28 grudnia 2011
Drobinki
kurzu unosiły się po przestronnej, ciemnej sali nadając jej
tajemniczości. Małe okna przepuszczały niewiele światła, a za każdym
razem gdy ktoś się odezwał jego głos był niesiony z jednego końca
pomieszczenia do drugiego i odbijał się echem. Ciche rozmowy
przypominały bardziej szelest trawy niż szepty.
-Jak to?!-nagle zagrzmiał gruby, męski głos.
-Normalnie. Dziewczyna już wielokrotnie informowała innych o ich umiejętnościach.-spokojnie odpowiedział łagodny, kobiecy głos.
-Nie możemy na to pozwolić, ludzie nie powinni się o tym dowiadywać.
-Wiem, za bardzo na tym cierpimy. Ale spokojnie, Archonie.
-Jak mam być spokojny, gdy ona chodzi po świecie z takim darem? Teraz jeszcze zabiera młodą Ciszę na wyprawę i...
-Zamilcz.-powiedział ktoś o piskliwym głosie. Natychmiast nastała cisza pozwalająca na kontynuację wypowiedzi.
-Nie rozumiecie? Mamy miliony sposobów na uciszenie dziewczyny, a jeśli będzie trzeba to Ciszy też.
-Tak.-odpowiedziało jednocześnie kilka osób.
-Więc nie zamartwiajcie się. Pozbędziemy się jej kiedy tylko będzie trzeba.
----------
Brązowowłosa,
drobna dziewczyna weszła między drzewa patrząc w szare niebo. Miała
nadzieję, że pogoda w ten dzień będzie inna, sprzyjająca, ale nie miała
zamiaru narzekać. Odgarnęła kosmyk włosów z twarzy i nie oglądając się
za siebie stawiała kolejne kroki w głąb lasu. Kąciki jej ust uniosły się
w lekkim uśmiechu, gdy zobaczyła sylwetkę młodej, drobnej wilczycy
wyłaniającej się spośród zarośli. Tin szybko zmieniła swą postać na
wilczą i podeszła do Fene.
-Gotowa?-zapytała,
a gdy ta skinęła głową ruszyła powoli na południe. Miała nadzieję, że
podróż będzie spokojna. Z tego co wiedziała, to córka Alphy była dość
szybka i zwinna, ale natura nie obdarzyła jej szczególną siłą. Tak samo
było w przypadku Tinki. Mogła biegać godzinami, przeskakiwać przeszkody i
tak dalej, ale jeśli chodzi o walkę czy polowanie nie miała zbyt dużych
szans na wygraną. To też liczyła na to, że podczas wędrówki nie
spotkają nieprzyjaznych istot. Zamyślona zaczęła nucić coś pod nosem,
gdy usłyszała głos Fenki.
-Długo będziemy szły?
-Raczej nie, zależy od tego, czy utrzymamy tempo. Możesz szybko biegać, prawda?
-Tak.
Na
taką odpowiedź liczyła. Przyspieszyła do szybkiego truchtu nasłuchując,
czy jej towarzyszka robi to samo, a gdy podrostek jej dorównała zaczęła
myśleć nad najlepszą trasą do Pana Szeptu. Cała ich wyprawa polegała na
dotarciu do niego i umożliwienie Fence rozwijania swojego wielkiego
talentu, jaki Tin w niej dostrzegła. Ayas, bo tak miał na imię
przyjaciel dziewczyny, mieszkał w wysokich górach. Słychać w nich tylko i
wyłącznie szepty i szumy lasu iglastego.
Samica
skręciła i przyspieszyła, gdy na ich drodze pojawiły się pióra i kości
ptaka. Oznaczało to zwierzę w pobliżu. Może niezbyt wielkie, ale Tin nie
chciała ryzykować, nieszczególnie to lubiła. Obie przeskoczyły zgrabnie
pień drzewa powalony na ścieżkę i biegły dalej w równym tempie obok
siebie wymieniając pojedyncze zdania co jakiś czas. Droga minęła w
krótszym czasie niż oczekiwały. Drzewa obok nich znikały z pola ich
widzenia równie szybko jak się pojawiały, a wilczyce nadal nie czuły
zmęczenia. Zwalniały tylko raz na jakiś czas i dzięki temu dostrzegły
podnóża gór już przed zmrokiem.
-No, teraz już z górki. Jakby...-powiedziała cicho Tin i zerknęła na Fene.
-Zatrzymujemy się na noc?-spytała ta druga podziwiając widoki.
-Tak, będzie bezpieczniej.
Znalazły sobie małą polankę, na której odpoczęły i rano wyruszyły gotowe do krótkiej, ale męczącej drogi w górę.