Blog ten, pamiętnik, wymyśliły Aldieb, Lady Killer i Gold Fire, podczas gdy to one opiekowały się stadem. Dzięki nim, możecie poznać historię HOTN, historię wybrańców i chwilę z życia osób ze stada. Ten blog powstał by w jednym miejscu streścić wszystkie nasze opowiadania.
`Wandessa.

Czego szukasz?

4 grudnia 2011

Koniec początku, początek końca, cz. II [Arashi]

04 grudnia 2011

Muzyka: klik
__________________________________________________
Obudziłam się w miejscu, którego nigdy nie widziałam. Wyglądało to jak jakaś mała polana, porośnięta granatowymi kwiatami. Dopiero po chwili zorientowałam się, że leżę we wgłębieniu wielkiego drzewa, z którego miałam doskonały widok na polankę.
Obce zapachy uderzyły we mnie ze zdwojoną siłą. Uchyliłam szerzej powieki. Przed sobą ujrzałam tamtego basiora, który był ostatnim moim widokiem przed utraceniem świadomości. Siedział tyłem do mnie, jednak wyczuwałam  od niego silne uczucie niepewności. Ani nutki zawiści lub zła. Uśmiechnęłam się delikatnie, po czym podniosłam się ociężale, nie spuszczając z niego wzroku. Gdy tylko stanęłam na czterech łapach, gwałtownie odwrócił się w moją stronę.
Spojrzał mi prosto w oczy, a jego wzrok był pełen strachu, wątpliwości. Cofnęłam się o krok.
- Wiesz, czemu tu jesteś? - zapytał szorstko.
Popatrzyłam na niego, marszcząc brwi. Nie odpowiedziałam. Chyba bałam się odpowiedzi.
- Bo umierasz i nawet tego nie wiesz- dokończył, spuszczając nieco łeb.
Poczułam szybsze bicie mego serca. Nie wiedziałam czemu, ale mu uwierzyłam. W jego oczach była szczerość. A ja zawsze ufałam oczom. Odbicie duszy... Poza tym... on był taki sam jak ja.
W moim gardle pojawiła się ogromna gula, nie wiedziałam, co mam mówić. Otworzyłam tylko pysk, ale nie wydobyłam z siebie żadnego dźwięku.
Basior podszedł do mnie i kolcem na końcu ogona podniósł moją łapę.
- Widzisz, co to jest!?- popatrzył na małą buteleczkę zawieszoną na czarnym rzemieniu.
Do moich oczu napłynęły łzy, na samo wspomnienie o spotkaniu mojej własnej duszy.
- Ty nic nie wiesz- szepnęłam- NIC!- nawet go nie znałam, a on tak po prostu... po prostu... Mówi mi, że umieram? Niedorzeczne.
Comatose
I'll never wake up without
An overdose of you
- Wiem więcej, niż myślisz. Bo jestem taki, jak ty, Arashi- wypowiedział moje imię.
- Skąd mnie znasz?- zapytałam drżącym głosem.
Spuścił głowę.
- Szukałem cię... Muszę ci pomóc.
- Nie chcę niczyjej pomocy!- wyrwałam się i pobiegłam przed siebie. 
Nie wiedziałam, gdzie jestem. Nie znałam tego miejsca. 
Zagubiona. Obłąkana. Lękaj się, potykaj. Przewracaj się, by za każdym razem wstawać z coraz większą niechęcią.  Arashi... Tchórz. Uciekasz od rzeczywistości i myślisz, że ci się uda? Nie, skarbie. Nie uda ci się. 
W mojej głowie pojawiły się nieznane głosy.
Umierasz.
Nareszcie.
Nie wysilaj się.
On mówi prawdę.
Powinnaś się cieszyć.
W końcu i tak nie chcesz być tym, kim jesteś.
Żałosne.
- Przestańcie!- Wrzasnęłam, potykając się o własne łapy.
Przewróciłam się i wylądowałam pyskiem na ziemi. Nawet nie próbowałam się podnieść. Po moich policzkach płynęły błyszczące łzy. Nie wiem, ile tam leżałam. Godzinę? Dwie?
W każdym razie, gdy usłyszałam Jego kroki, było już ciemno. Wciąż wpatrywałam się w jeden, tylko mi znany punkt. Ciemnoczerwony basior szturchnął mnie nosem i położył się obok mnie.
- Jesteś Arashi, eksperyment 24601. Widzisz... Jestem twoim poprzednikiem. Ludzie nazwali mnie eksperymentem 24600. Znam pewien bardzo ważny szczegół co do naszego gatunku, o ile mogę to tak nazwać. Ludzie wszczepili nam również geny człowiecze. Umierasz, Arashi, bo one są u ciebie jak wirusy. Nawet tego nie czujesz. A pewnego dnia... po prostu zaśniesz i już się nie obudzisz, rozumiesz? Ty im uciekłaś... ja nie. Więc wiem, że tak jest. Podawali mi różne środki, żeby moje geny się zrównoważyły. Gdyby nie to, już bym nie żył. A wciąż trudno mi panować nad tym, jaki jestem. Zrozum to. Powoli, ale umierasz. Nie ma czasu. Chcę, abyś żyła.
Słuchałam tych słów z zapartym tchem. Otworzyłam szerzej zaszklone oczy i popatrzyłam na niego.
- Nawet mnie nie znasz... czemu chcesz, bym została przy życiu?
Przez chwilę wydało  mi się, że w jego oku zakręciła się pojedyncza łza.
- Bo... ja też spotkałem swoją duszę- szepnął- Jestem taki, jak ty. Chcę, żebyś żyła- powtórzył zdecydowanym tonem,a ja tylko się do niego przybliżyłam, nic nie mówiąc.
- Mogę ci ufać?- zapytałam cicho, czując bijące od niego ciepło.
Znowu popatrzył na mnie szarymi ślepiami.
- Musisz Arashi... i musisz się pogodzić z tym, że będziesz w jakiejś części człowiekiem.
Nie wiedziałam, co odpowiedzieć. Nienawidzę ludzi. Nie znoszę. Ale muszę się z tym pogodzić.
- Jestem Atau- basior uśmiechnął się do mnie- I mam coś, co sprawi, że będziesz mogła normalnie funkcjonować. Ale na razie musisz opuścić swoje stado i zostać tutaj, ze mną.
Przytuliłam się do jego puszystej sierści, przymykając powieki i kiwając głową. Czułam, ze mogę mu ufać.
- Nie zawiedź mnie... - szepnęłam tylko i zapadłam w głęboki sen, wciąż czując zaschnięte łzy na moich policzkach i pysku.
______________________________________________________
Beznadzieja, wiem. Ale chciałam to napisać.
Arashi (21:45)