23 sierpnia 2011
Minęła
noc. Ciepłe promie słonecznego świata musnęły mój policzek, zmuszając
do uniesienia powiek. Nastawał świt. Niebo przybierało ciepły odcień,
który z każdą minutą wypędzał głęboki granat, którym to przystroił się
firmament.Przetarłam twarz rękoma, po czym z cichym westchnieniem
wstałam. Weszłam do ciemnego otworu w ścianie skalnej, który prowadził
przez krótki korytarz do rozległej jaskini. Podeszłam do czterech
postaci znajdujących się w dalszej części pomieszczenia. Obrzuciłam
spojrzeniem nadal nieprzytomną Arashi oraz nadal osłabioną, lecz stojącą
już na własnych nogach Tin. W następnej kolejności przeniosłam wzrok na
Szerę i Anaid.
-Co z nią? – Spytałam już chyba rutynowo, jednak nie pozwoliłam sobie jeszcze na nadzieję, że nastąpił jakiś postęp.
-Bez zmian. – Szamanka posłała mi znaczące spojrzenie. Odeszłyśmy kilka kroków na bok. – Al., musimy ruszać. Nie
da się przewidzieć kiedy Arashi się obudzi, a reszta grupy może mieć
spore kłopoty. Co jeśli ludziom udało się ich złapać? – Brunetka zadała
pytanie, które od dłuższego czasu błąkało mi się po głowie. Miała rację.
Nie mogliśmy dłużej zwlekać. Skinęłam poważnie głową, jednocześnie
rozważając nasze kolejne kroki. Odwróciłam się do dziewczyn, wiedząc już co zrobimy.
-Szera,
zostań z Arashi, potrzebna jest jej opieka lekarska. W razie kłopotów
będziesz miała Tiffany. Zajmie się patrolem i zdobywaniem pożywienia.
Jest skrzydlata, więc w razie potrzeby będzie mogła szybko kogoś
zawiadomić. – Szareoczy skierowały się ku Tiinkerbell – Tin, dasz radę
biec? – Dziewczyna skinęła potakująco. – Dobrze. Musimy odnaleźć resztę.
O ile się nie mylę w trzeciej grupie znajdowały się Biohazard, Rima
oraz Destroy. Ruszamy za godzinę.Przygotujcie się.
Rytm
wybijany przez moje łapy idealnie harmonizował z biciem serca. Równy
oddech wplatał się w ich melodię tworząc tajemniczą melodię. Mknęłyśmy
przez las, niczym sokół przeszywający przestworza. Z gracją omijałyśmy
drzewa, w pośpiechu trącając jedynie małe gałązki. Bez trudu złapałyśmy
ślad. Podążałyśmy wyraźnym tropem od około czterdziestu minut, a ten
stawał się coraz wyraźniejszy. Byłyśmy blisko.
-Stójcie! – Usłyszałam głos An i wyhamowałam, o mało nie lądując na jakimś krzaku. Spojrzałam na nią pytającym wzrokiem.
-Są tutaj. Kilkanaście metrów na zachód. Najprawdopodobniej na jakiejś polanie.Słyszę ich głosy.
Uniosłam
zdziwiona brwi, usłyszała ich przy takiej prędkości? Ależ tak… szara
wadera miała zdecydowanie czulszy słuch ode mnie, czy Tin. Zupełnie
wyleciało mi to z głowy.
Już po kilku minutach wyszłyśmy na niezbyt dużą polanę, pokrytą kępkami trawy. Destroy zapoznała nas z obecną sytuacją.
-Ludzie
gonili nas przez jakiś czas, jednak szybko zrezygnowali. To byli
naukowcy, a nie wojownicy, czy łowcy. Nie nadawali się do takiego
zadania.
W tym momencie wtrąciła się Biohazard. Kiedy otworzyła paszczę, z jej pyska uniósł się zielony obłoczek pary.
-Mogę
wynająć kogoś, by zrobił to za nich. Z całą pewnością nie dadzą za
wygraną, teraz, kiedy uciekła im tak zdobycz i kiedy wiedzą, że jest nas
więcej.
-Ale jak znaleźliście się tutaj? – Spytała Tin. Mnie również ciekawiło to pytanie.
-Postanowiłyśmy
ich gonić. – Pałeczkę znów przejęła vernidka.– Zawróciłyśmy i byłyśmy
już prawie pod samą bramą. Jednak Rima stwierdziła, że powinnyśmy
poczekać na resztę… - Samica wydawała się nie do końca pocieszona tą
decyzją. – No i jesteśmy.
-W
takim razie, co teraz? – Spytałam, spoglądając po kolei po członkach
naszej grupy. – Chciałabym załatwić nasze kłopoty z ludźmi raz a dobrze.
Nie mogą Nas ciągle nachodzić. Jeśli pokonamy tych, znajdą się
następni. Macie jakiś pomysł?
-Peleryna niewidka? – Rzuciła An, nie zastanawiając się zbytnio.
-An, jesteś genialna! – Wykrzyknęła Tin, zaskakując nas wszystkich.
-Serio? – Szara wadera spojrzała na nią nieco dziwnym wzrokiem.
-Tak.
Po pierwsze. Jeśli byłybyśmy niewidzialne, bez trudu mogłybyśmy wejść
na teren ludzi. To mi podsunęło myśl, że przecież mamy swoje przemiany!
Pod drugą formą bez trudu mogłybyśmy się wtopić pośród nich i poznać ich
następne plany. –Widać było, że jej plan większości się spodobał.
Jednak Biohazard nie miała zdolności, o których mówiła wilczyca.
Musiałaby tu zostać sama. – Po drugie –Tin kontynuowała. Jakby dostała
słowotoku. – Gdyby tereny stada były niewidzialne, nikt nigdy by nas nie
znalazł. A może nawet nie po prostu niewidzialne,tylko… Gdyby na
przykład rzucić na nie jakiś czar, który by nie dopuszczał do niego
nikogo wrogiego… Co o tym myślicie? – Spojrzała na nas rozognionym
wzrokiem. Była pełna zapału.
Odwróciłam gwałtownie głowę, słysząc przeciągły syk od strony Biohazard.
-Wejdziesz tam i co potem? Spytasz się, czy powiedzą Ci coś o zmutowanych zwierzątkach, a oni podadzą Ci wszystko na tacy?
-Gdyby
zdobyła ich zaufanie.. – Doszedł nas cichy głos Rimy. Spojrzała po nas
niepewnie, po czym kontynuowała, już dużo pewniej. - Podała się za
jakiegoś speca od czegoś.. No na przykład od właśnie takich mutacji.
Mogłaby się dowiedzieć czego oni chcą i co zamierzają osiągnąć. A może
nawet dowie się jak ochronić stado.
-To
ma sens. – An, uśmiechnęła się do Rimy. – Proponuję by do ludzi udały
sięTin i Aldieb. Założymy obóz w pobliżu ich osiedli. Któraś z Was
będzie nas informować. My wkroczymy kiedy zacznie robić się gorąco. A
kiedy Wy - tu skinęła na mnie i Tin - będziecie bawić się w
szpiegowanie, spróbujemy dowiedzieć się czegoś na temat czarów i
artefaktów ochronnych. Myślę, że najlepiej będzie, jeśli w pierwszej
kolejności zajrzymy do wioski Naphalów.
W końcu. Jakiś plan.
-----------------------------------
Dialogi. Fuu. Nie umiem pisać dialogów.
Wyszło,
że się rozdzielamy. Ale nie wiedziałam jak to inaczej zrobić, żeby
zrealizować mój plan. Następną część może pisać Tin. A potem Anaid,
Rima, Destroy albo Biohazard. Chyba że An, Des lub Rima będą chciały
pisać wcześniej. O ile An będzie wgl chciała pisać, bo już sie zajmuje
jednym opowiadaniem. No i Des i An sie nie zgłaszały do tego. o:'
Dobra, mam nadzieje, że sie podoba. x___x'' Nie czytałam, więc pewnie są błędy. ych.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz