Blog ten, pamiętnik, wymyśliły Aldieb, Lady Killer i Gold Fire, podczas gdy to one opiekowały się stadem. Dzięki nim, możecie poznać historię HOTN, historię wybrańców i chwilę z życia osób ze stada. Ten blog powstał by w jednym miejscu streścić wszystkie nasze opowiadania.
`Wandessa.

Czego szukasz?

15 października 2011

The Second Rush [Tin]

15 października 2011
[muzyka http://www.youtube.com/watch?v=KOJBD_IxJuc podkład trzeba będzie pewnie odtwarzac ze 3 razy]

-Rin tin tin, tyry rin tin tin...-odrywałam drgające płytki jedną za drugą, a im więcej ich ubywało tym bardziej rosło moje zdziwienie.
-Rin tin, tin...-ta melodyjka trzymała mnie, nie miała zamiaru odchodzić i otworzyć swych szponów by mnie wypuścić. Dalej niszczyłam posadzkę odsłaniając przepiękny krajobraz przedstawiający świat... w lustrze? Wyglądało to trochę jak mały stawek odbijający wszystko co nad nim. Spojrzałam w górę, jednak był tam tylko komin, którym tu wpadłam.
-Rin tin tin...-nachyliłam się nad powierzchnią owego czegoś by przyjrzeć się dokładniej. Widać było fioletowo-zielone niebo i kilka roślin na kształt drzew. A wszystko było do góry nogami jak odbicie. Patrzyłam zdumiona.
-Rin tin tin...-coś mnie popchnęło, byłam tego pewna. Wpadłam więc prosto w lustrzany świat lądując po jego stronie.

Siedziałam bezradnie na bordowej trawie rozglądając się dokładnie. Przede mną przewędrował orszak małych, śmiesznych ludków przypominających mrówki. Prowadzący spojrzał na mnie, nie wiedziałam o co chodzi. Dopiero po chwili wskazał na moją stopę, która torowała im drogę. Pospiesznie odsunęłam ją i zorientowałam się, że nie mam już na sobie starych trampek tylko czarne buty do łydek zapinane na grawerowane klamerki i rajstopy w bordowo-czarne paski. Wstałam i obejrzałam sama siebie. Mój strój strasznie mnie śmieszył. Była to bowiem sukienka w kolorze takim jak bordowe paski na rajstopach. Kończyła się na wysokości kolan, tam też była umiejscowiona czarna koronka. Rękawy były do łokci i zakończyły się tak samo jak brzeg sukni, która kończyła się przy szyi, ale zamiast dekoltu miała wycięcie w kształcie odwróconego serca i rozszerzała się dopiero na biodrach. Ręce były odziane w krótkie czarne rękawiczki bez palców. Pomyślałam, że ten strój bardzo pasuje do otoczenia. Rozbawiona ruszyłam przed siebie uważając na każdy krok.
-Rin tin tin...-znów wróciła melodyjka, tyle, że tym razem wiedziałam z kąd pochodzi. Bardzo niski mężczyzna biegał sobie w tą i z powrotem nucąc dosyć głośno. Robił wrażenie jakby mnie nie widział, jednak po chwili stał tuż obok.
-Panienko!-zaśmiał się- Panienka mi powie może, co to jest gwiazda i o czym takowa myśli?
Przyjrzałam się mu dokładnie i ku własnemu zdziwieniu postanowiłam z nim o tym porozmawiać. W końcu jakby nie było, takie pytania były w sam raz dla mnie!
-Gwiazda, drogi panie to...-popatrzyłam w niebo, jednak nie widziałam tam ani jednej iskierki migoczącej jak te, które widać na terenach stada.
-Nie, nie! Źle! Źle spytałem, wybaczy mi panienka.-ukłonił się nisko- Prawdę mówiąc takiego prostego Wymyślnika jak ja nie obchodzi czym gwiazda jest. Za to o czym myśli- owszem.
-Sama się nad tym często zastanawiam...-powiedziałam lecz mężczyzna nie dał mi dokończyć i puścił się biegiem zostawiając mnie samą- Proszę poczekać!- krzyknęłam za nim i zaczęłam go gonić zupełnie zapominając o tym, że to co się dzieje w ogóle nie ma sensu. Mijałam różne drogowskazy i dziwne zakręty. Już miałam wybrać jeden z nich, gdy na drogę wyskoczył mi owy Wymyślnik, jak to sam siebie nazwał. Pokręcił głową.
-Ty nie wiesz. Ja idę szukać odpowiedzi!
-Poszukajmy jej razem.-zaproponowałam nie myśląc długo. Wyciągnął ramię w moją stronę uśmiechając się. Złapałam go pod rękę choć było mi trochę ciężko gdyż był ode mnie dużo niższy. Ruszyliśmy krętą ścieżką mijając po drodze przedziwne stworzenia.
-Dlaczego nie jest Panienka na swoim miejscu?
-Cóż... Nie wiem jak na nie wrócić.
-Odprowadzę Panienkę do Armii najszybciej jak się.
-Armii?
-Sądząc po stroju Panienki należy Panienka do Armii.-spojrzał na pasek, do którego przyczepiony był mały sztylet, którego wcześniej nie zauważyłam.
-Nadużywa pan słowa Panienka, proszę Pana.-uśmiechnęłam się- Jestem Tiinkerbell.
-Nie, nie. Tiinkerbell już dawno tu nie ma!- pokręcił głową.- A imię to niespotykane, ty Tiinkerbell nie jesteś!
-Możliwe, że moja matka dając mi to imię się pomyliła. Jednak wydaje mi się, że nie.
-Ty Cynka. Strażniczka! Strój masz strażniczki.
Obejrzałam sama siebie. Rzeczywiście ten ubiór można by przypisać strażniczce.
-Tak to bardzo prawdopodobne, ale czego strzegę?
-Nie masz broni, tylko to-wskazał mały sztylet- więc bramy. Bramy pomiędzy Nami, a Nimi.
Lubiłam rozmawiać, nieważne, że nie rozumiałam połowy z tego, co mówił. Szliśmy jeszcze przez chwilę snując przeróżne wywody dotyczące zarówno gwiazd jak i kwiatów, aż w końcu doszliśmy do wysokiej wieży z cegły. Spojrzałam w górę, nie widziałam jej dachu, ukrył się on w czerwonych chmurach. Gdy chciałam wrócić do rozmowy zauważyłam, że pan Wymyślnik zniknął. Nie bardzo wiedziałam co robić. Niepewnie podeszłam do masywnych drzwi prowadzących do środka wieży i popchnęłam je. Ku mojemu zdziwieniu wrota otworzyły się bardzo łatwo. Weszłam do środka i powitał mnie miły, znajomy zapach pieczonego chleba. Podeszła do mnie chuda dziewczyna ubrana podobnie do mnie, jednak jej strój był mniej ozdobny.
-Na górę, za mną.-ludzie pochodzący z tąd chyba nigdy się nie witali. Poszłam więc za prowadzącą. Moim oczom ukazała się spora komnata z kilkoma fotelami, a na wszystkich były znaczki odwróconych serc. Gestem ręki dziewczyna nakazała mi usiąść.
-Tiinkerbell, jak długo tu jesteś? -powiedziała.
-Ja... Ale chwila, z kąd znasz moje imię?
-No błagam. Twoja własna opiekunka miałaby cię nie poznać? To, że nie było cię tu dość długo, nie oznacza, że mogę cię tak po prostu zapomnieć. Więc, jak długo?
-Dwa gartamce.-powiedziałam nie zastanawiając się. Po chwili jednak zorientowałam się, że używałam słów, których wcześniej nie słyszałam, a jednak były mi tak znajome. Do pomieszczenia weszła jeszcze jedna kobieta.
-Yokoso. Och, widzę, że mamy tu Cynkę najwyższego pochodzenia.- pierwszy raz ktoś w końcu mnie powitał. Nie zauważyłam nawet, że ten ktoś użył słowa, które często ja sama stosuję.
-Dwa... No to jeszcze nie tak źle. Tin, wiesz dlaczego tu wróciłaś, tak?-dziewczyna zdawała się nie zwracać uwagi na nowoprzybyłą.
-Wróciłam...? Nie, nie mam pojęcia.-posłusznie odpowiadałam na każde pytanie.
-Ale... Ech. Nie mamy czasu na powtarzanie wszystkiego od początku. Widocznie okres rozdzielenia był zbyt długi. Ale dobrze, że pamiętasz podstawowe słowa. Zacznijmy więc.
Usiadłam wygodniej w fotelu i zaczęłam uważnie słuchać.
-Dwanaście lat temu kiedy miałaś trzy lata ludzkie wysłaliśmy cię do Nimi.
-Nimi?
-Tak nazywa się ta strona, po której byłaś tyle lat. A u nas, w Nami się urodziłaś. Jednak każdy z nas należy po połowie i do Nami i Nimi, nie ważne czy kiedykolwiek był w tym drugim. Wracając do tematu. Wysłaliśmy cię tam, ale wcześniej przez przypadek wypiłaś całą butlę Klamstratosu. I pojawiły ci się zupełnie inne wspomnienia, takie jak to, że twoja matka była wróżką. To nie prawda. Twoja matka była najwyższą Cynką, tak jak ty teraz. Cynka to osoba, która strzeże bramy. -kobieta odpowiadała na moje pytania zanim zdążyłam je zadać- Cały czas jej pilnowałaś. Często siedziałaś pod wielkim dębem, prawda? -pokiwałam głową- Właśnie. I rozmawiałaś z nim. Nie raz zdarzyło ci się zapewne, że wysłał ci on obraz białego królika. To zwierze jest naszym zwiadowcą, mówił nam jak sobie radzisz. Nie należy się go bać.- uśmiechnęła się do mnie- W każdym razie sprowadziliśmy cię tu znowu, żeby ci przypomnieć.-dziewczyna wyjęła z kieszeni małą buteleczkę i przysunęła ją do moich ust. Po chwili w moim umyśle zaczęło się dziać coś dziwnego. Tyle obrazów naraz. Ta kraina... Teraz, to wszystko było prawdziwe. Przez tyle lat byłam w błędzie. Dotyczyło to tak wielu osób i miejsc.
-Pamiętasz już? To są twoje najważniejsze wspomnienia. Może zadam ci pytanie kontrolne. Jakie moce odziedziczyłaś po matce Cynce i ojcu Wymyślaczu?
-Po matce zielarstwo i alchemię, a po ojcu unaocznianie niektórych przedmiotów i... oczywiście to zadawanie pytań.- uśmiechnęłam się. Nie znałam tych ludzi, ale wiedziałam o nich co nieco. Wiedziałam już kim był Wymyślacz, którego spotkałam. Nie moim ojcem tylko jego bratem... W głowie mi się przejaśniło. Nareszcie.
-Ale Tin, jest jeszcze jedno. Brama jest oblężana przez ludzi, a oni nie mogą się ot tak dostawać do Nami. Masz wybór: zostajesz tu i pilnujesz bramy, żyjesz z rodzicami. Albo wracasz do Nimi, gdzie też możesz pełnić rolę Cynki.
Pomimo tego, że większość życia spędziłam bez tego świata to czułam, że to jest właśnie moje miejsce. To, że nie znałam moich prawdziwych rodziców prawie wcale nie miało tu nic do rzeczy. To miejsce było mi znajome. Tu się urodziłam, z tąd są moje wszystkie prawdziwe wspomnienia z dzieciństwa. Jednak myśl, że mogłabym coraz rzadziej rozmawiać z Aldieb, śmiać się razem z Theosiem, siedzieć w milczeniu przygladając się poczynaniom Destroy, słuchać zwierzeń Luny i przytulać się do Membu napawała mnie strachem.
-Ja muszę tam... być.
-Oczywiście, tak myślałam. Jednak co najmniej raz w tygodniu musisz nas odwiedzać. To bardzo ważne. Masz ten zegarek, który dał ci królik, tak?
Pokiwałam głową.
-To dobrze, gdy spadnie na niego twoja kropla krwi i jedna łza, trafisz tu. Albo wrócisz tam. I pamiętaj raz w tygodniu!
Wyjęłam sztylet spoczywający u mojego boku i nacięłam nim bardzo ostrożnie dłoń. Przypomniałam sobie także moment, w którym mówiono mi, że jestem niepotrzebna, że byłam tylko jakimś treningiem. Ten ból psychiczny w połączeniu z fizycznym poskutkował jedną, małą łzą, która kapnęła na zegarek równocześnie z krwią spływającą po moim palcu. Dziewczyna pomachała mi na pożegnanie.

Po chwili zamiast niej widziałam tylko czarny kolor. Podniosłam głowę i uświadomiłam sobie, że leżałam twarzą w ziemi tuż obok ogromnego dębu. Zaśmiałam się cicho. Jaki dziwny sen... Wstałam i ruszyłam w stronę stada, a z mojej szyji zwisał mały zegarek, z którego ściekała kropelka krwi. W kieszeni spoczywał sztylet, a ja wciąż nieświadomie nuciłam.
-Rin tin tin...
----------------------------------------------------------
Tak więc. To jeszcze nie koniec jakby się mogło wydawac. I ta częśc była trochę mało ekscytująca... Ale trudno. Jakoś to musiałam ogarnąc. I wiadomośc dla Anaid: jutro będzie moje zadanie.
Tin (16:49)