Blog ten, pamiętnik, wymyśliły Aldieb, Lady Killer i Gold Fire, podczas gdy to one opiekowały się stadem. Dzięki nim, możecie poznać historię HOTN, historię wybrańców i chwilę z życia osób ze stada. Ten blog powstał by w jednym miejscu streścić wszystkie nasze opowiadania.
`Wandessa.

Czego szukasz?

15 sierpnia 2011

Klaun [Fragaria]

15 sierpnia 2011

Noc wzięła już Cirkhaven w swe dobre objęcia. Harmonii czystego nieba nie burzył nawet najmniejszy strzęp chmury. Gwiazdy odcinały się punkcikami na stropie świata, przypominając samotne łódki na spokojnej tafli jeziora. Wiatr dął i pochylał wysokie drzewa. Zwierzęta dawno już spały, zupełnie z resztą jak i ludzie, pochowani w burych blokach. Nieliczni tylko przemierzali ulice, czy to z chęci, czy obowiązku...
Oczywiście największym zainteresowaniem cieszył się sklep monopolowy, pod którego drzwiami niezbyt trzeźwi panowie pili któreś już z kolei piwo, a ci, którzy polegli wygrzewali ziemię pod ławeczkami. Oczywiście powinna się zjawić policja, zabrać na izbę wytrzeźwień, sęk jednak w tym, że ostatniego policjanta zabił tydzień temu dwunastolatek, gdy stróż prawa próbował zabrać mu papierosy. A jednak mimo wszystko miasto nie narzekało na straszne niedogodności, poza zdarzającymi się falami zaginięć. Ale czymże były zaginięcia, skoro i tak żyło się dobrze?. Mieli nawet własny cyrk...
Harmonię nocy burzył ten właśnie namiot, wielki, pasiasty, biało-czerwony... Światła zeń biły na stojące opodal wierzby płaczące i jaskrawo pomalowane barakowozy artystów. Diament, bo tak właśnie nazywał się ten cyrk, był chyba najczęściej, poza monopolowym oczywiście, przybytkiem rozrywki. Praktycznie codziennie wykupione były wszystkie bilety. Pasjonaci przychodzili nawet kilka razy w tygodniu. Nikt nie pamiętał kiedy cyrk przyjechał po raz pierwszy pojawił się na obrzeżach miasteczka, ale pewne było, że dobrych kilkadziesiąt lat temu. Może nawet z setkę... Cyrkowcy nie asymilowali się ze społecznością lokalną, żyli w swoim własnym obozowisku. Tam rodzili się, uczyli akrobatyki, grali a potem umierali. Powstał nawet mały cmentarzyk oddzielony od cmentarza parafialnego materiałowym parawanem wyszytym w kolorowe rąby.
Dobiegał końca ostatni występ, treser lwów niedbale trzaskał biczem, gdy płowe bestie przestawały biegać w kółko i skakać przez płonące kręgi. Pył spod ich łap unosił się wszędzie, włażąc oglądającym do oczu, jednak ci niewiele się tym przejmowali. Niektórzy od urodzenia oglądali ten pęd, obserwowali tą zniewoloną siłę, ale i tak za każdym razem dziwili się, jakby widzieli bestie po raz pierwszy.
Za kulisami siedziało dwóch klaunów, czekających na swą kolej. Pomieszczenie przepełnione było smrodem potu, końskiego łajna i zepsutego mięsa, zawalone zakurzonymi gratami. Stary gramofon powtarzał ten sam fragment kilkudziesięcioletniego utworu. Jeden z połykaczy ognia wypróżniał się na połę, zaś na sianku dwoje akrobatów wypróbowywało nowe pozycje. Nie tylko akrobatyczne.
Kurwa... Nie chcę tam znowu wychodzić, to żałosne. Dlaczego ja to robię?
Robisz bo musisz, takim zostałeś stworzony. Nie martw się tym tylko rób swoje. Uśmiechaj się i wydurniaj.
Ale ja nie chcę tak!
Nie dyskutuj. Dawno temu wybrałeś ten zawód. Płać za pomyłkę...
Niech Cię szlag...
Jeden z klaunów wykrzywił się demonicznie i odgryzł głowę szprotce. Zielone kręcone włosy tworzyły marną imitację afro. Drugi, niższy i grubszy przeczesał palcami czerwone gniazdo ulokowane na jego głowie. Wziął do ręki czarną kredkę, by szybko naprawić nim namalowane nad oczami gwiazdki. Westchnął cichutko...
Już za chwilę przed wami sławni Bracia Klauuuun! zawył głośnik. Niski zmełł w ustach przekleństwo i wstał, poprawiając barwne, niekształtne spodnie. W jego dłoni błysnął szeroki tasak...
Szykowała się kolejna fala zaginięć.

-------
[No trochę do dupy wyszło >.>]
Fragaria Invisibilis (17:13)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz