17 sierpnia 2010
Psychodelic style
‘This is pathetic and sardonic, it's sadistic and psychotic…’
Wgłowie usłyszałem chrapliwy głos. Uśmiechnąłem się do swoich myśli. Demony uwięzione w moim ciele, zwykle uśpione, teraz obudziły się z letargu. Spragniony, głodny. Moje zmysły wyczuliły się. Badałemwzrokiem każdy zakątek lasu. Niesamowite pragnienie, które chciałemjedynie zaspokoić… Warknąłem głośno i rzuciłem się do biegu. Zając,lis, sarna… Nie, nie, potrzebowałem czegoś innego. Człowiek. Wpadłem naszlak turystyczny na obrzeżach lasu. Wskoczyłem na drzewo iprzykucnąłem na konarze. Po chwili zauważyłem dwoje starszych ludzi. Nie, potrzebowałem czegoś młodego. Bezczynność mnie nudziła, ale niechciałem się rzucać w oczy. Po kilku minutach, które w moim mniemaniuciągnęły się godzinami, na szlaku pojawiła się młoda dziewczyna. W uszach miała słuchawki, była odizolowana od otoczenia. Zaśmiałem sięcicho i zeskoczyłem bezszelestnie z drzewa. Nie wiedziałem jak zacząć. To przykre, zabijać kogoś bez powodu. W sumie… Ja miałem powód, byłem głodny. Ale cóż to za nietakt pozbawiać kogoś życia bez słowawyjaśnienia. Decyzja była natychmiastowa. Śmierć musi być szybka, niepowinna się męczyć. Zza paska od spodni wyjąłem nóż. Niedaleko wyczułeminną istotę, która nie była człowiekiem. Rzuciłem się do przodu,odbijając od drzewa. Tym sposobem, znalazłem się tuż przed dziewczyną.Wbiłem wzrok w jej twarz. Atrakcyjna, o białej cerze. Miała hipnotyzujące, czarne oczy. Wydawała się krucha, delikatna. Zasyczałem głośno i ostrze przecięło powietrze. Trafiłem w serce… Kobieta jedynie wydała z siebie głośny jęk. Osunęła się na ziemię. Wyjąłem nóż z klatkipiersiowej dziewczyny i przyłożyłem zimną stal do swoich warg. Krew miała dzisiaj inny smak. Wydawała się słodsza niż zwykle. Przeciągnąłem ciało w krzaki. Przykucnąłem obok i wziąłem głęboki wdech. Poczułemznajomą woń, powiedziałbym nawet, że należała do osobnika mojej rasy.Byłem przekonany, że owe stworzenie nie należy do HOTN. Istota zbliżałasię szybko, dzieliło nas zaledwie niewielkie wzniesienie. Ponownie ująłem w dłoń sztylet. Rzuciłem ostrzem gdy tylko osobnik znalazł się wzasięgu mojego rzutu. Nie wierzyłem własnym oczom- odskoczył na bok,jakby przewidział mój ruch.
- Braciszku… Nic się nie zmieniłeś- uśmiechnął się złośliwie, a nóż wbił się w drzewo tuż za nim.
- Sentinel- na mojej twarzy pojawił się szeroki uśmiech.
- Wyczułem jakąś smakowitą zdobycz- warknął cicho, wdychając powietrze.
- Mhm- skinąłem głową i omiotłem go badawczym wzrokiem- co tutaj robisz?
- Zainteresowało mnie stado, do którego należysz- wyciągnął z drzewa ostrze i rzucił w moją stronę.
- HOTN? Nie spodziewałem się Twojej wizyty, szczególnie w takim stadzie- przechwyciłem ostrze i schowałem za pasek.
- Obserwuję te tereny. Szczerze mówiąc, wyczuwam tutaj coś z SW- zbliżył się do krzaków, w których schowałem swój posiłek.
- Kierowałem się podobnym uczuciem i…- nie dokończyłem.
- Jak z Luną?- ukucnął przy ciele kobiety, rozerwał jej koszulę i oderwał kawałek mięsa.
- A jak ma być?- zerknąłem na niego, a uśmiech nie schodził mi z twarzy.
- Nie wiem, ale sądzę, że powinno być dobrze- Sen rozszarpywał ciało dziewczyny i oblizywał co chwila wargi z krwi.
- Mhm- warknąłem zatapiając kły w szyi ofiary.
Rozkoszowałem się smakiem i zapachem krwi. Powoli zaspakajałem swoje pragnienie. Po jakże smacznym i obfitym posiłku oboje ruszyliśmy w stronę terenów HOTN, a truchło, a raczej jego resztki głęboko zakopaliśmy. Szliśmy wolnym krokiem, nie śpieszyliśmy się. Wspominaliśmy czas spędzony w SW.
- Uprzedź członków stada, że jestem ‘nieszkodliwy’ i że mam zamiar od jutra wpadać na polanę- zasyczał i zniknął mi z oczu.
Wróciłem.
