13 października 2011
Zadanie na profesje zielarki.W zapasach stada brakuje jednej rośliny. Niestety jest to niezbędny składnik to utworzenia lekarstwa dla jednego z członków stada. Ziele to rośnie na szczytach gór nieopodal terenów HOTN. Jednak musisz uważać. Występuje tam bliźniacza roślina. Różni się ona jednym drobnym szczegółem. Na liściach trującej znajdziesz ledwo widoczny biały paseczek, który w blasku zorzy zalśni lekko. Jednak to nie wszystko. Roślina ta jest wyjątkowo rzadka i cenna dlatego strzeże jej Strażnik Gór. Musisz wykazać się sprytem, aby przekonać go by pozwolił Ci zabrać roślinę i zdradził sposób przygotowywania, gdyż każdą z nich preparuje się inaczej. Zdobądź składnik wraz z informacjami i jak najszybciej dostarcz wszystko do medyków.
Słońce rozbłysło nad polaną. Niebo było bezchmurne, a Ciemnoszara uważnie słuchała tego, co miała jej do powiedzenia Szera. W umyśle analizowała sobie wszystkie zebrane informacje na temat zadania na profesję zielarki. Błękitnooka wadera skończyła mówić, a Reav'zhotka skineła jej łbem i przybrała postać demonicy. Odgarnęła z czoła kosmyki czarnych włosów, które miała zapięte w kok. Sterczały z niego dwa jastrzębie pióra, w tym jedno od nieznanego osobnika. Dziewczyna miała na sobie wąskie, ale wygodne spodnie koloru khaki ; przywiązana do ich nogawki jest skórzana pochwa na sztylety (W tym dwa na skórzanym pasku), szarą koszulkę z rękawami do łokci, długą brązową kamizelkę, sięgającą do bioder i związaną czarnym sznurkiem. Do tego pas na ekwipunek, przywiązany na prawym ramieniu [Pod łukiem, założonym na ów ramię] i kołczan. Uśmiechnęła się doń i i odebrała od niej zwój z raportem, chowając go do skórzanej torby.
- W takim razie wykonam je jeszcze dzisiaj. To do zobaczenia - posłała wilczycy łagodne spojrzenie. Uśmiechnęła się lekko i oddaliła się po to, by kroczyć po leśnej ścieżce, która prowadziłą w tylko jej znanym kierunku. A mianowicie do jej skromnego domostwa gdzieś na pustkowiu. Rzadko tam bywała. Miała teraz okazje zobaczyć, czy wszystko jest na swoim miejscu.
Rozejrzała się po podwórzu, otaczającym niewielki dworek, po czym poczęła podejść do karej klaczy, pasącej się niedaleko. Pogładziła czule po chrapach i dosiadła.
- Ruszaj, Eris - szepnęła doń spokojnie, przeczesując smukłymi palcami jej czarną grzywę. Stuknęła ją nogą w bok, by ruszyła. Zwierze nagle ruszyło pędęm, uderzając swymi kopytami rytmicznie o podłoże. Zdawać się mogło, że ziemia pod nimi drży. Jej właścicielka zacisnęła dłonie na lejcach. Wbiła pusty wzrok w kierunku gór do których zmierzała. Czas mijał nieubłagalnie szybko. Otaczający je sosnowy bór oddalał się z każdą chwilą, a po dłuższym odstępie czasowym już zupełnie zostawał daleko w tyle. W końcu dotarła do miejca docelowego i zeszła z klaczy, która mogła odpocząć.
- Możesz wracać do domu, poradzę sobie - rzekła, zerknąwszy nań. Eris pokiwała łbem, bowiem rozumiała, co mówi do niej jej właścicielka. Zaczęła powoli zmierzać z powrotem do domu. A w tymże czasie Kitsune przybrała postać lekko umięśnionej i smukłej Reav'zhotki, która była przystosowana do warunków górskich oraz wspinaczek. Bez chwili zastanowienie poczęła biec przed siebie, omijając zwinnie każdą przeszkodę lub ją poprostu przeskakując. Od tego szalonego, desperackiego pędu już brakowało jej tchu, jednak ani myślała się zatrzymać. Nie teraz. Jednak w pewnym momencie wilczyca zatrzymała się i zadarła łeb, by móc ujrzeć wierzchołek góry. Była już bardzo blisko. Wystarczyło, że przeskoczy nad niewielką przepaścią tuż przed nią, zejdzie na leśną ścieżkę i będzie cały czas biec. Cofnęła się o kilkanaście kroków w tył. Nabrała powietrza do płuc, wypuszczając je z cichym świstem. Starała się opanować strach, ponieważ musiała to zrobić. Przełknęła ślinę i wzięła spory rozbieg, napinając przy tym każdy mięsień, aby przygotować się do skoku. Po chwili odbiła się od ziemi, wykonując widowiskowy wyskok. Podczas 'lotu' spojrzała w dół. To był błąd. Przednie łapy Ciemnoszarej dotykały już ziemi, lecz całą reszte grawitacja nieuchronnie wciągała w przepaść. Z jej gardła wydobył się stłumiony warkot. Wysyczała także wiązankę przekleństw i wbiła panicznie pazury w ziemię, której się trzymała choćby nie wiem co. Coś ją zmotywowało, że zebrała w sobie siły, by z powrotem wgramolić się na ląd. Nie chciała ginąć. Jak już to napewno nie w taki żałosny sposób. Przecież miała dla kogo żyć - chyba. W każdym bądź razie wadera wspięła się na górę, po drodze zahaczając łapą o wystającą skałę, która dotkliwie zraniła jej udo. Sukces. Udało jej się przeżyć. Leżała na ziemi, dysząc ciężko. Spojrzała za siebie, by zobaczyć jak poważna jest rana. Miała lekko rozszarpane udo i chyba skręconą łapę. Czyli nie tak źle. Mimo tych obrażen dźwignęła swe ciało z podłoża i kontynuowała bieg, nie zważywszy na zmęczenie oraz tępy ból w okolicy tylnej kończyny, który nasilał się za każdym razem, kiedy dotykała nią ziemi.
Jakiś czas później była na samym szczycie góry, skąd było widać większość dobrze znanych jej terenów Stada Nocy. Przycupnęła na krótką chwilę, by odsapnąć. Wykorzystała tą okazje, by się rozejrzeć. Zerknęła więc na niewielką lepiankę z której dobiegały ciche chrząknięcia. U jej progu leżał wychudzony wilczur, skubiący mięso z podrzuconych mu kości. A kawałek dalej było powoli wygasające ognisko, jednoznacznie świadczące o czyjejś obecności. Zaczęła zatem szukać tej rośliny. Przetrząsała dosłownie każdy kąt, by ją znaleźć. I szczęśliwym trafem znalazła. Rosła obok wcześniej wspomnianej lepianki. Razem z drugą, bliźniaczą. Oba kwiaty miały identyczne błękitne płatki, jednak wyróżniał je mały szczegół, ale był nie widoczny gołym okiem. Mały, biały paseczek na listku, który właśnie zalśnił lekko w blasku zorzy. Tańcząca wesoło na niebie rozbłysła się nad lasem niczym jasny, seledynowy płomień, będący niczym spektakularny pokaz. To był piękny widok i raczyła się jego pięknem. Kitsune była już w stu procentach pewna, że to jest ta roślina. Podeszła więc doń i chwyciła ją za łodygę, wyciągając z ziemi tak, by się nie uszkodziła. I w tymże momencie ktoś ją zaszedł od tyłu i położył zimną, szponiastą łapę na grzbiecie. Wadera niemalże podskoczyła ze strachu. Jednakowoż mimo stanu lękowego przepełniającego jej ciało postanowiła się odwrócić. Ujrzała wtedy szpetny, jaszczurzy pysk. Stwór był wyższy od niej samej. Ciało miał pokryte ciemno-zieloną łuską, a nosił jedynie poszarpane lniane spodnie i kamizelkę z futra. Do pasa miał przywiązany bukłak z wodą, topór oraz nożyk myśliwski. W łapie zaś dzierżył dzidę, zakończoną metalowym, lekko zardzewiałym ostrzem. Jego pomarańczowo-żółte ślepia zdawały się przeszywać Kitsune na wkroś.
- Kim jesteś?
- Strażnikiem Gór. Czego tu chcesz? - jaszczur odezwał się barytonowym głosem i machnął grubym oraz silnym ogonem z niejaką irytacją, uderzając nim z hukiem. Po chwili wysunął z pyska bladoróżowy jęzor, sycząc przy tym niczym żmija.
- Potrzebuje tego. Jest mi niezbędne do wykonania pewnej misji. A Tobie nic do tego.
Po jej pysku przebiegł wyjątkowo cyniczny uśmiech. Gad zmarszczył brwi, przykładając ostrze dzidy do jej krtani.
- Hola, hola. Nie tak szybko. Nie oddam Ci jej tak łatwo - warknął głucho - Najpierw udowodnij, że jesteś godna otrzymania tejże rośliny.
- A jak mam to niby udowodnić?
- Poprzez pojedynek.
- Pojedynek? A co masz konkretnie na myśli? - zdezorientowana Kitsune uniosła brew ku górze.
- Zwykły sprawdzian umiejętności bitewnych, ot co - rzekł, zabierając ostrze od jej gardzieli.
Srebrnooka pokiwała łbem na znak przyjęcia wyzwania. Gad odłożył swą dotychczasową broń, ale za to użył innej - toporka, który był przywiązany do paska. Wilczyca nastroszyła futro na karku i wymierzyła w jego kierunku cios szponiastą łapą, lecz jaszczur zdążył zrobić szybki unik, jednakże lekko oberwał w ramię. Syknął wściekle. Nie pozostając jej dłużnym podniósł na nią swój topór, którym ranę w okolicy żeber. Kits w odpowiedzi zawarczała nań, doskakując mu z zawziętością do szyi. Zanurzyła płytko zębiska, czując smak obrzydliwej posoki, lecz zwierz odepchnął ją, kopiąc z impetem w mostek, przez co straciła na chwilę oddech. Gad chwycił za szyję, tamując krwotok. Rana nie była jednak poważna. Jej zaś zakręciło się w głowie, jednak nie poddawała się. Znowu wznowiła kontratak. Walczyli tak conajmniej przez kwadrans, może dłużej. Raczej nie można było tego nazwać bitwą na śmierć i życie. Każdy cios był zadawany z precyzją, ale żaden nie był na tyle poważny, by od niego umrzeć. Zmęczona tą bijatyką Kitsune przytruchtała szybko do przeciwnika. Była poraniona i cała we krwi gada. Lewą tylną łapę miała poszarpaną, przednie łapy też, ale w znacznie mniejszym stopniu, oraz jedną poważniejszą w okolicy żeber. Zniżyła łeb i położyła uszy po sobie w niewiadomym celu. Jedynie zmarszczyła pysk, a jej końcówka ogona podrygiwała nerwowo. Jaszczur zwątpił. Odebrał to jako poddanie się, więc opuścił zakrwawiony topór. Wadera zaraz po tym uśmiechnęła się pazernie i chwyciła gadzinę za kark. Mimo iż był większy (Ale lżejszy) od niej o głowę- rzuciła nim z impetem o ziemię, że ten aż uderzył o pobliski pniak. Pokiereszowany jaszczuroczłek wstał. Otarł posokę z pyska i rzekł :
- Krótko mówiąc wygrałaś, dzięki swemu sprytowi, podstępności i sile. Ale zanim Ci zdradzę sposób przygotowania wywaru powiedz mi - po co Ci ta roślina?
- Jak już mówiłam. Jest mi potrzebna do wykonania mego zadania na profesje zielarki, którą pragnę być, bowiem zielarstwo to moja pasja od małego szczenięcia. Oprócz tego wywar z tego zielska ma uleczyć ciężko chorego członka mojego stada. Wystarczy?
Gad pokiwał twierdząco łbem, a następnie wyciągnął z kieszeni zżółkły zwój, związany brązowym sznurkiem i wręczył go Reav'zhotce.
- Proszę. Tu jest w całości opisany sposób przygotowania na leczniczą miksturę. Jest on wysoce skomplikowany. Pamiętaj tylko o jednym - wywar musi być przygotowany podczas pełni księżyca, bowiem ten kwiat o tej porze ma niezwykłe zdolności lecznicze.
- Dobrze, będę pamiętać. Dziękuje Ci jeszcze raz i do rychłego zobaczenia - rzekła nader spokojnie i ruszyła żółwim tempem w drogę powrotną do domu, by dostarczyć do Szery to, czego chciała, a następnie zająć się sobą i swoimi obrażeniami.
***
Poprawione. Wcześniej źle uwględniłam to spotkanie z tym 'Tajemniczym Szamanem', dlatego usunęłam ten wątek, bo w ogóle tu nie pasował i był nierealny, że tak powiem. Błędy też zniwelowałam. Mam nadzieje, że wszystko jest jasne i dobrze opisane.
I jeszcze jedno: Al, Ireth jest nieobecny. Miałam Ci przypomnieć o tym, że napisał notkę o swojej nieobecności, ale zapomniałam Ci o tym powiedzieć .o. Tak samo jak Koga (Ma szlaban na komputer) i Anaid.
Kitsune Kagerou De'Ayamari (22:20)