22 sierpnia 2011
Najgorsze jest uczucie gdy biegniesz choc wiesz, że i tak cię złapią...
Leżałam
w dziwnej, metalowe klatce. Była podobna do tej, w której przed moim
przyjściem leżała Arashi. Miała jednak jakąś dziwną cechę. Nie
potrafiłabym powiedziec jaką, ale samo przeczucie wystarczyło by
odechciało mi się uciekac. Zresztą byłam zbyt słaba. Nie mogłam się
prawie ruszac, jedynie mrugałam. Za każdym razem gdy wciągałam powietrze
słyszałam charakterystyczny świst. Chyba byłam bardzo spragniona. Z
reszta nie mogłam być pewna, nie czułam pragnienia, glodu, bólu ani
smutku jaki mnie ogarnął. Wreszcie znalazłam siłę by podnieśc nieco
głowę i rozejrzec się dookoła. Niewiele się zmieniło. Jednak jedna
zmiana była przerażająca. Ar pływała w jakimś dziwny płynie i była nie
do poznania. Chciałam krzyczec, wyrwac się z klatki jakkolwiem jej
pomóc. Jednak ile kroc starałam się podnieśc i jakoś zareagowac nie
mogłam. Leżałam więc wściekła na siebie, że nie mogę nic zrobic. W ciało
miałam powbijane igły. Całe mnóstwo. Był różnokolorowe, z daleka pewnie
wyglądały jak mozaika. Gdy tylko odczepiłam jedną z nich coś zaczęło
piszczec i podszedł jakiś człowiek. Wbił mi strzykawkę i nagle zrobiłam
się baardzo śpiąca...
Wszędzie
głośno. Czerwone światła. Obudziłam się z ogromnym bólem głowy. Nie,
ból to za mało. Czułam się jakby miało mi rozerwac czaszkę. Ale za to
mogła już stac. Odzyskałam siły. Ktoś krzyczał. Było tak głośno. Szklana
„probówka”, w której była Ar była rozbita, a Biohazard próbowała
otworzyc klatkę, w której siedziałam. Po sporym placu biegali członkowie
stada. Rozróżniłam jak na razie Aldieb, która majstrowała przy
systemach bezpieczeństwa, Destroy i Anaid, które próbowały wynieśc jakoś
Arashi i kilka innych osób. Więc jednak po nasz przyszli!
Biohazard
otworzyła klatkę więc wybiegłam najszybciej jak się dało. Nadal bolała
mnie głowa, w dodatku doszedł jeszcze ból po wyrwanym zębie, ale nie
przejmowałam się tym. Chciałam jakoś pomóc, więc złapałam w zęby wiadro z
wodą i chlusnęłam płynam na wymyślne sprzęty, aż zaczęły skwierczec. Al
udało się otworzyc bramę, więc po doszczętnym zniszczeniu większości
obozu wybiegliśmy. Niektórzy bardzo szybko, inni nieco wolniej, a ja
całkiem wolno osłabiona przez ból. Po chwili jednak przezwyciężyłam to
jakże ludzkie uczucie biegłam równo ze wszystkimi od czasu do czasu
potykając się. Szukałam wzrokiem Arashi. Nie miałam pojęcia jak ją
niesiono. Nie było nas dużo. Najwyżej 12 osób. Po 5 km biegu Stado
rozłączyło się na 3 części i biegło w różnych kierunkach. Część, w
której byłam biegła njprostszą ścieżką, zapewne ze względu na moje
osłabienie. Druga część, co wiem ze znajomości terenu pobiegła drogą
pełną zwalonych drzew i rowów. Ale drogi, którą pobiegła trzecia grupa
nie znałam.
Po
15 minutach biegu dotarliśmy na polanę. Weszłam na miękki mech i
położyłam się zmieniając w człowieka, a jedna z dziewczyn, zapewne
medyk, okładała mnie ładnie pachnącymi ziołami. Obok leżała Arashi.
Wyglądała bardzo słabo. Nią zajmowały się 3 osoby próbujące poprawic jej
stan. Tak jej współczułam. Czułam się winna, że nie mogłam jej w żaden
sposób pomóc. Aldieb poprosiła wszystkich o zebranie się. Nigdzie jednak
nie widziałam osób z tej trzeciej grupy. Al nie musiała dużo mówic,
wszyscy wiedzieli co się szykowało. Ludzie na pewno nie poprzestaną.
Trzeba będzie coś zrobic.
--------------------------------------------------------------------------------
Mam nadzieję, że jest ok... Sory za błędy. No nic, czekam na kolejną część. Teraz chyba Biohazard pisze?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz