21 sierpnia 2011
Opowiadanie wyjaśniające moją nieobecność podczas weekendu oraz nawiązujące do ostatnich wydarzeń.
-------------------------------------
.Muzyka.-------------------------------------
Kosmyki ciemnych włosów zawirowały wokół mojej twarzy, wyrwane ze splotów spinki, przez wiecznie niesforne zefiry. Szare oczy wpatrywały się w kamienny posąg, przedstawiający dumną klacz. Oczami wyobraźni widziałam jak jej przednie, uniesione kopyta poruszają się w majestatycznym tańcu. Gładka, kara sierść lśni w refleksach, rysujących się na silnych kończynach. Długa, zmierzwiona grzywa falowały na silnym wietrze, od którego załopotały właśnie poły mojej koszuli.
Chłodny powiew świeżego powietrza był jak wiadro zimnej wody. Przywrócił mnie do rzeczywistości, wymazując iluzje stworzone w mojej głowie. Zdjęłam z ramienia torbę i rzuciłam ją bezwładnie na ziemię. Kucnęłam przy porośniętym mchem postumencie, na którym, jedna pod drugą, wyryte były daty. To właśnie ten wielki kawałek kamienia był celem mojej wizyty. Przejechałam opuszkami palców po wgłębieniach wyrytych w twardym materiale. Były tak znajome...
Wydawszy z siebie ciche westchnienie wyjęłam ze skórzanego worka dwa przedmioty. Przyjrzałam się krytycznym okiem narzędziom znajdujących się w moich dłoniach. Nigdy wcześniej nie miałam okazji się nimi posługiwać.Posiadałam tylko mgliste pojęcie z zasłyszanych niegdyś historii i opowieści. Innym wyjściem z tej sytuacji byłoby posłużenie się magią, tak jak w przypadku powstawania rzeźby. Jednak chciałam wykonać tę pracę własnymi rękoma.
Przyłożyłam dłuto, trzymane w lewej dłoni, do chropowatej powierzchni. Prawą, w której znajdował się młotek, zamachnęłam się i uderzyłam o płaską końcówkę. Zderzenie wywołało dźwięk, który poniósł się, echem odbijając się od pobliskich drzew.
Nie czułam nic. Wszystkie emocje i myśli zepchnęłam w głąb siebie. Bezlitośnie, z całą siłą jaką dysponowałam, zdławiłam wszystkie uczucia, aż pozostała ze mną tylko nieprzyjemna świadomość mówiąca o ich obecności, gdzieś tam, na dole.
Nie czułam. Nic. Tak było prościej. Mniej bolało.
Opuściłam zdrętwiałe od wysiłku ramiona i rozwarłam mocno zaciśnięte palce, pozwalając by trzymane przez nie narzędzia swobodnie potoczyły się na ziemię. Przyglądałam się koślawym cyfrom z niejaką dumą, a zarazem żalem, że tylko tyle potrafię stworzyć. Ale to nie miało znaczenia. Daty zostały uzupełnione.
Zamknęłam na moment oczy, rozkoszując się przytulnym mrokiem, który ogarnął mnie na te kilka chwil. Kiedy ponownie uniosłam powieki patrzyłam na nagrobki znajdujące się za kamienną figurą. Wstałam, otrzepując kolana z pyłu i ziemi. Podeszłam do nich, powoli stawiając kroki. Położyłam dłoń na najbliższym z nich, głęboko wdychając zatęchłe powietrze. Zrzuciłam kilka starych liści z jego popękanej powierzchni. Podążyłam dalej do trzeciego z kolei grobu. Tu, lata temu została pochowana Black Hollow, kiedy kłusownicy śmiertelnie ją postrzelili. Jednak jej ciało od dawna nie znajdowało się pod ziemią. Kara klacz została wskrzeszona i już od dawna chodziła swobodnie po Ziemi. Uniosłam głowę, odgarniając z twarzy włosy. W następnej mogile spoczywała Gold Fire. To dzięki niej misja Wybrańców dobiegła końca. Poświęciła swoje życie, by nam się powiodło. Wsparłam się obiema rękoma na płycie, obrośniętej pnączami. Zapatrzyłam się na chwilę, wbijając niewidomy wzrok w swoje czarne conversy. Myślami znajdowałam się daleko stąd. W innym czasie i miejscu.
Wyprostowałam się. Podeszłam do posągu i usiadłam na prostokątnym cokole, kuląc się pomiędzy tylnymi nogami klaczy. Nogi podkurczyłam pod siebie, obejmując je ramionami. Odchyliłam głowę do tyłu, kierując spojrzenie ku ciemnemu, zachmurzonemu niebu. Dzisiejszej nocy nie pokazała się ani jedna gwiazda, która mogłaby rozświetlić mrok. Po moim policzku spłynęła łza. Tama zaczynała pękać. Zamrugałam powiekami, chcąc pozbyć się nadmiaru wilgoci, zmieniającej obrazy w rozmazaną plamę. Jednak na nic się to zdało. Zaraz za swą bliźniaczą siostrą ku ziemi pomknęły kolejne słone krople. Tama puściła.
Oparłam brodę na kolanach. Wpatrywałam się tępo przed siebie. A łzy płynęły.
-------------------------------------
Średnio mi się podoba... Ale dobra tam. I mam nadzieję, że podkład starczył, bo nie sprawdzałam...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz