06 lutego 2011
|
Kobieta
bez słowa, ani żadnego komentarza, odwróciła się od szamanek i
skierowała wzrok w stronę widoku za oknem. Przez jakiś czas chatkę
zajmowała tylko cisza. Obydwie dziewczyny spoglądały po sobie co chwila,
wymieniając spojrzenia. Nie wiedziały, co zrobić. Coś stosownego.
Staruszka wyglądała bardzo sędziwie, jakby wiele przeżyła i wiedziała
praktycznie wszystko. Może dlatego hiena nakierowała An i Lu właśnie na
nią.
- Proszę pani.. – zaczęła Sylfida ostrożnie. Kobieta uniosła dłoń, nakazując dziewczynie tym gestem, aby zamilkła.
Minuty wlekły się jak godziny. Obydwie szamanki padały z nóg, a starsza niewzruszenie wpatrywała się w widok za oknem.
-
Słońce zbliża się ku zachodowi. Niebezpieczny jest las po zmroku. –
odezwała się w końcu. – Potwory na żer wychodzą, a padlinożercy ostatnie
tchnienie i strzępy ciała z ofiary wysysają. – dodała, nie odwracając
się. Ani brunetka, ani blondynka nie miały nic do powiedzenia. Stały jak
wryte, słuchając kobiety. Ta zastukała długimi paznokciami,
wyglądającymi jak szpony, w parapet okna. – Czas płynie, a maszyny
pracują. Niszczą.. – świszczący i ostry głos kobiety odbijał się echem
od ścian izby. Zrobiła krótką przerwę, a następnie znów zaczęła mówić.
-
..i zabijają. Mordują. Łapią i już nie wypuszczają. Ten, kto tam
trafił, nie wracał. Ginął po nim słuch. – powiedziała, każde zdanie
oddzielając stuknięciem szpona w parapet. – Czarną wilczycę porwano. Czy
jesteście aż tak dumne i głupie, by podejmować próbę jej ratowania?
Zginie, jak każde inne żywe stworzenie. Prędzej, czy później. –
kontynuowała monolog. – Niemądre ludzkie istoty nie
potrafią tego zrozumieć i same zabijają, by zakamuflować ból. Nie macie
pojęcia, jak ciężko im jest. – staruszka przejechała pazurem po szybie.
To spowodowało, że po chatce poniósł się zgrzyt. Obydwie dziewczyny
odruchowo zasłoniły uszy. Anaid zacisnęła szczękę. Jej uszy były
wyjątkowo wrażliwe na tak dużej wysokości dźwięki.
Obydwie młode dziewczyny traciły cierpliwość.
I kobieta także.
-
Sądzicie, że tego nie czuję? Nic nie widzę, nic nie słyszę? Źle wam się
wydaje. Nie jestem pomiotem ludzkim. – dodała, odwracając się. Źrenice
starej znacznie się powiększyły, a tęczówki powoli przybierały czarny
kolor. Brunetka przełknęła ślinę. Dostrzegła, że jej towarzyszka powoli
wyciąga zza pasa sztylet. Sama dyskretnie złapała za swój. – Nikt. N i k
t nie powinien naruszać spokoju w mojej izbie. Tym bardziej dwie
zadufane dziewczyny, chcące bezmyślnie stawić czoła takiej potędze. –
nie przerywała mowy. Jej ton głosu był podniesiony, coraz bardziej
przeszkadzający Sylfidzie, która znosiła go gorzej niż blondynka.
Starucha podeszła o kilka kroków bliżej, jednak nadal zachowywała
dystans między nimi.
- Jesteście niczym. – jej
głos coraz bardziej podnosił ton, sprawiając, że brunetka ukucnęła,
próbując szczelnie zakryć uszy dłońmi. Uczucie, że bębenki uszne zaraz
jej pękną, nie mijało. Za wysokie tony, słyszała je jako piski.
Dokuczliwe, jakby wrzeszczało wprost do ucha Anaid tysiące chochlików,
chcących, aby ogłuchła.
Sylfida powoli zaczynała
rozumieć słowa hieny. Skierowała spojrzenie na Lu. Widziała zacięty
wyraz twarzy blondynki i jarzące się złością oczy.
Siwe, wręcz białe włosy kobiety, spięte w zgrabny, wysoki koczek, momentalnie się rozwiązały, ‘’zawisnąwszy ‘’ w powietrzu i okalając pomarszczoną twarz starej. Wyglądała
coraz groźniej, szykując się do ataku. Długie szpony wycelowała wprost w
Lunę, nie zwracając uwagi na brunetkę, kulącą się w kącie i zupełnie
bezradną.
Blondynka, nie zwlekając, zaatakowała, rzucając się na staruszkę, która upadła na ziemię.
Stara
najwyraźniej nie była taka słaba. Podniosła się wręcz błyskawicznie,
zrzucając z siebie Lu i pędząc w stronę ogłuszonej An.
Sylfida dźwignęła się z ziemi. Drżała. Wyjęła zza pasa sztylet, kierując go w stronę kobiety.
-
Ani. Kroku. Dalej. – wycedziła, czując jak po jej czole spływa strużka
potu. Luna nie próżnowała. Szła tuż za starą, której pomarszczoną twarz
wykrzywiał złośliwy, niedowierzający uśmiech. Blondynka zamachnęła się,
uderzając siwowłosą w głowę. Ta padła na drewnianą podłogę izby.
- Szukaj w szufladach. – poleciła Lu brunetka, powoli słysząc coraz lepiej.
Sama rzuciła się do tego samego. Stara nie długo będzie nieprzytomna, więc musiały się pospieszyć.
Anaid
zaglądnęła pod stare, skrzypiące łóżko mieszkanki chaty. Nic ciekawego,
oprócz paru koszyków z ziołami, brudu, śmieci, pająków i mnóstwa kurzu.
Sylfida bała się, że stara nie miała na papierze drogi do obozu. A
gdyby wszystko miała ją w głowie? Możliwość ta budziła niemałe
wątpliwości w jakąkolwiek szansę na znalezienie wskazówki.
-
Mam coś! – wykrzyknęła Lu, rozwijając stary, pożółkły papier listowy i
notes z mapą. – Wynosimy się stąd. – zakomenderowała jeszcze.
W
tym momencie, kiedy obydwie siostry skierowały się w stronę drzwi,
starucha uniosła głowę. Na jej twarzy wymalowany był pewien triumfalny
grymas.
- Alea iacta est. – wymamrotała, znów opuszczając głowę, by jej lico zakryły siwe, cienkie włosy.
Towarzyszki po mozolnej i wyczerpującej ucieczce, a potem dalszej wędrówce przez
las, legły wymęczone przed ogniskiem, otoczone płaszczem nocy. Po
posiłku, który je nieco zregenerował, rozpoczęły przegląd papierów
znalezionych w chacie. List był ciekawy, mówiący o jakiejś przepowiedni,
coś na kształt tego, co opowiadała stara.
Notes
miał w sobie mapę, która powinna im pomóc w dotarciu do obozu
trzeciego. Na uratowanie Aldieb miały coraz mniej czasu. Piasek w
klepsydrze przesypywał się z wolna, ale czas sprawiał, że to wszystko
znacznie przyspieszało obrót sprawy.
Anaid westchnęła, opierając się o Lu i ostrząc na nowo swój sztylet, gdyż stwierdziła, że nie jest on wystarczająco ostry.
-
Damy sobie radę? – zapytała, jakby nie do końca była tego pewna.
Blondynka kiwnęła głową, ścisnąwszy jej dłoń w geście otuchy. Wymieniły
uśmiechy, przepełnione ulgą.
- Co ona wtedy powiedziała? To alea iacta est. – zapytała tym razem Lu, marszcząc nieznacznie brwi i spoglądając kątem oka na An.
- I to mnie właśnie zmartwiło. Kości zostały rzucone.
_________________________________________
Bez
komentarza. Pisałam to bardzo długo. Trochę z braku czasu, trochę z
braku weny. Najmocniej za to przepraszam, to moja wina, wybaczcie. W ten
sposób opóźniłam moment zakończenia opowiadania. Nie wiem, kto tam
zechce pisać po mnie, jak już
chcecie.
Jeszcze raz przepraszam. Mam nadzieję, że nic Wam się nie stało podczas czytania tego.. czegoś. (Wiecie.. skutki uboczne takie jak epilepsja, padaczka, paraliż, drgawki.) |
Blog ten, pamiętnik, wymyśliły Aldieb, Lady Killer i Gold Fire, podczas gdy to one opiekowały się stadem. Dzięki nim, możecie poznać historię HOTN, historię wybrańców i chwilę z życia osób ze stada. Ten blog powstał by w jednym miejscu streścić wszystkie nasze opowiadania.
`Wandessa.
Chat
(25)
Event: "Poszukiwania zaginionego Orzecha"
(1)
Event: "Uchronić Stado przed Klątwą"
(4)
Event: "Wyprawa do Tinolandii"
(1)
Historia Stada
(29)
Historie
(10)
Inne
(10)
IPCY
(6)
Jedyny Słuszny Pan
(7)
Koniec początku początek końca
(4)
Konkursowe
(28)
Kosmici
(10)
Ludzie - opowiadanie stadne
(4)
Misja różowego rycerza
(2)
Nasza przeszłość
(25)
Nie powiązane ze stadem
(31)
Ogniska
(5)
Opowiadanie stadne
(20)
Opowiadanie świąteczne
(5)
Pierścień Czarnego Feniksa
(9)
Początek bez końca
(14)
Podobni do nas lecz bardziej okrutni
(7)
Poezja
(20)
Pożegnania
(12)
Proza
(420)
Przemyślenia
(7)
Tajemnica chatki
(4)
The Rush
(7)
Wybrańcy obrońcy stada
(23)
Z dziennika mamuśki
(4)
Z życia stada
(16)
Zadania
(36)
Zloty
(10)
Acebir
Acodine
Ai
Aldieb
Alethia
Altair
Anaid
Arashi
Arjuna
Asmodeusz
Aspeney
Baru Saya
Batista
BlackHollow
Corey
CrystalGlace
Dalia Seron
Destroy
Dragon Soul
Error Buen
Fene
Fragaria
Glola
Gold Fire
Hecate
Hiacynt
Imloth
Ireth
Jah
Jenna
Kayoko
Kirke
Kitsune
Koga
Kuo
Lady Killer
Liam
Luna
Membu
Mi-Chan
Michelle
Midnight
Mortis Tempesta
Naphill Naomi
Naysha
Neferetti
Nikita
Nitroglyzerin
Nyks
Padma
Quick Furious
Raksha Morte
Rozalia
Scarlett
Setenes
Seth
Syriusz
Szera
Team
Tee Saatus
Tequila Isha
Texi
Theliss Gesha
Tiara
Tiffany
Tin
Tristan
Valkkai
Vendela
Venus
Viera
Zbiorowe
Zoltan