28 sierpnia 2011
Las
o poranku wyglądał przepięknie. Przez liście drzew przebijało się
słońce, dosięgające to niżej rosnących kwiatów, krzewów i ziół,
pokrytych poranną rosą. Wszystko dookoła było jasne, rozświetlone,
przepiękne.
Oczywiście, Neferetti nic z tego nie widziała.
Takie szczegóły jak odbijające się w rosie promienie słońca uchodziły
szóstemu zmysłowi, zastępującemu jej oczy, które od wielu, wielu lat
były bezużyteczne i zawiązane opaską, mającą ukryć je przed oczyma
innych. Wilczyca wiedziała jednak, jak może wyglądać teraz las - kiedyś
widziała tak, jak inni, mogła więc używać wyobraźni. Na szczęście
wyobraźnię miała bujną - szósty zmysł nie rozróżniał nawet kolorów i
zdecydowaną większość szczegółów trzeba było dodać w ten właśnie sposób.
Neff
westchnęła. Dużo by oddała, by móc zdjąć tą swoją opaskę i zobaczyć
świat normalnie. Ale wiedziała, że nie powinna wierzyć, że kiedykolwiek
to odzyska.
________________________
- Wracaj tutaj, przeklęta wiedźmo!
Odwróciła
się. Siedem wilków, prawie dwa razy większych od niej, pokrytych
czarną, posklejaną, brudną sierścią, z kłami jak u tygrysów
szablozębnych, pędziło jej śladem. Skrzywiła się z obrzydzeniem i
odwróciła, patrząc przed siebie. Mieli dłuższe od niej, umięśnione nogi.
Byli szybsi. Za chwilę mogli ją dopędzić.
Odbiła się
gwałtownie od ziemi i wskoczyła na drzewo. Niczym wiewiórka zwinnie
przeskakiwała z gałęzi na gałąź, dopóki nie znalazła się dość wysoko.
Zerknęła w dół i z uśmiechem patrzyła, jak ciężkie, brudne cielska
mozolnie włażą za nią. Ich przywódca, największy i najbrzydszy, był na
przodzie.
- Tym razem... Cię mamy... - Wydyszał. - Sama... Wlazłaś... W pułapkę.
- Och, czyżby?
Neff
posłała mu mieszankę czarującego uśmiechu i drwiny, po czym zgrabnie
przeskoczyła na oddaloną o metr gałąź sąsiedniego drzewa. Goniące ją
wilki, które jeszcze przed chwilą były w połowie drogi, zaczęły rzucać w
nią przekleństwami. Wilczyca spojrzała w niebo, od rana już przykryte
burzowymi chmurami. Jeszcze nie padało, ale co jakiś czas odzywał się z
nich grzmot. Gdyby udało jej się pokierować piorunem... Kiedyś już to
zrobiła. Ze swojego ogona wyciągnęła małą książeczkę oprawioną w jelenią
skórę. Szybko przewertowała kartki, zapisane wszelakimi zaklęciami, i
szybko znalazła to, czego szukała. Zaklinanie pogody.
- Anera blenze iori katare, vinor iori wa!
- krzyknęła, patrząc na jedną z chmur, wiszącą nad nimi. Wiedziała, że
dużo ryzykuje - jeden błąd, ułamek sekundy dekoncentracji i zamiast w
ich drzewo, błyskawica trzaśnie w nią. To jednak, na szczęście, nie
nastąpiło. W trzy, cztery sekundy po tym, jak wypowiedziała zaklęcie, z
chmury, na której się skupiła, wypadł piorun. Zasłoniła oczy od blasku,
poczuła jak ziemia i jej drzewo drżą od grzmotu, i chwilę potem sypane w
nią wyzwiska zmieniły się w krzyki bólu, gdy drzewo zajęło się ogniem.
Mimo woli, na jej pysk wypełzł uśmiech. Bardzo rzadko używała tego
zaklęcia - w ogóle bardzo rzadko korzystała z czarów, choćby dlatego, że
były przeżytkiem. A jednak udało jej się skierować błyskawicę na
właściwy punkt.
Nie wiedziała, że zemsta za to będzie tak okrutna.
Przywódca
bandy, który wspiął się jeszcze wyżej i znajdował się teraz dokładnie
naprzeciw niej, rzucił się do przodu, chwytając gałąź Neff i swoim
ciężarem łamiąc ją. Oboje zaczęli spadać. Neferetti jednak, korzystając z
długiego ogona i łap, chwyciła się jednej z niższych gałęzi i
zamortyzowała upadek. Zeskoczyła na ziemię i podeszła do przeciwnika,
który zleciał na ziemi jak worek kamieni, a teraz dogorywał po upadku z
około 10 metrów. Otworzył ślepia i spojrzał prosto w jej oczy.
Uśmiechnęła się.
- Jakieś ostatnie życzenie?
Brudny, pokrwawiony pysk wykrzywił się wymuszonym uśmiechem, odsłaniając rzędy wielkich zębów.
- Ferde ladea visiona, odero l'esse quore da...
Neff
zamarła. Ona znała to zaklęcie! Zasłoniła oczy ogonem, ale było za
późno. Wysłuchała pierwszych trzech słów, patrząc na niego i pozwalając
mu patrzeć w jej oczy. Po chwili poczuła, jakby coś wyżerało jej je od
wewnątrz. Jęknęła, usiłując nie krzyczeć, ale czuła, za za chwilę nie
zniesie tego bólu. Odwróciła się i z zaciśniętymi powiekami pognała w
las.
~*~*~*~
- I potem użył zaklęcia visiona, tak?
Neff
kiwnęła głową, nadal usiłując nie płakać. Stara wilczyca, jej znajoma,
pokiwała tylko smutno głową. Podeszła do jednej z kamiennych półek swej
jaskini i coś z niej wzięła, ale Neff, której szósty zmysł nie był
jeszcze zbyt wykształcony, nie widziała zbyt wiele. Po chwili poczuła na
oczach materiał nasączony czymś ciepłym, pachnącym dość przyjemnie.
-
To wszystko, co mogę dla ciebie zrobić, moja droga. Uśmierzę ból, ale
obawiam się, że nie odzyskasz wzroku. Nie znam niczego, co mogłoby
odwrócić zaklęcie.
Neff znowu kiwnęła głową, nic nie mówiąc.
Czuła, że ból mija. Zrobiło jej się trochę lepiej. Stara dała jej
jeszcze coś do picia, po czym zdjęła to, co położyła jej na oczach i
zawiązała je błękitną przepaską.
- A to po co? - Zapytała Neferetti, dotykając materiału.
-
Uwierz mi, że nie chciałabyś wiedzieć, jak wyglądają teraz twoje oczy.
Ci, którzy będą na ciebie patrzeć, również woleliby nie wiedzieć.
Wilczyca westchnęła.
- Jak ja mam teraz żyć?
-
Musisz wykształcić swój szósty zmysł. Gdy nauczysz się nim posługiwać, z
powodzeniem będzie zastępował ci oczy. Niestety, nie pozwala on na
rozróżnianie kolorów ani na widzenie jakichś bardzo drobnych szczegółów,
ale da ci też możliwości, których nie dawał ci wzrok cielesny...
________________________
Neff ocknęła się. Była nad jeziorem, tak jak wcześniej. Najwyraźniej ucięła sobie drzemkę.
Westchnęła
i uniosła głowę, "patrząc" w niebo. Nie mogła się załamywać, musiała
być silna. Było, minęło. Niedługo chce przystąpić do zadania na
Zielarza. Pora zacząć się przygotowywać.
Wilczyca napiła się czystej wody z jeziora, po czym wstała i ruszyła w drogę powrotną.
Takie trochę nudne, ale stwierdziłam, że wypadałoby się odezwać. Jestem już w domu, można mnie usunąć z listy nieobecnych.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz