Blog ten, pamiętnik, wymyśliły Aldieb, Lady Killer i Gold Fire, podczas gdy to one opiekowały się stadem. Dzięki nim, możecie poznać historię HOTN, historię wybrańców i chwilę z życia osób ze stada. Ten blog powstał by w jednym miejscu streścić wszystkie nasze opowiadania.
`Wandessa.

Czego szukasz?

5 czerwca 2010

Tajemnica Medalionu Cz.2 [Tajfun]

Wydarzenie które ostatnio pojawiło się w moimżyciu, cały czas przechodziło przez moje myśli. Jak to możliwe? Mogłem stać się człowiekiem w karzdej chwili. Nieoczekiwanie. Najbardziej dręczył mnie fakt, ze nie potrafiłem nad tym zapanować. Byłem wściekły. Chciałem pozbyć się medalionu, który miał stanowić zwykłą ozdobę namoim ciele. A w tak krótkim czasie dowiedziałem, się, ze ma on mocwiększą niż ja sam. Pragnąłem dowiedzieć, się czegoś więcej niż tylkoto. Wyruszyłem w strone lasu. Potem skierowałem się ku strumykowi. Możeto woda tak działała na medalion? Nie zastanawiałem się długo. Gdy dotarłęm do strumyka, wskoczyłęm do niego niemyśląc o niczym.Siedziałem tam dośc długo. Tak długo, ze moje ciało odruchowo zaczęłodrżeć z zimna. Wychodząc z wody, spoglądałem na swoje łąpy, na sierść.Jednka niezauważałem, zadnych zmian. Czyli woda nie jest moimrowiązaniem. Byłem zmuszony szukać dalej. Szukać odpowiedzi na pytanie:dlaczego? Wędrowałem po lesie zastanawiajac sie nad całą sytuacją. Mojekroki były stanowcze i głośne. Opuszki na moich łapach kaleczyły ostregałęzie, ja jednak nie zwracałem na to większej uwagi. W końcu dotarłemna jakąś polane. Niebo raptownie zachmurzyło się. Zdjąłem medalion zszyi kładąc go przed sobą. Wpatrywałem się w niego dłuższą chwile. Tymrazem wydawał się on zwyczajnym wisiorem, nie posiadającym żadnej mocy.Zdenerwowany cisnąłem łapą w przedmiot leżący przedemną. Wtedy ziemiasię zatrzęsła a na niebie ukazały się jasne i głośne pioruny. Medalionoznaczający harmonie. Rozdzelił się  na dwie połówki. Harmoni już niebyło. Jednak ja nic szczególnego niezauważyłęm. Nic się niezmieniło.Nadal byłęm wilkiem. Nadal byłem świadomy co się dzieje. Nie wiedząc comnie czeka ruszyłem w strone lasu, by wrócić przez niego do domu. Szłemspokojnym i opanowanym krokiem. Jedyną zmianą było to, ze na mojej szyinie połyskiwał medalion, pozostawiony na polanie i rozdzielony na pół.Nagle przedemną ukazało się małe rude stworzenie. Była nim bezbronnamała wiewiórka. Spojrzałem na nią z pogardą i odepchnęłem łapą abymmógł dalej iść. Rude stworzenie jednak nie chciało dac mi spokoju. Szłaza mną krok w krok. I wydawała dziwne ogłosy, jak to wiewiórki. W moichoczach płoną ogień. Zwykła wiewiórka wzbudziła we mnie ogromną złość.Nie wytrzymałęm. Zatrzymałem się i gwałtownym ruchem odwróciłęm się wstronę zwierzećia. Nie zdążyła zdać sobie sprawy z tego co się dzieje,a ja rozszarpałem ją na strzępy. Na moichy kłach pozostały resztkikrwi. Oblizałem się i ruszyłem dalej. Sam dokładnie nie wiedziałęmgdzie jestem, więc droga przeciągała mi się trochę. Niebo było ciemnejuż nie od chmur lecz z powodów naturalnych. Nastał wieczór. Od czasudo czasu na czarnym tle nieba pojawiała się gwiazda odsłonięta przezchmury. Jednka te nie miały zamiaru znikac aż do rana. Moje ślepiaprzykuły uwagę postaci siedzącej na kamieniu w dziwnej pozie. Postaciąbył męszczyzna. Bezszelestnie zbliżyłem się w jego kierunku. Byłemniemal niezauważalny. Jednak nie dla niego. Uniusł swoje ciało zkamienia i takze ruszył w moim kierunku. - Tajfun. Powiedział gdy stałjuz przy mnie, spoglądajac w dół. Nie byłem wstanie rozpoznaćczłowieka. Chmury zakrywajace oświetlający ksieżyc nie ułatwaiały misprawy. - Coś zgubiłeś... Wysunął ręke na której leżał na półprzełamany medalion. Wytrąciłem mu go łapą z ręki. Nadal nie wydobyłemz siebie ani jednego słowa. - Nie masz odwagi? Powiedział irytującymgłosem. - Jesteś tchurzem! Nie masz odwagi stawić czołaniebezpieczeństwu. Uciekaż, od przeznaczenia. Ale ono zawsze Cię dogoni. Moje nerwy nie wytrzymały. Życiłem się z nienawiścią naczłowieka. W tym momęcie znów nabrałem postaci ludzkiej. Niemyśląc otym toczyłęm bitwe z nieznanym mi człowiekiem. Nie miałem żadnej broni.Nie potrafiłem bic się jako człowiek. Bez ostrych zębów i pazurów.Bezsilnych i zwinnych ruchów. Byłem niemal bezradny. Jedak za wygranąnie maiełm zamiaru dac. Pomimo mojej bezradności walczyłęm wytwale. Wpewnym momecie poczułem ukłucie w brzuch. Męszczyzna zadął mi ciosostrym narzędziem tworzac przy tym krwawą rane na moim brzuchu. Po tym incydencie zniknął. Przepadł w ciemności, zanim zdążyłem się obejzec.Wszystko mnie denerwowało. Cichy szelest liści wzbudzał we mnie poteżnąagresje. Nigdy wcześneij tak się nie działo. Nie miałem pojęcia cowywołuje takie skutki. Może była to sprawka niezłożonego w całośćmedalionu? Pomimo to nie miałem zamiaru go szukac i naprawiać.Męszczyzna o wyglądzie niewinnego jasno włosego chłopca, o jasnejkarnacji skóry ruszył w strone stada. Nie zdążyłem się zorientowackiedy znów stałem się wilkiem. Wkońcu dotarłem na miejsce. Niektórezwierzęta juz spały jednka większość. Nie miała takich zamiarów. Nagleprzed drogę wyskoczyła mi Rozalia. Do całej grupy wilków miałem jeszczekilka kroków. - Taj! Ty krwawisz. Co ci się stało? Z kąd ta krew? Klacz spytała mnie troskliwie. Ja jednak nie planowałem być miły. - Co Cię toobchodzi?! Nie twoja sprawa nie interesuj sie! Wydarłem się na nią bezpowodu. - Uspokój się co cię dzisiaj opętało? Powiedziała trochęzdenerwowana, a Ja żuciłęm się na nią. Stadni byli blisko i opanowalisytuacje. Złapali mnie w odpowiednim czasie, bym jej nie skrzywdził. Nikt nie widział co mi było. W moim sercu tliła się złość i nienawiść. Nawet ja niewiedziałęm dlaczego ............ 
Tajfun (15:48)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz