Blog ten, pamiętnik, wymyśliły Aldieb, Lady Killer i Gold Fire, podczas gdy to one opiekowały się stadem. Dzięki nim, możecie poznać historię HOTN, historię wybrańców i chwilę z życia osób ze stada. Ten blog powstał by w jednym miejscu streścić wszystkie nasze opowiadania.
`Wandessa.

Czego szukasz?

3 sierpnia 2010

,It doesn’t even matter how hard you try'. (Opowiadanie na II etap konkursu) [Lady Killer]

02 sierpnia 2010


Polecam słuchać muzyki.Podkład muzyczny.
  Gnali przed siebie razem- Demonica i jej Demon. Tak nie dawno przecież skakali sobie do gardeł, każde z nich chciało odejść, stać się wreszcie osobnymi istotami których nic nie łączy.
Ona chciała czuć się swobodnie ze swoimi myślami, używać tylko swojej siły, kierować się swoimi uczuciami.
On chciał wreszcie być niezależny, chciał dotykać ziemi swymi łapami i czuć każdą woń tak, jak chciałby ją odczuwać. Chciał też być z kimś, ale nie tak jak był z Killer. Chciał darzyć kogoś innym uczuciem, a z nią nigdy nie mógł. Zawsze była obok niego, a kiedy odgradzał swój umysł ona odczuwała ból. Tak samo z terszą było w jego wypadku.
 Killer zauważyła że Bakara się jej przygląda, więc korzystając z tego, iż biegną po niezalesionym terenie zrobiła to samo. Obdarzyła go lekkim uśmiechem który nie obejmował oczu. On jednak przyśpieszył zauważając za załamaniem wzgórza dym. Skrzywiła się nieznacznie i nie pozostała dłużna.
 Uderzyli jak zwykle cicho, z dzikim, zwierzęcym zapamiętaniem mordując. Krzyki ludzi, ich płacz... to nie było coś co sprawiało im szczególną przyjemność. Wtedy po prostu stawali się niezależnymi od siebie istotami. Chociaż te chwile kiedy krew zachlapywała ich pyski i pobudzała żądzę były odmiennością, choć już tak dobrze im znaną. Podczas ataku rzadko kiedy spotykali się pośród ciał. Czasem tylko gdzieś błysnęły jej bielusieńkie kły Demona- ale nic pozatym. Jednak kiedy tylko do Jego uszu dobiegł odgłos wystrzału, zjawiał się natychmiast sprawdzając czy Killer trzyma się twardo na nogach. W jakiś sposób zależało mu na niej, chciał ją chronić... bo przecież bez Ciebie nie mogę istnieć. Powiedział kiedyś, dawno temu, kiedy patrzyli sobie w oczy i wyznawali wszystkie myśli, kiedy ich słowa były czułe i wyznawali poprzez nie miłość... miłość? Wzajemne uczucie, ale to nie było to. Nienawidziła go, ale przez to tak cholernie kochała?
 Teraz miała czas na wygnanie z siebie wszystkich myśli. Zatopiła kły w karku wrzeszczącego mężczyzny i uderzyła jego wiotkim ciałem o ziemię. Słodki smak posoki nie utopił jednak tego co czuła.

 Demonica oblizała się i uśmiechnęła szeroko. Odetchnęła powietrzem w którym dało się jeszcze wyczuć swąd spalenizny.
-Zadowolony?--Zagadnęła spoglądając na idącego obok Bakarę. Skinął łbem mrużąc oczy. Czując na sobie jej wzrok westchnął głęboko i zrobił znudzoną minę.
- A tam co się świeci?--Mruknął wskazując ruchem pyska kierunek. Spojrzała w tamtym kierunku i zatrzymała się. Drzewa przypominały czarne sylwetki garbatych olbrzymów z powykrzywianymi kończynami, zniekształconych przez starość. Srebrna poświata księżyca prześlizgiwała się po nich jakby ze strachem, nie umiała pokonać cienia jaki rzucali.
Tym bardziej dziwne było to, że między nimi zaczaiło się światło. Killer przechyliła łeb i ruszyła w jego kierunku powoli, wcale nie starając się iść bezszelestnie. Trzaski gałązek uciekały w głębię lasu obijając się o Garbate drzewa.
Na początku była to... ot, zwykła jasna Kula rzucająca poświatę. W miarę jak się zbliżali było coraz cieplej a Ona zdawała się rozrastać. Kiedy stali w odległości kilku metrów przywoływała na myśl niewielkie słońce. Musieli mrużyć oczy tym samym uciekając przed Jej natarczywym blaskiem.
Przyglądając się nieznanej Kuli wiszącej w powietrzu, wilczyca dostrzegła że składa się ona z dwóch warstw.
Zewnętrzna rzucała poświatę, nie była namacalna. Wewnętrzna natomiast była inna... jakby oblana była bardzo jasną cieczą rozniecającą blask. Przypominała tarczę po której powoli spływał miód.
Wilczyca nie mogła się powstrzymać. Jakaś niematerialna siła przyciągała ją do Kuli, nakazywała zanurzyć ciało w gorącej poświacie.
Bakara zauważywszy jej zamiary warknął krótko.
-Jeśli chcesz w to wejść to chyba...
- Cicho.--Mruknęła i całkowicie poddała się przyciąganiu.
W chwili kiedy dotknęła tarczy gorąco było nie do zniesienia, zdawało się zapalać sierść... mimo to Killer nie próbowała się wycofać.
Czuła że nie ma sił...
że temperatura parzy jej skórę...
że opada w błyszczącą głębię...
że umiera ale nie tak jak dawniej...
Czuła że się nie boi.
Cisza i spokój...
Cisza i spokój...

Podkład muzyczny.

-Oh.--Wykrztusiła przewracając się na plecy. Kiedy zaczęła normalnie łapać oddech uniosła powieki. Nadal była noc, niebo przecinały powykręcane gałęzie bezlistnych drzew.
Czuła dziwny ucisk na klatce piersiowej. Po kolei ruszyła stawami ale nie mogła się unieść. Wszystko działało jakoś...inaczej.
-Bakara?--Wyszeptała. Nikt jej nie odpowiedział. Bakara? Bakara, jesteś tam? W jej umyśle była tylko pusta. Straszliwa pustka. Była...sama? Kiedyś tak tego pragnęła a teraz... gdzie podziała się więź między nią a Demonem...?

Podniosę się tak jak zawsze, energicznie i bez problemu. Pomyślała i wbijając paznokcie w ziemię z całej siły się uniosła. Wiatr cisnął w jej twarz liście i drobinki pisaku. Nie przejmując się tym rzuciła wzrokiem na około. Kilka metrów od niej leżały czarne sylwetki dwóch wilków. Zaczęła czołgać się w ich stronę.
Jeden z nich uniósł łeb i obnażył kły.
Zatrzymała się i wbiła wzrok w jego oczy.
-Bakara...! Oh mój Boże, Bakara!--Wykrzyknęła. W jednej chwili znalazła się przy nim i objęła go mocno. Czarne płomienie lizały jej ciało. Zacisnęła ramiona na jego ciele. Ramiona?
-Lady.--Warknął z zaskoczeniem. Odsunął się mierząc ją wzrokiem i odwrócił łeb. Zrobiła to samo i z sykiem wciągnęła powietrze.
Patrzyła na ogromne, czarne ciało wilczycy. Jedno jej ucho było naderwane, grzbiet nierówny, a pazury jarzyły się neonowym blaskiem. To była ONA.
Następnie prześlizgnęła wzrokiem po sobie... Miała blade dłonie, nogi... Na oczy wpadły jej ciemnoczerwone kosmyki włosów.
-Zimno mi...--Wyszeptała obejmując kolana ramionami. Nie chciała być człowiekiem. Nienawidziła ludzi. W tym kruchym ciele czuła się taka...bezbronna i słaba. Zacisnęła wargi, oparła się o grzbiet Demona i uniosła na chwiejnych, długich nogach. Rzadko kiedy zmieniała się w kobietę, więc już zapomniała jakie to uczucie. Poczuła na sobie wzrok Bakary i zacisnęła usta pocierając dłońmi ramiona. Kątem oka zauważyła leżący nieopodal płaszcz, więc bez wahania podeszła tam i odziała się w niego. Futerko jakim był obity przyjemnie muskało skórę.
Opierając się o drzewo usiadła i krzyknęła ze złości. Natomiast Demon z Diabelskim chichotem zmieniał postacie. Puma, gronostaj, lew, chart, szczur, kruk... Killer obserwowała go ironicznie wykrzywiając usta.
-Myślałem że nie mogę się zmienić. Od ponad sześciuset lat tego nie robiłem!--Powiedział doskakując do niej jako niewielka puma.
- Zmień się w tasiemca. Przynajmniej nie będziesz gadał bezużytecznych rzeczy.--Warknęła i odepchnęła jego łeb. Zachciało się mu, kurna, pieszczot.
- Potrzebujemy kasy, Killer.--Jego ton nagle spoważniał. W jasnych oczach błyszczały zabawne ogniki.-- A skoro już jesteś pod tą postacią, nie widzę przeszkód aby odwiedzić Kebina.
 Kobieta podniosła na niego wzrok i nie odzywała się analizując to, co powiedział. Po części miał rację. I tak już bardzo długo odwlekała tą wizytę. Na pysku Demona rozrósł się uśmiech. Obnażył kocie kły i podniósł się.
W następnej chwili oboje gnali przez ciemny las a otyły Księżyc pokryty wieloma dziurami oświetlał im drogę.
Podkład muzyczny.
Ulice Kayle jak zwykle były brudne i ciemne. Bezpańskie psy warczały na dziwnych przybyszów ale nie starczało im odwagi na nic więcej. Bakara stracił humor, strzelał wzrokiem na około i doskakiwał do natrętnych zwierząt mających źle poukładane w głowie z powodu głodu. W przeciwieństwie do niego, Killer czuła się coraz pewniej. Kebin nie mógł nic jej zrobić, choć raczej nie będzie zadowolony widząc ją po tylu latach. Ostatniego zlecenia jakie jej powierzył nie dokończyła i najzwyczajniej w świecie zniknęła. Z pewnością nie będzie uradowany.
Błoto zdawało się uciekać spod jej ciężkich glanów. Od czasu do czasu słychać było dźwięk zatrzaskiwanych w pośpiechu okiennic. Killer uśmiechnęła się do siebie kpiąco i przyśpieszyła skręcając w ostatnią uliczkę. Przed nimi rozrósł się wysoki budynek o strzelistych wieżyczkach. W oknach zauważyła blade twarze strażników. Nie zatrzymała się, nawet nie zwolniła. Jednakże miała ochotę zawrócić i udać że nigdy jej tu nie było.
Na przeciw nich nagle pojawiły się cztery sylwetki. Dwóch ludzi i dwóch ogarów.
Killer i Bakara zatrzymali się jednocześnie czekając aż czujki podejdą bliżej.
- Zdejmij kaptur przybyszu i oddaj nam broń.--Rozkazał metaliczny głos. Kobieta z ironicznym uśmieszkiem wykonała polecenie, zostawiając pod płaszczem dwa sztylety. Czujki zmierzyły ją wzrokiem a między ich towarzyszami i Bakarą doszło do powarkiwania oraz ostrzegawczych gestów.
-Możesz wejść, ale kot zostaje.--Killer rzuciła kątem oka na Bakarę a potem ruszyła przed siebie rozpychając ich jednym zdecydowanym gestem. Czarna puma dumnie szła obok niej. Nie zaprotestowali, jednak kobieta i Demon czuli na sobie ich ciężkie spojrzenia.
Killer prześlizgnęła wzrokiem po ilustracjach jakie były wyrzeźbione na wrotach a uśmiech znikł z jej twarzy. Zawsze ich przybywało, ale na jednym dostrzegła teraz siebie z twarzą naznaczoną dwoma szramami. Było to piętno jakim Kebin i jego ludzie oznaczali zdrajców. Nabrała powietrza i pchnęła skrzydła drzwi, które nigdy by nie ustąpiły pod naciskiem jej chudych ramion gdyby nie komenda wydana przez czujki.
Rozległ się zgrzyt, a w jej twarz z gwałtownością uderzyła gra przyciemnionych świateł.
Przymknęła powieki bez widocznego wahania idąc przed siebie. W jej wnętrzu toczyła się właśnie wielka wojna. Po jednaj jej stronie walczyły sumienia mówiące że jeszcze może się wycofać, po drugiej że ma iść dalej, z kpiącym uśmiechem i pewnym siebie błyskiem w oczach. Killer posłuchała drugiej armii.
Rozrzucając ciemne włosy na ramionach, wyprostowała się i zorientowała że wcześniej starała się schować głowę w ramionach.
Odkąd weszła, natychmiast poczuła na sobie ważące miliony ton, przenikliwe spojrzenia. Jej wzrok jednak był skierowany proso przed siebie. Patrzyła na NIEGO.
Wtedy trzy osoby stojące po jej lewej stronie odeszły ze stanowiska. Bakara obnażył kły i warknął, natychmiast zakrywając Killer czarnym ciałem. Jego postawa wyrażała gotowość do skoku. Stojąc, wpatrywała się w nich. Była jak sparaliżowana, widząc czarne, zakapturzone postaci. Zdobyła się na ostatni, heroiczny wysiłek i wysłała Demonowi mentalną komendę. Nie, Bakaro... i zamknęła oczy. Dźwięki dobiegające do jej uszu  dźwięki pobudziły wyobraźnię.
Puma uniosła się, aby zaraz opaść na posadzkę przygnieciona niewidzialną siłą i butem przyciskającym łeb do marmuru.
And got so far,
But in the end,
It doesn’t even matter,
I had to fall,
To lose it all,
But in the end,
It doesn’t even matter...
Dwie inne osoby chwyciły ją za ramiona, wykręciły ręce i zmusiły do klęknięcia na kolanach. Zimna dłoń ścisnęła ją za kark i uparcie pchała jej głowę do dołu.
Killer zacisnęła zęby i zdławiła w sobie jęk. Słyszała rozpaczliwe warczenie Bakary i dźwięk polerowanego ostrza.
Możemy go zabić, suko. Z tą myślą podejdziesz do Twojego Pana i złożysz mu hołd, słysząc to, co na zawsze zakoduje się w Twojej pamięci. NIGDY nie zapomnisz tych dźwięków. Jednak kiedy się obejrzysz, Jego śmierć będzie wolniejsza, o wiele bardziej bolesna jeśli to tylko możliwe...
I’ve put my trust in you,
Pushed as far as I can go...
Postać wiedziała, że każdy ból zadany Bakarze ona odczuje z podwójną siłą. Mimo to podniosła się uwolniona z uścisku i skierowała wzrok przed siebie, choć tak pragnęła obejrzeć się na Niego...
Zamiast tego usłyszała przeraźliwy ryk i poczuła rozdzierający ból przesuwający się wzdłóż kręgosłupa. Ostrze nacinało jego grzbiet...
Kroki sprawiały taką trudność... o czym mówić...trudność pojawiła się dopiero wtedy, kiedy usłyszała podwójny trzask kości, swój własny krzyk zmieszany ze skowytem Demona, a jej lewa noga opadła bezładnie. Killer zachwiała się, jednakże uparcie brnęła przed siebie, ciągnąc za sobą kończynę. Glany nigdy nie były tak uciążliwie ciężkie.
It doesn’t even matter,
I had to fall,
To lose it all,
But in the end,
It doesn’t even matter...
Kolejne kości zostały złamane, jednak w takim miejsu, aby mogła opierać się na prawej nodze... nie bez bólu oczywiście.
Droga jaką miała przebyć aby dojść do Kebina okazała się niemożliwie długa, męczeńska i straszna.
Słyszała rozpaczliwy głos Bakary...swojego Demona, któłry bronił ją przed wszystkim... a ona nie mogła pomóc jemu. Do tego wszystko co czuł on, ją wycieńczało jeszcze bardziej.
Remembering all the times you fought with me,
I’m surprised it got so far...
Przed jej oczami tańczyły czarne baletnice. Czuła się tak już kiedyś, kiedy przedawkowała narkotyki... Pani Bólu obejmowała całe jej ciało, nie pozostawiając wolnej przestrzeni na bladym ciele okrytym płaszczem. Dlaczego to robiła?
Do jej uszu dobiegł jakby stłumiony, ostateczny wrzask Bakary. Nic nie poczuła, bo nic nie mogło przedostać się przez ciemny płaszcz Pani Bólu. Krew zalała jej usta.
Poczuła, że spada w bezgraniczną otchłań. Odgłosu uderzenia i uczucia związanego z roztrzaskaniem  czaszki o
marmurową posadzkę już nie doświadczyła...
Time is a valuable thing,
Watch it fly by as the pendulum swings,
Watch it count down to the end of the day,
The clock ticks life away,
It’s so unreal,
Didn’t look out below...
...a wtedy poczuła na głowie lekki ciężar. Nie uniosła się, nie rozróżniała słów jakie wypowiadała istota. Wokół była tylko ciemność.
Nagle po jej zmasakrowanej twarzy potoczyły się dwa złote przedmioty, natychmiast znikające w czerni jaka była pod nimi. Kobieta nie wysiliła się na to, aby poznać czym są. Potem w otchłani zginęła kura, próbująca odlecieć... a obok niej upadło jedno piórko.
Killer przez chwilę patrzyła na nie, a potem powieki same opadły. Wokół jej roztrzaskanej głowy rozrastała się aureola krwi...
--
Za jakiekolwiek błędy przepraszam.
Fragmenty tekstu zapożyczone są  z utwory ,,In The End'', a całe opowiadanie dedykuję Szerze i przepraszam że nie uwzględniłam Jej w nim, choć miałam taki zamiar.
LadyKiller (19:39)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz