19 października 2011
Oglądała się za setkami gatunków zwierząt i roślin. Każda z wędrówek przypominała poprzednią.
Po
prostu szła, napajając się kolorowymi liśćmi. Dziećmi drzewa. Mimo
tego, że zmiany nie bywały tu wielkie, czasami "nudno" było na polanach,
gdyż każdy siedział w swoim świecie, zamyślony. Mimo to, kochała to
miejsce. Tak, bardzo kochała..
Coś poruszyło się za krzakami.
Wadera spojrzała ciekawie, gotowa do ucieczki, pamiętając liczne najazdy
ludzi. Pamiętała, że ciągle jest człowiekiem, jest i wstydzi się tego.
Raz jeszcze przyjrzała się krzakom, gdy wynurzyła się z nich mała główka.
Zając widząc wilczycę, zaczął uciekać. Rzuciła się za nim.
Biegła,
nie zważając na przeszkody, wyglądało to tak, jakby miesiące ćwiczyła
parkour, ale tak nie było.To polowania z rodziną i ucieczki, nauczyły ją
tego. Nauczyły jak przeżyć.
Zwolniła, by dać zającowi
przewagę. Oddalony od niej na dwadzieścia metrów, czuł się bezpiecznie.
Usiadł pod drzewem i zaczął jeść trawę, która niedługo miała zniknąć pod
metrami śniegu. Teraz mogła znów zacząć biec, ścigać się z sobą.
Leciała, a przynajmniej tak to wyglądało.
Szara widząc przed sobą rzekę, zatrzymała się gwałtownie, ślizgając na mokrym podłożu.
Wpadła
do wody. Wynurzając się, zaczerpnęła powietrza i wyszła na brzeg.
Spływające po jej futrze krople wody, delikatnie opadały na ziemię.
Otrząsnęła się, pozbywając się cieczy ze skóry.
Nadchodzący podmuch wiatru, sprawił, że zaczęła drżeć z zimna.
Nie mając co robić, ruszyła przed siebie. Nie wiedziała gdzie się znajduję, pewne było tylko to, że jest poza domem.
***
Wadera
spojrzała przed siebie. Brakowało jej przyjaciół. Drugi dzień wędrówki,
pokazał jej, że nie umie nic sama zdziałać. Spod jej futra, lekko
wystawały żebra. Coraz bardziej brakowało jej sił, nie miała nic w pysku
od czasu opuszczenia HOTN. Spójrz tam. Rozejrzała się w
poszukiwaniu "tam". Skierowanie głowy na zachód, był jednym z lepszych
pomysłów, na które wpadłam poza terenami. Małe jezioro, nienaruszone
przez wiatr, po prostu było. Podbiegła do niego. Nic nie umiesz.. Zacisnęła powieki. Jej głowa, starała się z nią porozumiewać. Nie zachowuj się jak dorosła, skoro tak nie umiesz..
-Umiem! - krzyknęła.
Tak ci się wydaję. To dlaczego jesteś taka słaba..? Czemu nie spojrzysz na świat oczami szczeniaka? Zignorowała wypowiedzi podświadomości, zerkając w taflę wody.
W odbiciu pojawiła się jej dawna postać, postać dziecka.
Weź łyk, a znów będzie łatwo.
Zaśmiała
się, próbując odwrócić. Próba okazała się być nieudaną. Tiffany stała,
tylko tyle mogła zrobić. Nagle poczuła ukłucie. Została wepchnięta. Mimo
wymuszonego skoku do jeziora, nie była mokra. Coś ją otaczało, nie
dając dostępu do wody. Wycieńczona zasnęła w "kuli".
***
Zerwała
się. Fala wspomnień rozbudziła ją całkowicie. Rozejrzała się. Widząc
dookoła rodzinę, zrozumiała, że jest bezpieczna. Spokojnie usadowiła się
pod jednym z drzew. Dopiero zdała sobie sprawę, że wszystko stało się
większe, a ona się zmieniła.
_____________
Takie nijakie. Wena opuściła mnie w połowie.
O co chodziło?
Stało się tak, że Tiff zabłądziła i znalazła tak zwane "źródło młodości".
Coś ją tam wepchnęło i obudziła się jako szczeniak na polanie.
Także zmieniam zdjęcie.
*szczenię uśmiechnęło się do obecnych*
Takim o to sposobem proszę o wypisanie mnie z hierarchii jako opiekuna młodych, a także jako DJ'a.