Blog ten, pamiętnik, wymyśliły Aldieb, Lady Killer i Gold Fire, podczas gdy to one opiekowały się stadem. Dzięki nim, możecie poznać historię HOTN, historię wybrańców i chwilę z życia osób ze stada. Ten blog powstał by w jednym miejscu streścić wszystkie nasze opowiadania.
`Wandessa.

Czego szukasz?

5 czerwca 2010

Iluzja [Glola]

Muzyka:
http://www.youtube.com/watch?v=Y7liknHwljM&feature=related
W przedostatnim nawiązaniu, cichnie. Nie przejmujcie się i czytajcie dalej, ta cisza jest zamierzona.


*** Iluzja.
Wszystko gaśnie. W jednej chwili oświetlona arena pogrąża się w całkowitych ciemnościach. Stoisz teraz naprzeciw przestrzeni, której nie sposób przeszyć wzrokiem. Dlaczego nie jesteś pewna, czy czujesz strach? Wydaje Ci się, że słyszysz zduszone szepty. Mimo tego, słyszysz też ciszę. Ciszę, drażniącą zmysły, wprawiającą w przerażający stan odrętwienia. Nie jesteś świadoma niczego. Nie możesz być. Nie ma Cie.Słyszysz? Wiedz chociaż o tym. Nie ma Cie.

***
Kręci się. Jaskrawe kolory zlewają się ze w jedność. Kręci się,kręci. Zardzewiała strzałeczka wskazuje w punkt, przy którym już niebawem zatrzyma się część okręgu. Dlaczego patrzysz na nią w takim osłupieniu? Dlaczego kiedy tylko jasna część miga obok metalu,zaciskasz zęby, a w palcach czujesz mrowienie? To tylko głuche wspomnienia. To tylko przeszłość. Krople czerwonej posoki kapią z kręcącego się bezustannie koła, pozostawiając ślady na biało-czarnej podłodze, ułożonej w szachownicę. W końcu zatrzymuje się, słyszysz ciche kliknięcia. Strzałeczka wskazuje na kawałek tkaniny, zupełnie biały. Bicie Twego serca przyśpiesza, a dłoń mimowolnie zaciska się w pięść. Tak, tym razem wypadło na Ciebie.

***
Biegła przez polanę. Bose stopy muskała świeża, zielona trawa. Ona, odziana w śnieżnobiałą szatę, trzymająca w dłoni czerwony zwitek. Czy zwać można było tę kobietę radością? Zatoczyła piruet, śmiejąc się w głos. Ona wiedziała. Choć z Jej oczu biła radość, w sercu przepływał smutek. Nie świadoma. Nagle zatrzymała się, widząc to, czego widzieć nie było jej dane. Czerwony kłębek wstążki wypadł z dłoni, rozwinięty i porwany przez wiatr, nim zdążył dotknąć ziemi. Zacisnęła dłonie w pięści. Stała tak patrząc tylko. Samotna łza popłynęła po jej policzku.Nie staraj się tego zrozumieć. Niektóre fakty są właśnie po to, by zburzyć harmonię.

***

Patrzycie sobie w oczy. Widzisz jedynie te, cały świat przestaje mieć znaczenie. Rozmazane kształty majaczą naokoło was. Jednak widzisz tylko ją. Czujesz jej zimny oddech, choć stoi po drugiej stronie pomieszczenia. Tamta strona jest inna. Starasz się opanować drżące wciąż dłonie. Masz ochotę krzyczeć. Uciekać. Ale ona Ci nie pozwala.Widzisz jej ślepia. Jedno z nich, błękitne, emanuje jasną poświatą.Drugie zaś jest czarne. Jej wzrok nie wyraża cienia emocji. Dlaczego Cie tak przeraża? Nagle zdajesz sobie z czegoś sprawę. Podnosisz do ust drgającą dłoń. Postać robi to samo. Wasze ciała zastygają w tych samych pozycjach. Wstrzymujesz oddech. Podnosisz drugą rękę, by upewnić się.Wciąż masz nadzieję, że nie jest to prawdą. Postać wtóruje Ci.Wypowiadasz ciche „nie…” , a ona porusza czarnymi ustami dokładnie w ten sam sposób. Robisz krok w przód. Wyciągasz przed siebie dłoń, co robi i ona. Kiedy opuszki waszych palców się stykają, dotykasz prostej powierzchni szkła, ono pęka. Patrzycie sobie w oczy. To nie ona ginie,wraz z opadnięciem lustra.
To Ty jesteś odbiciem.

***
Stoję tuż przed przepaścią. Gdybym miała odwagę, spojrzałabym w dół. Nie mam. Patrzę przed siebie, patrzę na drugą stronę. Mogę doskoczyć, mogę też spaść. Wizja idealnego życia.Wizja końca cierpienia. Wizja wszystkiego, co obiecywane po doskoczeniu. Odwracam się. Już dobiegają. Widzę płonące pochodnie.Księżyc majaczy nad horyzontem. A Ja nie mam już sił. Słyszę okrzyki,słyszę wiwaty. Tak, mają racje. Znaleźli mnie. Ale czy złapią? Nie zrobiłam nic złego. Dlatego zostałam posądzona. To była tylko chwila.Chwila słabości. Ale wszystko jest moją winą, mają racje.

Sama chciałabym być teraz w innej skórze. Udawali, że wszystko jest w porządku. Udawali, by pewnego dnia zajść nocą z pochodniami. Jednak tym razem zardzewiała strzałka wskazała na mnie. Do drugiego brzegu nie doskoczę. I tam znajdą się tacy, którzy przybyliby z pochodniami. Zamykam oczy, rozkładam ręce.Nie… Nie jestem w stanie. Niech zabiją, sama nie dam rady. Odwracam się. Czuję, jak łzy cieknął mi po policzkach. Serce bije w piersi jak oszalałe. Robię kilka kroków w przód. Nie zwracam uwagi na ich okrzyki,jaka to jestem. Patrzę jedynie na ogień.

Nagle przede mnie wbiega wielka irbisica. Jeżąc się, mówi do ludzi. Nie słyszę słów, nie jestem wstanie. Mówi im coś, co sprawia, że ich myśli stają się rozbiegane. Niewiedzą co czynić. W reszcie jeden z nich, stojący na czele, rzuca pochodnie na ziemie i przydeptuje ją nogą. Pozostali w swoim tempie robią to samo. Patrzę na nich coraz bardziej obłąkanym wzrokiem. Co…?Jak…? Nic nie rozumiem… Oni odchodzą. Irbisica odwraca się, posyła mi przyjazny uśmiech, po czym rozpada się na setki małych,śnieżnobiałych motylów, które tańcząc odlatują w różne strony. Jak jedność składa się z tysięcy. Oniemiała, stoję jeszcze przez chwilę bezruchu. W końcu, przeanalizowawszy wszystko uśmiecham się w duchu. Ja…jestem. I będę. Ruszam przed siebie, nie wierząc wciąż w to, jak łatwo śmierć dała się wpędzić z powrotem do kręcącego się koła.

Czuję, że skała zaczyna trzeszczeć. Końcówka, po której idę, osuwa się delikatnie w dół. Zastygam bez ruchu, ponieważ każdy z nich powoduje i ruch skały. Widzę,jak jeden z motyli tańczy wokół mnie. Śledzę go wzrokiem, który teraz jest już zupełnie nieobecny. Jego białe skrzydełka obijają się o siebie. Motyl leci coraz niżej, w końcu szykuje się do lądowania prawie metr przede mną. Moje myśli zaczynają pracować od nowa, jak uciec, jak zejść z osuwającego się kawałka skały, jednocześnie nie pogarszając sytuacji, jak… Kiedy jedna z jego malutkich nóżek dotyka skały, czuję jak ta wibruje. Myśli nagle się wyłączają. Zamykam oczy. Nie, nie mogło być inaczej. Kolejne potrzęsienie, skała runie w dół. Otwieram oczy.Widzę motyla. On upadnie wraz ze mną. Jedna część upadnie wraz zemną… jedna część…
***
To złudzenie…

A gdy już upadłeś, nie było niczego.
Jedynie ciemność.
Ta, która wprawia w przerażające odrętwienie.
Ta, w której słychać szepty, łączące się z ciszą.

Ta, w której nie sposób odnaleźć harmonie…

Błękitna łza. Jedynie ona.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz