27 października 2011
Biegnę
bardzo szybko. Patrzę tylko przed siebie starając się nie rozglądac na
boki. Wciągam powietrze zmęczona i po chwili wbiegam już na małą polankę
z czerwoną trawą. Adrenalina. Nawet nie wiedziałam jak bardzo mi jej
brakowało ostatnio. Rozejrzałam się dookoła szukając goniącego mnie
czegoś. A w sumie to nie goniącego. Sama zwabiłam to tutaj
prawdopodobnie po to aby ponownie poczuc to, co tak lubię, co lubiłam.
Słyszę szmer obok mnie więc odwracam się w tamtą stronę, a na mojej
twarzy maluje się intrygancki uśmiech. Zza drzew i zarosli wybiega
szybko postac, ubrana w niebieski płaszcz. Poza ubraniem widac tylko
czerwone oczy jarzące się pod kapturem. Postac posuwa się w moją stronę,
a ja wyciągam miecz z pochwy spoczywającej na moich plecach. Stoję i
wpatruję się w stwora nakręcona. Po chwili owe coś rzuca się na mnie z
piskiem jak u małej dziewczynki. Szybko odskoczyłam w bok robiąc przy
tym fikołka i przykucnęłam. Podczas kolejnej próby uśmiercenia mnie
postac została zraniona kilka razy przez moje ostrze wskutek czego
upadła na ziemię ledwo żywa. Nie lubiłam tego robic, dobijac kogoś, ale
musiałam. Machnęłam ostrzem w jej stronę, teraz była tak już tylko
wielka czerwona plama. Włożyłam miecz na jego miejsce i ruszyłam w
drogę. Brakowało mi tego w życiu, adrenaliny. Czasami jej po prostu
potrzebowałam. Dlatego zgłosiłam się do zadania łowcy w Wieży Cynek.
[tu muzyka http://www.youtube.com/watch?v=4ukPOomj7Zo bedzie za długie, ale ta piosenka nadaje opowiadaniu inny sens według mnie. inaczej można je źle odebrac]
Szłam
spokojnie drogą patrząc co chwila na drogowskazy i znaki. Stawiałam
stopę za stopą nie myśląc o tym prawie wcale. W głowie miałam tylko
jedno. Naprawić mój świat. Po chwili wędrówki doszłam do tak dobrze
znanego mi już klifu i usiadłam na jego brzegu uśmiechając się sama do
siebie. Pomyślałam o Low'erze, musiałam z nim porozmawiać, a ten jak na
zawołanie zjawił się i usiadł obok mnie.
-Yokoso.- przywitałam się grzecznie. Skinął mi głową i zaczął się wpatrywać w niebo przed nami.
-Chciałabym z Tobą porozmawiać jeśli to możliwe. Kim my byliśmy jak byliśmy mali?- zapytałam.
-Przyjaciółmi, najlepszymi.- uśmiechnął się do mnie.- Kochałem cię na zabój. Myślałem wtedy, że ty mnie też, ale ostat...
-Low
posłuchaj.- nie pozwoliłam mu skończyć- Ja naprawdę nie pamiętam zbyt
wiele. Przepraszam, wiem, że musi ci być przykro z tego powodu, ale
jesteś dla mnie praktycznie obcy. A nawet gdybym pamiętała. Ja...
-Masz kogoś.- przerwał mi- On jest ważny dla Ciebie? Naprawdę go kochasz?- spojrzał mi przyjaźnie w oczy.
-Jest...
jest najważniejszy. Ja...- zastanawiałam się jak ubrać w słowa moje
uczucia- Zawsze gdy go widzę zapala się we mnie jakby ciepła lampeczka,
która ogrzewa mnie od środka, daje ciepło i światło.- uśmiechnęłam się
sama do siebie- I czasami to jest trudne, bo nie zawsze mogę być blisko
niego. Po prostu... no nie mogę czasem. Staram się to zrozumieć,
próbuję. I wtedy te chwile kiedy jesteśmy już razem wynagradzają mi
wszystko, dają nadzieję, ale za razem przygotowują na to, że za jakiś
czas już tak nie będzie.Ufam mu.- westchnęłam cicho i przymknęłam oczy-
Mimo tego wszystkiego co jest złe, to wiem, że dobrego jest więcej...
Tak, kocham go, bardzo.- zaśmiałam się sama do siebie, a po moim
policzku popłynęły łzy, łzy szczęścia, ulgi.
-Wiem to wszystko.- odpowiedział. Był teraz jakiś inny, jakby kolorowy. Przyglądałam mu się dokładnie.
-Skąd?
-Tin,
jestem twoją częścią. Jestem... twoim sercem.- odpowiedział. Zdziwiłam
się bardzo, bo po chwili zamienił się w drobny, różowy pyłek, który
podleciał do mnie i wszedł gdzieś do mojego brzucha. Nagle poczułam
jeszcze większą ulgę i rozpłakałam się na całego śmiejąc się w tym samym
czasie. Wyłożyłam się na trawie i zaczęłam wpatrywać w niebo. Było
piękne. Zrozumiałam coś bardzo ważnego. Ufaj temu co czujesz nieważne,
że to głupota.