiem. Lecę w stronę drzwi wejściowych, docieram do nich równie szybko i wpadam do środka. Do pomieszczenia pełnego schodów i korytarzy. Nie zatrzymuję się nawet, jakbym wiedziała gdzie mam biec. Wskakuje na schody, skaczę po kilka stopni, coraz wyżej i wyżej, słyszę krzyk. Ponownie przyspieszam, mijam jakieś pokoje, ludzi, którzy oglądają się za mną z paniką w oczach. Nie zwracam na nich uwagi, wyglądają jak służba. Wpadam w kilka osób, tam leci miotła, tu wiadro, za mną coś się zbiło. Nie zatrzymają mnie, nie dziś. Krzyczą coś za mną, ale ich nie słucham. Teraz mam inny cel, który jest coraz bliżej. Czuje to i mam rację. Docieram w końcu do ogromnych drzwi, na końcu korytarza. Biegnę w ich stronę i wpadam z wielkim hukiem do środka.
- NIE! - krzyczę, zatrzymując się w progu. Osoba trzymająca sztylet przy sercu Annabel odwraca głowę.. Czuje wiele spojrzeń na swoim ciele...
CDN.
Padma (15:31)