09 sierpnia 2010
Opowiadanie Stadne - cz VIII (8)
Polecam podkłady muzyczne :3 Może nie wszystkie pasują, ale wydaje mi się że są odpowiednie.
>>>Podkład Muzyczny<<<
Wszyscy uporczywie patrzyli w bezruchu na chatę. Gdy w końcu wybiegli z niej kobieta i mężczyzna z metalowymi dłońmi.
Przełknęłam ślinę. Miałam już plan, pomimo tego iż reszta miała inne. Mi miała zostać ukryta w zaroślach, a pojawić się na miejscu walki jedynie w ostateczności.
Spojrzałam na resztę. W ich oczach czaił się strach ale i zaciekłość. Podeszłam do Tee, przytuliłam go i szepnęłam:
- trzymaj się.. będzie dobrze. - po czym dałam susa w las.
- Jen gdzie ty? - rzuciła ale nie zdążyła dokończyć Tiara, gdyż mnie już nie było.
- Uciekła? - spytała przerażona Tiffany
- Nie możliwe - szepnęła Birdlay
Okrążyłam domek szerokim łukiem i wybiegłam z lasu. Zatrzymałam się przy oknie. Kiedy zobaczyłam jak Aspeney skacze na ludzi z dachu, a Tee wraz z resztą grupy wyrywa z lasu, natychmiast wskoczyłam do środka. Wyszukałam wejście do podziemia i weszłam doń. Zapanowała ciemność. Szłam ostrożnie wzdłuż podziemnego tunelu. Zobaczyłam szereg drzwi. Starałam się by moje pazury nie stykały się zbyt głośno z podłożem. Zwolniłam kroku. Moje łapy umoczyły się w wodzie. Woda? Skąd się tu wzięło tyle wody? Wsunęłam pysk w pierwsze lekko uchylone drzwi, zaglądając do środka. Ostre światło niemalże mnie oślepiło. Ale nie pierwszy raz byłam w ludzkim domostwie.
Ujrzałam jakiegoś dziwacznego psa. Ale pomyślałam że zagadywanie go to zły pomysł więc pośpiesznie chwyciłam jakiś patyk cudem leżącym w ciemnym kącie i zabarykadowałam drzwi, po czym pobiegłam dalej.
Kolejne uchylone drzwi zajrzałam i zobaczyłam 4 jakby łóżka. Weszłam do środka i zobaczyłam Jakiegoś nieznajomego wilka po lewej. Po prawej leżała.. Aldieb? czy to ona?Nie.. Przy chwili oględzin zobaczyłam gadzi pysk, a reszta wyglądała jak wilk. Nagle przed mymi oczami pojawiły się dwa potężne cerbery.
Tak cerbery.. ale co one tu robią? Były przykute łańcuchami do ścian po obydwu stronach. Wyglądało na to że czegoś pilnują.
6 wielkich łbów patrzyło na mnie bezlitośnie. Nie miałabym szans. Zaczęłam się cofać. Strach mnie obleciał, ale starałam się tego nie okazywać. Wyszłam powoli cofając się z pokoju. Odetchnęłam. Co tu się dzieje?
Wszystko wyglądało jakby ci ludzie prowadzili jakieś badania genetyczne. W końcu Cerberów na świecie już było mało.
>>>Podkład Muzyczny<<<
Nie skończyłam tej myśli gdyż poczułam że ktoś zmierzwił moją sierść na zadzie ciężkim oddechem. Odwróciłam się niepewnie. Stały za mną kolejne dwa. Te z kolei chyba się wyzwoliły. Z końca korytarza słychać było warczenie następnego.
Nie dam rady. Muszę uciekać. Bez wahania skoczyłam na bok i zaczęłam biec ku wyjściu. Wszystkie 3 pognały za mną, wlekąc za sobą wyrwane ze ścian łańcuchy. Gdy przebiegałam obok pokoju z zamkniętym psem usłyszałam jego głos:
- Cholera! Uciekły.
Wybiegłam z podziemia i niemal natychmiast zaczęłam zamykać ciężką klapę. Kiedy uderzyła o podłogę wyskoczyłam przez okno. Walka nadal trwała. Pobiegłam do Mi. Była z nią Anaid.
- Cerbery - wywarczałam.
- Co? - Anaid pobladła.
Wtem W Chacie coś zaczęło się tłuc. Wielkie psy rozwaliły drewniane drzwi i wyszły na zewnątrz. Walka na moment ustała.
- Uciekły ?! Niemożliwe! - wrzasnął mężczyzna.
- Ktoś ich musiał bardzo zdenerwować. - odpowiedziała rudowłosa
- Co to do licha jest? - Wrzasnęła Luna
3 Cerbery pragnęły wkroczyć do walki. 2 skierowały się ku Tee. Trzeciego zaatakowała Killer. Wiedziałam że aby zabić takiego stwora trzeba atakować tylko środkowy łeb. Przymknęłam oczy i pobiegłam.
Rzuciłam się na grzbiet jednego z dwóch które wzięły sobie za cel basiora. Wbiłam kły w jego szyję. Tee skorzystał z okazji i zaatakował drugiego.
Zobaczyłam kątem oka jak ludzie powoli się wycofują. Wbiłam pazury głębiej w cielsko potwora by się utrzymać, podniosłam łeb i spojrzałam na Szerę.
- Szera, Killer, As! uciekają! - wrzasnęłam, lecz straciłam równowagę i spadłam z wielkiego psa. Były większe od nas. Od wilków. Aspeney wraz z Szerą pobiegły za ludźmi, dołączyła do nich po chwili Bird. Ponownie zaatakowałam zwierze.
Na polu walki byłam już tylko ja, Tee, Lady, Luna, Tiff, Tiara, oraz Mi i Anaid które czekały na swoją kolej. Warknęłam i chciałam ponownie zaatakować. Ale Cerber był szybszy. Chwycił mnie w zęby i rzucił o drzewo, następnie podszedł do mnie i nieco uszkodził moje ciało wyrywając kawałek skóry. Walka była nie równa. Jakby 3 w 1. Warknęłam z bólu ale wstałam. Spojrzałam na Tee i Killer.
- Ja je odciągnę.. Zgubie je w lesie.
- Jenn lepiej zostań. Jesteś ranna. - odparł Tee i pobladł.
Ale w tym momencie nie miałam czasu na rozmowę z nimi. Cerber wciąż mnie atakował.
Skoczyłam do lasu. Biegłam ze wszystkich sił w łapach, wciąż przyśpieszając. Odwróciłam się. Cerber biegł za mną. Niemalże siedział mi na ogonie.
Miałam zakrwawiony bok. Bolało jak cholera ale musiałam teraz biec. Zgubie go? on jest zbyt szybki.. W co ja się wpakowałam. Zbeształam samą siebie, ale teraz było już za późno. Rozejrzałam się w biegu. Po prawej ujrzałam zamazaną ludzką sylwetkę. Nie wiedziałam kto to ani czego ode mnie chce. Gdy byłam nieco bliżej zauważyłam że to nie człowiek. To było jedynie człekopodobne. Obserwowało mnie zachłannie.
Skręciłam. Bałam się jak nigdy. Biegłam starając się zgubić za sobą potwora. Ale cały mój wysiłek szedł w zatracenia. Cerber wciąż deptał mi po piętach.
Nie miałam już sił by biec dalej. Zrobiłam więc zawrotkę i zaatakowałam zdezorientowanego Cerbera. Zaatakowałam w środkową Krtań. Znów zaczęła się nierówna walka. Tym razem byłam sama w głębi lasu. zdana na siebie.
Cerber zadał kolejne ciosy. Nie miałam siły by się bronić ale mimo to chciałam to jakoś zakończyć. Resztkami sił atakowałam i atakowałam. Warczał groźnie ale i ochryple. Chyba zmęczył go ten bieg. Czemu nie mam żadnej mocy? miałabym większe szanse. Uch mam tylko kły, i ostre pazury. Tylko. a może Aż? Walczyłam zaciekle. Po raz pierwszy w życiu miałam ochotę pozbawić przeciwnika życia. Dziwne uczucie. Z mego prawego boku wyciekały strużki krwi z różnych miejsc. Czułam że słabnę. Padłam z nów na ziemi. Widziałam jak Cerber się zbliża. Oddychałam szybko by choć trochę odetchnąć. Spojrzałam mu w oczy. Ujrzałam w nich ten sam strach który mi doskwierał. Być może tamci ludzie stworzyli te Cerbery w tamtych podziemiach? Teraz się wydostały i boją się świata którego nie znają?
Nagle coś się poruszyło w zaroślach. Już po mnie. Jednak nie Cerber się odwrócił stojąc tuż na de mną. Ostatnia szansa. podniosłam się resztkami sił i wgryzłam się w krtań środkowego łba. Cerber zapiszczał. Wreszcie trafiłam w słabe miejsce psa.
Nie puszczałam go a ten zachwiał się. Upadł a ja razem z nim. Cała dygotałam puściłam go przytwierdzona drugim łbem. Oddychał ale płytko. Wiedziałam że był bliski śmierci. Rzuciłam się między drzewa. Znów biegłam tym razem chciałam zatoczyć wielkie koło i wrócić do przyjaciół.
Co mnie uratowało? Tego nie mogłam pojąc. Już byłam ... jestem tak blisko śmierci. Gdy byłam już daleko od Cerbera przypomniało mi się że rany na mym ciele są zbyt uciążliwe by biec dalej. Zwolniłam do wolnego kroku. Szłam wolno. Zatrzymałam się jednak po chwili widząc przed sobą rozmazaną postać człekopodobnego.
Miał łeb jak jaszczurka, sylwetkę bardzo podobną do ludzkiej. Był.. Niebieski co zdziwiło mnie najbardziej. Patrzył na mnie a ja na niego. Potem wyciągnął coś i uniósł na mój poziom. Nie wiem co się stało ale odruchowo schowałam się za drzewem. Tuż obok mnie przeleciało coś na kształt patyka z ostrym zakończeniem.
- I ty przeciwko mnie?
Nie odpowiedziało. Nie miałam wyboru. Odwróciłam się i zaczęłam biec w przeciwnym kierunku. Ale on był szybszy. Trafił mnie w tylnią nogę, blisko grzbietu.
Odpłynęłam. Potknęłam się i padłam na ziemię.
- Nie, chciałem ci ulżyć w cierpieniu. Masz zbyt głębokie rany - usłyszałam nad sobą głos
Podniosłam łeb i ujrzałam rozmazaną postać.
- Nie dobijaj mnie. Jeśli zajdzie potrzeba sama z tąd zejdę.
- jak sobie chcesz - wzruszył ramionami.
- Skąd sie tu wziąłeś? - zapytałam za pamięci.
- Uciekłem z tajnego laboratorium.
- tej chaty w lesie ? - wystękałam
- dokładnie. Oni.. robią straszne rzeczy ze zwierzętami.
- Stworzyli Cię?
- tak.. jesteś przeciwko nim?
- tak . Uwięzili naszą Alphę.
- wilczycę?
- tak
- Nie znajdziecie jej w tamtej chacie. Futrzane drapieżniki trzymają w obozie trzecim. Na wschód z tąd. Daleko, musicie jeszcze trafić na drugi. W którym są ptaki. Uwaga. Jeśli chcecie pomożemy wam. Gdzie Cerber?
Przez chwile nie mogłam pojąć o co mu chodzi ale jęknęłam zaledwie
- tam.. reszta walczy przy chacie.
- Zwrócę mu życie
- Po co?
- Może nam pomoże. Zostań. Wrócę po ciebie. - po czym znikł mi z oczu.
Jednak ja wstałam. Czułam że można mu zaufać. Ale musiałam iść dalej. Wrócić do reszty i powiadomić ich o tym czego sie dowiedziałam.
Szłam znów kulejąc na prawą tylnią łapę. Cała we krwi. Przyszła mi do głowy pewna myśl na którą aż jęknęłam. Jak..Jeśli oni mnie zobaczą.. w takim stanie.. Narobiłam im dodatkowych nerwów..
Z każdym krokiem świat coraz bardziej mi się zamazywał. Miałam ochotę się położyć ale coś mi kazało iść przed siebie. Byłam bardzo głęboko w lesie. Nawet nie wiedziałam czy mnie znajdą. Jedyna moja nadzieja w Jaszczuro-ludzie.
Padłam. Nie miałam siły. Pod jakimś drzewem. Nie miałam nawet siły myśleć. Czułam że odpływam. łapałam jeszcze garści świadomości ale to na nic. To było silniejsze o de mnie. Mój oddech stał się płytki.
>>>Podkład Muzyczny <<<
Zamknęłam oczy. Byłam zbyt wyczerpana. Nagle wszystko się zmieniło. Byłam w jakimś innym świecie. Wszystko było białe. Poczułam się na siłach .
Poszłam kilka kroków przed siebie. Przedemną stał szary wilk, przy nim drugi starszy. Z początku ich nie poznałam. Ale po chwili jednak.
- Jenn, to jeszcze nie twój czas, wracaj tam, dopełnij misji - usłyszała tak dobrze znajomy głos.
- Nie mam siły ojcze - odparłam.
- Jeszcze masz sporo czasu do śmierci. Reszta nie byłaby pocieszona faktem że odeszłaś już teraz.
- Nie możemy cie jeszcze przygarnąć - odezwał się jej brat.
- Jesteś im teraz bardziej potrzebna. Wtem ukazała mi się Wizja. Przy chacie jeden cerber zabity, Drugi wciąż walczy z Tee, Lu i Tiarą. Killer wyprowadza z chaty kolejnego. Jaszczuro-lud rozmawia z cerberem. Wszystko działo się za szybko.
Otwarłam oczy. Nie miałam pojęcia jak długo byłam poza świadomością. Zobaczyłam tuż przy swoim łbie Dwie białe łapy. Podniosłam ostrożnie łeb.
- Mi?
- Jenna! ty żyjesz - wrzasnął dobrze znajomy mi głos
- taa.. i nigdzie się z tąd nie wybieram.
- Już myślałyśmy..- usłyszała głos Anaid.
- wiem.. ja też. Co z Tee?
- żyje i ma sie dobrze. Z Lady zabił jednego Cerbera. potem Killer była w chacie ale wyprowadziła kolejnego mówiąc że są tam jeszcze 2.
- A co z As, Szerą i Bird?
- Nie wiemy.. ale z pewnością żyją.
- Anaid leć po pomoc. - szepnęła do Anaid. Która natychmiast wzbiła się w powietrze i zniknęła
- Ja muszę iść.. - jęknęłam próbując wstać.
- Nigdzie nie pójdziesz.. Nie pozwolę ci.
- Jaszczuro-lud widziałaś go? - szepnęła i położyła łeb widząc opór malujący jej się na pysku.
- tak.. on nam tu kazał przyjść. Z początku nie ufałyśmy mu.. ale okazało się że miał racje.. - westchnęła
Byłam wyczerpana, zaczęłam zamykać oczy odchodząc w sen, ale usłyszałam wrzask
- Nie zasypiaj.. rozmawiaj ze mną.. Zabiłaś go?
- kogo? - szepnęłam na granicy snu.
- Cerbera którego miałaś zgubić?
- nie.. jeszcze dychał.. Widziałam Aldieb i .. i Glole..
- Glole?
- Nie wiem skąd się tam wzięła, leżała w klatce..
Rozmawiałyśmy jeszcze przez chwile. Czekając na pomoc.
Czułam sie dobrze. Przyzwyczaiłam się do bólu to też nie przeszkadzał mi on. Starając się nie zasnąć opowiedziałam jej wszystko.
~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
Zilustrowałam z nudów tę scenę >>>klik<<< O_O' Sory że nie wyraźne ale skanera tu nie mam >.<' (no coment)
To ja i Mi oo'
A tak wgl to sory jeśli komuś utrudniłam dalszy ciąg.. po prostu pisałam to w tym samym czasie w którym miała się zacząć owa walka.
Trochę nam się drużyna rozdzieliła ale mam nadzieje że to dobrze o3o'
Dziękuje za uwagę. i Przepraszam jeśli jest za krótkie albo o kimś zapomniałam.
Następna niech pisze Anaid. Chyba że wolicie poczekać na Szerę :3, której to tak bezltośnie wryłyśmy się z Glo /D
PS: sr za błędy i powtórki X.x' To nie jest moją mocną stroną...
PS2: To był Edit, nakazany przez Glo.
>>>Podkład Muzyczny<<<
Wszyscy uporczywie patrzyli w bezruchu na chatę. Gdy w końcu wybiegli z niej kobieta i mężczyzna z metalowymi dłońmi.
Przełknęłam ślinę. Miałam już plan, pomimo tego iż reszta miała inne. Mi miała zostać ukryta w zaroślach, a pojawić się na miejscu walki jedynie w ostateczności.
Spojrzałam na resztę. W ich oczach czaił się strach ale i zaciekłość. Podeszłam do Tee, przytuliłam go i szepnęłam:
- trzymaj się.. będzie dobrze. - po czym dałam susa w las.
- Jen gdzie ty? - rzuciła ale nie zdążyła dokończyć Tiara, gdyż mnie już nie było.
- Uciekła? - spytała przerażona Tiffany
- Nie możliwe - szepnęła Birdlay
Okrążyłam domek szerokim łukiem i wybiegłam z lasu. Zatrzymałam się przy oknie. Kiedy zobaczyłam jak Aspeney skacze na ludzi z dachu, a Tee wraz z resztą grupy wyrywa z lasu, natychmiast wskoczyłam do środka. Wyszukałam wejście do podziemia i weszłam doń. Zapanowała ciemność. Szłam ostrożnie wzdłuż podziemnego tunelu. Zobaczyłam szereg drzwi. Starałam się by moje pazury nie stykały się zbyt głośno z podłożem. Zwolniłam kroku. Moje łapy umoczyły się w wodzie. Woda? Skąd się tu wzięło tyle wody? Wsunęłam pysk w pierwsze lekko uchylone drzwi, zaglądając do środka. Ostre światło niemalże mnie oślepiło. Ale nie pierwszy raz byłam w ludzkim domostwie.
Ujrzałam jakiegoś dziwacznego psa. Ale pomyślałam że zagadywanie go to zły pomysł więc pośpiesznie chwyciłam jakiś patyk cudem leżącym w ciemnym kącie i zabarykadowałam drzwi, po czym pobiegłam dalej.
Kolejne uchylone drzwi zajrzałam i zobaczyłam 4 jakby łóżka. Weszłam do środka i zobaczyłam Jakiegoś nieznajomego wilka po lewej. Po prawej leżała.. Aldieb? czy to ona?Nie.. Przy chwili oględzin zobaczyłam gadzi pysk, a reszta wyglądała jak wilk. Nagle przed mymi oczami pojawiły się dwa potężne cerbery.
Tak cerbery.. ale co one tu robią? Były przykute łańcuchami do ścian po obydwu stronach. Wyglądało na to że czegoś pilnują.
6 wielkich łbów patrzyło na mnie bezlitośnie. Nie miałabym szans. Zaczęłam się cofać. Strach mnie obleciał, ale starałam się tego nie okazywać. Wyszłam powoli cofając się z pokoju. Odetchnęłam. Co tu się dzieje?
Wszystko wyglądało jakby ci ludzie prowadzili jakieś badania genetyczne. W końcu Cerberów na świecie już było mało.
>>>Podkład Muzyczny<<<
Nie skończyłam tej myśli gdyż poczułam że ktoś zmierzwił moją sierść na zadzie ciężkim oddechem. Odwróciłam się niepewnie. Stały za mną kolejne dwa. Te z kolei chyba się wyzwoliły. Z końca korytarza słychać było warczenie następnego.
Nie dam rady. Muszę uciekać. Bez wahania skoczyłam na bok i zaczęłam biec ku wyjściu. Wszystkie 3 pognały za mną, wlekąc za sobą wyrwane ze ścian łańcuchy. Gdy przebiegałam obok pokoju z zamkniętym psem usłyszałam jego głos:
- Cholera! Uciekły.
Wybiegłam z podziemia i niemal natychmiast zaczęłam zamykać ciężką klapę. Kiedy uderzyła o podłogę wyskoczyłam przez okno. Walka nadal trwała. Pobiegłam do Mi. Była z nią Anaid.
- Cerbery - wywarczałam.
- Co? - Anaid pobladła.
Wtem W Chacie coś zaczęło się tłuc. Wielkie psy rozwaliły drewniane drzwi i wyszły na zewnątrz. Walka na moment ustała.
- Uciekły ?! Niemożliwe! - wrzasnął mężczyzna.
- Ktoś ich musiał bardzo zdenerwować. - odpowiedziała rudowłosa
- Co to do licha jest? - Wrzasnęła Luna
3 Cerbery pragnęły wkroczyć do walki. 2 skierowały się ku Tee. Trzeciego zaatakowała Killer. Wiedziałam że aby zabić takiego stwora trzeba atakować tylko środkowy łeb. Przymknęłam oczy i pobiegłam.
Rzuciłam się na grzbiet jednego z dwóch które wzięły sobie za cel basiora. Wbiłam kły w jego szyję. Tee skorzystał z okazji i zaatakował drugiego.
Zobaczyłam kątem oka jak ludzie powoli się wycofują. Wbiłam pazury głębiej w cielsko potwora by się utrzymać, podniosłam łeb i spojrzałam na Szerę.
- Szera, Killer, As! uciekają! - wrzasnęłam, lecz straciłam równowagę i spadłam z wielkiego psa. Były większe od nas. Od wilków. Aspeney wraz z Szerą pobiegły za ludźmi, dołączyła do nich po chwili Bird. Ponownie zaatakowałam zwierze.
Na polu walki byłam już tylko ja, Tee, Lady, Luna, Tiff, Tiara, oraz Mi i Anaid które czekały na swoją kolej. Warknęłam i chciałam ponownie zaatakować. Ale Cerber był szybszy. Chwycił mnie w zęby i rzucił o drzewo, następnie podszedł do mnie i nieco uszkodził moje ciało wyrywając kawałek skóry. Walka była nie równa. Jakby 3 w 1. Warknęłam z bólu ale wstałam. Spojrzałam na Tee i Killer.
- Ja je odciągnę.. Zgubie je w lesie.
- Jenn lepiej zostań. Jesteś ranna. - odparł Tee i pobladł.
Ale w tym momencie nie miałam czasu na rozmowę z nimi. Cerber wciąż mnie atakował.
Skoczyłam do lasu. Biegłam ze wszystkich sił w łapach, wciąż przyśpieszając. Odwróciłam się. Cerber biegł za mną. Niemalże siedział mi na ogonie.
Miałam zakrwawiony bok. Bolało jak cholera ale musiałam teraz biec. Zgubie go? on jest zbyt szybki.. W co ja się wpakowałam. Zbeształam samą siebie, ale teraz było już za późno. Rozejrzałam się w biegu. Po prawej ujrzałam zamazaną ludzką sylwetkę. Nie wiedziałam kto to ani czego ode mnie chce. Gdy byłam nieco bliżej zauważyłam że to nie człowiek. To było jedynie człekopodobne. Obserwowało mnie zachłannie.
Skręciłam. Bałam się jak nigdy. Biegłam starając się zgubić za sobą potwora. Ale cały mój wysiłek szedł w zatracenia. Cerber wciąż deptał mi po piętach.
Nie miałam już sił by biec dalej. Zrobiłam więc zawrotkę i zaatakowałam zdezorientowanego Cerbera. Zaatakowałam w środkową Krtań. Znów zaczęła się nierówna walka. Tym razem byłam sama w głębi lasu. zdana na siebie.
Cerber zadał kolejne ciosy. Nie miałam siły by się bronić ale mimo to chciałam to jakoś zakończyć. Resztkami sił atakowałam i atakowałam. Warczał groźnie ale i ochryple. Chyba zmęczył go ten bieg. Czemu nie mam żadnej mocy? miałabym większe szanse. Uch mam tylko kły, i ostre pazury. Tylko. a może Aż? Walczyłam zaciekle. Po raz pierwszy w życiu miałam ochotę pozbawić przeciwnika życia. Dziwne uczucie. Z mego prawego boku wyciekały strużki krwi z różnych miejsc. Czułam że słabnę. Padłam z nów na ziemi. Widziałam jak Cerber się zbliża. Oddychałam szybko by choć trochę odetchnąć. Spojrzałam mu w oczy. Ujrzałam w nich ten sam strach który mi doskwierał. Być może tamci ludzie stworzyli te Cerbery w tamtych podziemiach? Teraz się wydostały i boją się świata którego nie znają?
Nagle coś się poruszyło w zaroślach. Już po mnie. Jednak nie Cerber się odwrócił stojąc tuż na de mną. Ostatnia szansa. podniosłam się resztkami sił i wgryzłam się w krtań środkowego łba. Cerber zapiszczał. Wreszcie trafiłam w słabe miejsce psa.
Nie puszczałam go a ten zachwiał się. Upadł a ja razem z nim. Cała dygotałam puściłam go przytwierdzona drugim łbem. Oddychał ale płytko. Wiedziałam że był bliski śmierci. Rzuciłam się między drzewa. Znów biegłam tym razem chciałam zatoczyć wielkie koło i wrócić do przyjaciół.
Co mnie uratowało? Tego nie mogłam pojąc. Już byłam ... jestem tak blisko śmierci. Gdy byłam już daleko od Cerbera przypomniało mi się że rany na mym ciele są zbyt uciążliwe by biec dalej. Zwolniłam do wolnego kroku. Szłam wolno. Zatrzymałam się jednak po chwili widząc przed sobą rozmazaną postać człekopodobnego.
Miał łeb jak jaszczurka, sylwetkę bardzo podobną do ludzkiej. Był.. Niebieski co zdziwiło mnie najbardziej. Patrzył na mnie a ja na niego. Potem wyciągnął coś i uniósł na mój poziom. Nie wiem co się stało ale odruchowo schowałam się za drzewem. Tuż obok mnie przeleciało coś na kształt patyka z ostrym zakończeniem.
- I ty przeciwko mnie?
Nie odpowiedziało. Nie miałam wyboru. Odwróciłam się i zaczęłam biec w przeciwnym kierunku. Ale on był szybszy. Trafił mnie w tylnią nogę, blisko grzbietu.
Odpłynęłam. Potknęłam się i padłam na ziemię.
- Nie, chciałem ci ulżyć w cierpieniu. Masz zbyt głębokie rany - usłyszałam nad sobą głos
Podniosłam łeb i ujrzałam rozmazaną postać.
- Nie dobijaj mnie. Jeśli zajdzie potrzeba sama z tąd zejdę.
- jak sobie chcesz - wzruszył ramionami.
- Skąd sie tu wziąłeś? - zapytałam za pamięci.
- Uciekłem z tajnego laboratorium.
- tej chaty w lesie ? - wystękałam
- dokładnie. Oni.. robią straszne rzeczy ze zwierzętami.
- Stworzyli Cię?
- tak.. jesteś przeciwko nim?
- tak . Uwięzili naszą Alphę.
- wilczycę?
- tak
- Nie znajdziecie jej w tamtej chacie. Futrzane drapieżniki trzymają w obozie trzecim. Na wschód z tąd. Daleko, musicie jeszcze trafić na drugi. W którym są ptaki. Uwaga. Jeśli chcecie pomożemy wam. Gdzie Cerber?
Przez chwile nie mogłam pojąć o co mu chodzi ale jęknęłam zaledwie
- tam.. reszta walczy przy chacie.
- Zwrócę mu życie
- Po co?
- Może nam pomoże. Zostań. Wrócę po ciebie. - po czym znikł mi z oczu.
Jednak ja wstałam. Czułam że można mu zaufać. Ale musiałam iść dalej. Wrócić do reszty i powiadomić ich o tym czego sie dowiedziałam.
Szłam znów kulejąc na prawą tylnią łapę. Cała we krwi. Przyszła mi do głowy pewna myśl na którą aż jęknęłam. Jak..Jeśli oni mnie zobaczą.. w takim stanie.. Narobiłam im dodatkowych nerwów..
Z każdym krokiem świat coraz bardziej mi się zamazywał. Miałam ochotę się położyć ale coś mi kazało iść przed siebie. Byłam bardzo głęboko w lesie. Nawet nie wiedziałam czy mnie znajdą. Jedyna moja nadzieja w Jaszczuro-ludzie.
Padłam. Nie miałam siły. Pod jakimś drzewem. Nie miałam nawet siły myśleć. Czułam że odpływam. łapałam jeszcze garści świadomości ale to na nic. To było silniejsze o de mnie. Mój oddech stał się płytki.
>>>Podkład Muzyczny <<<
Zamknęłam oczy. Byłam zbyt wyczerpana. Nagle wszystko się zmieniło. Byłam w jakimś innym świecie. Wszystko było białe. Poczułam się na siłach .
Poszłam kilka kroków przed siebie. Przedemną stał szary wilk, przy nim drugi starszy. Z początku ich nie poznałam. Ale po chwili jednak.
- Jenn, to jeszcze nie twój czas, wracaj tam, dopełnij misji - usłyszała tak dobrze znajomy głos.
- Nie mam siły ojcze - odparłam.
- Jeszcze masz sporo czasu do śmierci. Reszta nie byłaby pocieszona faktem że odeszłaś już teraz.
- Nie możemy cie jeszcze przygarnąć - odezwał się jej brat.
- Jesteś im teraz bardziej potrzebna. Wtem ukazała mi się Wizja. Przy chacie jeden cerber zabity, Drugi wciąż walczy z Tee, Lu i Tiarą. Killer wyprowadza z chaty kolejnego. Jaszczuro-lud rozmawia z cerberem. Wszystko działo się za szybko.
Otwarłam oczy. Nie miałam pojęcia jak długo byłam poza świadomością. Zobaczyłam tuż przy swoim łbie Dwie białe łapy. Podniosłam ostrożnie łeb.
- Mi?
- Jenna! ty żyjesz - wrzasnął dobrze znajomy mi głos
- taa.. i nigdzie się z tąd nie wybieram.
- Już myślałyśmy..- usłyszała głos Anaid.
- wiem.. ja też. Co z Tee?
- żyje i ma sie dobrze. Z Lady zabił jednego Cerbera. potem Killer była w chacie ale wyprowadziła kolejnego mówiąc że są tam jeszcze 2.
- A co z As, Szerą i Bird?
- Nie wiemy.. ale z pewnością żyją.
- Anaid leć po pomoc. - szepnęła do Anaid. Która natychmiast wzbiła się w powietrze i zniknęła
- Ja muszę iść.. - jęknęłam próbując wstać.
- Nigdzie nie pójdziesz.. Nie pozwolę ci.
- Jaszczuro-lud widziałaś go? - szepnęła i położyła łeb widząc opór malujący jej się na pysku.
- tak.. on nam tu kazał przyjść. Z początku nie ufałyśmy mu.. ale okazało się że miał racje.. - westchnęła
Byłam wyczerpana, zaczęłam zamykać oczy odchodząc w sen, ale usłyszałam wrzask
- Nie zasypiaj.. rozmawiaj ze mną.. Zabiłaś go?
- kogo? - szepnęłam na granicy snu.
- Cerbera którego miałaś zgubić?
- nie.. jeszcze dychał.. Widziałam Aldieb i .. i Glole..
- Glole?
- Nie wiem skąd się tam wzięła, leżała w klatce..
Rozmawiałyśmy jeszcze przez chwile. Czekając na pomoc.
Czułam sie dobrze. Przyzwyczaiłam się do bólu to też nie przeszkadzał mi on. Starając się nie zasnąć opowiedziałam jej wszystko.
~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
Zilustrowałam z nudów tę scenę >>>klik<<< O_O' Sory że nie wyraźne ale skanera tu nie mam >.<' (no coment)
To ja i Mi oo'
A tak wgl to sory jeśli komuś utrudniłam dalszy ciąg.. po prostu pisałam to w tym samym czasie w którym miała się zacząć owa walka.
Trochę nam się drużyna rozdzieliła ale mam nadzieje że to dobrze o3o'
Dziękuje za uwagę. i Przepraszam jeśli jest za krótkie albo o kimś zapomniałam.
Następna niech pisze Anaid. Chyba że wolicie poczekać na Szerę :3, której to tak bezltośnie wryłyśmy się z Glo /D
PS: sr za błędy i powtórki X.x' To nie jest moją mocną stroną...
PS2: To był Edit, nakazany przez Glo.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz