29 października 2011
Przed
kilkoma członkami stada staje wilczyca. Na oko wzrostu wysokiego
człowieka, choć nie bardzo wysokiego. Stoi na dwóch, tylnych łapach,
ręcę trzyma w kieszeniach płaszcza, sam płaszcz nie jest niczym
szczególnym. Jest zwykły, ciemnoszary, na ramionach ma wojskowe pagony,
na górze zakrywa całą szyję, sięga po kostki. Pagony składają się ze
splatających się srebrnych lin i trzech złotych gwiazd. Brak obuwia
rekompensuje wojskowa, koloru płaszcza czapka. Niektórzy przypominaja
sobie, że kiedyś, gdzieś Sarah mignęła im w ciemnogranatowej furażerce.
Sierść ma ciemnoszarą, przechodzącą w czerń. Ma ładne, żółte oczy, pod
płaszczem coś lekko pobrzękuje.
Wilczyca siada na większym kamieniu, spod płaszcza wydobywa cygaro, zapala je, zaciąga się puszcza obłok dymu i zaczyna snuć opowieść...
"Rok 1944... W Berlinie panuje atmosfera napięcia, stresu, przygnębienia. Alianci, zdrada Zwiazku radzieckiego, to wszystko wymusza na niemieckich naukowcach wzmożone działania. Projekty V3, Wielki Babilon, Silber Vogel są już ukończone, jednak nie ma możliwości użycia ich obronnie, więc prototypy muszą poczekać. Eugen Sänger, człowiek którego potem nazywałam ojcem wpada podczas grubo zakrapianego przyjęcia na pewien pomysł..." Zaciąga się i znów wypuszcza dym, zamyśla się na chwilę "... jeszcze tej nocy siada w swoim mieszkaniu, zamyka się na 3 spusty, zaczyna rysować plany. Nad ranem dzwoni do swego przyjaciela:
- Hallo?
- Sven, masz jeszcze tę hodowlę?
- Tak, a co?
- Kupuje od Ciebie piętnaścioro młodych wilcząt. Tylko samce, żadnych suk. Młode, silne i w sobotę chce je widzieć w moim laboratorium w Berlinie.
- Ale...
- Nie targuj się, dam ci 20 milionów marek za sztukę!
- Ale...
- Co!?
- Mam tylko 14 samców.
- Niech Ci będzie ta jedna samica... W sumie nawet lepiej.
- Widzimy sie w sobotę.
- Tak w sobotę.
I rozłączył się. Usiadł do planów. Siedział tak non-stop przez trzy dni. Tylko co jakiś czas parzył sobie kawę. Po trzech dniach wstał, rozluźnił się i zemdlał. Znalazła go leżącego sprzątaczka, która odwiedzała go w każdą środę. Wzięła jego plany, schowała do teczki i zniosła go na dół, do automobilu. Zawiozła do szpitala. Tam podłączony do kroplówki dochodził do siebie jeszcze przez kilka godzin, po czym wdzięczny swojej sprzątaczce za przywiezienie teczki zaczął przeglądać papiery i doszukiwać się błędów...
W piątek, mimo oporu lekarzy opuścił szpital. Złapał taksówkę i pojechał prosto do laboratorium. Przygotował wszystko po czy zdąrzył się jeszcze przespać w małym pokoju specjalnie do tego celu przygotowanym. Obudził go woźny zapowiadający jego znajomego. Eugen wyszedł przed budynek i przywitał swego przyjaciela z radością. Kazał woźnemu przenieść wszystkie klatki z ciężarówki, po czym po cichu dodał aby odprowadzono pojazd pana Svena. Zaprosił przyjaciela do środka, lecz gdy tylko przekroczyli próg laboratorium, mój ojciec wyciągnął broń z tłumikiem i zastrzelił swego kompana. Nikt nie mógł wiedzieć o projekcie Wolf Hof." Zakaszlała i zaciągnęła się znów "Naukowiec zaczął prawdziwą pracę. Po pół roku ciężkich prac miał wreszcie wyniki. Chociaż dwa wilki zdechły podczas zabiegu, 13 przeżyło. W tym jedyna wilczyca. Ojciec przewidział, że będę miała wpływ na braci, więc ustanowił mnie przywódczynią. Alfą i Omegą. Alfą bo byłam przewodnikiem, Omegą bo miałam zginąć jako ostatnia. Zostaliśmy niesamowicie wyposażeni przez naszą matkę, naukę i ciotkę propagandę. Mieliśmy być nasieniem Rzeszy, lub zarazą reszty świata w przypadku upadku* Wzdryga się od ostatnich dwóch słów" Wyposażono nas tak, że moglibyśmy biec w nieskończoność pod warunkiem, że mieliśmy wodę. Mogliśmy sami przejąć władzę i stworzyć kolejną Rzeszę. A ja mogłam najwięcej. Byłam główną bazą informacji. Było jeszcze coś. Mój skomplikowany układ trawienny jest w stanie rozdzielać poszczególne pierwiastki, a..." dłużej zastanawia się, czy dokończyć to zdanie "aaa... a... Ech... Jest też mój główny system zasilania. Generator wodorowy. Zimna fuzja. Woda działa na mnie jak narkotyk. Gdy się napiję, mój układ trawienny oddziela wodór od tlenu czemu towarzyszy uczucie otępienia. Potem jest lepiej. Nagły skok energii, jednak jeśli jej nie opanuje, zaczyna palić od środka. Zawsze zresztą kiedy przeprowadza fuzję dla energii musi część ciepła oddać do otoczenia. Ale to jest jeszcze znośne. Najgorsza jest zasada 3 warunków, swoisty system zabezpieczeń. W przypadku gdy spełnione będą 3 warunki - Upadnie Rzesza, Zginą wszystkie dzieci projektu Wolf Hof, i ogarnie mnie rozpacz zostanie przeprowadzona tzw. gorąca fuzja, czyli celowe przegrzanie rdzenia i wywołanie wybuchu nuklearnego. Początkowo ładunek Trytu był niewielki i starczyłby "jedynie" na zmiecienie z powierzchni ziemi ćwierci obszaru Stanów Zjednoczonych z radiacją zapobiegającą osiedlaniu przez najbliższe 240 lat. Jednak przez 67 lat egzystencji ładunek wzrósł. Początkowo nie miał tego robić, jednak uszkodzenie 8 maja 1945 roku zmienieło nieco strukturę reaktora i tak jakoś wyszło..." wzdycha... "Uff... wyrzuciłam to z siebie. W każdym bądź razie, mieliśmy niecały rok na swobodne "dzieciństwo". W maju '45 alianci zaatakowali Berlin. Walczyliśmy. Zbieraliśmy tysięczne żniwo. Straciłam 3 braci. Pod wieczór 8 maja zwołano nas do Reichstagu. Nic nie rozumiejących zakuto w kajdanki, związano łańcuchami, pozamykano w skrzyniach. Czuły słuch mówił nam jednak co sie dzieje. A działo się podpisanie aktu kapitulacji. Byłam wściekła, tak wściekła, że staraciłam kontakt z braćmi. Miotałam się. Nie mogłam uwierzyć, że Rzesza upada." Chwila zastoju. Słuchacze widzą, że ciężko jej o tym mówić. Przełyka ślinę" Potem nie było już nic. Mój świat składał się wyłącznie z pustki. Nad ranem znaleźli nas Amerykańscy piloci. Wszyscy moi bracia byli martwi. Zabiłam ich, odcinając się. Ja byłam bazą, ja byłam źródłem zasilania. Zdradziłam ich. A oni mi ufali. Ale... ale to chyba nie z mojej winy? Prawda? Potem już było z górki. Amerykanie próbowali mi zrobić pranie mózgu, nie udało im się, jednak wyzwolili mnie z fanatyzmu. Potem uciekłam. Błąkałam się po świecie, jednak nie miałam siły spełnić 3 warunków. Choć 2 już były spełnione... Jakoś wróciłam do Europy. Udałam się do Norwegii w nadzieji na odnalezienie bazy swoich. Nic z tego. Znalazłam jedną bazę naukową, jednak była opuszczona. Znalazła tam jednak adres opuszczonego satelity Thora. Skontaktowała się z nim i przekazała dużo energii. Właściwie to uratowała jego software przed zaniknięciem. W ten sposób Thor zgodził się jej służyć, jednak rządał w zamian energii. Zgodziła się, Co to było? Jeden satelita? Miała rezerwy dla 12 superżołnierzy! Potem nie było już nic ciekawego. Błąkał się po Europie, dokształcała, czasem ogarniała ją kurwica i rozwalała w drobny mak jakiąś Ukraińską wioskę. Miała wiele watah, jednak z niektórych ją wydalano, bojąc się 3 warunku, inne się rozpadały, z jeszcze innych odchodziła z własnej woli..." I tak to właśnie było. To już wszystko *zgasiła cygaro i schowała do wewnętrznej kieszenie płaszcza* Żegnam was, i dziękuje. Ulżyło mi.
Wilczyca siada na większym kamieniu, spod płaszcza wydobywa cygaro, zapala je, zaciąga się puszcza obłok dymu i zaczyna snuć opowieść...
"Rok 1944... W Berlinie panuje atmosfera napięcia, stresu, przygnębienia. Alianci, zdrada Zwiazku radzieckiego, to wszystko wymusza na niemieckich naukowcach wzmożone działania. Projekty V3, Wielki Babilon, Silber Vogel są już ukończone, jednak nie ma możliwości użycia ich obronnie, więc prototypy muszą poczekać. Eugen Sänger, człowiek którego potem nazywałam ojcem wpada podczas grubo zakrapianego przyjęcia na pewien pomysł..." Zaciąga się i znów wypuszcza dym, zamyśla się na chwilę "... jeszcze tej nocy siada w swoim mieszkaniu, zamyka się na 3 spusty, zaczyna rysować plany. Nad ranem dzwoni do swego przyjaciela:
- Hallo?
- Sven, masz jeszcze tę hodowlę?
- Tak, a co?
- Kupuje od Ciebie piętnaścioro młodych wilcząt. Tylko samce, żadnych suk. Młode, silne i w sobotę chce je widzieć w moim laboratorium w Berlinie.
- Ale...
- Nie targuj się, dam ci 20 milionów marek za sztukę!
- Ale...
- Co!?
- Mam tylko 14 samców.
- Niech Ci będzie ta jedna samica... W sumie nawet lepiej.
- Widzimy sie w sobotę.
- Tak w sobotę.
I rozłączył się. Usiadł do planów. Siedział tak non-stop przez trzy dni. Tylko co jakiś czas parzył sobie kawę. Po trzech dniach wstał, rozluźnił się i zemdlał. Znalazła go leżącego sprzątaczka, która odwiedzała go w każdą środę. Wzięła jego plany, schowała do teczki i zniosła go na dół, do automobilu. Zawiozła do szpitala. Tam podłączony do kroplówki dochodził do siebie jeszcze przez kilka godzin, po czym wdzięczny swojej sprzątaczce za przywiezienie teczki zaczął przeglądać papiery i doszukiwać się błędów...
W piątek, mimo oporu lekarzy opuścił szpital. Złapał taksówkę i pojechał prosto do laboratorium. Przygotował wszystko po czy zdąrzył się jeszcze przespać w małym pokoju specjalnie do tego celu przygotowanym. Obudził go woźny zapowiadający jego znajomego. Eugen wyszedł przed budynek i przywitał swego przyjaciela z radością. Kazał woźnemu przenieść wszystkie klatki z ciężarówki, po czym po cichu dodał aby odprowadzono pojazd pana Svena. Zaprosił przyjaciela do środka, lecz gdy tylko przekroczyli próg laboratorium, mój ojciec wyciągnął broń z tłumikiem i zastrzelił swego kompana. Nikt nie mógł wiedzieć o projekcie Wolf Hof." Zakaszlała i zaciągnęła się znów "Naukowiec zaczął prawdziwą pracę. Po pół roku ciężkich prac miał wreszcie wyniki. Chociaż dwa wilki zdechły podczas zabiegu, 13 przeżyło. W tym jedyna wilczyca. Ojciec przewidział, że będę miała wpływ na braci, więc ustanowił mnie przywódczynią. Alfą i Omegą. Alfą bo byłam przewodnikiem, Omegą bo miałam zginąć jako ostatnia. Zostaliśmy niesamowicie wyposażeni przez naszą matkę, naukę i ciotkę propagandę. Mieliśmy być nasieniem Rzeszy, lub zarazą reszty świata w przypadku upadku* Wzdryga się od ostatnich dwóch słów" Wyposażono nas tak, że moglibyśmy biec w nieskończoność pod warunkiem, że mieliśmy wodę. Mogliśmy sami przejąć władzę i stworzyć kolejną Rzeszę. A ja mogłam najwięcej. Byłam główną bazą informacji. Było jeszcze coś. Mój skomplikowany układ trawienny jest w stanie rozdzielać poszczególne pierwiastki, a..." dłużej zastanawia się, czy dokończyć to zdanie "aaa... a... Ech... Jest też mój główny system zasilania. Generator wodorowy. Zimna fuzja. Woda działa na mnie jak narkotyk. Gdy się napiję, mój układ trawienny oddziela wodór od tlenu czemu towarzyszy uczucie otępienia. Potem jest lepiej. Nagły skok energii, jednak jeśli jej nie opanuje, zaczyna palić od środka. Zawsze zresztą kiedy przeprowadza fuzję dla energii musi część ciepła oddać do otoczenia. Ale to jest jeszcze znośne. Najgorsza jest zasada 3 warunków, swoisty system zabezpieczeń. W przypadku gdy spełnione będą 3 warunki - Upadnie Rzesza, Zginą wszystkie dzieci projektu Wolf Hof, i ogarnie mnie rozpacz zostanie przeprowadzona tzw. gorąca fuzja, czyli celowe przegrzanie rdzenia i wywołanie wybuchu nuklearnego. Początkowo ładunek Trytu był niewielki i starczyłby "jedynie" na zmiecienie z powierzchni ziemi ćwierci obszaru Stanów Zjednoczonych z radiacją zapobiegającą osiedlaniu przez najbliższe 240 lat. Jednak przez 67 lat egzystencji ładunek wzrósł. Początkowo nie miał tego robić, jednak uszkodzenie 8 maja 1945 roku zmienieło nieco strukturę reaktora i tak jakoś wyszło..." wzdycha... "Uff... wyrzuciłam to z siebie. W każdym bądź razie, mieliśmy niecały rok na swobodne "dzieciństwo". W maju '45 alianci zaatakowali Berlin. Walczyliśmy. Zbieraliśmy tysięczne żniwo. Straciłam 3 braci. Pod wieczór 8 maja zwołano nas do Reichstagu. Nic nie rozumiejących zakuto w kajdanki, związano łańcuchami, pozamykano w skrzyniach. Czuły słuch mówił nam jednak co sie dzieje. A działo się podpisanie aktu kapitulacji. Byłam wściekła, tak wściekła, że staraciłam kontakt z braćmi. Miotałam się. Nie mogłam uwierzyć, że Rzesza upada." Chwila zastoju. Słuchacze widzą, że ciężko jej o tym mówić. Przełyka ślinę" Potem nie było już nic. Mój świat składał się wyłącznie z pustki. Nad ranem znaleźli nas Amerykańscy piloci. Wszyscy moi bracia byli martwi. Zabiłam ich, odcinając się. Ja byłam bazą, ja byłam źródłem zasilania. Zdradziłam ich. A oni mi ufali. Ale... ale to chyba nie z mojej winy? Prawda? Potem już było z górki. Amerykanie próbowali mi zrobić pranie mózgu, nie udało im się, jednak wyzwolili mnie z fanatyzmu. Potem uciekłam. Błąkałam się po świecie, jednak nie miałam siły spełnić 3 warunków. Choć 2 już były spełnione... Jakoś wróciłam do Europy. Udałam się do Norwegii w nadzieji na odnalezienie bazy swoich. Nic z tego. Znalazłam jedną bazę naukową, jednak była opuszczona. Znalazła tam jednak adres opuszczonego satelity Thora. Skontaktowała się z nim i przekazała dużo energii. Właściwie to uratowała jego software przed zaniknięciem. W ten sposób Thor zgodził się jej służyć, jednak rządał w zamian energii. Zgodziła się, Co to było? Jeden satelita? Miała rezerwy dla 12 superżołnierzy! Potem nie było już nic ciekawego. Błąkał się po Europie, dokształcała, czasem ogarniała ją kurwica i rozwalała w drobny mak jakiąś Ukraińską wioskę. Miała wiele watah, jednak z niektórych ją wydalano, bojąc się 3 warunku, inne się rozpadały, z jeszcze innych odchodziła z własnej woli..." I tak to właśnie było. To już wszystko *zgasiła cygaro i schowała do wewnętrznej kieszenie płaszcza* Żegnam was, i dziękuje. Ulżyło mi.