20 lutego 2011
Goodbye, My Lover.
Goodbye, My Friend.
Złote łzy rzucane przez słońce prześlizgnęły się po wilgotnych smugach na bladych policzkach, sprawiając, że stały się dziwnie radosne. Zieleń trawy kontrastowała z nienaturalną bielą skóry, niemal tak bardzo, jak szkarłatna rzeka spływająca po białej sukience. Wszystko było bardzo żywe. Czarne, rozsypane włosy tańczyły razem ze źdźbłami, a wiatr był ich orkiestrą. Nie zbrukane krwią skrawki materiału unosiły się i opadały, jakby nie pojmując ironii sytuacji. Szkarłat zbliżał się do nich nieubłaganie, przypominając posępnego węża. Obłoki nadal brały udział w niekończącym się wyścigu po błękitnej arenie nieba.
Tylko jej oczy nie wyrażały żadnych uczuć. Pełne zimna wpatrywały się w przestrzeń, nie kalkulując już niczego.
Oblizała wargi. Jej serce biło mocno, kiedy wpatrywała się w jego niewzruszoną twarz. Pragnęła, by drgnął chociaż jeden mięsień, by kąciki ust uniosły się chociażby o milimetr. Pragnęła nawet tego, ażeby zaczął krzyczeć, bić ją. Pragnęła by coś zrobił. Cokolwiek.
Ale on stał w miejscu, patrząc. Stał bardzo długo. Stał całe wieki. Potem podszedł do niej, powoli. Jego ruchy były wyważone jak nigdy przedtem. Wyciągnął dłoń i położył ją na jej brzuchu. Przeszedł ją przyjemny dreszcz spowodowany dotykiem ukochanej osoby. Całe napięcie w jednej chwili stało się przeszłością. Jak mógłby ją odtrącić? Po tym wszystkim, co razem przeszli?
I wtedy podniósł na nią wzrok, cofając dłoń, jak gdyby jej skóra go oparzyła.
-To nie jest moje dziecko.-Powiedział. Zachwiała się i podtrzymała ściany. Jej źrenice rozszerzyły się z przerażenia. Kilkakrotnie uchylała usta, ale nie potrafiła nic powiedzieć. Słowa i tak nie miały znaczenia. Mogły tylko ranić. To nie jest moje dziecko. To nie jest moje dziecko. To nie jest...
Odwrócił się i wyszedł. Trzask zamykanych drzwi rozbrzmiał w całym mieszkaniu, w którym zapadła nieznośna cisza.
You touched my heart you touched my soul.
You changed my life and all my goals.
Gorąca woda spływała po jej smukłym ciele, zmywając z policzków łzy. Położyła dłonie na brzuchu, zamykając oczy. Zabiję własne dziecko, pomyślała. Jednak już podjęła decyzję. Nic nie mogło tego zmienić. Zakręciła kurek z czerwonym krzyżykiem. Identycznym przekreśliła dwa istnienia. Lodowaty strumień sprawił, że mimowolnie się skuliła. Mrowienie na całym ciele przypomniało jej o tym, co zaraz zrobi.
Założyła na siebie jego ulubioną, białą sukienkę. Przypomniała sobie pierwsze spotkanie... słony zapach morza unoszący się w powietrzu...
odetchnęła, biorąc na ręce swojego kota. Wtuliła się w jego bure futro. Kto się Tobą zaopiekuje? Pomyślała. Przepraszam. Zwierzak w odpowiedzi przesunął językiem po jej policzku i zeskoczył na podłogę. Mądrymi oczami śledził jej ostatnią drogę do drzwi. Wiedział, co się stanie? Być może.
Dość wahania. Uniosła nóż i zamknęła oczy. Jedno uderzenie, mówiła sobie. Jedno celne uderzenie, i będzie po wszystkim. Z dala od problemów. I z dala od miłości.
Uderzyła, opadając w pustkę.
Goodbye my lover.
Goodbye my friend.
You have been the one.
You have been the one for me.
*
Słowa piosenki zapożyczone z utworu Goodbye My Lover.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz