29 października 2011
[muzyka http://www.youtube.com/watch?v=OVg5dJ7dlgA trzeba
będzie puszczac 2 razy. dodam jeszcze, że do tego opowiadania bardzo
pasuje mi ten obrazek. może komuś bardziej zadziała na wyobraźnię tak
jak mi, nie wiem. http://kwejk.pl/obrazek/574683/5,cm,per,second.html]
Co
chwilę śmieję się lub tylko uśmiecham, ale jestem tak szczęśliwa, że
nie mogę przestac. Przyjemne ciepło ogrzewające mnie od środka ogarnia
całe moje ciało wywołując rumieńce na mojej brzoskwiniowej skórze. Oczy
ciągle mi się śmieją i patrzę w niebo, w niebo kolorowe od zachodu
słońca. Z klifu jak zwykle jest wspaniały widok, a szum fal
rozbijających się o skały na dole potrafi uspokoic. Czuję dotyk na
policzku więc obracam się na bok i przypatruję się temu co się tam
znajduje. Wciąż zielona trawa muska delikatnie moje stopy i szepcze do
mnie cichutko piskliwym głosikiem dając do zrozumienia, że już czas.
Jest
jesień. Nie mam pojęcia dlaczego dopiero w tym roku nauczyłam się
zauważac w niej piękno, patrzec na nią z innej perspektywy. Kocham
jesień, kocham wszystkie pory roku, nie mogłabym z żadnej zrezygnowac,
bo każda ma w sobie coś pięknego. Ale teraz była pora pomarańczy i
złota. Powietrze pachniało kasztanami i szczęściem, moim osobistym,
prywatnym szczęściem.
Nie
chcę kończyc tej chwili, chcę by trwała dłużej, wiecznie, ale wiem, że
to niemożliwe. Podnoszę się więc, żegnam i odchodzę gdzieś w ciemny las,
pełen głosów. Zaczynam biec na początku wolno, później coraz szybciej.
We włosach mam już sporo żółtych liści, a stopy są poranione jednak ja
nie zważam na to. Patrząc przed siebie sunę przez gęstwinę liści, drzew i
krzewów.
Wybiegam
z lasu i rozglądam się dookoła. Niebo jest już ciemne, widac na nim
miliony małych punkcików świecących się na fioletowo. Teraz jestem już w
Nami, jestem tu sama. Tego właśnie potrzebuję, żadnego Wymyślacza
witającego mnie, żadnych chłopaków całujących bez mojej zgody, tylko ja i
niebo. Spaceruję wąską drogą pośród bordowych i zielonych pól i łąk
spoglądając na gwiazdy raz po razie. W końcu dochodzę do małego młynu i
siadam obok niego wsłuchując się w dźwięk wody ze strumyka. Kładę się na
plecach i rozmyślam o wszystkim co mnie ostatnio spotyka poprawiając
błękitną sukienkę. Ta chwila jest prawie idealna, prawie...
Nie
jest mi dane długo siedziec w samotności, gdyż po chwili podbiega do
mnie Cukiernik, królik, posłaniec, przyjaciel. Wchodzi mi na kolana i
próbuje zwrócic na siebie moją uwagę jak zwykle. Zaczynam go głaskac na
początku tylko po to by się nie obraził, później dla własnej
przyjemności dotknięcia jego puszystego, białego futerka.
-Hej
mały, co tam u ciebie?- zaczynam rozmowę- U mnie dobrze. Lubię to
niebo, wiesz? Jest takie czyste... Nie, w Nimi nie ma aż tak kolorowego,
ale gwiazdy są.
Gdyby
ktoś mnie teraz zobaczył pomyślałby, że to monolog, że mam świra,
powinnam się leczyc. Tak powiedziałby ktoś z Nimi. Jednak królik
doskonale mnie rozumie, a ja jego. On nie potrzebuje słów by przekazac
mi to co musi, wchodzi w mój umysł i tworzy to, czego potrzebuję. On...
jest moim umysłem. Biorę Cukiernika na ręce i przytulam mocno, może
trochę zbyt mocno, bo zmienia się on w błękitny jak moja sukienka pył i
po chwili krążenia wokół mnie zatrzymuje się w okolicy mojej głowy i tam
znika. Czuję nagłe bezpieczeństwo, jakby Anioł Stróż, który mnie
opuścił nagle powrócił by chronic od złego. Podkulam nogi pod brodę i
przymykam oczy, a gdy je otwieram widzę jasne słońce wschodzące znad
klifu i oświetlające niebieskie niebo. Nimi. Rozglądam się dookoła obok
mnie siedzi tylko jedna osoba z rękami założonymi za głowę, najwyraźniej
jeszcze śpiąca. Powietrze jest przyjemnie chłodne i pachnące morzem.
Kładę się również i zamykam oczy pogrążając się w głębokim, pełnym
przyjemnych i bezpiecznych snów... śnie.
------------------------------------------------------
Przedostatnia częśc.