31 października 2011
BARDZO WAŻNE: Zanim przeczytacie to, dobrze byłoby przeczytać opowiadanie Szery! >to< To ważne, sami zobaczycie dlaczego.
Nie mam na razie podkładu, może kiedyś dodam jak znajdę.
___________
You're making Mommy cry, why? Why is Mommy crying?
Kolejny
dzień. Zaczyna się kolejny szary dzień. Trzymam w kubek, który
przyjemnie ogrzewa moje dłonie. Długie rękawy bluzy zachodzą aż na moje
palce, jest na mnie za duża. Jak każda Jego. Przysuwam kubek do ust i
biorę łyka. Słodkie kakao powoduje, że na moich ustach wymalował się
ledwo widoczny uśmiech. Theliss siedzi po drugiej stronie stołu, na
fotelu. Nie dosięga nóżkami do ziemi i wesoło nimi podryguje. Jej
spojrzenie utkwione jest gdzieś za oknem. Jest już taka duża. Moja
zbuntowana sześciolatka. Jest niezależna i uparta przy tym. Jeśli czegoś
nie chce, to nic jej do tego nie zmusi. Nie wita się z nikim i rzadko
kiedy się w ogóle odzywa. Bardzo mi Go przypomina. Z charakteru. Bo jej
oczy już zatraciły tą hipnotyzującą zieloną barwę, Jego barwę.
-Mogę
już iść do pokoju? – z zamyślenia wyrwał mnie głos dziewczynki.
Zerknęłam na pusty talerz i do połowy opróżniony kubek. Uśmiechnęłam się
delikatnie i kiwnęłam głową. Z żalem wstałam z wygodnej kanapy i
podsunęłam rękawy bluzy do góry. Zabrałam naczynia ze stołu i ruszyłam
do kuchni. Podeszłam do zlewu i zaczęłam zmywać po śniadaniu. Zerknęłam
przez ramię na szafkę koło lodówki. Trzeci kubek. Pusty. Nie używany.
Znów go wyjęłam. To takie bez sensu… Wypłukałam go z cienkiej warstwy
kurzu, która osadziła się wewnątrz.
Wydaje mi się, że jesteś gdzieś daleko. Tak się tylko wydaje, bo właściwie Ciebie nie ma.
Wyszłam
z kuchni i skierowałam się w stronę schodów. Odruchowo spojrzałam na
drzwi frontowe. Wchodząc do sypialni zerknęłam na otwartą szafkę, gdzie
leżały poukładane ubrania. Jego. Przygryzłam wargę i kopnęłam w
drzwiczki szafki, które zamknęły się z trzaskiem. Spojrzałam na okno.
Deszcz uderzał o szybę, a krople spływały po niej i znikały gdzieś na
parapecie. Jesień, ta okrutna pora roku, która zawsze doprowadzała mnie
do skraju wytrzymałości. Irytowała mnie jej ciężkość. Wszystko robiło
się takie ospałe i szare. Do bólu szare. Usiadłam na łóżku i sięgnęłam
po książkę. Otworzyłam ją i musnęłam opuszkami napis na górze strony.
Położyłam się i podciągnęłam kolana do siebie, jakby chcąc odizolować
się od tego wszystkiego co się działo, dzieje i co dopiero ma się stać.
Zaczęło mnie to przerastać i przytłaczać. Przytuliłam do siebie książkę i
zamknęłam oczy. Powstrzymałam łzy. Nauczyłam się tego.
To
jest takie… Inne… Czuję, że już nie zniosę tego wszystkiego, ale też
czuję się taka lekka. Leżę w wannie, biorę ciepłą kąpiel. Łazienka jest
taka jasna… Nagle opanowało mnie przygnębienie. To zbyt ciężkie.
Wyciągnęłam rękę i natrafiłam na przedmiot z metalicznym pobłyskiem. Na
początku nie zauważyłam co to. Dopiero z czasem dotarło do mnie, że to
nóż…
Kilka ruchów. I to miałby być koniec? Tak po prostu?
-Mama?
– łapczywie złapałam oddech, by ostatkiem sił otworzyć oczy i spojrzeć
na małą postać stojącą w drzwiach. Jej ciemne włosy spadają na
przerażone ślepka. Stoi w kałuży krwi. Kałuży, która dostała się spod
wanny aż do wejścia do łazienki. Woda w wannie przybrała szkarłatny
odcień, tak jak białe kafelki na podłodze.
Daddy it's me! Help Mommy, her wrists are bleeding!
Obudziłam
się gwałtownie, słysząc pukanie do drzwi. Przerażona widokiem, który
wymalował się w mojej podświadomości podczas snu, nie pomyślałam nawet
kogo mogłabym się spodziewać o tej godzinie. Zbiegłam po schodach i
otworzyłam.
-Luna.
-Szera. – byłam bardzo zdziwiona
jej widokiem. U mnie w domu, do tego w ludzkiej postaci. – Wejdź. –
odsunęłam się pospiesznie chcąc wpuścić ją do środka. Była cała
przemoczona, a włosy, z których sączyła się woda, przykleiły się do jej
policzków. – Co się stało?
-Mogę wziąć prysznic? – nie będę więcej pytała. Nie ma sensu.
-Jasne.
– jeszcze raz zerknęłam na nią zmartwiona i ruszyłam prowadząc ją do
łazienki. Kiedy dziewczyna zniknęła za drzwiami ja udałam się do swojego
pokoju. Przyszykowałam jej rzeczy na przebranie. Przecież nie może
ubrać się w te mokre. Nie chcąc się narzucać, po prostu położyłam ciuchy
przy drzwiach.
Martwiłam się o Szerę. Wyglądała jakby się czegoś bała. Chciałam jej pomóc. Tylko problem leżał w tym, że nie wiedziałam jak.
Zmagałam
się z duszącym kaszlem, schodząc po schodach i krztusząc się zerknęłam
na drzwi od łazienki. Niech dojdzie do siebie i wygrzeje się.
Przez
czas kiedy Szera pozostawała w łazience, ja przygotowywałam coś do
zjedzenia. Po jakimś czasie usłyszałam niepokojące dźwięki z góry. Z
sypialni. Musiałam to sprawdzić. Po raz kolejny tego dnia pokonałam
drogę na piętro i stanęłam przed drzwiami od mojego pokoju. Niepewnie
nacisnęłam na klamkę. Szera trzymała w dłoniach moją książkę. Łzy powoli
spadały na jej kartki. Dziewczyna zauważyła mnie. Książka wypadła z jej
rąk i z łoskotem uderzyła o posadzkę. Ciemnowłosa zerwała się z łóżka i
wybiegła z pokoju. Byłam przestraszona i nie wiedziałam co robić.
Jednak chciałam ją zatrzymać. Chciałam pomóc… Pobiegłam za nią. Nie
byłam w stanie jej dogonić. Widziałam tylko jak jej postać znika za
ścianą lasu…
Wróciłam na górę. Książka leżała
na ziemi, otwarta na stronie, którą zobaczyła Szera. Napis na górze
strony, wykonany odręcznie przeze mnie, rozmył się delikatnie przez
łzę.
Potrafisz ranić nawet milczeniem.
______
Wydaje mi się takie pomieszane. Z jednej strony nawet mi się podoba, a z drugiej jest dla mnie do bani. Nie ważne, sami oceńcie.