Wgłowie usłyszałem chrapliwy głos. Uśmiechnąłem się do swoich myśli. Demony uwięzione w moim ciele, zwykle uśpione, teraz obudziły się z letargu. Spragniony, głodny. Moje zmysły wyczuliły się. Badałemwzrokiem każdy zakątek lasu. Niesamowite pragnienie, które chciałemjedynie zaspokoić… Warknąłem głośno i rzuciłem się do biegu. Zając,lis, sarna… Nie, nie, potrzebowałem czegoś innego. Człowiek. Wpadłem naszlak turystyczny na obrzeżach lasu. Wskoczyłem na drzewo iprzykucnąłem na konarze. Po chwili zauważyłem dwoje starszych ludzi. Nie, potrzebowałem czegoś młodego. Bezczynność mnie nudziła, ale niechciałem się rzucać w oczy. Po kilku minutach, które w moim mniemaniuciągnęły się godzinami, na szlaku pojawiła się młoda dziewczyna. W uszach miała słuchawki, była odizolowana od otoczenia. Zaśmiałem sięcicho i zeskoczyłem bezszelestnie z drzewa. Nie wiedziałem jak zacząć. To przykre, zabijać kogoś bez powodu. W sumie… Ja miałem powód, byłem głodny. Ale cóż to za nietakt pozbawiać kogoś życia bez słowawyjaśnienia. Decyzja była natychmiastowa. Śmierć musi być szybka, niepowinna się męczyć. Zza paska od spodni wyjąłem nóż. Niedaleko wyczułeminną istotę, która nie była człowiekiem. Rzuciłem się do przodu,odbijając od drzewa. Tym sposobem, znalazłem się tuż przed dziewczyną.Wbiłem wzrok w jej twarz. Atrakcyjna, o białej cerze. Miała hipnotyzujące, czarne oczy. Wydawała się krucha, delikatna. Zasyczałem głośno i ostrze przecięło powietrze. Trafiłem w serce… Kobieta jedynie wydała z siebie głośny jęk. Osunęła się na ziemię. Wyjąłem nóż z klatkipiersiowej dziewczyny i przyłożyłem zimną stal do swoich warg. Krew miała dzisiaj inny smak. Wydawała się słodsza niż zwykle. Przeciągnąłem ciało w krzaki. Przykucnąłem obok i wziąłem głęboki wdech. Poczułemznajomą woń, powiedziałbym nawet, że należała do osobnika mojej rasy.Byłem przekonany, że owe stworzenie nie należy do HOTN. Istota zbliżałasię szybko, dzieliło nas zaledwie niewielkie wzniesienie. Ponownie ująłem w dłoń sztylet. Rzuciłem ostrzem gdy tylko osobnik znalazł się wzasięgu mojego rzutu. Nie wierzyłem własnym oczom- odskoczył na bok,jakby przewidział mój ruch.
- Braciszku… Nic się nie zmieniłeś- uśmiechnął się złośliwie, a nóż wbił się w drzewo tuż za nim.
- Sentinel- na mojej twarzy pojawił się szeroki uśmiech.
- Wyczułem jakąś smakowitą zdobycz- warknął cicho, wdychając powietrze.
- Mhm- skinąłem głową i omiotłem go badawczym wzrokiem- co tutaj robisz?
- Zainteresowało mnie stado, do którego należysz- wyciągnął z drzewa ostrze i rzucił w moją stronę.
- HOTN? Nie spodziewałem się Twojej wizyty, szczególnie w takim stadzie- przechwyciłem ostrze i schowałem za pasek.
- Obserwuję te tereny. Szczerze mówiąc, wyczuwam tutaj coś z SW- zbliżył się do krzaków, w których schowałem swój posiłek.
- Kierowałem się podobnym uczuciem i…- nie dokończyłem.
- Jak z Luną?- ukucnął przy ciele kobiety, rozerwał jej koszulę i oderwał kawałek mięsa.
- A jak ma być?- zerknąłem na niego, a uśmiech nie schodził mi z twarzy.
- Nie wiem, ale sądzę, że powinno być dobrze- Sen rozszarpywał ciało dziewczyny i oblizywał co chwila wargi z krwi.
- Mhm- warknąłem zatapiając kły w szyi ofiary.
Rozkoszowałem się smakiem i zapachem krwi. Powoli zaspakajałem swoje pragnienie. Po jakże smacznym i obfitym posiłku oboje ruszyliśmy w stronę terenów HOTN, a truchło, a raczej jego resztki głęboko zakopaliśmy. Szliśmy wolnym krokiem, nie śpieszyliśmy się. Wspominaliśmy czas spędzony w SW.
- Uprzedź członków stada, że jestem ‘nieszkodliwy’ i że mam zamiar od jutra wpadać na polanę- zasyczał i zniknął mi z oczu.
Wróciłem.
Szczyt głupoty. Notka tragiczna, wstyd mi ją publikować. Ale miała nawiązywaćdo tego, że Sentinel lub jak kto woli Sell, ma zamiar dołączyć. Żałosne. Kto ma pomysł na podkład? xD Ouhm. A co tutaj jeszcze... No właśnie, Sentinel (alias Sell) ma zamiar wpadać na czata, także niebijcie/nie gwałćcie/nie depilujcie etc.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz