18 grudnia 2011
- Dobrze. Rozumiem. Tak. Oczywiście. Dobranoc -Westchnęła odkładając
słuchawkę. Powłócząc nogami ruszyła do kuchni. Usłyszawszy za sobą cichy
pomruk odwróciła się i pogłaskała białego kota z blizną na prawym
ślepiu. Podniosła go i gładząc jego futro zaniechała celu. Weszła po
schodach i otworzywszy drzwi z kopa położyła się na łóżku. - Wiesz że
Cię kocham no nie Bell? Ludzie ranią, zwierzęta nie. Im można zaufać.
Wystrzał pistoletu. Krew spryskująca ścianę na której wykwitł czerwony
kwiat róży. Wyciągnęła telefon idąc ulicą. -Tak. Wykonane. Dobrze.
Oczywiście. Zrozumiałam. - Życie w którym trzeba słuchać postawionych
wyżej. A wszystko tylko po to by egzystencja w tym świecie była
spokojna, udana i niczym nie zachwiana. Życie w strachu, rozpaczy, bólu.
Życie bez możliwości wygłoszenia własnego zdania. Po co to komu?
Najlepiej. By nikomu nie sprawiać problemów, jeden strzał prosto w głowę
lub pętla zaciskająca się na szyi. Po to by uwolnić się od innych i być
wolnym.Karetka na sygnale i jadący za nią radiowóz. Czerwonooka dziewczyna zatrzymała się i odprowadziła pojazdy wzrokiem. -Jadą. Jadą po niego. - Mruknęła kontynuując chód.
Sznur kusi. Jak lekarstwo. Lekarstwo na świat.Na życie...