22 sierpnia 2011
Zadanie:,,Nasi
zwiadowcy dostrzegli niedawno ślady srebrnej cieczy na liściach i
drzewach, oraz białe okruchy. Idąc jej śladem, natrafili na niewidoczną
barierę, zza której dobiegał smutny, nieludzki głos. Kilka osób
rozpoznało śpiew jednorożca, a srebrzysta ciecz okazała się być posoką,
natomiast okruchy pozostałością po największym skarbie tego zwierzęcia-
jego rogu. Magowie mówią, że ranne lub martwe już teraz zwierze,
uwięzione jest za barierą, a złamać ją może tylko przelanie krwii
sprawcy jego cierpienia, kułsownika z blizną znaczącą lewą część jego
twarzy. Znajdź go pośród ukrytych w górach jaskiń i zadaj mu takie
cierpienie, na jakie on skazał jedorożca. Zabij go po długich godzinach
zabawy. Jako dowód wystarczy mi pokonanie obszaru otoczonego wcześniej
barierą.,,
Spojrzałem w stronę stada, odwróciłem łeb i ruszyłem w głąb lasu na poszukiwanie tajemniczego kłusownika.
Wiatr
rozwiewał moją sierść, wciągnąłem świeże powietrze mocno, spojrzałem
przed siebie i ruszyłem truchtem, z cwanym uśmiechem namalowanym na
pysku, w oczach pojawiło się ożywienie, byłem zadowolony,przyspieszałem
coraz bardziej, przeskakując przeszkody napotykane na drodze,cieszyłem
się bo.. miałem kogoś zabić. ,,W końcu,, pomyślałem i zwolniłem trochę.
Skierowałem się w stronę niejakiej bariery, aby tam powęszyć.Spojrzałem w
niebo
- trzeba się pospieszyć- powiedziałem do
siebie, nadchodziły deszczowe chmury, nastawiłem uszu i pobiegłem dalej.
Wiatr wiał coraz silniej,kiedy dotarłem już na miejsce wyczułem dobrze
mi już znany zapach.. krew, nieludzka, nie wilcza, tak, teraz byłem
pewien, to właśnie to miejsce, podniosłem wzrok i znowu poczułem tą
,,radość,, oblizałem pysk i zaśmiałem się kpiąco
- chciałeś krwi.. to będziesz ją miał- klapnąłem zębami i ruszyłem w stronę jaskiń, gdzie
podobno znajdywał się kłusownik. Zaczęło padać, badałem las swoim
zimnym spojrzeniem,nie spieszyłem się, nadal się uśmiechałem, na myśl o
męczarniach w jakich znajdzie się ten koleś, coś w rodzaju ekscytacji,
uwielbiałem to uczucie,wyrwać się i .. po prostu nie mogłem się
doczekać. Znowu przyspieszyłem,musiałem się trochę wyżyć, deszcz
sprawiał, że przeszkody były trudniejsze do pokonania, miałem ubaw,
zapomniałem na chwile o swoim zadaniu, wyłączyłem się,teraz celem było
przeskoczyć te
śliskie kłody i kamienie, nie wplątać się w jakieś krzaki, byłem sam,
wybiegłem z lasu na jakieś urwisko, zatrzymałem się i pozwoliłem aby
deszcz zmoczył mi pysk, zamknąłem oczy, wystawiłem język i nabrałem
kilka kropli, otworzyłem oczy, zobaczyłem błyskawice, przeszyła niebo i
uderzyła gdzieś daleko, przekrzywiłem łeb w prawo i ponownie na moim
pysku namalował się cwany uśmiech, ,,idealnie,, pomyślałem,moja ulubiona
pogoda, rozejrzałem się, jaskinie były już niedaleko, powoli ruszyłem
wzdłuż urwiska.
- tak- wyszeptałem kiedy
zobaczyłem swój cel, jaskinie,przybrałem postać człowieka, przeciągnąłem
się i zacząłem zeskakiwać z półek skalnych, kierowałem się w stronę
jednej z jaskiń, był już wieczór i widziałem w niej światło, ognisko.
Byłem dosyć mocno przemoczony, ale nie przeszkadzało mi to, wspiąłem się
wyżej, nad jaskinię, cały czas rozglądałem się czy nikogo niema,
pustka, byłem już nad wejściem do środka jaskini, kiedy nagle usłyszałem
śmiech, związałem szybko włosy i zwiesiłem się głową w dół, twarz jak
zwykle miałem kamienną, zero emocji, spokój … Zobaczyłem kogoś, oglądał
jakieś przedmioty i schlany cieszył się, że je posiada
-
kupa siana, kupaa, forsa, będę pływał w mamonie! –krzyczał zadowolony i
popijał… rum ? Tak, to był rum, trochę dziwne, ale nie po to tu jestem,
nadal się przyglądałem, trwało to jakiś czas, było już ciemno a ognisko
przygasało, koleś śpiewał sam do siebie, coraz ciszej, zasypiał, nie
pasowało mi to ani trochę, nie miałem pewności czy to właśnie on,
podniosłem się i rozejrzałem, dojrzałem jakiś gruby kawał drewna,
sprawnie podniosłem go iz ogromnym hukiem rozbiłem o szczyt jaskini,
drewno rozprysło się na wszystkie strony, facet wyraźnie się przebudził
-
co jest ?! – krzyknął wybiegając z jaskini, miał jakąś broń w ręku,
kopnął kilka kawałków drewna – cholerna burza – burknął i wrócił do
środka.. tak.. to był ten moment, rozłożony na górze jaskini zobaczyłem
jego twarz podświetloną wygasającymi płomieniami, nawet dobrze
zbudowany, ale nic wielkiego i.. taak, blizna na jego twarzy, znowu
zaczęło mnie nosić
- szykuj się – szepnąłem do
niego, ale on nie usłyszał, ,,niech się wyśpi, rano przyszykuję mu
niespodziankę,, pomyślałem i ułożyłem się twarzą do nieba, już nie
padało, zacząłem przyglądać się gwiazdom i rozmyślałem nad zabawami z
ciałem mojego nowego kolegi…
Cdn.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz